Do pierwszego rozbioru Polski doszło de facto dużo dawniej, bo tysiąc lat temu. Potem przez wieki nie brakło podobnych zdarzeń i Polska traciła kolejne ziemie. Tak więc ten nazywany pierwszym raczej był ostatnim rozbiorem
W roku 1772 – po upadku konfederacji barskiej, porozumieniu trzech zaborców i zajęciu terenów Rzeczypospolitej – pierwszy rozbiór Polski dokonał się. 18 września 1772 Rosja, Austria i Prusy notyfikowały Rzeczypospolitej fakt rozbioru.
Warto jednak zauważyć, że upowszechnienie nazwy „rozbiory” i ponumerowanie ich nastąpiło właściwie po upadku państwa, w czasach długoletniej niewoli. Tymczasem już wcześniej dochodziło do podobnych najazdów ze strony naszych sąsiadów. Po prostu ich skutki nie okazały się aż tak trwałe jak w XVIII stuleciu.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Kilka lat po śmierci Bolesława Chrobrego, który koronował się i zmarł w 1025 roku, na państwo Piastów spada nawałnica z kilku stron. Zasiadający na tronie Mieszko II Lambert nie ma talentów swojego ojca, a kraj jest już osłabiony wojnami i traci sojuszników.
Król toczy boje z niemieckim cesarzem Konradem II, tymczasem Czesi odbijają z rąk Piastów Morawy, a w 1030 roku Polskę atakuje książę kijowski Jarosław Mądry. Wspiera go Bezprym – pierworodny syn Chrobrego i przyrodni brata Mieszka II, wcześniej przez niego wygnany.
Zaniepokojony król dogaduje się z cesarzem i w zamian za pokój, oddaje Niemcom Łużyce i Milsko. Jest już jednak za późno, by powstrzymać Rusinów i przyrodniego brata. Robią postępy i zajmują Grody Czerwieńskie, a Bezprym rośnie w siłę, wspierany przez kolejnego brata – Ottona Bolesławowica.
Mieszko II ucieka więc do Czech, a jego żona, Rycheza Lotaryńska, wraca z synem Kazimierzem do Niemiec.
Mamy więc praktycznie pierwszy w historii rozbiór Polski: oddajemy Niemcom Łużyce i Milsko, Czesi odbierają nam Morawy, a Rusini – Grody Czerwieńskie.
Można byłoby się pocieszać, że to ziemie zdobyczne, a nie jądro państwa Piastów. Jednak to jeszcze nie koniec.
Bezprym, by przypodobać się cesarzowi, wysyła mu polskie insygnia koronacyjne. Sam zadowala się tytułem księcia. Nie porządzi długo. Jak odnotowały niemieckie „Roczniki hildesheimskie”, ginie już w 1032 roku „zabity przez swoich, nie bez poduszczenia braci, z powodu najstraszniejszej srogości swego tyraństwa”.
Kraj jest w kompletnym chaosie. Dlatego w tym samym 1032 roku dochodzi do zjazdu w Merseburgu pod patronatem cesarza. Państwo Piastów, nie dość, że uszczuplone, podzielone zostaje na trzy dzielnice: Mieszka II, Ottona Bolesławowica oraz ich stryjecznego brata Dytryka.
Dziwnym trafem dwaj ostatni umierają już rok później, a Mieszko rozpoczyna jednoczenie kraju. Niestety sam schodzi z tego świata w kolejnym roku, 1034.
Trup ściele się więc gęsto, niczym w „Grze o tron”. Na dodatek w kraju, w którym chrześcijaństwo ledwie się zakorzeniło, dochodzi do buntu przeciw dotychczasowym elitom. Następuje tzw. reakcja pogańska i powstanie ludowe. Niszczone są kościoły, do łask wracają starzy bogowie.
I rozbiór Polski został dokonany 250 lat temu przez Rosję, Prusy i Austrię. 18 września 1772 te trzy kraje notyfikowały Rzeczypospolitej fakt rozbioru.
„I choć tak wielkie krzywdy i klęski znosiła Polska od obcych, to jeszcze nierozsądniej i sromotniej dręczoną była przez własnych mieszkańców. Albowiem niewolnicy powstali na panów, wyzwoleńcy przeciw szlachetnie urodzonym, sami się do rządów wynosząc, i jednych z nich zatrzymywali u siebie w niewoli, drugich pozabijali, a żony ich pobrali sobie w sprośny sposób i zbrodniczo rozdrapali dostojeństwa” − pisał osiemdziesiąt lat po tych wydarzeniach Gall Anonim w „Kronice polskiej”.
„Nadto jeszcze, porzucając wiarę katolicką − czego nie możemy wypowiedzieć bez płaczu i lamentu − podnieśli bunt przeciw biskupom i kapłanom Bożym i niektórych z nich, jakoby w zaszczytniejszy sposób, mieczem zgładzili, a innych, jakoby rzekomo godnych lichszej śmierci, ukamienowali”.
Kto rządzi w kraju?
Trudno powiedzieć. Formalnie władzę po Mieszku II objął jego syn Kazimierz, jednak został uwięziony na Węgrzech. Na Mazowszu własne państewko powołuje Miecław (Masław), były cześnik zmarłego króla. Wchodzi w sojusz z pogańskimi sąsiadami: Prusami, Litwinami, Jaćwingami. Wspierają go także Pomorzanie.
Ambicje i wpływy Miecława rosną. W 1038 roku ziemie polskie najeżdża zaś czeski książę Brzetysław. Pachnie drugim rozbiorem Polski.
Czech zajmuje Śląsk, a Wielkopolskę ograbia z bogactw i ludzi. "Polska doznała takiego spustoszenia, że w zupełności niemal obraną została z bogactw i ludzi. Wtedy to Czesi zniszczyli Gniezno i Poznań i zabrali ciało św. Wojciecha. Ci zaś, co uszli z rąk wrogów lub którzy uciekali przed buntem swoich poddanych, uchodzili za rzekę Wisłę na Mazowsze. A wspomniane miasta tak długo pozostały w opuszczeniu, że w kościele św. Wojciecha męczennika i św. Piotra Apostoła dzikie zwierzęta założyły swe legowiska" − pisał Gall Anonim.
Jakim cudem państwu Piastów udaje się przetrwać?
Kazimierz dogaduje się z Węgrami i Niemcami, a za żonę bierze kijowską księżniczkę Dobroniegę Marię. Jej brat Jarosław Mądry pomaga Kazimierzowi w walce z Miecławem o Mazowsze. Piast pokonuje Pomorzan, idących w sukurs Mazowszanom. Udaje mu się też odzyskać od Czechów Śląsk. Stolicę państwa przenosi do Krakowa.
Do końca życia Kazimierz pozostanie tylko księciem, ale nie przypadkiem nazwany będzie Odnowicielem. Państwo przetrwało, więc straty terytorialne nie zostaną nazwane rozbiorami − zwłaszcza, że niektórzy dawni wrogowie (jak Jarosław Mądry) okazali się potem sojusznikami.
Do rozbiorów mogło dojść także w XIV wieku, gdy rozbite na dzielnice Królestwo Polskie scalał Władysław Łokietek, lecz na nowe zdobycze dybali Krzyżacy.
Udało się powstrzymać tragedię dzięki batalii pod Płowcami (czy raczej na Radziejowskim Polu) w roku 1331. Krzyżacy mieli plan, by rozgrabić ziemie polskie w porozumieniu z królem Czech Janem Luksemburskim, mającym pretensje do polskiego tronu.
Straty, jakie rycerze zakonni ponieśli na polu bitwy, utemperowały ich apetyty. Zwłaszcza że nie doczekali się wsparcia ze strony Czechów, bo ci utknęli pod Niemczą, która nie uległa oblegającym wojskom.
Krzyżacki pomysł wrócił jednak w 1392 roku, gdy na dworze wielkiego mistrza Konrada Wallenroda szukał sojusznika ambitny piastowski książę Władysław Opolczyk.
Ów słynny dobroczyńca klasztoru jasnogórskiego marzył o polskiej koronie. Nie potrafił zaakceptować unii Polski z Litwą oraz rządów Władysława Jagiełły. Gotów był posunąć się bardzo daleko, byle rozszerzyć swoje władztwo.
