0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Roman PILIPEY / AFPFot. Roman PILIPEY /...

Z dzieciństwa słyszałam o „dzieciach wojny”. Były to osoby w podeszłym wieku, które miały taki status i mniej płaciły za media. Ostatnio obraz „dziecka wojny” zmienił mi się. Teraz to dzieci moich znajomych, kuzynek. I kilka milionów dzieci, które mieszkają w Ukrainie. Wiedzą, że jest wojna. Bawią się w wojnę, tworzą blokposty (punkty kontrolne przy drodze), bronią swoich fortec, biegają z drewnianą bronią.

Wojna kształtuje ich przyszłość.

Boją się alarmów. Niewyspane przez nocne alarmy idą do szkoły (żeby tam znów w razie niebezpieczeństwa biec z nauczycielami do schronu i siedzieć, nie wiadomo ile). Niektóre nie idą, bo nie mają sił i rodzice przymykają oczy na nieobecności w szkole. Uzasadnienie przecież poważne – nocny atak, dziecko zestresowane. Są regiony, gdzie dzieci nie chodzą do szkoły, a uczą się online. W Charkowie kilkaset dzieci uczy się w metrze. Mimo kolorowych ławek i zabawek nie da się zapomnieć, że nie jest to zwykła szkoła. Nie ma tam okien, chociażby. Niektóre dzieci, które pozostają na terytoriach okupowanych, mimo ryzyka (oprócz przymusowej rosyjskiej) uczą się zdalnie w ukraińskiej szkole.

Jak żyć w kraju, ogarniętym wojną? Jak mimo niebezpieczeństwa odnajdywać siły, skąd brać inspiracje? Nad tym codziennie zastanawiają się nasi sąsiedzi, Ukrainki i Ukraińcy. My też powinniśmy. Nie tylko dlatego, że to dzieje się tak blisko. Ale też dlatego, że możemy się wiele od nich nauczyć. Dlatego powstał ten cykl o ukraińskiej codzienności w najtrudniejszych czasach. O ludziach.

Bawiły się w piłkę

Rosja skradła ukraińskim dzieciom dzieciństwo.

8 maja podczas ataku na Charków rannych zostało trzech nastolatków – chłopców urodzonych w 2009 r. Grali w piłkę na placu obok szkoły sportowej.

Są w stanie ciężkim. Jeden z chłopców ma uraz głowy i uszkodzenia płuc od odłamków, dwóch pozostałych ma otwarte złamania stawu biodrowego i skokowego.

Lekarze walczą o to, żeby zachować chłopcom nogi.

Oprócz chłopców od tego pocisku została ranna 8-letnia dziewczynka i dwie osoby dorosłe.

Ze względu na bliskość do granicy z Rosją rakiety docierają do miasta za sekundy, zdarzały się przypadki, że wcześniej, niż włączyły alarmy.

Dzieci z protezami wskutek wojny od dzieciństwa uczą się być silne. W maju 2022 roku 6-letnia Ołeksandra Paskal straciła nogę. Po uderzeniu rakiety w obwodzie odeskim zawalił się budynek, płyta zacisnęła nóżkę. Ołeksandra jest gimnastyczką, zajmuje się też tańcem. Pierwsze jej pytanie do mamy w szpitalu było, jak będzie ćwiczyć.

Teraz występuje z protezą. Swoim przykładem inspiruje innych. Marzy o reprezentowaniu Ukrainy na paraolimpiadzie.

Przeczytaj także:

Mali dorośli

W Ukrainie dzieci rodzą się w schronach.

W schronach, piwnicach czytają Harry’ego Pottera.

Jeżdżą na sankach obok zniszczonych budynków.

Śpią w wannach.

Z matkami chodzą na protesty z plakatami: „Free Azov”.

Oszczędzają na obiadach, ponieważ zbierają na drony.

Siedzą pod domem z zabawką, kiedy ratownicy gaszą pożar w ich domu.

Odkopują rękami matkę zasypaną ziemią przez atak rakietowy.

W gruzach tracą bliskich.

Potrafią szybko reagować.

Są przyzwyczajone do niewygody.

Tracą domy i wspomnienia.

Wbrew swojej woli są wywożone do wrogiego kraju.

Razem z rodzicami odbywają tułaczkę się po Ukrainie, szukając bezpieczniejszego miejsca.

Wyjeżdżają do obcego kraju, gdzie nie czują się u siebie.

Tęsknią za tatą. Wielu z nich już go nie ma.

Kiedy proszą: „Idziemy do taty” – to oznacza na cmentarz. Tam przytulają nagrobki.

Marzenia ukraińskich dzieci

Podczas śniadania córka Julii Sływki, ukraińskiej filolożki i wydawczyni, rozmowa dotyczyła ochrony żubrów. Dziewczynka od razu wymyśliła, co zrobić: żubry powinny iść do schronu albo zdobyć czapkę niewidkę.

„Też bym chciała taką niewidkę. Żeby mnie nie zabijali”

cytuje Julia w Instagramie. Prosi o tłumaczenie na inne języki.

„Po serii ataków rakietowych ukraińskie dzieci w wieku pięciu lat podczas śniadania marzą o tym, aby stać się niewidzialnymi, ponieważ jest to jedyny sposób, aby nie zginąć z rąk Rosji.

W normalnym świecie pięcioletnie dziecko powinno marzyć o byciu widocznym. Powinno chcieć być tak widoczne, jak to tylko możliwe: rosnąć z poczuciem pewności, uczyć się z chęcią, uparcie osiągnąć wiele i stawać się widocznym zarówno dla chwały Ukrainy, jak i dla chwały całego cywilizowanego świata.

Ale dziś marzenia ukraińskich dzieci zostały zredukowane do instynktu samozachowawczego na swojej ziemi.

[...]

Rosja wbudowała strach w mózgi naszych dzieci. Niebezpieczeństwo to ich podstawowe ustawienie. Dzieci w wieku dwóch, trzech, czterech, pięciu lat naprawdę martwią się o to, by dziś nie umrzeć, nawet jeśli mieszkają setki kilometrów od linii frontu.

Wiedzą, że Rosja jest infekcją i jest wszędzie. Nawet w ich własnych domach. W życiu ukraińskich dzieci nie ma podpory, jakie mają dzieci w innych krajach europejskich, ponieważ nawet jeśli ich matka jest obok, Rosja też jest obok” – pisze Julia.

Ukraińskie dzieci pytają

„Jestem teraz w schronie. Tutaj śmierdzi farbą. Lepiej poszedłbym do domu i pobawił się. Dlaczego ci, którzy strzelają,

nie pójdą i nie pobawią się ze swoimi dziećmi?”

pyta Leo, chłopczyk, którego wszyscy znają z wykonania piosenki „Oj, u łuzi, czerwona kałyna”.

Od początku wojny rosyjsko-ukraińskiej na pełną skalę stanem na 9 maja 2024 roku zginęło 546 dzieci. 1330 – zostało rannych. Ponad 19 tys. zostało deportowanych do Rosji. Liczby mogą być większe.

;
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze