Straciły dom, dziadek i tata zostali w Ukrainie. Został tam też może ukochany pies albo zabawka – jak im pomóc poradzić sobie z tym? Spośród dzieci dotkniętych traumą wojenną, 20-25 proc. z nią zostanie i będzie cierpieć na syndrom stresu pourazowego
„Po trzęsieniach ziemi, gdy kogoś wyciągają spod gruzów, owijają go kocem i dają mu gorącą herbatę, aby się rozgrzał, aby poczuł swoje ciało. Tak samo dziecku, które w wyniku stresu odczuło regres – pomagamy mu powoli się stamtąd wydostać” – mówi Ołena Horobets, ukraińska psycholożka, psychoterapeutka.
Powoli wyczerpują się zasoby dobrej woli i możliwości pomocy ukraińskim rodzinom, które ratując się przed rosyjską agresją, próbują w Polsce mieszkać, pracować i uczyć się. Państwo nie wspiera już Polek i Polaków, którzy przyjmują uchodźców. Czas na nowo ułożyć relacje i szukać rozwiązań. Chcemy w OKO.press opisywać historie gości z Ukrainy, usłyszeć je od was. Czekamy też na listy polskich pracodawców, gospodarzy, wszystkich osób, które chcą napisać komentarz lub zgłosić pomysł. Piszcie na adres [email protected].
Поволі вичерпуються ресурси доброї волі та можливості допомоги українським родинам, які, рятуючись від російської агресії, намагаються жити, працювати та навчатися в Польщі. Держава більше не підтримує польок та поляків, які приймають біженців. Настав час заново формувати стосунки та шукати рішення. В OKO.press ми хочемо описати історії гостей з України, почути їх від вас. Також чекаємо на листи від польських роботодавців, господарів та всіх, хто бажає написати коментар чи подати ідею. Пишіть на [email protected].
Cykl OKO.press „Jesteśmy tu razem” o Ukraińcach i Ukrainkach w Polsce znajdziecie tutaj.
„Do krakowskich poradni psychologiczno-pedagogicznych zaczęło przychodzić coraz więcej dzieci ukraińskich. Nie wiadomo było, co z nimi robić. Pomoc w języku polskim nie była wystarczająca. Pojawił się pomysł, żeby pracowali z nami psychologowie, pedagożki z Ukrainy. Do dzieci i ich rodziców, którzy byli w stanie traumy, zamrożenia, kompletnego przerażenia, chcieliśmy docierać w języku ojczystym” – mówi Małgorzata Niewodowska, pedagożka specjalna, dyrektorka Specjalistycznej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej dla Dzieci z Niepowodzeniami Edukacyjnymi, koordynatorka ośrodków Słonecznej Przestrzeni Wsparcia w Krakowie.
„Mieliśmy wyuczone i przepracowane wzorce dobrej pomocy. Dysponowaliśmy różnego rodzaju testami neutralnymi kulturowo, żeby można było te dzieci badać” – mówi. Poradnia działa od 2012 roku i zajmuje się dziećmi z doświadczeniem migracji z różnych stron świata.
W Ukrainie pomoc psychologiczna niezbyt dobrze się kojarzy. Dlatego Twórcy Słonecznej Przestrzeni Wsparcia postanowili pójść w kierunku centrów wsparcia.
„Chcieliśmy popracować nad emocjami, nad przeżyciami tych dzieci. Chcieliśmy stworzyć placówkę wytchnieniową, żeby dzieci mogły się zaaklimatyzować. Żeby mogły mieć zajęcia z arteterapii, z gier planszowych, zajęcia teatralne. Dopiero po jakimś czasie dzieci i rodzice nabrali do nas zaufania. Wtedy bardziej wkroczyliśmy w obszary diagnostyczne” – tłumaczy Małgorzata Niewodowska.
W ośrodkach oprócz psycholożek i psychologów pracują pedagożki, logopedzi oraz inni specjaliści z Ukrainy i Polski. Tutaj ukraińskie dzieci mogą uczestniczyć w dodatkowych lekcjach z języka angielskiego, polskiego, matematyki, innych przedmiotów. Jest pomoc w odrabianiu lekcji dla młodszych uczniów, dla starszych – przygotowanie do egzaminów.
„Zajęcia dydaktyczno-wyrównawcze w szkole na przykład z języka angielskiego są prowadzone w grupie do 8 osób. Dziecko ukraińskie nie dość, że nie rozumie po angielsku, to nie jest w stanie wytłumaczyć, bo nie rozumie dobrze po polsku – mówi koordynatorka. – Tutaj nauczyciel z Ukrainy, na przykład fizyk, tłumaczy materiał w języku ojczystym, a później dopiero w języku polskim dziecko odrabia zadanie”.
Na koniec 2022 roku, po czterech miesiącach działalności, krakowskie ośrodki przyjęły ponad 7 i pół tysiąca osób.
„Mieliśmy takie założenie na cały rok” – podkreśla Małgorzata Niewodowska.
Ołena Horobets ma duże doświadczenie pracy z traumą. Jak mówi, o tym, czym będzie się zajmować zawodowo, zdecydowała już w 13. roku życia – wtedy straciła większość swojej rodziny. „Kiedy po porodzie zmarła moja matka, widziałam, jak zdezorientowani byli lekarze, nie wiedzieli, co ze mną robić. Bolało mnie serce, czułam się źle, płakałam. Postanowiłam, że będę pomagać dzieciom przeżyć to, co sama przeżyłam” – opowiada.
Horobets trafiła do Polski z powodu wojny. Jej rodzina została w Mikołajowie. Mąż jest zawodowym żołnierzem, walczy. Pół roku temu na froncie straciła młodszego brata.
Pracuje w jednym z ośmiu krakowskich ośrodków Słonecznej Przestrzeni Wsparcia „Słońce” finansowanych przez Fundusz Narodów Zjednoczonych na Rzecz Dzieci (UNICEF). Zajmuje się najtrudniejszymi przypadkami.
Krystyna Garbicz, OKO.press: Czy jest zapotrzebowanie na pomoc psychologa wśród ukraińskich dzieci uchodźczych?
Ołena Horobets: Rodzice cieszą się, że jest taki ośrodek. Czasami nie rozumieją, co dzieje się z dziećmi. Mówią, że nie były takie. Nie wiedzą, co zrobić.
Pytamy: czego dziecko doświadczyło, czego było świadkiem, jak to przeżyło? Żeby zrozumieć, czy to jest stres, czy poważna, głęboka trauma lub nawet PTSD, czyli stres pourazowy. A może to, że dziecko miało wcześniej jakąś traumę?
Przychodzą do nas też dzieci z niepełnosprawnościami, z zaburzeniami psychicznymi i dzieci z autyzmem, wiele jest dzieci z problemami emocjonalnymi.
Skąd przyjechały dzieci, które do Pani trafiają? Czy są wśród nich te, które przeżyły okupację?
Dzieci doświadczyły wojny na różne sposoby. Wśród dzieci, które do mnie przychodzą, niewiele jest takich, które były pod okupacją. Są to rodziny z Mariupola, z obwodu mikołajowskiego. Mają różny stopień traumy wojennej.
Nie liczę, ilu dzieciom pomogłam, jest to w jakiś sposób niewłaściwe. Są dzieci i rodzice, którzy cierpią na zaburzenia psychiczne, zaburzenia snu, ataki paniki, doświadczają niestabilności emocjonalnej. Każda historia jest inna. Żyję historią danej osoby, martwię się o nią, przeżywamy jej ból i uczucia razem z nią.
Pani pracuje też z rodzicami?
Dziecko jest blisko matki. Jeżeli matka doświadcza trwogi, to dziecko od niej to przejmie. Psycholog rozmawia z dzieckiem tylko jedną lub dwie godziny w tygodniu, a resztę czasu spędza z nim matka, babcia, siostra. Dlatego ważna jest praca z bliskimi. Wspólnie zastanawiamy się, w jaki sposób możemy pomóc dziecku.
Ktoś przychodzi raz lub dwa razy na konsultację, żeby usłyszeć, co się dzieje z dzieckiem. A ktoś przychodzi ze swoim płaczem i mówi: „Jestem z Mariupola, nie wiem, dokąd pójść i co mam teraz robić. Nie mogę sobie poradzić, mam dziecko”.
A z czym przychodzą dzieci? To zależy od grup wiekowych?
Nie do końca. Małe dziecko po prostu nie jest w stanie opowiedzieć wszystkiego. Pokazuje swoje uczucia poprzez rysunki, zabawy, swoje zachowanie.
Mama widzi, że dziecko zachowuje się inaczej. Na przykład:
To wszystko mogą być objawy traumy.
Siostra-nastolatka mojej znajomej wyjechała z mamą w pierwszych dniach inwazji na pełną skalę. Dziewczynka znała polski, a kiedy przyjechała do Polski, zaczęła chodzić do polskiej szkoły, przychodziła, zamykała się w łazience i płakała. Mimo że zna polski i wcześniej była w Polsce.
Dziecko przeżyło ogromny stres. Nagły wyjazd – to jest szok. W życiu osoby nastoletniej, która doświadcza wielu procesów zmiany, taki stres się dokłada.
Ja zaczynam pracę z takim dzieckiem od rozmowy. Sprowadzamy to na poziom zrozumienia: co się z tobą teraz dzieje, co teraz odczuwasz. I od tego, co dziecko teraz czuje, wychodzi strategia pracy. Zanim zaczniemy pracować z psychiką, trzeba przywrócić dziecko do jego ciała, aby zrozumiało, co się z nim teraz dzieje, jak może sobie pomóc.
Przez niezrozumienie, niepewność, szok, lęk i brak pomocy nastolatki mogą stosować autoagresję. Częste są takie przypadki wśród ukraińskich dzieci?
Tak, jest tego dużo. One próbują ten ból wewnętrzny przebić bólem fizycznym, np. się tną. Pracujemy z tym wewnętrznym bólem, przekładamy to wszystko na obrazy. Żeby ten ból transformować, stosuję m.in. wizualizację i arteterapię.
Psycholodzy proponują rysowanie domu, by poczuć granice, bezpieczeństwo, przyszłość. Wiele dzieci straciło swoje domy. Czy ta technika nie wywoła jeszcze większej izolacji?
To wygląda trochę inaczej. Na początku podchodzę do dzieci bardzo ostrożnie. To tak jak wtedy, gdy dają ci małe pisklę do rąk, a ty boisz się je ścisnąć, bo możesz je zmiażdżyć. Przyglądam się i diagnozuję, na jakim poziomie są i w jaki sposób będę z nimi pracować.
To są rysunki dziewczynek, które pani widziała przed chwilą. Zielone drzewka, domki, jasne kolory. Wcześniej miały inne rysunki. W domu mam ciemne obrazki, narysowane zwykłym ołówkiem lub długopisem, są nawet trochę przerażające. Tutaj powiesiłam już efekty naszej pracy. Dzieci po trochu wyrysowują się, wymalowują traumę.
Najpierw rysujemy kwiatek, potem pole kwiatów, drzewa, które mają korzenie, czyli są umocnieniem. Dziewczynki narysowały w drzewach dziupla, niech pani spojrzy, co znajduje się w środku.
Matka i dziecko?
Tak, siedzą w bezpiecznym miejscu – wewnątrz drzewa. Po prostu rysowałyśmy drzewo, a one koniecznie chciały narysować tam dziuplę.
Chcą bezpieczeństwa, chcą, żeby wszystko było w porządku.
Słyszałam, że dzieci bawią się w wojnę? Czy to jest normalne? Z jednej strony uwalniają emocje, ale z drugiej strony, czy to nie posłuży powodem do większej agresji, chęci zemsty?
W ten sposób one przepracowują traumę. To jest reakcja na to, że dziecko coś przeżyło. Zabawy w wojnę są również wskaźnikiem dla nas, że dziecko miało trudne doświadczenie.
Ale u nich zawsze ukraińska armia zwycięża.
Jak ukraińskie dzieci czują się w polskich szkołach? Co mówią?
Podoba im się, w ogóle podoba im się Polska, Kraków. Polscy nauczyciele są mili, łagodniejsi od ukraińskich. Nasi są bardziej surowi, u nich musi być dyscyplina, porządek. Więc może nasze dzieci trochę wykorzystują to łagodniejsze podejście.
Może taki stosunek jest tylko wobec nich, ze względu na empatię polskich nauczycieli?
Być może. Jeśli chodzi o integrację, to jest ona trudna tylko w kwestii języka. Nie rozumieją jeszcze wszystkiego. Nastolatka mówiła mi: „A wie pani, jak trudno jest nauczyć się angielskiego po polsku?” Ci, którzy kończą szkołę i znają dobrze angielski, wybierają się na studia, gdzie uczą po angielsku.
Ciekawe jest też to, że małe dzieci, które nie mówiły po ukraińsku w Ukrainie, po półtora roku w Polsce zaczęły mówić po polsku, a nie po ukraińsku. Teraz matki łapią się za głowę, bo trzeba uczyć się ukraińskiego.
Część dzieci chodzi do dwóch szkół: polskiej i ukraińskiej (online). To dodatkowy stres. Muszą być zmęczone i wyczerpane?
Chcą się uczyć. Chcę z całego serca podziękować polskim nauczycielom, ponieważ podeszli do dzieci przyjaźnie, z cierpliwością i spokojem. Mają w klasach po kilkoro ukraińskich dzieci. Niektóre są pobudliwe, zdezorientowane tym, przez co przeszły. Polskim nauczycielom jest naprawdę trudno.
Założycielka pierwszej ukraińskiej szkoły w Polsce na debacie OKO.press poświęconej problemom uchodźców z Ukrainy mówiła, że dzieci, które wyjechały, ale uczą się zdalnie w ukraińskiej szkole, doświadczają stresu, kiedy podczas zajęć jest alarm i koledzy i koleżanki biegną do schronu. Czy mogą mieć taką samą traumę jak dzieci, które są w Ukrainie?
Są patriotami, kochają Ukrainę, chcą być z niej dumni, więc się martwią. Samo oglądanie również wywołuje stres. Media obciążają.
Czasami ludzie mówią mi, że siedzieli z telefonem przez długi czas – zwłaszcza na początku wojny – aż szumiało w głowie, byli przytłoczeni informacjami. Ale tak bardzo martwili się o to, co się tam dzieje, co będzie dalej, że nawet kiedy kładli się spać, sprawdzali wiadomości. Musimy ten telefon odkładać, to jest zbyt duże obciążenie dla psychiki.
Polska wolontariuszka opowiadała mi, jak w czasie podróży pociągiem jej znajomy przeglądał wiadomości z Ukrainy. Chodziło o wyzwolenie Kijowszczyzny (koniec marca-początek kwietnia 2022 roku). Były tam zdjęcia zamordowanych ludzi. Na korytarzu w pociągu jechała rodzina z dziećmi. Starszy chłopiec przez szybę podglądał te zdjęcia. Po policzkach ciekły mu łzy. Wolontariuszka zauważyła to, poprosiła znajomego, by schował telefon. Prawdopodobnie chłopiec nie miał dostępu do telefonu, do internetu. Możliwe, że w ten sposób mama chciała go uchronić?
Chodziło nie tylko o telefon. Dziecko straciło cały swój świat, przyjaciół, z którymi chodzili do szkoły i grali piłkę nożną, marzyli o czymś, może zostawili dziadków, tatę. Przecież ojcowie zostali.
W tym pośpiechu mogło zapomnieć nawet o tym, że kocha jakieś zabawki, jakieś gry. Boi się o swojego dziadka, którego zostawił, o babcię, o przyjaciół, o psa. Tęskni za nimi.
To jest bardzo ważne, nawet zabawka pozostawiona może sprawić, że będzie płakało. A pozostawiony pies lub kot? Tam są strzelaniny, a jeśli zabiją psa? Dziecko martwi się nie tylko o to, co straciło, ale o to, co będzie dalej.
Niektórzy rodzice tego nie rozumieją i oczekują od dzieci, że dzieci będą silne jak oni, odporne na stres.
Rodzice sami byli w tym stanie stresu. Sami doświadczali strachu i martwili się, jak będzie. Nie mogli spokojnie usiąść i porozmawiać. Dlatego podkreślam: nie żałujcie czasu na rozmowę z dzieckiem i nie oceniajcie. Nie można bagatelizować jego problemów: „o czym ty mówisz, jaki pies, są rzeczy ważniejsze”. Otóż nie, dla dziecka jego zabawka, kolega są ważni.
Dzieci chcą rozmawiać o tym, czego doświadczyły?
Są dwie reakcje: pierwsza, kiedy ktoś chce i to jest na powierzchni, więc rozmawiamy o tym. Jednak zaczynamy od pytań: jak się masz? Jak było dzisiaj w szkole? Co fajnego się wydarzyło od czasu, kiedy się nie widzieliśmy? O czym myślisz?
Szukamy zasobu, na którym możemy się oprzeć. Trzeba go wzmacniać. Widzę także traumę, nad którą będziemy powoli pracować. Są też dzieci, które mają reakcję unikania. Jest dużo bólu, więc unikają mówienia o czymś, co byłoby bardzo bolesne.
Czy stres pourazowy rozwija się u dzieci tak samo, jak u dorosłych?
Dziecięca psychika jest giętka w porównaniu z dorosłą, może opanować i przetrwać to, co się z nią wydarzyło. Spośród dzieci, które doświadczyły traumy, około 20-25 proc. będzie mieć PTSD, reszta przekształci traumę dzięki odporności (rezyliencji) na stres.
Rezyliencja jest kształtowana od dzieciństwa przez rodziców. Jeśli rodzice zapewniali wsparcie w domu i wspierali obiektami, pomoże to poradzić sobie z traumą.
Mówienie dziecku, że poradzimy sobie, wszystko będzie dobrze, wygramy, przetrwamy wszystko, jest fundamentem, który pomaga przetrwać.
A tam, gdzie tak nie było, kiedy dzieci były pozostawione same ze swoimi kłopotami i traumą, rodzice nie mieli czasu z nimi rozmawiać — tam sytuacja może wyglądać inaczej.
Psychika dziecka nie jest jeszcze w pełni ukształtowana i nie ma wszystkich mechanizmów obronnych. Ten niedojrzały mechanizm kapsułkuje to i na razie odkłada na w nieświadomość.
Przeżyta trauma może jakiś czas nie być widoczna. Będzie dawać sygnały, ale kiedy wydarzy się jakaś sytuacja, np. utrata kogoś lub czegoś stanie się bodźcem i trauma może się przejawić i będzie gotowa do przetworzenia. Trauma zawsze chce być przerobiona. Ożywa i zmusza do przeżycia tego, co było, ale w innej formie.
Uchodźcy i migranci
Zdrowie
Dzieci z Ukrainy
pomoc psychologiczna
trauma wojenna
wojna rosyjsko-ukraińska
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Komentarze