„Zaproponował mianowicie rozbiór Polski pomiędzy cesarza, Brandenburgię, Węgry i książąt śląskich” − opisuje Paweł Jasienica w „Polsce Jagiellonów”. − „Krzyżak bardzo zręcznie wykręcił się i nie przyjął propozycji. Powody takiego postępowania wydają się jasne. Umocniony nad Bałtykiem Zakon zamierzał w przyszłości zagarnąć całe dorzecze Wisły, a więc wpuszczanie tam innych państw nie mogło być zgodne z jego dalszymi planami. Tak więc rok 1392 przyniósł najwcześniejszy projekt rozbioru Polski. Było to zaledwie w sześć lat po unii, która tak bardzo podniosła autorytet Krakowa i otwarła przed nim widoki naprawdę mocarstwowe. Wolno przypuszczać, że właśnie ten nagły awans zaniepokoił sąsiadów Polski i zaczął ich skłaniać do pomysłów całkiem bezwzględnych”.
A więc tym razem to nie nasza słabość, lecz perspektywy stojące przed państwem polsko-litewskim, wzbudziły zazdrość sąsiadów i myśl o rozbiorach.
Ostatnią próbę podjęli Krzyżacy za czasów panowania Zygmunta I Starego. Planowali wówczas rozbiór ziem państwa Jagiellonów wespół z Wielkim Księstwem Moskiewskim oraz Habsburgami.
Projektowi temu złamała kręgosłup zwycięska dla Polaków i Litwinów bitwa z Moskalami pod Orszą 8 września 1514 roku. Hetman wielki litewski Konstanty Ostrogski pokonał kilkakrotnie liczniejsze wojska Moskwy. Ten pokaz siły jednak nie wystarczył, by sojusz krzyżacko-habsbursko-rosyjski przestał stanowić realne zagrożenie.
Potrzebna była jeszcze dyplomacja. Cesarz Maksymilian I Habsburg, który dogadał się z Jagiellonami podczas zjazdu wiedeńskiego w 1515 roku, zaczął zwracać większą uwagę na zagrożenie ze strony Turcji, a kilka lat później zmarł.
Trudniej było z Moskwą. Wielki książę Wasyl III nie zadowolił się zajęciem Smoleńska i dalej wspierał Krzyżaków. Rozochocony jego protekcją wielki mistrz zakonu krzyżackiego Albrecht Hohenzollern rozpoczął w 1519 roku samodzielną wojnę z państwem polsko-litewskim. Mógł też liczyć na poparcie papieskich legatów i zaciąg najemników z Niemiec.
Walki toczyły się ze zmiennym szczęściem i w 1521 roku obie strony zawarły zawieszenie broni na cztery lata. Gdy po ich upływie okazało się, że Hohenzollern nie może liczyć na większe wsparcie z Niemiec i nowe sojusze, zaś silną koalicję montuje Jagiellon, Albrecht dał za wygraną.
W 1525 roku złożył hołd lenny Zygmuntowi I Staremu, a Państwo Zakonne zsekularyzował, tworząc Księstwo Pruskie.
Albrecht Hohenzollern uchodził za lojalnego lennika Polski. Nie zawsze było tak z jego następcami. Zaś dwa i pół wieku później Prusy – znów samodzielne i wciąż pod rządami Hohenzollernów – zrealizowały stary plan rozbioru państwa polsko-litewskiego.
Zanim do tego doszło, losy Rzeczypospolitej zawisły na włosku podczas potopu szwedzkiego. Jesienią 1655 roku sytuacja wyglądała dramatycznie. Szwedzi opanowali północną i zachodnią część kraju.
Wschodnia znajdowała się pod dominacją rosyjską (wojna z carem toczyła się równolegle do walk ze Szwedami i trwała, z przerwami, od 1654 do 1667 roku). W zasadzie tylko wąski pas ziemi na południu kraju stanowił oparcie dla polskiego króla Jana Kazimierza. A jednak zdołał uniknąć totalnej katastrofy.
Pomogło mu kilka wygranych mniejszych bitew, dyplomacja i propaganda po obronie Jasnej Góry przed wojskami szwedzkimi. Co więcej, w 1656 roku rozejm z Rzeczpospolitą zawarła Rosja, i zaatakowała Szwedów w Inflantach.
