"Będziemy szukać rozwiązania, prawdopodobnie w obecności premierów obu państw. Musimy dopracować tę umowę na kilku poziomach" - powiedział premier Czech Petr Fiala. Negocjacje się przeciągają, choć polski rząd regularnie zapewnia, że sukces rozmów jest blisko
"Negocjacje z Polską w sprawie kopalni węgla brunatnego Turów nie zostały jeszcze zakończone i nie można podpisać umowy" – oświadczył w środę wieczorem premier Czech Petr Fiala. "Negocjacje będą kontynuowane. Poszukamy rozwiązania prawdopodobnie z udziałem premierów obu krajów" – dodał. Nie znamy jednak na razie daty planowanych rozmów na linii Warszawa-Praga.
Chodzi nie tylko o techniczne drobiazgi dotyczące umowy, ale dwa problemy o "charakterze politycznym".
"To są wciąż otwarte kwestie, w których nie ma na razie zgody pomiędzy Polską i Czechami, ale będziemy dalej intensywnie negocjować" – odpowiedział Petr Fiala, dopytywany przez Polskie Radio.
Przekazane publicznie propozycje umowy (cały proces negocjacji jest tajny) krytykują aktywiści ekologiczni. "Jeśli rząd do niej przystąpi lub nawet się z niej wycofa, sprzeda obywateli Czech i środowisko poniżej kosztów. Nie da się tego uzasadnić nawet obiecaną budową sieci wodociągowej. W takim przypadku tysiące ludzi latami będzie czekać na wodę. Kopalnia wysuszy krajobraz i pytanie, czy w ogóle da się w takim miejscu dalej mieszkać" - mówi Nikol Krejčová z czeskiego Greenpeace. "Poza tym pieniądze na wodociągi można uzyskać inaczej niż przez nieuczciwy handel z Polską – czeski rząd powinien zwrócić się do Komisji Europejskiej z prośbą o wszczęcie postępowania w sprawie szkód w środowisku i kwantyfikacji szkód" – dodaje.
"Mam nadzieję, że zostanie osiągnięty kompromis, ale musi to być dobry kompromis" – mówił Milan Starec, mieszkaniec przygranicznej Uhelnej w rozmowie z czeskim publicznym radiem. "Nie możemy pozwolić na dalszą utratę wody. Kompromis polegałby na tym, że Czechy jako państwo nie będą nalegać na likwidację kopalni Turów. Ale będziemy nalegać, aby na naszym terytorium nie doszło do żadnych szkód. A w rzeczywistości oznacza to, że wydobycie po prostu przestanie się zbliżać do czeskiej granicy" – dodał.
Aleksander Brzózka, rzecznik Ministerstwa Klimatu i Środowiska, poinformował, że rozmowy online trwały jeszcze w środę, przed posiedzeniem czeskiego rządu. "Polski zespół negocjacyjny dziękuje stronie czeskiej za dzisiejsze rozmowy i otwartość na nasze propozycje. Liczymy na to, że zostaną one przyjęte w ramach koalicji rządzącej w Czechach i pozwolą zakończyć spór" – napisał na Twitterze.
Tydzień przed posiedzeniem czeskiego rządu, w Pradze spotkały się ministra klimatu Anna Moskwa i ministra środowiska Anna Hubáčková. Moskwa mówiła później w radiowej Jedynce, że to spotkanie "wniosło więcej niż wcześniejszych 18 z poprzednim rządem, nie tylko w kwestii atmosfery, która tez ma znaczenie, ale w kwestii konkretnych ustaleń".
"Ustaliłyśmy wszystko, co było do ustalenia na naszym poziomie. Teraz pani minister Hubáčková musi wrócić do swojego koalicyjnego rządu, żeby te ustalenia potwierdzić, ewentualnie wrócić z jakimiś sugestiami" – dodała ministra klimatu i środowiska. "Częścią umowy jest natychmiastowe wycofanie skargi z Trybunału Sprawiedliwości i tym samym zakończenie tego sporu. To absolutnie nie jest elementem negocjacji. To jest ustalone i potwierdzone przez obie strony, o ile tę umowę podpiszemy" – dodała. W rozmowie radiowej 19 stycznia podkreśliła także, że jest gotowa podpisać porozumienie "już dzisiaj".
To już kolejny raz, kiedy polska strona ogłasza bliski sukces negocjacji. W listopadzie 2021 minister Anna Moskwa mówiła: "Zostały dwa nieduże punkty do uzgodnienia. Wydaje się więc, że jedno spotkanie powinno wystarczyć". W maju — jeszcze podczas trwania kadencji poprzedniego rządu Czech — premier Mateusz Morawiecki ogłaszał, że Czesi wycofają swoją skargę do TSUE. „Mając na uwadze zacieśnienie transgranicznej współpracy z Republiką Czeską, wydaje się, że jesteśmy już bardzo bliscy porozumienia. W wyniku tego porozumienia Republika Czeska zgodziła się wycofać wniosek do TSUE” – mówił po rozmowach z byłym już premierem Andrejem Babiszem. Babiš szybko zdementował tę informację, mówiąc, że Czesi niczego nie będą wycofywać.
Od maja trwają więc negocjacje w sprawie Turowa i pomimo optymizmu po polskiej stronie końca nie widać.
Tymczasem rośnie kwota, jaką Polska musi zapłacić Komisji Europejskiej za niezastosowanie środka tymczasowego, o którym zdecydował TSUE. Trybunał w maju 2021 nakazał tymczasowe wstrzymanie prac kopalni, do czasu rozwiązania sporu z Czechami. Polska jedna odmówiła zamknięcia kopalni, przez co we wrześniu TSUE zdecydował o nałożeniu kary 500 tys. euro dziennie za każdy dzień działania Turowa. Osiem miesięcy później odkrywka dalej pracuje, a kara wynosi już 65 mln euro. Do tego będzie trzeba doliczyć odsetki. KE zapowiedziała, że będzie to 3,5 proc. za każdy dzień bez płatności.
Przypomnijmy: Odkrywka węgla brunatnego Turów, należąca do PGE, znajduje się na styku polskiej, niemieckiej i czeskiej granicy w okolicy Bogatyni na Dolnym Śląsku. Dostarcza węgiel do elektrowni o tej samej nazwie. Nasi południowi sąsiedzi od lat skarżą się na wysychające studnie. Brak wody ma być spowodowany odpompowywaniem jej na potrzeby odkrywki: przy jej granicy powstaje tzw. lej depresyjny, czyli obniżone lustro wód podziemnych.
Czeska strona domaga się od Polski zastosowania środków, które zatrzymają odpływ wody z przygranicznych wiosek, a także zaangażowania w budowę sieci wodociągowej, dzięki czemu niski poziom wody w studniach nie będzie dla mieszkańców aż tak poważnym problemem. Czesi sprzeciwiali się też przedłużaniu życia kopalni i zwiększaniu jej powierzchni. Tymczasem poprzedni minister klimatu Michał Kurtyka przedłużył koncesję na wydobycie do 2044 roku.
Rozmowy na linii Warszawa-Praga nie przyniosły żadnego skutku, dlatego Czesi zdecydowali się na złożenie pozwu do TSUE. Podkreślają, że nie chcą ingerować w polską politykę energetyczną, ale jednocześnie domagają się lepszej ochrony przygranicznych wiosek.
„Ten problem powinien był być rozwiązany nawet nie na poziomie prezesów, a dyrektorów technicznych kopalni” – mówił ambasador Polski w Czechach Mirosław Jasiński w rozmowie z „Deutsche Welle”, opublikowanej 6 stycznia 2021. "Każda poważna firma ma przecież oddział zajmujący się naprawianiem szkód. Nazywamy to odpowiedzialnym biznesem. To był brak empatii" – dodał. Za te słowa premier Morawiecki odwołuje go właśnie z urzędu.
W połowie stycznia 2022 Komisja Europejska poinformowała, że rozpoczyna kolejny etap potrącania kar za Turów, ponieważ minął termin końcowy na zapłatę. Rzecznik KE Balazs Ujvari wskazał, że w kolejnym kroku KE potrąci pieniądze z płatności należnych Polsce z budżetu UE.
Ekologia
Gospodarka
Anna Moskwa
Ministerstwo Klimatu i Środowiska
kary za Turów
kopalnia turów
odkrywka turów
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze