0:00
0:00

0:00

„Właściciele niewolników stworzyli ideologię podległości, szukając legitymizacji swej władzy w prawach naturalnych albo boskich. Przybrała ona formę ideologii rasistowskiej, ponieważ niewolnictwo w Nowym Świecie zaczęto utożsamiać wyłącznie z ludźmi afrykańskiego pochodzenia” – pisał amerykański historyk prof. Ira Berlin (1941–2018) w książce „Pokolenia w niewoli”.

Tymczasem niewolnictwo jest starsze od najbardziej wiekowych cywilizacji. Pojawiło się, gdy ponad 10 tysięcy lat temu człowiek przeszedł od łowiectwa i zbieractwa do osiadłego trybu życia, hodowli i rolnictwa. Potem na barkach niewolników powstawały zarówno wielkie cywilizacje nad Morzem Śródziemnym, jak i w Chinach czy prekolumbijskiej Ameryce.

Przeczytaj także:

W antycznym Rzymie polityk i pisarz Marek Terencjusz Warron stwierdził, że niewolnik to tylko instrumentum vocale – mówiące narzędzie.

W państwie rzymskim były ich wtedy miliony. Wśród nich mieszkańcy podbitych terenów, ludzie porwani wbrew swej woli, nieszczęśnicy cierpiący za długi, dzieci porzucone lub sprzedane przez rodziców. Jak również potomstwo niewolników, kolejne generacje nieszczęsnych „mówiących narzędzi”.

Nikt specjalnie nie przejmował się kolorem ich skóry, chyba że właściciel upodobał sobie służących o jakimś konkretnym wyglądzie. Oczywiście istniał silny etnocentryzm, ponieważ Grecy i Rzymianie uważali inne ludy za barbarzyńców – jednak nie z powodu karnacji „obcych”.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

Nasi przodkowie niewolnicy

Pojawienie się chrześcijaństwa początkowo niewiele zmieniło w kwestii niewolnictwa. „Miłość bliźniego i sformułowana przez Pawła Apostoła zasada równości braterskiej nakazywała zająć się losem niewolników, natomiast nie wysuwała problemu zniesienia niewolnictwa. W Kościele uznawano niewolników i niewolnice za pełnowartościowych braci i siostry, dawano im dostęp do wszystkich funkcji, nie wyłączając biskupstwa. (…) Niegodne postępowanie chrześcijańskiego pana z niewolnikiem surowo napiętnowano, a nawet obkładano karami kościelnymi” – czytamy w „Historii Kościoła Katolickiego” ks. prof. dr hab. Mariana Banaszaka.

Jak dodaje autor, przez wieki Kościół „nie kwestionował ustroju politycznego cesarstwa ani układu gospodarczego, ani struktury społecznej. Dostrzegał natomiast w nich braki i niesprawiedliwości, lecz nie rozważał możliwości zmian na drodze przewrotu”.

W średniowieczu kwitł handel ludnością słowiańską – czyli po łacinie gentes Sclavorum. Do tego stopnia, że to zapewne od łacińskiego terminu Sclavus wzięły się określenia na niewolnika w wielu europejskich językach (francuskie esclave, hiszpańskie esclavo, niemieckie sklave etc.).

Kwitł handel przy udziale arabskich i żydowskich kupców. Docelowo sporo słowiańskich niewolników trafiało właśnie na rynki w państwach muzułmańskich. Wielu historyków uważa, że to właśnie handel żywym towarem stanowił istotną część budżetu państwa Piastów. Sprzedawali oni jeńców wziętych podczas wypraw łupieżczych na sąsiednie grody i plemiona.

Handlowi chrześcijańskimi niewolnikami przez czeskiego księcia Bolesława II sprzeciwiał się św. Wojciech, późniejszy patron Polski (co widać na jednym z paneli Drzwi Gnieźnieńskich).

Poganie i...

Później na cel wzięto przede wszystkim pogan. Na przykład w XII wieku Bolesław Krzywousty zaatakował Prusów, „biorąc do niewoli mężów i kobiety, chłopców i dziewczęta, niewolników i niewolnice niezliczone”, jak relacjonował kronikarz Gall Anonim.

Także, gdy na ziemiach polskich pojawili się Krzyżacy, traktowali podbitą pruską ludność jak niewolników.

W epoce krucjat ożywił się handel ludźmi w basenie Morza Śródziemnego. Nadal jednak ciemna karnacja i afrykańskie pochodzenie nie kojarzyło się z miejsca z byciem niewolnikiem. Owszem, w wielu miejscach uznawano jasny odcień skóry i brak opalenizny za symbol statusu, lepszego życia, wysokiej pozycji społecznej niewymagającej pracy w słońcu na roli.

Tak działo się np. w Hiszpanii w czasach rekonkwisty, gdzie ukuto dla arystokratów określenie „błękitna krew” – bo błękitne wydawały się żyły prześwitujące przez ich delikatną, bladą skórę.

...ciemne demony

Znamienne, że chrześcijaństwo podkreślało związki między Szatanem i ciemnościami, a w ikonografii przedstawiało demony jako coraz ciemniejsze, spieczone od piekielnego ognia. Jednak nie ono pierwsze wymyśliło takie połączenie.

„Kojarzenie ciemności z czymś negatywnym i światłości z pozytywnym przenika całą ludzką historię” – podkreślają amerykańscy badacze, autorzy artykułu „The »Bad Is Black« Effect: Why People Believe Evildoers Have Darker Skin Than Do-Gooders” (Personality and Social Psychology Bulletin 2016, Vol. 42(12)).

Naukowcy zwracają uwagę, że wpłynęła na to niepewność nocy oraz względne bezpieczeństwo, jakie daje dzień. Bez światła dziennego ludzie byli bardziej podatni na ataki, bo ich otoczenie stawało się mniej widoczne. „Te skojarzenia przeniknęły następnie do kultury.

Przez tysiące lat ludzie nosili białe szaty podczas ceremonii religijnych, aby potwierdzić swoją moralną czystość. Podobnie język potoczny opisuje złoczyńców i łotrów jako »ciemnych typów«, a ludzi, którzy posiedli wiedzę i intelekt, jako tych, którzy »zobaczyli światło«” – piszą badacze.

Podbój Afryki

Chrześcijaństwo nie wymyśliło zatem, że „czarne jest gorsze”, ale ułatwiło to skojarzenie, gdy za sprawą wielkich odkryć geograficznych od XV wieku mocarstwa europejskie rozpoczęły ekspansję na nowe zamorskie terytoria w Afryce, Azji i Ameryce.

Specjalizujący się w dziejach Afryki prof. Patrick Manning, autor m.in. książki „Slavery and African Life: Occidental, Oriental, and African Slave Trades” (1990), szacuje, że przez czterysta lat – od czasów Kolumba do końca XIX wieku – przetransportowano na zachód z Afryki 12 mln niewolników (z czego trudów podróży przez Atlantyk nie przeżyło półtora miliona).

Na wschód wysłano 6 mln, zaś kolejnych 8 mln krążyło po wewnętrznych afrykańskich rynkach zbytu. Zatem to Ameryka była najbardziej chłonna i to tam ukształtował się stereotyp czarnego niewolnika. Doszło do tego wskutek pewnego paradoksu.

Chamy Nowego Świata

Tereny podbite w Ameryce przez Hiszpanów i Portugalczyków, a potem inne mocarstwa, nadawały się na tworzenie tam wielkich plantacji. Ktoś jednak musiał tam pracować – najlepiej za darmo.

Owa harówka szybko okazała się wykańczająca dla Indian, rodowitych mieszkańców Ameryk, na dodatek zdziesiątkowanych chorobami przywleczonymi przez przybyszy z Europy.

Na dodatek w obronie amerykańskich autochtonów stanął m.in. hiszpański dominikanin, prawnik i kronikarz Bartolomé de Las Casas (1484–1566). Aby zapewnić ochronę podbitym indiańskim plemionom paradoksalnie uznał on, że właściwiej będzie… sprowadzać na plantacje ludność afrykańską.

„W Meksyku był naocznym świadkiem bezwzględnego działania Corteza, starał się położyć temu tamę, nie zdołał jednak ocalić kultury Azteków od zniszczenia. Jako obrońca ludności indiańskiej uznał za mniejsze zło sprowadzanie niewolników Murzynów do Ameryki, według niego bardziej odpornych na ciężką pracę w kopalniach.

Później tego żałował, widząc w jakim poniżeniu zostają ci czarni niewolnicy” – komentuje to wspomniana wcześniej „Historia Kościoła Katolickiego”.

Zabić wyrzuty sumienia

Niewczesny żal Las Casasa niewiele już zmienił. Muzułmańscy handlarze niewolników z Afryki oferowali swoim europejskim kontrahentom mnóstwo taniego towaru. To nie byli tylko jeńcy z wojen toczonych przez państwa islamskie albo ludzie porwani przez piratów.

Niektóre afrykańskie plemiona i państewka same sprzedawały swoich pokonanych sąsiadów – podobnie jak swego czasu Słowianie.

Interes mógł się kręcić, a zyski płynąć wartkim strumieniem. Jedyne, co było trzeba zrobić, to jakoś zabić wyrzuty sumienia, które u niektórych kontrahentów się pojawiały. Argumentów używano wielu.

Afrykańczycy częstokroć byli animistami lub muzułmanami, więc stwarzało to przed kupującymi złudną perspektywę „nawrócenia” czarnego niewolnika na chrześcijaństwo.

Poza tym podkreślano bałamutnie, że w Afryce nie rozwinęła się żadna cywilizacja, co najwyżej przyniesiono ją tam z północy (jeszcze w XIX wieku odkryte ruiny Wielkiego Zimbabwe interpretowano jako kopalnie króla Salomona).

Jako argumentację dla zniewalania innych wykorzystano także tzw. przekleństwo Chama, którego sens rozważali przez wieki teolodzy chrześcijańscy, islamscy i żydowscy. Handlarze żywym towarem wspierali się interpretacjami, które usłyszeć mogli w kościołach i meczetach.

W biblijnej Księdze Rodzaju pojawia się mianowicie opowieść o tym, jak syn Noego Cham (ojciec Kanaana) zobaczył swojego ojca nagiego i pijanego. Zamiast przykryć nieszczęsnego rodzica, opowiedział o wszystkim swoim braciom Semowi i Jafetowi. Dopiero ci okryli ojca.

„Niech będzie przeklęty Kanaan! Niech będzie najniższym sługą swych braci!” – zakrzyknął Noe, gdy się o tym dowiedział. – „Niech Kanaan będzie sługą Sema! Niech Bóg da i Jafetowi dużą przestrzeń i niech on zamieszka w namiotach Sema, a Kanaan niech będzie mu sługą”.

Ustalanie potomków Chama

Skoro już przekleństwo zostało rzucone, to wyznawcom Biblii – a więc trzech wielkich religii abrahamowych – pozostał jeden szczegół: „ustalić”, kto jest potomkiem Sema i Jafeta, a kto Chama (Kanaana).

„Potomków Noego przedstawiano jako protoplastów rozmaitych ras i narodów. Rodzący się dopiero europocentryzm znajdował więc podbudowę w opowieści o pochodzeniu mieszkańców tej części świata od Jafeta.

Jak twierdzili św. Hieronim, a po nim św. Ambroży, Jafetowi właśnie przypadła najlepsza część świata, podczas gdy Cham i Sem odziedziczyli po ojcu Afrykę oraz Azję.

"Przekonanie to legło u podłoża całej średniowiecznej geografii” – pisał prof. Janusz Tazbir w eseju „Między marzeniem a rezygnacją. W kręgu utopijnych oraz biblijnych legend XVI wieku”.

Wieki temu ta sprawa była także bardzo istotna dla naszych praprzodków. „Od Jafeta wyprowadzają Słowian zarówno Wincenty Kadłubek, jak i Jan Długosz, który w Lechu oraz Czechu dopatrywał się jego potomków. Część kronikarzy niemieckich natomiast wywodziła Słowian od Chama, co z góry zakładało ich podległość Niemcom jako potomkom Jafeta” – zwracał uwagę profesor.

Chłop czyli Cham

Słowianom udało się częściowo zwalczyć tę klątwę. Chociaż nie do końca – w dawnej Polsce za potomków Chama uważano chłopów i to miało przesądzić o ich marnym, pańszczyźnianym losie.

Narody Afryki miały mniej szczęścia. Jeszcze długo na przekleństwo Chama powoływali się zwolennicy niewolenia czarnych Afrykańczyków. Pewną odmianą tego przesądu było przekonanie, jakoby tylko biali pochodzili od biblijnego Adama.

Pojawiło się ono u protestanckich zwolenników tzw. preadamizmu, zakładającego, że w ogóle byli jeszcze jacyś ludzie na Ziemi przed Adamem, lecz nie tak perfekcyjni.

Przekleństwo Chama musiało być silnie zakorzenione w kościelnej nauce. Bo wprawdzie papież Grzegorz XVI ogłosił w 1839 roku bullę „In supremo apostolatus”, w której potępił niewolnictwo – wciąż jeszcze wtedy obecne, przede wszystkim w obu Amerykach – ale w drugiej połowie XIX wieku Pius IX oraz Leon XIII wciąż wzywali do modlitwy za przełamanie tej klątwy!

Od Monteskiusza do segregacji rasowej

Na XVI-wiecznym obrazie „Chafariz d'El-Rey”, pokazującym sceny z życia ówczesnej Lizbony, widać czarnoskóre postaci w kilku miejscach. Nie wszystkie wyglądają na niewolników. Można wypatrzeć czarnych sprzedawców, tancerza, a nawet arystokratę.

Pytanie, jak wielu z nich było wyzwoleńcami, a ilu nigdy w niewolę nie popadło?

W większości europejskich krajów z kolejnymi stuleciami pojawiali się jacyś czarni arystokraci – jak w XVIII-wiecznej Polsce gen. Jabłonowski (nieślubny syn pani domu i afrykańskiego lokaja) czy w Rosji dziadek Puszkina (niewolnik doceniony i uszlachcony przez cara Piotra Wielkiego).

Nie da się jednak ukryć, że to rzadkie przypadki i takie osoby częstokroć narażone były na drwiny. Uprzedzenia żywiły nie tylko osoby upatrujące wszelkich odpowiedzi w Biblii i podatne na mit o przekleństwie Chama. Nie byli od nich wolni nawet ludzie Oświecenia.

Monteskiusz: A nos ich spłaszczony

Przykładem sławny Monteskiusz (1689–1755). Ten pisarz, prawnik i filozof tak bronił okrutnej polityki francuskiej w koloniach: „Gdyby mi trzeba było bronić prawa, mocą którego uczyniliśmy Murzynów niewolnikami, oto co bym rzekł: Skoro ludy Europy wytępiły mieszkańców Ameryki, trzeba im było obrócić w niewolę mieszkańców Afryki, aby posłużyć się nimi dla karczowania tak rozległego kraju. Cukier byłby za drogi, gdyby rośliny, która go wydaje, nie uprawiano przez niewolników. Owi ludzie są czarni od stóp do głów i mają nos tak spłaszczony, że prawie niepodobna jest ich żałować. Nie można sobie wyobrazić, aby Bóg, w swojej nieskończonej mądrości, umieścił duszę, a zwłaszcza duszę dobrą, w czarnym ciele”.

Dalej stwierdzał w swoim okrzyczanym dziele „O duchu praw”, że „wrodzone jest mniemać, że to barwa stanowi istotę ludzkości”.

Słowa, których używał wielki filozof Oświecenia, dziś nie przeszłyby przez usta nawet zatwardziałym białym supremacjonistom: „Dowodem, iż Murzyni nie mają rozumu, jest to, że wyżej sobie cenią szklane paciorki niż złoto, które u cywilizowanych narodów posiada tak ogromną doniosłość.

Niepodobna jest, abyśmy przypuszczali, że to są ludzie; gdybyśmy bowiem przypuścili, że to są ludzie, zaczęto by mniemać, że my sami nie jesteśmy chrześcijanie. Ciasne umysły o wiele przesadzają krzywdę, jaką się wyrządza Afrykanom.

Gdyby bowiem w istocie była ona taka, jak mówią, czyżby nie przyszło do głowy władcom Europy, którzy czynią między sobą tyle bezużytecznych układów, uczynić jeden powszechny na rzecz miłosierdzia i litości?”.

"Dzikie rasy"

Po ludziach Oświecenia równie łatwo deprecjonowali czarnych kolejni ludzie rozumu: zwolennicy Darwina. Jego kuzyn Francis Galton (1822–1911) pomniejszał wartość „dzikich ras” i stworzył podstawy eugeniki. Wyznawca tej ostatniej niemiecki profesor Eugen Fischer (1874– 1967) stwierdzał, że każdy lud europejski, który zmieszał się krwią „gorszych” ras, zapłacił za to kulturowym i duchowym upadkiem.

W Muzeum Niewolnictwa w Liverpoolu można zobaczyć bulwersujące zdjęcie z 1923 roku, będące rodzajem bożonarodzeniowej pocztówki od brytyjskiej firmy The African Oil Nuts Company Ltd.

Wykonano je w nigeryjskiej miejscowości Badagry, znanej od stuleci jako istotny ośrodek intratnego transatlantyckiego handlu niewolnikami. Nigeria była wówczas protektoratem Brytyjczyków, którzy formalnie dawno już znieśli niewolnictwo w swoich koloniach.

Także konferencja berlińska, której akt końcowy podpisały europejskie mocarstwa w 1885 roku, deklarowała zakaz jakiegokolwiek handlu afrykańskimi niewolnikami. Mimo to robotnicy na zdjęciu są skrajnie uprzedmiotowieni, potraktowani tylko jako czarne tło dla białych liter tworzących napis 1923 BADAGRY MERRY XMAS.

View post on Twitter

Prawo sobie, życie i biznes – sobie.

Niełatwo zmienić wtłoczone przez pokolenia wzorce. Biali uznawali swoją wyższość za fakt naukowy, co nawet po zrezygnowaniu z niewolnictwa doprowadziło do segregacji rasowej na południu USA, apartheidu w Republice Południowej Afryki i ruchu białych suprematystów.

Potomkowie niewolników i imigranci z Afryki mieli czuć się gorsi, nosić niewidzialne kajdany i być narażonym na niewybredne komentarze.

Łatki przyklejone czarnym pozostały na długo. Nawet dziś w Polsce bez problemu można usłyszeć prostackie uwagi i sugestie. Echa tego, co pisał w 1952 roku w książce „Czarna skóra, białe maski” francuski psychiatra i filozof Frantz Fanon, gdy piętnował rasistowskie obsesje.

Tak cytował sposób myślenia rasistów o domniemanych zagrożeniach dla białej populacji, zwłaszcza dla kobiet: „Jeśli chodzi o Murzynów, ci to mają potencję seksualną. Nic dziwnego, skoro w tym buszu mogą robić, co chcą! Zdaje się, że uprawiają seks wszędzie i o każdej porze. To dziecioroby. Mają tyle dzieci, że nie potrafią ich zliczyć. Musimy uważać, bo zaleją nas małymi Mulatami”…

;
Na zdjęciu Adam Węgłowski
Adam Węgłowski

Dziennikarz i autor książek. Był redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, zajmował się m.in. historycznymi śledztwami. Publikował artykuły m.in. w „Przekroju”, „Ciekawostkach historycznych” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor kryminałów retro, powieści z dreszczykiem i książek popularyzujących historię.

Komentarze