W tej sytuacji szwedzki król Karol X Gustaw wystąpił z propozycją rozbioru ziem polskich. Stosowny traktat ratyfikowano w 6 grudnia 1656 roku w siedmiogrodzkim Radnot. Wedle planów na rozbiorze Rzeczypospolitej mieli zyskać: Karol X Gustaw (Szwecja), Jerzy II Rakoczy (Siedmiogród), Fryderyk Wilhelm (Brandenburgia-Prusy), a także sławetny magnat litewski Bogusław Radziwiłł i przywódca Kozaków Bohdan Chmielnicki.
Karol X Gustaw miał dostać Prusy Królewskie, Kujawy, Żmudź, Inflanty polskie, Kurlandię i północne Mazowsze. Rakoczemu przypadłyby Małopolska z Krakowem i część Mazowsza z Warszawą (a także, bagatela, polska korona!).
Fryderyk Wilhelm dostałby Wielkopolskę, ziemię sieradzką i wieluńską. Radziwiłł miał otrzymać stosunkowo niewiele: województwo nowogrodzkie. Nie był zresztą sygnatariuszem traktatu, po prostu uwzględniono w nim jego interesy. Podobnie postąpiono z Chmielnickim, którego żaden przedstawiciel w pertraktacjach nie uczestniczył.
Sprawy wyglądały więc tak, że Szwedzi walczyli z wojskami Jana Kazimierza z pomocą wiarołomnego lennika Polski – Prus Książęcych, a tymczasem od południa zaatakowały przez Karpaty wojska Rakoczego. Jak się okazało, siedmiogrodzki władca przeszacował swoje siły. Dokończył wprawdzie po Szwedach dzieła zniszczenia i grabieży w Warszawie, jednak o polskiej koronie musiał zapomnieć. Po serii niepowodzeń, wycofał się i skapitulował. Jego armię rozbili Tatarzy. A po powrocie do Siedmiogrodu zginął podczas walk z konkurentami czyhającymi na jego tron.
Walki ze Szwedami potrwały do 1660 roku. Rzeczpospolita wyparła wroga i przetrwała. Jednak poniosła straty materialne i demograficzne, które da się porównać tylko z tragedią II wojny światowej.
Marcin Jamkowski i Hubert Kowalski, autorzy książki „Uratowane z potopu”, nie przypadkiem stwierdzili więc: „Według wielu historyków ani późniejsze zabory, ani okupacja hitlerowska, ani radzieckie brygady trofiejne nie wyrządziły takich strat dla polskiej kultury narodowej”.
W szkołach uczymy się, że I rozbiór Polski nastąpił w 1772 roku, po podpisaniu traktatu rozbiorowego przez trzech zaborców. Inaczej jednak sugerował w 1829 roku Józef Miklaszewski w popularnym swego czasu „Rysie historyi polskiey: od wzniesienia się monarchii aż do ostatniego upadku i rozbioru kraju”.
Wskazywał on na rok 1773, gdy traktaty rozbiorowe ratyfikował Sejm zwołany przez zaborców, pomimo protestów m.in. Tadeusza Reytana. Także rok 1773, a nie 1772, wymieniał w „Małej Encyklopedyi Polskiej” (1841) hrabia Stanisław Plater. Podobnie sugerował Adam Mickiewicz w „Kursie drugoletnim literatury sławiańskiej wykładanej w Kollegium francuzkiem” (1842).
Z drugiej strony, z naszej współczesnej perspektywy można uznać, że cały proces rozbioru Rzeczypospolitej rozpoczął się w praktyce w roku... 1769 – od zaanektowania Spiszu przez Austriaków.
Motywowali oni swoje postępowanie potrzebą ustanowienia kordonu sanitarnego, jaki chroniłby granice państwa Habsburgów przed rozlaniem się epidemii dżumy z terenów Polski. Nie da się jednak ukryć, że sprawa była właściwie przesądzona w roku 1772. Nic zatem dziwnego, że ta data utrwaliła się w polskiej historiografii jako najbardziej adekwatna.
Dziennikarz i autor książek. Był redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, zajmował się m.in. historycznymi śledztwami. Publikował artykuły m.in. w „Przekroju”, „Ciekawostkach historycznych” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor kryminałów retro, powieści z dreszczykiem i książek popularyzujących historię.
Dziennikarz i autor książek. Był redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, zajmował się m.in. historycznymi śledztwami. Publikował artykuły m.in. w „Przekroju”, „Ciekawostkach historycznych” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor kryminałów retro, powieści z dreszczykiem i książek popularyzujących historię.
Komentarze