Jest wiele badań, które wskazują na to, że siedzący tryb życia jest bardzo niekorzystny dla zdrowia. Szkopuł w tym, że większość z nas osiem godzin dziennie w pracy siedzi. A po pracy odpoczywa również siedząc.
Siedzimy przy śniadaniu, w samochodzie lub tramwaju, potem przynajmniej 8 godzin w pracy. Po powrocie do domu często nie mamy już siły i zasiadamy przed telewizorem. W długi weekend? Pewnie większość z nas spędziła go przy grillu albo na działce. Oczywiście siedząc.
„Weekend majowy” oznacza, że kosztem trzech dni urlopu można mieć aż dziewięć dni wolnego. Dla wielu z nas to okazja na pierwszego grilla na działce i słodkiego nicnierobienia.
„Ale czy takie siedzenie i nicnierobienie nie jest okropnie niezdrowe?”, zapytał mnie tuż przed majowym weekendem redakcyjny znajomy. Dobre pytanie. Wszyscy dobrze wiemy, że ruch to zdrowie. Ale czy siedzenie samo w sobie jest niezdrowe?
Niestety. Jest bardzo niezdrowe.
Nasi przodkowie, żeby coś zjeść, musieli nieźle się napocić – i to dosłownie. Jedna z teorii głosi, że straciliśmy owłosienie ciała właśnie dlatego, że biegaliśmy za zdobyczą. Naga skóra pozwala lepiej chłodzić ciało za pomocą potu. Zwierzęta znacznie szybciej się przegrzewają i opadają z sił. Dzięki temu nasi przodkowie mogli zagonić antylopę na śmierć.
[Krytycy tej hipotezy podnoszą, że ilość kalorii zdobyta po zagonieniu zdobyczy niekoniecznie musiała rekompensować wydatek kalorii na długodystansowy bieg. Wspominam o tym, bo w pracy opublikowanej właśnie niedawno w „Nature Human Behaviour” dwaj badacze wyliczają, że duża zdobycz rekompensuje spalone w biegu kalorie. Nie opłaca się ganiać mniejszych zwierząt.]
Nawet jeśli nasi przodkowie nie ganiali kopytnych po sawannie, w buszu i w lesie, gdzie zwierzyna ma większe szanse umknąć, musieli przemierzać spore odległości w poszukiwaniu jedzenia. Członkowie społeczności łowiecko-zbierackich (które ostały się jeszcze w Afryce i Ameryce Południowej) przemierzają kilkanaście tysięcy kroków dziennie, mniej więcej 12 kilometrów każdego dnia, by zebrać odpowiednią ilość pożywienia.
(Oczywiście nawet wytrzymałość naszych nieowłosionych i chłodzonych potem ciał ma swoje granice. Filipides, gdy dobiegł do Aten i ogłosił zwycięstwo pod Maratonem, padł przecież martwy).
Zdecydowanie nie jesteśmy drapieżnikami, bo te większość dnia przesypiają i oszczędzają siły na krótkie polowanie. Ewolucja stworzyła nas do ruchu: jeśli nie biegania, to chodzenia – za pożywieniem, na dłuższe dystanse.
Nie powinno więc nas szczególnie dziwić, że brak ruchu nam szkodzi. Z wielu badań wynika, że ilość godzin spędzanych na siedząco jest dodatnio skorelowana z wysokością ryzyka wielu chorób: otyłości, cukrzycy, chorób serca, nowotworów (taka korelacja z pewnością istnieje w przypadku raka piersi i jelita grubego) oraz depresji.
Czy można powiedzieć, jak bardzo szkodzi siedzenie?
Mniej więcej tak. Każda dodatkowa godzina (średnio dziennie) spędzana w pozycji siedzącej zwiększa ryzyko zgonu o mniej więcej 5 procent, jak wynika z dużej metaanalizy badań z 2015 roku, zaś ryzyko cukrzycy – aż o 22 procent (to z kolei holenderskie badania z 2017 roku).
Co gorsza, jak wskazuje kanadyjska analiza kilkudziesięciu badań (opublikowana w styczniu 2015 roku na łamach „Annals of Internal Medicine”), ryzyka cukrzycy związanego z wielogodzinnym siedzeniem nie zmniejsza nawet aktywność fizyczna.
Choć trzeba dodać, że nawet pięć minut ruchu co godzinę zmniejsza przynajmniej ryzyko innych chorób.
Z dużej analizy danych z naszych smartfonów przeprowadzonej przez badaczy ze Stanfordu i opublikowanej w 2017 roku w „Nature” wynika, że ludzie współcześni są jednak niezbyt ruchliwi. Przeciętny człowiek pokonuje 4900 kroków dziennie. To mniej niż jedna trzecia tego, co pokonują łowcy-zbieracze i pokonywali nasi przodkowie…
Są tu spore różnice między krajami: Indonezyjczycy pokonują 3,5 tys. kroków, mieszkańcy Hongkongu niemal dwa razy tyle, bo 6,9 tysiąca. Europejczycy wypadają pośrodku stawki, przeciętnie robią nieco ponad 5 tys. kroków dziennie. Polacy wypadają na tym tle średnio, maszerując 5100 kroków każdego dnia.
[Oczywiście są to średnie wartości. Są zawody, w których nie da się posiedzieć. Jak wynika z australijskich badań, kelner może robić i 20 tysięcy kroków dziennie, pielęgniarka około 16 tysięcy. Sprzedawcy, nauczyciele i rodzice wychowujący dzieci w domu pokonują powyżej 12 tysięcy. Ale pracownicy biurowi nie przekraczają 6 tysięcy kroków dziennie.]
Często przywoływane 10 tysięcy kroków jest marketingowym mitem (i to jeszcze z lat 60. ubiegłego wieku). Z badań wynika, że korzystny efekt dla zdrowia największy jest przy około 7 tys. kroków dziennie. Większy dystans ma już niewiele większy wpływ na zdrowie.
Nie musimy jednak celować – przynajmniej z początku – nawet w taki dystans. Z opublikowanej w ubiegłym roku metaanalizy (której współautorami są także polscy badacze z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi) wynika, że każdy tysiąc kroków, który robimy dziennie, zmniejsza ryzyko zgonu z dowolnej przyczyny o 15 procent. Nawet pięćset kroków zmniejsza je o 7 procent. Warto więc w drodze do pracy wysiąść przystanek wcześniej i przejść go na piechotę.
Jest też nieco badań, które dowodzą, że nawet krótkie przerwy w siedzeniu raz na godzinę zmniejszają ryzyko dla zdrowia (choć niekoniecznie ryzyko cukrzycy). Czyli w pracy przynajmniej raz na godzinę warto rozprostować nogi.
Oczywiście, odpoczynek jest niezbędny dla zdrowia fizycznego i psychicznego. Jednak będziemy znacznie zdrowsi, jeśli odpoczywać będziemy do woli po codziennym spacerze.
Jak człowiek zmęczony, to powinien usiąść i posiedzieć. To korzystne dla jego zdrowia
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Komentarze