0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot. Kuba Atys / Age...

W styczniu 2023 roku w OKO.press napisaliśmy o śledztwie w sprawie służbowych podróży europosła PiS Ryszarda Czarneckiego. Ujawniliśmy, że prokuratorem prowadzącym to ważne politycznie dochodzenie jest Artur Szykuła z Prokuratury Okręgowej w Zamościu. I choć ciągnie się ono od 3,5 roku, prokurator Szykuła cieszy się względami przełożonych: awansuje i dostaje dodatkowo płatne funkcje.

Przeczytaj także:

Według naszych źródeł postępowanie celowo prowadzone jest tak, by nie postawić Czarneckiemu zarzutów karnych przed zbliżającymi się wyborami. Decyduje o tym jednak nie sam Artur Szykuła, a jego zwierzchnicy, zwłaszcza prokurator regionalny w Lublinie Jerzy Ziarkiewicz, współpracownik Zbigniewa Ziobry. Czy jest tak w istocie? Do czasu poprzedniej publikacji Ziarkiewicz nie odpowiedział na pytania, które przekazaliśmy rzecznikowi lubelskiej Prokuratury Regionalnej.

Rzecznik odpisał niecały tydzień po naszym tekście: potwierdził, że prok. Ziarkiewicz nadzoruje śledztwo ws. Czarneckiego. Prokuratura Regionalna w Lublinie stoi jednak na stanowisku, że ciągnące się śledztwo to przede wszystkim wina "postawy Parlamentu Europejskiego", który blokuje "kolejne czynności".

"Parlament Europejski, jak zawsze, w pełni współpracuje z wymiarem sprawiedliwości" – kontruje ten przekaz biuro prasowe PE.

Dochodzenie pod nadzorem

W piśmie rzecznika lubelskiej prokuratury regionalnej Andrzeja Jeżyńskiego czytamy, że "prokurator regionalny" – czyli Ziarkiewicz – wdrożył w związku z postępowaniem ws. Czarneckiego "zwierzchni nadzór służbowy".

Taki nadzór zobowiązuje prowadzącego śledztwo prokuratora Artura Szykułę z Zamościa do współpracy ze śledczymi z Lublina, bezpośrednio podlegającymi Ziarkiewiczowi.

"Prokurator regionalny wyznacza konkretnego prokuratora, którego upoważnia do podejmowania pewnych działań. To nakłada na prokuratora prowadzącego postępowanie służbowy obowiązek konsultowania decyzji, treści postanowienia o przedstawieniu zarzutów, decyzji kończącej postępowanie. Ma też obowiązek konsultować zmianę kierunku postępowania dowodowego" – wyjaśnia prok. Jeżyński, gdy dopytujemy go o to przez telefon.

Według źródeł "Gazety Wyborczej" prokurator Ziarkiewicz to zaufany człowiek Zbigniewa Ziobry, podlegający mu okręg lubelski dostawał już do prowadzenia sprawy "polityczne".

"Już za »dobrej zmiany«, w regulaminie dodano przepis, który pozwala prokuratorowi nadzorującemu brać udział w czynnościach, np. w przesłuchaniach świadków i podejrzanych" – mówi prok. Jacek Bilewicz, wiceszef stowarzyszenia niezależnych prokuratorów "Lex Super Omnia". Stowarzyszenie opowiada się za likwidacją instytucji nadzoru.

"Działania prokuratora powinien weryfikować sąd, a bezpośredni przełożony powinien mieć jedynie uprawnienia organizacyjne. Nadzór w obecnym kształcie to poważne ograniczenie prokuratorskiej niezależności" – tłumaczy Bilewicz.

W regulaminie prokuratury zapisano, że nadzór nie powinien "tamować biegu postępowania". Tymczasem, choć śledztwo powinno zakończyć się po trzech miesiącach, w sprawie Czarneckiego trwa już 3,5 roku. Jak informuje nas rzecznik prokuratury regionalnej w Lublinie, jest cyklicznie wydłużane na kolejne sześć miesięcy. Powód? Według lubelskich śledczych: blokada po stronie PE, której europarlament zaprzecza.

Za daleko do Brukseli

W odpowiedzi rzecznika lubelskiej prokuratury czytamy, że Parlament Europejski nie przekazał do Zamościa dokumentów, które pozwoliłyby posunąć śledztwo do przodu, zgodnie z przyjętym planem. Rzecznik tłumaczy, że przez to polscy śledczy nie mogą uzyskać "opinii biegłego z zakresu badań pisma ręcznego", który "zgodnie z zasadami prowadzenia badań powinien pracować w oparciu o oryginalne dokumenty".

O tym, że prokuratura żąda od PE oryginałów rozliczeń Ryszarda Czarneckiego, pisała w połowie stycznia "Rzeczpospolita". Oryginalne wersje miały być niezbędne, by autentyczność podpisów europosła mógł potwierdzić biegły grafolog. Dziennikarze zapytali o to ekspertkę, która stwierdziła jednak, że badanie pisma z kopii dokumentów jest obecnie standardem.

Parlament Europejski wyjaśnił, że nie może przesłać do Polski oryginalnych dokumentów: to wbrew standardowym procedurom. Dlatego najpierw zaproponował przekazanie polskiej prokuraturze kopii poświadczonych, a następnie zaprosił śledczych, by obejrzeli oryginalne dokumenty na miejscu, w Brukseli. W OKO.press ustaliliśmy, że nikt tam jednak nie pojechał.

W odpowiedzi rzecznika lubelskiej prokuratury regionalnej czytamy, że prokuratura "wciąż oczekuje na dodatkowe informacje z Parlamentu Europejskiego, o które zwracała się w kwietniu i czerwcu 2021 r.". Prokurator Jeżyński sugeruje, że chodziło m.in. o wysokość wypłaconych Czarneckiemu diet poselskich i kilometrówek.

Ale gdy dopytujemy o to PE, słyszymy, że to nieprawda.

"Parlament Europejski zawsze odpowiada na pytania i w pełni współpracuje z organami ścigania" – odpisuje nam Delphine Colard z biura prasowego Parlamentu.

"Wziąłem to na klatę"

Z pisma rzecznika lubelskiej prokuratury dowiadujemy się też, że jedyną dokumentacją, jaką przekazał Parlament Europejski, jest lista 90 potencjalnych świadków. "Po otrzymaniu tej listy niezwłocznie przystąpiono do przesłuchań, mimo trudności wynikających z faktu, że część świadków mieszka za granicą" – wyjaśnia nam prokurator Jeżyński.

Media informowały już, że wśród przesłuchanych byli m.in. właściciele aut, którymi Ryszard Czarnecki miał podróżować z i do Parlamentu Europejskiego, a także asystenci europosła. Przypomnijmy: Czarnecki w rozliczeniach dla PE zawyżał długość podróży między Polską a Belgią i wpisywał, że jeździł samochodami, których nie posiadał.

"Nieprawidłowości popełnili moi asystenci, nie było w tym mojej żadnej złej woli czy złej intencji. Ale oczywiście wziąłem to na siebie, wziąłem to na klatę" – tłumaczył RMF.FM europoseł.

Asystenci natomiast wyjawili mediom, że pod dokumentami widnieją oryginalne podpisy Czarneckiego i że taką informację przekazali śledczym w zeznaniach. Polska prokuratura ma też do dyspozycji raport OLAF, unijnego urzędu ds. nadużyć finansowych, który dogłębnie zbadał tę sprawę w 2019 roku. OLAF przekazał swoje ustalenia także PE. Na tej podstawie Parlament nakazał Czarneckiemu zwrot części pieniędzy.

Mimo to, jak na razie europoseł PiS nie ma w tej sprawie nawet statusu podejrzanego. Polscy śledczy nie zwrócili się też do PE o uchylenie mu immunitetu. Prokuratura teoretycznie może przedłużać śledztwo Czarneckiego w nieskończoność, zasłaniając się rzekomą blokadą PE: instytucje UE nie mają kontroli nad polskimi organami ścigania, Polska nie jest też członkiem Prokuratury Europejskiej. Korzysta na tym Czarnecki, dla którego problemy z prawem mogłyby oznaczać koniec kariery politycznej. Oraz PiS, bo zarzuty dla czynnego i rozpoznawalnego polityka na kilka miesięcy przed wyborami byłyby dla partii wizerunkowym ciosem.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze