0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Przemek Wierzchowski / Agencja GazetaPrzemek Wierzchowski...

Pierwsze spotkanie protestujących rezydentów z nowym ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim (19 stycznia 2018) trwało ponad 5 godzin. Efekt? Łukasz Jankowski z Porozumienia Rezydentów powiedział OKO.press: "Propozycja ministra jest na stole, mamy teraz czas, żeby się nad nią zastanowić. W poniedziałek zdecydujemy o dacie następnego spotkania, ale będzie to prawdopodobnie w pierwszej połowie przyszłego tygodnia".

Młodzi lekarze poszli na rozmowy z jednym warunkiem: rząd musi odnieść się do ich głównego postulatu, czyli zwiększenia pieniędzy z budżetu na służbę zdrowia. Przypomnijmy, że młodzi medycy domagają się zwiększenia finansowania służby zdrowia do 6,8 proc. PKB do 2021. Rozporządzenie autorstwa poprzedniego ministra, Konstantego Radziwiłła, które nazwał "rewolucyjnym", przewiduje zwiększenie finansowania do 6 proc. PKB w... 2025 roku. W 2018 roku na zdrowie będzie przeznaczone 4,67 proc. PKB, w 2019 roku – 4,84 proc. Nie są to sumy rewolucyjne, wbrew temu, co mówił minister Radziwiłł.

Jankowski: "[W piątek] pierwszy raz usłyszeliśmy konkretną propozycję od rządu, ale nie jest to 6,8 proc. w 2021, więc musimy to przemyśleć. Będzie to wymagało od nas pójścia na kompromis. Ale podczas rozmów panowała zadziwiająco dobra atmosfera, minister Szumowski to lekarz-szpitalnik, który rozumie nasze problemy". Były minister Radziwiłł jest lekarzem rodzinnym.

Jankowski jest jednak ostrożny:

"Minister Szumowski mówi o światełku w tunelu, my mówimy o szansie na dialog. Seria nieudanych rozmów z ministrem Radziwiłłem ma duży wpływ na nasze nastawienie.

Zanim zobaczymy światełko w tunelu, musimy najpierw odbudować nasze zaufanie do rządu. Nadal chyba więcej nas dzieli, niż łączy".

Przeczytaj także:

"Cud" w służbie zdrowia?

Ostatnie rozmowy rezydentów (5 stycznia) z poprzednikiem Łukasza Szumowskiego, Konstantym Radziwiłłem zakończyły się fiaskiem. „Minister Suski [uczestniczący w spotkaniu jako reprezentant premiera Morawieckiego – przyp. red.] zapytany, co musiałoby się stać, żeby zaakceptowali nasze warunki powiedział: «cud». Rząd nie ma pieniędzy, są inne wydatki niż ochrona zdrowia” - powiedział wtedy (po fiasku rozmów) - OKO.press Jarosław Biliński, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów. Radziwiłł obiecywał, że rząd dołoży starań, by zwiększyć nakłady, a Suski wyszedł, bo jechał do telewizji. Biliński mówił wtedy: „Jesteśmy rozgoryczeni i przerażeni tym, że nie ma pomysłu na poprawę systemu ochrony zdrowia”.

Czyżby wymiana ministra wystarczyła, żeby wydarzył się cud?

Kluczowe dla załamania poprzedniej rundy rozmów było stanowisko rządu w sprawie nakładów na służbę zdrowia. Minister Radziwiłł przedstawił projekt porozumienia, w którym pierwszy punkt przewidywał, że „rząd dołoży wszelkich starań, żeby nakłady na służbę zdrowia osiągnęły 6 proc. PKB szybciej niż w 2025 roku, jeśli pozwolą na to warunki gospodarcze”. Tak ogólnikowy zapis lekarze uznali za kpinę z ich postulatów. Po miesiącach bezowocnego dialogu nie wierzyli, że Ministerstwo Zdrowia jest w stanie spełnić ich główny postulat – 6,8 proc. PKB do 2020 roku, przyszli więc z kompromisową propozycją. „Z szacunku do tego, że premier desygnował ministra w swoim imieniu przedstawiliśmy postulat, który pokazuje nasze pójście na kompromis: osiągnięcie 6 proc. PKB w 2023 roku. Chodziło o to, żeby rząd pokazał, symbolicznie, że ochrona zdrowia jest priorytetem”.

Polskie zdrowie zagrożone

Od 1 stycznia polska służba zdrowia – i tak cierpiąca z powodu niedoboru personelu i zbyt małego finansowania – odczuwa skutki wypowiedzenia tzw. klauzuli opt-out. Oddziały w wielu szpitalach są zamykane lub czasowo zawieszane z powodu niewystarczającej liczby lekarzy. To kolejna – po głodówce – forma protestu młodych medyków, którzy domagają się od rządu zwiększenia nakładów na zdrowie do 6,8 proc. PKB. Podpisując klauzulę, lekarze wyrażali zgodę na wyłączenie się spod rygoru przepisów kodeksu pracy ograniczającego tygodniowy czas pracy do 48 godzin. Teraz wycofali taką zgodę.

Klauzulę opt-out lekarze wypowiadali w listopadzie i grudniu 2017 z miesięcznym wyprzedzeniem, więc szpitale i pacjenci dopiero w styczniu zaczęli odczuwać efekty. Wcześniej młodzi lekarze pracowali nawet po 300 godzin miesięcznie, co pozwalało szpitalom łatać ogromne braki w personelu. Młodym lekarzom dawało to wyższe zarobki, ale ich przepracowanie stanowi zagrożenie dla pacjentów. Często przystępowali do trudnych zabiegów czy operacji po 20-30 godzinach nieprzerwanej pracy.

Co ciekawe, rezydenci już otrzymali podwyżki – ale akcji protestacyjnej nie przerwali. Nie tylko dlatego, że nie został spełniony ich podstawowy postulat – 6,8 proc. PKB na zdrowie, zmniejszony do 6,0 proc. w 2023 roku. Także dlatego, że są to – jak twierdzą – podwyżki niesprawiedliwe i dzielące środowisko.

Zdaniem rezydentów zaproponowany przez ministra plan podwyżek dzieli środowisko lekarskie na rezydentów i specjalistów (którzy często będą zarabiać mniej, niż niektórzy z tych pierwszych), a także samych rezydentów – na różne (tańsze i droższe) specjalizacje. Ponadto ci, którzy zaczną rezydenturę w przyszłym roku będą zarabiać więcej, niż ci na ostatnim roku.

;

Udostępnij:

Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze