0:00
0:00

0:00

Kuba Rozpruwacz to nieuchwytny morderca z wiktoriańskiego Londynu. Przypisuje mu się głównie pięć zbrodni dokonanych latem i jesienią 1888 roku. Są to morderstwa popełnione na: Mary Ann Nichols (31 sierpnia), Annie Chapman (8 września), Elizabeth Stride i Catherine Eddowes (obie ofiary 30 września) oraz Mary Jane Kelly (9 listopada).

W literaturze tematu tworzonej przez tzw. ripperologów (od ang. ripper czyli Rozpruwacz) nazywa się je „kanoniczną piątką”.

Z każdym atakiem zbrodnie te były coraz bardziej makabryczne. Pierwsza z ofiar – Nichols – miała poderżnięte gardło, zaś piąta – Kelly – miała twarz zmasakrowaną nie do poznania, powycinane i porozrzucane organy wewnętrzne, a niektóre mięśnie wycięte aż do kości.

Wszystkie kobiety pochodziły ze społecznych nizin i okazyjnie parały się prostytucją. Poza ostatnią z pięciu kobiet, wszystkie zginęły na ulicy. Do mordów tych dochodziło w londyńskiej dzielnicy Whitechapel – biednej, imigranckiej części East Endu, w której poniżej granicy ubóstwa żyło 39 proc. mieszkańców.

Tylko Eddowes zginęła na Mitre Square, bliżej centrum, ponieważ napastnik prawdopodobnie został spłoszony po wcześniejszym o godzinę ataku na Stride i musiał wyładować swoje mordercze skłonności gdzie indziej.

Świadków było jak na lekarstwo, ich opisy nie zawsze wydawały się spójne. Można z nich wywnioskować, że podejrzany to mężczyzna mający do 35 lat, około 170 cm wzrostu, z wąsem, w kapeluszu i w długim płaszczu. Niektórym zdawał się imigrantem. To oczywiście wywołało reakcję londyńczyków i organów ścigania.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

Żaden Anglik nie mógł popełnić tak strasznej zbrodni

„W kilku dzielnicach wschodniego Londynu tłumy gromadzące się na ulicach zaczęły przybierać agresywną postawę wobec ludności żydowskiej. Wielokrotnie twierdzono, że żaden Anglik nie mógł popełnić tak strasznej zbrodni jak ta (...) i że musiał to zrobić Żyd” – donosił 15 września 1888 roku „East London Observer”.

Parę dni wcześniej rozmaite czasopisma podkreślały, jakoby w kwestii zabójcy „wszystkich łączyło przekonanie, że to Żyd lub ktoś żydowskiego pochodzenia”.

W gazetach przypominano, że w Galicji niedawno toczył się proces małżeństwa Ritterów, oskarżonych o mord rytualny na chrześcijańskiej służącej, przypominający rzekomo zbrodnie Rozpruwacza (nawet w Londynie wciąż żywe były takie uprzedzenia, podgrzewane w Europie przez antysemicką carską propagandę).

Wspominano w brytyjskiej prasie nawet o – rzekomo wschodnioeuropejskim – dawnym przesądzie dotyczącym tzw. „złodziejskiej świecy” wykonanej z ludzkiego ciała, która miała zapewnić przestępcy niewidzialność!

Swoje robiła także pamięć o tragedii z 1887 roku, gdy w Londynie otruto kwasem ciężarną młodą kobietę Miriam Angel. Za zbrodnię tę skazano na śmierć niejakiego Israela Lipskiego, żydowskiego imigranta z Polski, parającego się sprzedażą parasoli.

Dlaczego ta sprawa wróciła ? Podczas przerwanego pastwienia się Rozpruwacza nad Stride 30 września 1888 roku, ktoś na ulicy zaczął krzyczeć właśnie nazwisko Lipskiego. W jakim celu, nie jest jasne.

Podobnie nie wiemy, kto i dlaczego wykonał właśnie tego dnia graffiti z dwuznacznym zdaniem „Żydzi nie będą niczemu winni”. Policja nie pozwoliła go zostawić, bojąc się reakcji londyńczyków.

Jednak antyimigranckie przekonania pojawiały się także w organach ścigania. Robert Anderson, szef Departamentu Śledczego Scotland Yardu, wyznał w swoich pamiętnikach, że uważał za sprawcę polskiego Żyda.

Inny policyjny oficjel, komisarz Melville Macnaghten, wspominał o trzech głównych podejrzanych, a byli to: Montague Druitt, Aaron Kosminski i Michael Ostrog. Pierwszy to młody brytyjski prawnik, dwaj pozostali – przybysze z Europy Wschodniej.

Nawet, jeśli opinia publiczna dowiedziała się o tych podejrzeniach policjantów dopiero po latach, nie zmienia to faktu, w jakim kierunku szło śledztwo.

Dla Brytyjczyków napływowa ludność z ziem polskich, z trudnymi do wymówienia nazwiskami, z niejasnymi korzeniami, żyjąca w biedzie, wydawała się obca i trudna do przeniknięcia. A także niebezpieczna, zaangażowana w niejasne procedery.

Przyjrzyjmy się, czy któryś z imigrantów z Polski, obwinianych przez prasę i policję od 1888 roku, mógł faktycznie być Kubą Rozpruwaczem.

Przeczytaj także:

Czy to prawda?

Czy Kuba Rozpruwacz, tajemniczy brutalny morderca kobiet grasujący w Londynie w 1888 roku, był imigrantem z Polski?

Sprawdziliśmy

Wszystkie tropy zbadane przez ripperologów okazały się fałszywe. Najpewniej więc prawdziwej tożsamości Kuby Rozpruwacza nigdy nie będziemy pewni

Szewc, oszust i obsesjonat

Pierwszym wschodnioeuropejskim podejrzanym w sprawie Kuby Rozpruwacza stał się żydowski szewc, od swego charakterystycznego stroju nazywany Skórzanym Fartuchem.

Początkowo nie potrafiono go zidentyfikować. „Z zawodu to szewc, ale nie pracuje. Jego profesja to szantażowanie kobiet w późnych godzinach nocnych" – donosił „Manchester Guardian” 10 września 1888 roku, a więc niedługo po śmierci pierwszej z kobiet z „kanonicznej piątki”.

„Najbardziej charakterystyczną cechą tego osobnika, jak się powszechnie twierdzi, jest to, że poruszając się, nie wywołuje żadnego hałasu. Co nosi na nogach, kobiety nie wiedzą, ale powiadają zgodnie: chodzi bezszelestnie. Najdziwniejsze dla nich jest to, że wyrasta jak spod ziemi. Skórzanemu Fartuchowi nigdy ni zdarza się zaatakować mężczyzny. Ucieka na widok jakiejkolwiek pomocy, na którą mogłaby liczyć ofiara”.

Jak pisze obok tego obrazowego cytatu ripperolog Paul Begg w książce „Kuba Rozpruwacz. Historia kompletna”, podejrzanego zidentyfikowano jako mężczyznę nazwiskiem Pizer (Piser). Ów Żyd rodem z Polski uprzykrzał życie prostytutkom, jednak nie znaleziono przeciw niemu żadnych dowodów. Na noc morderstwa Nichols miał zaś niepodważalne alibi.

Następnie na tapetę trafił wyżej wspominany Michael Ostrog. Komisarz Macnaghten nazywał go „rosyjskim lekarzem”. Zapewne dlatego, że po prostu pochodził z Imperium Rosyjskiego, aczkolwiek miał pewnie polskie korzenie.

Urodził się najprawdopodobniej w Warszawie, a czasem posługiwał się nazwiskiem... Sobieski. Trudno powiedzieć, dlaczego wzbudził zainteresowanie Scotland Yardu, ponieważ wszystkie fakty wskazują, że był zwykłym złodziejem i hochsztaplerem.

Może podejrzenie wzbudził fakt, że woził ze sobą noże chirurgiczne, potencjalne narzędzia zbrodni? Udawał jednak przecież lekarza. On też miał niepodważalne alibi. W czasie zbrodni Rozpruwacza Ostrog siedział za kratkami w Paryżu, oskarżony o kradzież mikroskopu.

Obok Ostroga Macnaghten wymienił niejakiego „Kosminskiego”. Miał to być polski Żyd z Whitechapel, nienawidzący prostytutek i mający seksualne obsesje.

Z badań ripperologów wynika, że urodził się w roku 1865 w Kłodawie na terenie Kongresówki i naprawdę nazywał się Aaron Kośmiński. Po emigracji do Londynu próbował pracować jako fryzjer, ale bez powodzenia.

Wyszły na jaw jego najgorsze skłonności, zachowywał się na granicy obłędu. Według wspominanego wcześniej Andersona, szefa Departamentu Śledczego Scotland Yardu, Kośmiński został nawet rozpoznany jako napastnik z Whitechapel przez jednego ze świadków, ów jednak nie zgodził się przeciw niemu zeznawać, ponieważ też był Żydem i nie chciał wydać pobratymca przed brytyjski sąd.

Jakkolwiek było, Kośmiński trafił ostatecznie do zakładu dla obłąkanych, gdzie zmarł w roku 1919.

To by tłumaczyło, dlaczego ataki Kuby Rozpruwacza nagle ustały. Co więcej, Kośmińskiego jako potencjalnego sprawcę wskazała grupa amerykańskich „profilerów” z powołanego w 1981 roku „The Ripper Project”, który przyjrzał się starej nierozwiązanej sprawie z punktu widzenia nowoczesnej kryminalistyki.

Sęk w tym, że wybierali właściwie tylko między nim, a Druittem i Ostrogiem, pominięto wiele innych tropów. Lecz na Kośmińskiego wskazały też analizy DNA, przeprowadzone kilka lat temu.

Skomentowała je m.in. dr hab. Violetta Kwiatkowska-Wójcikiewicz z Katedry Postępowania Karnego i Kryminalistyki UMK w eseju „Kuba Rozpruwacz – niezidentyfikowany zabójca londyńskich prostytutek” (w zbiorze „Kuba Rozpruwacz i inni”).

Do badań doszło w 2014 roku za sprawą niejakiego Russella Edwardsa, detektywa amatora, który kilka lat wcześniej zakupił na aukcji szal, ponoć będący własnością Catherine Eddowes, ofiary Rozpruwacza.

„Chustę miał zabrać z miejsca zdarzenia jeden ze śledczych Scotland Yardu i ofiarować swojej żonie (sic!). Po 126 latach przedmiot badał dr Jari Louhelainen z Liverpoolu, który znalazł na nim ślady krwi, a następnie wyodrębnił materiał genetyczny” – pisze autorka.

Porównanie DNA z szala z próbką od jednego z członków rodziny Aarona Kośmińskiego wypadło pozytywnie. Cóż z tego, skoro – jak podkreśla Kwiatkowska-Wójcikiewicz – Louhelainen popełnił błąd.

Chociaż jest uznanym biologiem molekularnym, pomylił się w obliczeniach. Ponadto, nawet gdyby szal należał do Eddowes i wykryto na nim ślady nasienia Kośmińskiego, o niczym to nie przesądza. Kobieta była prostytutką i miała wielu klientów.

Wśród ripperologów pojawiło się podejrzenie, że Kośmińskiego pomylili wiktoriańscy policjanci z Nathanem Kaminskim – agresywnym szewcem (podobnie jak Skórzany Fartuch!), który atakował prostytutki za to, że zaraziły go chorobą weneryczną.

Ostatecznie skończył prawdopodobnie w zakładzie dla obłąkanych, być może pod zmienionym nazwiskiem. Nic więcej jednak nie wiadomo, bezpośrednich dowodów brak.

Dwaj psychopaci

Podobnie jest w przypadku polskiego Żyda Józefa Izaaka, który wydawał się w 1888 roku dość mocnym podejrzanym. Żył w okolicy przestępstw, odgrażał się kobietom i znikał na noc, ale po aresztowaniu – zresztą pod zupełnie innym, banalnym zarzutem – ostatecznie został puszczony wolno.

Dlaczego? Może kluczem do tajemnicy jest Józef Lis, żydowski imigrant urodzony w 1868 roku w Kielcach. Jego los prześledził południowoafrykański badacz Charles van Onselen w książce „The Fox and The Flies: The World of Joseph Silver, Racketeer and Psychopath” z 2009 roku.

Wynika z niej, że Lis był psychopatą i przestępcą, zaangażowanym w handel kobietami w Europie i na innych kontynentach. Jako Joseph Silver działał w Wielkiej Brytanii, Belgii, USA, Argentynie, Brazylii, Chile i południowej Afryce.

Nienawidził kobiet, podobnie zresztą jak Żydów i każdego, kto stanął mu na drodze. „Wiadomo, że w wyniku śledztwa londyńska policja aresztowała podejrzanego o kradzież zegarka polskiego Żyda Józefa Izaaka będącego zarazem informatorem policji. Pomimo poszlak i podejrzeń oraz notatki jednego z detektywów: »To jest duża sprawa«, policja nie mając niezbitych dowodów wypuściła go po 4 miesiącach.

Niezwykłe dla angielskiej policji było przetrzymanie podejrzanego o kradzież zegarka, współpracującego z nią złodziejaszka, przez tak długi okres. Po uwolnieniu podejrzany wyjechał do Ameryki, zmienił nazwisko, a morderstwa w Londynie ustały całkowicie.

Według Onselena Józef Izaak i Józef Lis, a następnie Joseph Silver to ta sama osoba” – pisze historyk prof. Jerzy Szczepański w omówieniu książki (w: „Studia Muzealno-Historyczne”, tom 1, 2009).

Brak jednak bezpośrednich dowodów wskazujących na Lisa, a on sam zginął podczas I wojny światowej: w 1918 roku w Galicji, rozstrzelany przez Austriaków za szpiegostwo na rzecz Rosji.

O wiele wcześniej od Lisa na radarze ripperologów pojawił się Seweryn Kłosowski. Został on powieszony 7 kwietnia 1903 roku w brytyjskim więzieniu w Wandsworth.

Jeden z policjantów ścigających mordercę z Whitechapel, inspektor Frederick Abberline, powiedział wtedy policjantowi George’owi Godleyowi, który aresztował Kłosowskiego: „W końcu dopadłeś Kubę Rozpruwacza!”.

Skąd taki pomysł? Kłosowskiego skazano za otrucie związkiem antymonu swojej życiowej partnerki. Wcześniej zgładził podobnie dwie inne żony lub konkubiny. Znany był jako mizoginista, człowiek agresywny i bezwzględny.

To nasunęło podejrzenia, że był też Kubą Rozpruwaczem, tyle że w 1888 roku mordował w zupełnie inny sposób. Działał w Wielkiej Brytanii i USA, przybył tam z Polski. Urodził się w roku 1865 we wsi Nagórna (dziś część Koła) w Kongresówce.

Pochodził z rodziny rzymskokatolickiej. Kształcił się pod okiem żydowskiego lekarza, a w 1885 r. przyjechał do Warszawy, gdzie uczył się na chirurga i znalazł pracę w Szpitalu Praskim. Brak dowodów, by popadł wtedy w konflikt z prawem.

Wyemigrował do Londynu mniej więcej w czasie, gdy w Whitechapel grasował Kuba Rozpruwacz. Zamieszkał w biednej dzielnicy. Jego ówczesna żona Lucy Baderska nie była w stanie wytrzymać brutalności męża. Odeszła, on odpłynął z czasem do USA. Zaczął się przedstawiać jako George Chapman – przypadkowo (?) podobnie nazywała się jedna z ofiar Rozpruwacza...

Czy to Kłosowski nim był? Są tylko poszlaki. Kryminolodzy nie są pewni, czy aż taka zmiana działania – od sadystycznego mordercy do zimnego truciciela – byłaby możliwa. Helena Wojtczak, autorka książki o Kłosowskim „Jack the Ripper At Last?”, uważa, że mógł on cierpieć na tzw. zastępczy zespół Münchhausena. Czyli truł żony, by je uzależniać od siebie i ratować, zyskując przy tym ludzki szacunek.

Rozczłonkowanie

Jak więc widać, chociaż wielu było podejrzanych rodem z Polski – żydowskiego i nieżydowskiego pochodzenia – żadnego nie można uznać za Kubę Rozpruwacza. A na pewno nie ma zamiaru przesądzać sprawy dzisiejszy Scotland Yard.

Sytuację komplikuje fakt, że ograniczenie działania mordercy z Whitechapel do lata i jesieni 1888 roku, a liczby jego ofiar do „kanonicznej piątki” też są dyskusyjne. Według innej hipotezy, mniej popularnej, londyński zbrodniarz działał od lutego 1888 do lutego 1891, atakując przez ten czas kilkanaście kobiet.

Tajemnicą pozostaje też ewentualny związek między Rozpruwaczem a dwoma rozczłonkowanymi ciałami kobiet znalezionymi w Londynie 2 października 1888 roku oraz 10 września 1889.

Pierwsze odkryto... obok nowo budowanej siedziby Scotland Yardu w Whitehall, drugie – pod wiaduktem w Whitechapel. Ciała były w stanie, z którym dałoby się porównać tylko zmasakrowane zwłoki Kelly, ostatniej z „kanonicznej piątki”.

Czy to możliwe, by w jednym czasie działało w Londynie dwóch seryjnych morderców kobiet? Tak, przez miasto przewijały się miliony ludzi. Czy ktoś mógł naśladować Rozpruwacza? Tak, kryminolodzy określają takiego przestępcę terminem „copycat”.

A czy za to wszystko mogła jednak odpowiadać ta sama osoba? Też nie da się tego wykluczyć. Pat.

Niemal każdego roku media informują jesienią, w rocznicę najkrwawszych zbrodni w Whitechapel, o kolejnych podejrzanych w sprawie. Zwykle są to osoby prominentne – one dziś budzą największą ciekawość – rzadziej szarzy ludzie z marginesu lub imigranci.

Są w tym gronie nich m.in. wnuk królowej Wiktorii książę Albert Wiktor, jej lekarz i mason William Gull, dziennikarz Robert Donston Stephenson, malarz Walter Sickert, autor „Alicji w krainie czarów” Lewis Carrol, handlarz bawełną James Maybrick, niemiecki marynarz Carl Feigenbaum, medyczny szarlatan zza Atlantyku Francis Tumblety, carski agent Aleksander Pedaczenko, chory na syfilis paranoik Thomas Cutbush, rzeźnik Jacob Levy, woźnica Charles Lechmere, a nawet niezidentyfikowana kobieta-fanatyczka religijna.

Kreatywność ripperologów jest bardzo duża. Za to dowodów i relacji w sprawie nie przybywa. Nie mamy odcisków palców mordercy, bo w owym czasie w Wielkiej Brytanii nie znano daktyloskopii.

Nie ma na podstawie czego robić badań DNA, a sprawa szalu Eddowes zakończyła się kompromitacją. Nawet, gdyby można było przebadać kości ofiar, brytyjskie władze nie mają zamiaru dokonywać ekshumacji i zakłócać wiecznego spokoju zamordowanych.

Rzekomych listów i pamiętników Rozpruwacza przebadano setki, bez większego efektu (choć inaczej twierdziła Patricia Cornwell w książce „Kuba Rozpruwacz. Portret zabójcy”).

Trudno sobie wyobrazić przełom, który doprowadziłby do satysfakcjonującego wyjaśnienia wszystkich wątków i tajemnic. Najpewniej więc prawdziwej tożsamości Kuby Rozpruwacza nigdy nie będziemy pewni.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).
Na zdjęciu Adam Węgłowski
Adam Węgłowski

Dziennikarz i autor książek. Był redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, zajmował się m.in. historycznymi śledztwami. Publikował artykuły m.in. w „Przekroju”, „Ciekawostkach historycznych” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor kryminałów retro, powieści z dreszczykiem i książek popularyzujących historię.

Komentarze