Prokurator Jerzy Ziarkiewicz z Lublina, zaufany współpracownik Zbigniewa Ziobry, objął nadzorem służbowym śledztwo ws. kilometrówek Ryszarda Czarneckiego, które ciągnie się od 3,5 roku. Prokuratura przekonuje, że wina leży po stronie Parlamentu Europejskiego
W styczniu 2023 roku w OKO.press napisaliśmy o śledztwie w sprawie służbowych podróży europosła PiS Ryszarda Czarneckiego. Ujawniliśmy, że prokuratorem prowadzącym to ważne politycznie dochodzenie jest Artur Szykuła z Prokuratury Okręgowej w Zamościu. I choć ciągnie się ono od 3,5 roku, prokurator Szykuła cieszy się względami przełożonych: awansuje i dostaje dodatkowo płatne funkcje.
Według naszych źródeł postępowanie celowo prowadzone jest tak, by nie postawić Czarneckiemu zarzutów karnych przed zbliżającymi się wyborami. Decyduje o tym jednak nie sam Artur Szykuła, a jego zwierzchnicy, zwłaszcza prokurator regionalny w Lublinie Jerzy Ziarkiewicz, współpracownik Zbigniewa Ziobry. Czy jest tak w istocie? Do czasu poprzedniej publikacji Ziarkiewicz nie odpowiedział na pytania, które przekazaliśmy rzecznikowi lubelskiej Prokuratury Regionalnej.
Rzecznik odpisał niecały tydzień po naszym tekście: potwierdził, że prok. Ziarkiewicz nadzoruje śledztwo ws. Czarneckiego. Prokuratura Regionalna w Lublinie stoi jednak na stanowisku, że ciągnące się śledztwo to przede wszystkim wina "postawy Parlamentu Europejskiego", który blokuje "kolejne czynności".
"Parlament Europejski, jak zawsze, w pełni współpracuje z wymiarem sprawiedliwości" – kontruje ten przekaz biuro prasowe PE.
W piśmie rzecznika lubelskiej prokuratury regionalnej Andrzeja Jeżyńskiego czytamy, że "prokurator regionalny" – czyli Ziarkiewicz – wdrożył w związku z postępowaniem ws. Czarneckiego "zwierzchni nadzór służbowy".
Taki nadzór zobowiązuje prowadzącego śledztwo prokuratora Artura Szykułę z Zamościa do współpracy ze śledczymi z Lublina, bezpośrednio podlegającymi Ziarkiewiczowi.
"Prokurator regionalny wyznacza konkretnego prokuratora, którego upoważnia do podejmowania pewnych działań. To nakłada na prokuratora prowadzącego postępowanie służbowy obowiązek konsultowania decyzji, treści postanowienia o przedstawieniu zarzutów, decyzji kończącej postępowanie. Ma też obowiązek konsultować zmianę kierunku postępowania dowodowego" – wyjaśnia prok. Jeżyński, gdy dopytujemy go o to przez telefon.
Według źródeł "Gazety Wyborczej" prokurator Ziarkiewicz to zaufany człowiek Zbigniewa Ziobry, podlegający mu okręg lubelski dostawał już do prowadzenia sprawy "polityczne".
"Już za »dobrej zmiany«, w regulaminie dodano przepis, który pozwala prokuratorowi nadzorującemu brać udział w czynnościach, np. w przesłuchaniach świadków i podejrzanych" – mówi prok. Jacek Bilewicz, wiceszef stowarzyszenia niezależnych prokuratorów "Lex Super Omnia". Stowarzyszenie opowiada się za likwidacją instytucji nadzoru.
"Działania prokuratora powinien weryfikować sąd, a bezpośredni przełożony powinien mieć jedynie uprawnienia organizacyjne. Nadzór w obecnym kształcie to poważne ograniczenie prokuratorskiej niezależności" – tłumaczy Bilewicz.
W regulaminie prokuratury zapisano, że nadzór nie powinien "tamować biegu postępowania". Tymczasem, choć śledztwo powinno zakończyć się po trzech miesiącach, w sprawie Czarneckiego trwa już 3,5 roku. Jak informuje nas rzecznik prokuratury regionalnej w Lublinie, jest cyklicznie wydłużane na kolejne sześć miesięcy. Powód? Według lubelskich śledczych: blokada po stronie PE, której europarlament zaprzecza.
W odpowiedzi rzecznika lubelskiej prokuratury czytamy, że Parlament Europejski nie przekazał do Zamościa dokumentów, które pozwoliłyby posunąć śledztwo do przodu, zgodnie z przyjętym planem. Rzecznik tłumaczy, że przez to polscy śledczy nie mogą uzyskać "opinii biegłego z zakresu badań pisma ręcznego", który "zgodnie z zasadami prowadzenia badań powinien pracować w oparciu o oryginalne dokumenty".
O tym, że prokuratura żąda od PE oryginałów rozliczeń Ryszarda Czarneckiego, pisała w połowie stycznia "Rzeczpospolita". Oryginalne wersje miały być niezbędne, by autentyczność podpisów europosła mógł potwierdzić biegły grafolog. Dziennikarze zapytali o to ekspertkę, która stwierdziła jednak, że badanie pisma z kopii dokumentów jest obecnie standardem.
Parlament Europejski wyjaśnił, że nie może przesłać do Polski oryginalnych dokumentów: to wbrew standardowym procedurom. Dlatego najpierw zaproponował przekazanie polskiej prokuraturze kopii poświadczonych, a następnie zaprosił śledczych, by obejrzeli oryginalne dokumenty na miejscu, w Brukseli. W OKO.press ustaliliśmy, że nikt tam jednak nie pojechał.
W odpowiedzi rzecznika lubelskiej prokuratury regionalnej czytamy, że prokuratura "wciąż oczekuje na dodatkowe informacje z Parlamentu Europejskiego, o które zwracała się w kwietniu i czerwcu 2021 r.". Prokurator Jeżyński sugeruje, że chodziło m.in. o wysokość wypłaconych Czarneckiemu diet poselskich i kilometrówek.
Ale gdy dopytujemy o to PE, słyszymy, że to nieprawda.
"Parlament Europejski zawsze odpowiada na pytania i w pełni współpracuje z organami ścigania" – odpisuje nam Delphine Colard z biura prasowego Parlamentu.
Z pisma rzecznika lubelskiej prokuratury dowiadujemy się też, że jedyną dokumentacją, jaką przekazał Parlament Europejski, jest lista 90 potencjalnych świadków. "Po otrzymaniu tej listy niezwłocznie przystąpiono do przesłuchań, mimo trudności wynikających z faktu, że część świadków mieszka za granicą" – wyjaśnia nam prokurator Jeżyński.
Media informowały już, że wśród przesłuchanych byli m.in. właściciele aut, którymi Ryszard Czarnecki miał podróżować z i do Parlamentu Europejskiego, a także asystenci europosła. Przypomnijmy: Czarnecki w rozliczeniach dla PE zawyżał długość podróży między Polską a Belgią i wpisywał, że jeździł samochodami, których nie posiadał.
"Nieprawidłowości popełnili moi asystenci, nie było w tym mojej żadnej złej woli czy złej intencji. Ale oczywiście wziąłem to na siebie, wziąłem to na klatę" – tłumaczył RMF.FM europoseł.
Asystenci natomiast wyjawili mediom, że pod dokumentami widnieją oryginalne podpisy Czarneckiego i że taką informację przekazali śledczym w zeznaniach. Polska prokuratura ma też do dyspozycji raport OLAF, unijnego urzędu ds. nadużyć finansowych, który dogłębnie zbadał tę sprawę w 2019 roku. OLAF przekazał swoje ustalenia także PE. Na tej podstawie Parlament nakazał Czarneckiemu zwrot części pieniędzy.
Mimo to, jak na razie europoseł PiS nie ma w tej sprawie nawet statusu podejrzanego. Polscy śledczy nie zwrócili się też do PE o uchylenie mu immunitetu. Prokuratura teoretycznie może przedłużać śledztwo Czarneckiego w nieskończoność, zasłaniając się rzekomą blokadą PE: instytucje UE nie mają kontroli nad polskimi organami ścigania, Polska nie jest też członkiem Prokuratury Europejskiej. Korzysta na tym Czarnecki, dla którego problemy z prawem mogłyby oznaczać koniec kariery politycznej. Oraz PiS, bo zarzuty dla czynnego i rozpoznawalnego polityka na kilka miesięcy przed wyborami byłyby dla partii wizerunkowym ciosem.
Władza
Ryszard Czarnecki
Parlament Europejski VIII kadencji
Prokuratura
Prokuratura Krajowa
Unia Europejska
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze