0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

W jego kandydaturze i kampanii zogniskowała się energia ludzi niechętnych wobec PiS-u i telewizji publicznej. Trzaskowski nie kojarzył się ze starą, zmęczoną Platformą, miał za to działającą na wyobraźnię historię sukcesu - pokonanie w Warszawie kandydata PiS-u w pierwszej turze wyborów na prezydenta Warszawy. Już samo zebranie 1,6 miliona podpisów w czerwcu 2020 było wielkim wydarzeniem medialnym, w które zaangażowało się dziesiątki tysięcy ludzi. Ostateczny wynik wyborczy - 10 milionów głosów - według ekspertów miał mu dać zwycięstwo.

Przeczytaj także:

Stało się inaczej. Ale to były pierwsze wybory, które opozycja przegrała, pomimo dobrej, raczej pozbawionej poważnych wpadek kampanii. Jednak nawet Trzaskowski od początku zdawał sobie sprawę, że tych 10 milionów głosów nie do końca było głosami na niego, a tym bardziej nie na Platformę Obywatelską. Próba zawłaszczenia tego sukcesu przez partię, która w kampanii chowała swój szyld, by nie zaszkodzić kandydatowi, skończyłaby się porażką. Oczywiste więc było, że potencjał ten należy zagospodarować inaczej.

W wywiadzie dla OKO.press wprost mówił o tym sam Trzaskowski:

"To jest pewnego rodzaju odpowiedź na popyt, który się wytworzył. Byłem przekonany, że są dwa możliwe scenariusze. Albo wygram wybory, albo przegram i wrócę do zajmowania się Warszawą. Tymczasem

pomimo mojej przegranej w wyborach prezydenckich pozostało poczucie, że coś nam wspólnie udało się wygrać.

Ludzie mają wobec mnie oczekiwania, zamknięcie się w Warszawie uznaliby za rejteradę. Dlatego zastanawiam się, jak sprostać temu wyzwaniu. Jestem w stanie zaangażować się w budowę obywatelskiego ruchu, ale ruch ten nie może być sformalizowany jak partia. Lekkie struktury współpracy w oparciu o samorządy, ale nie tylko…"

Trzaskowski zapowiedział powstanie nowego ruchu 17 lipca podczas wiecu powyborczego w Gdyni. Wtedy też padła z jego ust nazwa "Nowa Solidarność", jedno z ważniejszych haseł jego kampanii. Były kandydat na prezydenta mówił, że w wyborach aż 10 mln Polek i Polaków zagłosowało na "Polskę otwartą, tolerancyjną, w której nie dzieli się ludzi na równych i równiejszych".

"Naszym wspólnym zadaniem jest to, by kontynuować budowę nowej »Solidarności«, podtrzymać w nas determinację, wiarę i tę niebywałą energię" - przemawiał Trzaskowski.

Podczas spotkania mówił, że "partie nie wystarczą". Ruch, który zamierza stworzyć ma być obywatelski, tworzony "razem z samorządami, razem z organizacjami pozarządowymi, razem z ośrodkami analitycznymi, razem z ludźmi dobrej woli". Ten wspólny wysiłek ma "tworzyć podstawy do ochrony społeczeństwa obywatelskiego i wszystkich niezależnych instytucji".

Więcej szczegółów miało pojawić się już w sierpniu.

Politykom dziękujemy, ale...

Podobną strukturę ma ruch Polska 2050 Szymona Hołowni. Są obywatele chcący się zaangażować (Hołownia nazywa tę część struktury sercem), eksperci, którzy przygotowują analizy i założenia do ustaw (głowa), są politycy, którzy wcielają pomysły w życie (ręce). A właściwie politycy dopiero mają się wyłonić. Hołownia właśnie szuka ich w Sejmie, ostatnio znalazł pierwszą posłankę.

Jak wygląda przy tym bilans Nowej Solidarności? Trzaskowski mówi o ekspertach i organizacjach pozarządowych, ale na razie to otwarte zaproszenie. W przeciwieństwie do sekcji eksperckiej Hołowni, w której znamy bardzo konkretne nazwiska. Ludzie chętni do zaangażowania się są, ale nie ruszyła jeszcze strona Nowej Solidarności, poprzez którą można by się zapisać choćby do newslettera.

Trzaskowski w przeciwieństwie do Hołowni ma ręce, czyli polityków. Ale nie zamierza do ruchu ich zapraszać, bo, jak podkreśla na każdym kroku, ruch nie jest partią.

Politycy za to chętnie opowiadają jak rozumieją zadania Nowej Solidarności.

"To ma być wsparcie obozu demokratycznego, który za trzy lata będzie mierzył się z władzą" - wyjaśniał Sławomir Neumann w rozmowie z Robertem Mazurkiem w RMF FM.

"Ten ruch powinien być platformą dla tych, którzy z różnych powodów nie widzą dla siebie miejsca z jednej strony w PO, ale uważają, że trzeba działać w różny sposób. Chcą gdzieś swoją aktywność polityczną skierować" - mówiła w wywiadzie dla OKO.press Aleksandra Dulkiewicz.

Ruch zbierze podpisy

Trzaskowski mówił OKO.press, że ruch "ma mieć lekką formułę, skupiać się na konkretnych zadaniach", pracy projektowej, a zarazem

"stanowić think-tankowe zaplecze dla opozycji, organizować zbiórki podpisów pod obywatelskimi projektami ustaw, prowadzić rozmowy z Polkami i Polakami, inicjować debatę".

Jedna z zapowiadanych przez Trzaskowskiego ustaw ma wprowadzić dopłatę 200 zł dla każdej Polki, która wychowała dziecko. To pomysł z kampanii. „Dzięki temu zaczynamy dyskusję o tym, czy to sensowne rozwiązanie, jak ono szczegółowo powinno funkcjonować, kogo dokładnie dotyczyć” - wyjaśnia były kandydat. Projekt ma firmować Małgorzata Trzaskowska.

„Widziała pani, żeby ludzie się przejmowali ustawami? Widziała pani, żeby Jarosław Kaczyński zbierał podpisy pod jakąś ustawą?” - drwi strateg polityczny Tomasz Karoń.

Jednak były ustawy, które rozpalały emocje. Tomasz i Karolina Elbanowscy dwukrotnie zebrali ponad 300 tys. podpisów pod projektami ustaw znoszących obowiązek szkolny sześciolatków, a ponad milion podpisów pod wnioskiem o referendum w tej sprawie. Również projekt ustawy liberalizującej prawo aborcyjne - „Ratujmy kobiety” - był głośny i emocjonujący. Pełnomocniczką komitetu, który zbierał podpisy, była Barbara Nowacka, wówczas jeszcze poza partyjną polityką.

Karoń jest jednak sceptyczny: „Nie ta kolejność. Ludzie coś wnoszą, gromadzą się wokół tego, a dopiero potem polityk bierze to na na sztandary. Tak to wygląda, gdy jest skuteczne”.

Samorządowcy się jednoczą

Zatem ruch organizowany jest przez polityka, który nie zaprasza do niego innych polityków, ale za to planuje zbierać podpisy pod obywatelskimi ustawami, które de facto pisane są przez polityków. Kolejnym poziomem konceptualnego zagmatwania jest fakt, że, zgodnie z deklaracjami samego Trzaskowskiego, głównym filarem ruchu mają być samorządy. A właściwie samorządowcy już dokonali pierwszych konkretnych kroków i 2 września ogłosili powstanie stowarzyszenia, które działać ma w ramach Nowej Solidarności.

Setka polityków lokalnych - wójtów, burmistrzów, marszałków, starostów, prezydentów w rocznicę Porozumień Sierpniowych założyła Stowarzyszenie Samorządy dla Polski. W deklaracji programowej napisali, że chcą wspierać rozwój samorządności i solidarność dużych miast z tymi mniejszymi. Jako najważniejsze wartości wskazali też „wzajemne wsparcie w obronie przeciw propagandzie i mowie nienawiści oraz przestrzeganiu zasad praworządności”. Zaznaczają, że nie mają działać jak partia polityczna, ale wywierać na partie nacisk. WW zarządzie organizacji zasiadają: Jacek Karnowski - prezydent Sopotu, Dorota Zmarzlak - wójt Izabelina, Tadeusz Truskolaski - prezydent Białegostoku, Mirosław Lech - wójt Korycina, i Artur Kozioł - burmistrz Wieliczki.

Na razie nie wiemy jeszcze jednak, jakie będą kroki stowarzyszenia.

Do władz stowarzyszenia wszedł także Trzaskowski, ale na uroczyste zawiązanie nie dotarł z powodu awarii oczyszczalni "Czajka".

Nie topić ruchu w ściekach

Trzy dni po zawiązaniu stowarzyszenia samorządowców, 5 września, miała się odbyć długo zapowiadana inauguracja Nowej Solidarności. I to zatrzymała "Czajka".

Trzaskowski wyjaśniał, że przede wszystkim musi ratować sytuację w Warszawie. Szybko wypracować rozwiązanie, które zatrzyma zrzut ścieków do Wisły. Ale w wiadomości o przesunięciu terminu Nowej Solidarności pisał też, że jest niesłusznie obarczany całkowitą winą za awarię systemu, który projektowano i wybudowano lata temu.

"Nie chcę, żeby cieniem na starcie nowego ruchu położyły się zarzuty dotyczące awarii »Czajki«. Zamiast energii wynikającej z inauguracji nowej inicjatywy mielibyśmy ogólnonarodową dyskusję o tym, dlaczego zamiast skupić się na zarządzaniu kryzysem poświęciłem czas na przygotowanie startu ruchu albo rozważania na temat tego, która z tych spraw jest dla mnie ważniejsza itd. Start ruchu jest dla mnie bardzo ważny, ale uruchomienie go w tym momencie zaszkodziłoby mu na samym początku" - wyjaśniał na Facebooku.

Stress-test "Czajki"

Jeszcze w sierpniu OKO.press pytało Rafała Trzaskowskiego o to, jak zamierza połączyć rolę prezydenta Warszawy, ważnego polityka PO i lidera nowego ruchu społecznego. Usłyszeliśmy, że pracowanie na kilku etatach nie jest mu obce. Na awarię "Czajki" można zatem spojrzeć jak na pierwszy stress-test takiego założenia. Przesunięcie inauguracji może być nie tylko potwierdzeniem, że bycie prezydentem Warszawy, miasta, gdzie co chwila dochodzi do nieprzewidzianych trudności, jest zadaniem, które nie pozostawia wiele wolnego miejsca na inne aktywności.

Ale "Czajka" pokazuje też, że ruch, który zawieszony jest na postaci lidera-polityka, obarczony jest jednocześnie jego problemami, planami i zobowiązaniami. Z wpisów Trzaskowskiego wynika w końcu nie tyle, że fizycznie nie ma czasu na pojechanie do Gdańska i formalne otworzenie zapisów. Problemem jest to, że awaria "Czajki" przyćmi inaugurację Nowej Solidarności i uczyni jego i cały ruch łatwym przedmiotem ataków.

"Wiarygodność Rafała zależy od tego, jak poradzi sobie z awarią »Czajki«, a nie od tego, jak pięknie będzie przemawiał i jakie wizje przyszłości nakreśli. Jeśli chcemy zaprezentować nową jakość w polityce, to jedyną miarą tej jakości jest skuteczność. Musimy wyborcom pokazać, że jesteśmy odpowiedzią na złe rządy PiS. Nie wyobrażam sobie, by nowy ruch mógł być zainaugurowany w momencie, gdy jego lider nie jest w stanie poradzić sobie z tego rodzaju awarią" - ocenia anonimowy polityk PO w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

A może reforma PO?

Inauguracji, która zaplanowana była w niemal dwa miesiące po drugiej turze wyborów nie ma. W wywiadach z politykami PO powraca pytanie, czy entuzjazm wyborców Rafała Trzaskowskiego nie zdążył wyparować. Najczęściej powtarzają, że ludzie i tak musieli odpocząć po wyborczym maratonie.

Ale w trakcie tego politycznego urlopu wydarzyło się kilka rzeczy, które wstrząsnęły polską polityką i życiem publicznym, jak chociażby masowe protesty w związku z zatrzymaniem i aresztowaniem Margot, czy niesławne głosowanie w sprawie podwyżek dla parlamentarzystów. Oba wydarzenia są dla Trzaskowskiego przede wszystkim zmarnowaną szansą na podjęcie inicjatywy.

A może jednak Rafał Trzaskowski bierze się za niewłaściwe zadanie?

„Nie da się zbudować ruchu obywatelskiego odgórnie” - nie ma wątpliwości dr hab. Przemysław Sadura, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem to, co planuje Trzaskowski jest skazane na porażkę. Zdaniem Sadury, Trzaskowski miałby większe szanse powodzenia, gdyby obrał inną drogę: „Głęboka przemiana Platformy Obywatelskiej - to jest zadanie, o którym powinien teraz mówić. I pewnie na tym się skończy, kiedy z ruchu nic nie wyjdzie”.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze