0:000:00

0:00

Kto będzie nowym szefem Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Warszawie? Dla przyszłości Polski w Unii Europejskiej kluczowe jest, żeby następcą Marka Prawdy była osoba niezależna od polskiego rządu - pisze Piotr Maciej Kaczyński, ekspert Centrum Stosunków Międzynarodowych, szkoleniowiec z procesów decyzyjnych UE.

Kluczowa decyzja

Przed przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen stoi ważna decyzja. Od kwietnia na stanowisku szefa przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Warszawie jest wakat.

Na tle wyzwań, takich jak odbudowa gospodarek państw UE po pandemii, rozwiązania sporów geopolitycznych z Wielką Brytanią, Turcją, Rosją, Chinami, negocjacjami ze Stanami Zjednoczonymi, osiąganiem celów klimatycznych i realizowaniem transformacji cyfrowej oraz staraniami o równość płci, wydawać by się mogło, że to problem poboczny. Jednak wakat w stolicy oddalonej od Brukseli o dwa tysiące kilometrów nie jest kwestią marginalną. Wręcz przeciwnie – jest kluczowy dla członkostwa Polski w Unii Europejskiej.

Jean-Claude Juncker, poprzednik von der Leyen, przyznał, że jego największym błędem był brak aktywności Komisji w kampanii przed referendum w sprawie brexitu. Decyzja, kto będzie szefował przedstawicielstwu Komisji w Warszawie jest kluczowa właśnie w kontekście zagrożenia polexitem.

Polexit nie oznacza świadomego wyjścia Polski, Polaków i Polek ze zjednoczonej Europy, ale powolne obrzydzanie Polakom i Polkom Unii Europejskiej przez niektórych przedstawicieli partii rządzącej.

Kluczowe są w tym procesie problemy związane z łamaniem przez polski rząd jednej z podstawowych wartości unijnych, jaką jest praworządność. Centrala Komisji Europejskiej musi być w pełni świadoma niuansów polskiej polityki na poziomie krajowym i lokalnym. Komisja Europejska musi być obecna w polskiej debacie publicznej. Von der Leyen musi się uczyć na błędach swojego poprzednika Junckera.

Szefowie przedstawicielstw Komisji zajmują się kierowaniem placówek dyplomatycznych, a ich głównym zadaniem jest dobra współpraca z miejscowym rządem. Z reguły przedstawicielami Komisji Europejskiej są jej długoletni urzędnicy albo inni doświadczeni funkcjonariusze z innych instytucji, którzy znają zasady działania KE na wylot.

Zdarza się, że czasem takie stanowisko jest spełnieniem marzeń dla urzędnika tuż przed emeryturą, gdy chce wrócić do kraju, pochodzenia. Zdarza się też, że kogoś wyprawia się „na zsyłkę” z Brukseli. Tak uważa się powszechnie o wysłaniu wpływowego byłego sekretarza generalnego Komisji Europejskiej Martina Selmayra na szefa przedstawicielstwa KE w Wiedniu.

Warszawskie wyzwanie

W jaki sposób Warszawa różni się od pozostałych stolic Unii? Stosunków między Komisją Europejską a rządem Prawa i Sprawiedliwości nie można określić przyjaznymi ani dobrymi.

Długa i bogata jest historia wprowadzania w błąd i prób manipulowania unijnymi komisarzami - Fransem Timmermansem czy Věrą Jourovą - przez polskich wysokich urzędników i ministrów, zwłaszcza w kontekście praworządności.

W innych kwestiach jest o wiele lepiej – od polityki spójności po rolną, a nawet kwestie klimatyczne. To praworządność jest kulą u nogi polskiej polityki europejskiej i stosunków na linii rząd RP-Komisja Europejska.

Dlatego tak istotne jest, żeby Ursula von der Leyen i jej komisarze mieli dostęp do prawdziwych, rzetelnych informacji o sytuacji w Polsce, a nie do przekazu zakłamywanego przez rządzących w Warszawie. Dotychczas udawało się to dzięki pracy skutecznej drużyny w kierowanym przez Marka Prawdę przedstawicielstwie KE.

Przeczytaj także:

Co zrobi von der Leyen?

Istnieje jednak uzasadniona obawa, że przewodnicząca Komisji zechce poświęcić stanowisko nowego szefa (lub szefowej) przedstawicielstwa w Warszawie na rzecz polepszenia stosunków z rządem Mateusza Morawieckiego. Premier ma w Brukseli opinię bardziej wyważonego niż na przykład minister Zbigniew Ziobro czy była premier, europosłanka Beata Szydło. Byłby to wielki błąd.

W sprawach związanych z praworządnością Komisja może sobie wybierać, czy chce być bardziej lub mniej asertywna. Ale decyzje w tych sprawach muszą być w pełni świadome. Nie da się utrzymać dobrego rozeznania w niuansach polskiej rzeczywistości bez niezależnego biura w Warszawie.

Nawet jeśli wiele informacji można uzyskać bezpośrednio z Brukseli, często lokalny kontekst można poznać wyłącznie będąc na miejscu w Polsce. Nie powinno być miejsca na autocenzurę przez urzędników uległych rządowi w Warszawie.

Można mieć wątpliwości czy Komisja von der Leyen chce mieć niezależne źródło wiedzy w przedstawicielstwie w Warszawie. Poszukiwanie porozumienia w sprawach praworządności trwa od ponad roku. Na razie to rząd w Warszawie był oporny, a Komisja raczej miękka. Teraz rośnie presja ze strony posłów do Parlamentu Europejskiego, by Komisja była ostrzejsza i stosowała zapisy warunkujące wydawanie pieniędzy europejskich od przestrzegania praworządności.

Były premier Rumunii Dacian Ciolos, szef Odnówmy Europę (Renew Europe), trzeciej największej frakcji w Parlamencie Europejskim, zapowiada wniosek do Trybunału Sprawiedliwości UE przeciw Komisji za jej bierność w tej kwestii. Bardziej asertywne podejście do obrony praworządności zapowiadała wiceprzewodnicząca KE Věra Jourová.

Innymi słowy, nowy szef przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Warszawie – jak niedawno wypowiedział się jeden z posłów do Parlamentu w kontekście nieudanej wizyty wysokiego przedstawiciela UE ds. wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Josepa Borrella Borrella w Moskwie - „musi mieć cojones”.

Przed nowym przedstawicielem stoi wielkie wyzwanie.

Marek Prawda tak definiuje kontekst działalności swojego następcy: „Polska potrzebuje nowej opowieści o Europie dla tych, którzy jej nie widzą. Europa jest jak czysta szyba: gdy wszystko jest dobrze, to jest niewidoczna. Gdy coś nie działa, to się ją dostrzega i oskarża. Unia jest dla wielu rodzajem zastępczego państwa, od którego można się wszystkiego domagać, niczego nie dając w zamian”.

A konkretne zadanie? „To jest praca na rzecz nowej jakości członkostwa Polski w UE”, ponieważ zmienia się definicja integracji europejskiej i polskiej obecności w UE. „Kiedyś to była konwergencja i doganianie bogatszych, dziś chodzi o przetrwanie i gruntowne przemodelowanie społeczno-ekonomiczne na kontynencie i znalezienie dla siebie roli we współczesnej transformacji”, mówi były już szef przedstawicielstwa Komisji w Warszawie. „W tym procesie Polska stoi przed potrzebą nowej definicji członkostwa i naszych oczekiwań”, dodaje.

Kto po Prawdzie

Marek Prawda objął stanowisko szefa przedstawicielstwa przed pięcioma laty. Jego nominacja była nietypowa. Gdy Prawo i Sprawiedliwość objęło rządy, minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, obecnie poseł do Parlamentu Europejskiego) przeprowadził czystkę wśród polskich dyplomatów. Zwolnił m.in. ambasadora Prawdę, wówczas stałego przedstawiciela Rzeczypospolitej przy Unii Europejskiej, czyli najważniejszego reprezentanta rządu RP w Brukseli.

Podczas swojego pobytu w Brukseli ambasador Prawda okazał się wpływowym członkiem Coreperu, komitetu stałych przedstawicieli. To ciało w Radzie Unii Europejskiej jest kluczowe dla jej płynnego funkcjonowania. Wymowne, że jako jedyne nie przerwało ani na moment swoich regularnych spotkań w trakcie pandemii. Ostatnie decyzje Coreperu to wprowadzenie sankcji wobec Białorusi.

Zwolnienie Prawdy było szokiem nie tylko w świecie polskich dyplomatów, ale także w Brukseli. Reakcja przewodniczącego Komisji Junckera była natychmiastowa: przyspieszenie nominacji Prawdy na stanowisko szefa placówki w Warszawie wbrew woli rządu Beaty Szydło. Tamta decyzja Junckera była odważna – i odebrana jako potwarz przez polski rząd.

W normalnych czasach szefowie przedstawicielstw są obsadzani w porozumieniu z miejscowym rządem. Ale stosunki na linii Warszawa-Bruksela od dawna nie są normalne.

Tymczasem w Budapeszcie

W innej „trudnej” stolicy, czyli w Budapeszcie, lokalny szef przedstawicielstwa Komisji Europejskiej, Gábor Zupkó, został uzgodniony z rządem Viktora Orbána. Węgierscy niezależni eksperci oceniają jego pracę niejednoznacznie.

Politolożka Edit Zgut z Polskiej Akademii Nauk mówi, że Zupkó „z jednej strony otwarcie broni Komisji Europejskiej przed atakami, oszczerstwami i kłamstwami”.

Gdy politycy rządzącego na Węgrzech Fideszu zarzucali Junckerowi, że jest na pasku amerykańskiego biznesmena i filantropa węgierskiego pochodzenia George'a Sorosa i chce zmusić Węgry do przyjmowania migrantów, oburzony Juncker mówił o „niedorzecznych” teoriach spiskowych.

Rzeczniczka przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Budapeszcie Mina Andreeva wyjaśniała wtedy po angielsku i węgiersku, że nie decydują "oni", ale Unia Europejska, w której głos mają Węgry, Unia wspiera ochronę granic, nie ma planów na "wizy humanitarne", a państwa UE decydują, w jakim stopniu chcą zaakceptować legalnych migrantów.

Z drugiej strony, przedstawiciel KE w Budapeszcie wybiela węgierski rząd przed swoimi przełożonymi. "Zupkó często przedstawia kontrowersyjne decyzje rządu węgierskiego w pozytywnym świetle. Tymczasem te decyzje często oznaczają ograniczanie demokracji i powodują wzrost eurosceptycyzmu" - ocenia Edit Zgut.

Groźne milczenie

Przez ostatnich pięć lat warszawskie biuro Komisji Europejskiej dowiodło, że może być niezależnym od polskiego rządu źródłem informacji dla centrali Komisji w Brukseli.

Do tego przynajmniej próbowało równoważyć antyeuropejskie kampanie prowadzone przez polityków koalicji rządzącej w Polsce i podległe czy sprzyjające im instytucje, organizacje i media.

Dzięki staraniom przedstawicielstwa w Warszawie Komisja Europejska przeprowadziła na przykład kilka kampanii informacyjnych, w tym wiosną 2020 roku, gdy PiS narzucał Polkom i Polakom narrację, że "Unia Europejska nic nie robi" w ramach walki z pandemią koronawirusa.

Trzeba kontynuować tę pracę. I jeszcze wzmocnić placówki Komisji Europejskiej w Warszawie i Wrocławiu. Tak, aby mogły skuteczniej dostarczać rzetelne informacje do Brukseli oraz prowadzić konsultacje z obywatelami i obywatelkami UE w sprawie przyszłości Unii.

Należy też zabiegać o większą odwagę ze strony Kolegium Komisarzy, aby stosowały przepisy uzależniające środki unijne od przestrzegania praworządności.

Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Warszawie to w pewnym sensie forpoczta Komisji. W Polsce toczy się ważna debata o wartościach unijnych. To tutaj próbuje się je redefiniować. Przedstawicielstwo Komisji było ważnym partnerem w tej dyskusji. Nie ma powodu, by zamilkło.

;

Udostępnij:

Piotr Maciej Kaczyński

ekspert Centrum Stosunków Międzynarodowych, szkoleniowiec z procesów decyzyjnych UE.

Komentarze