0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Alexis HAULOTAlexis HAULOT

"Nie możemy być biernymi świadkami coraz głębszego kryzysu praworządności w UE. Komisja Europejska dysponuje mechanizmem warunkowości (pieniądze tam, gdzie przestrzegane jest prawo), ale go nie stosuje. Rozważamy pozew za bezczynność" - napisała na Twitterze 26 maja 2021 Róża Thun, polska europosłanka z Europejskiej Partii Ludowej (do niedawna członkini PO).

O ultimatum Parlamentu Europejskiego wobec Komisji Europejskiej wiadomo od sesji plenarnej z końca marca 2021. To wtedy eurodeputowani zdecydowaną większością przyjęli rezolucję, w której wezwali KE do natychmiastowego uruchomienia mechanizmu "pieniądze za praworządność". Wprowadzające go rozporządzenie teoretycznie obowiązuje od 1 stycznia 2021.

Przeczytaj także:

Teoretycznie, bo Komisja zamroziła prace. Choć podkreśla, że przygląda się praworządności w państwach członkowskich, na razie nie zamierza na tej podstawie zawieszać wypłat z budżetu UE. Spełnia w ten sposób życzenie Rady Europejskiej (głów państw członkowskich) z grudnia 2020. Zamrożenia rozporządzenia domagały się bowiem Polska i Węgry, grożąc zawetowaniem pakietu budżetowego.

I tak w deklaracjach ze szczytu Rada politycznie zobowiązała Komisję do niestosowania rozporządzenia do czasu, aż Trybunał Sprawiedliwości UE wyda wyrok po skardze Warszawy i Budapesztu. Rządy Morawieckiego i Orbána zaskarżyły rozporządzenie w TSUE w marcu. Domagają się stwierdzenia, że jest sprzeczne z traktatami.

Parlament Europejski stoi na stanowisku, że Komisja nie może czekać na TSUE i ma natychmiast uruchomić "pieniądze za praworządność".

W marcowej rezolucji zapisał, że do 1 czerwca 2021 powinna przedstawić mu wytyczne stosowania rozporządzenia. W innym wypadku pozwie KE w TSUE.

1 czerwca to już w nadchodzący wtorek.

PE: "Komisja ma obowiązek działać"

Róża Thun na swoim profilu opublikowała oświadczenie, które oprócz niej podpisało jeszcze ośmioro eurodeputowanych z czterech frakcji: EPL, Socjalistów i Demokratów, Zielonych oraz liberalnej "Odnówmy Europę". M.in. znana z obrony polskiej praworządności holenderska europosłanka Sophie in 't Veld i niemiecka członkini Socjalistów Katarina Barley.

Eurodeputowani przypominają, że rozporządzenie "pieniądze za praworządność" - nazywane mechanizmem warunkowości - to jeden z "kamieni milowych" przyjętego w grudniu 2020 pakietu budżetowego UE.

"Daje [ono - red.] Komisji nowe i niezmiernie ważne narzędzie do obrony zasady praworządności w Unii Europejskiej; obcięcia unijnego finansowania dla rządu kraju członkowskiego, który nie przestrzega zasady praworządności. Regulacja ta obowiązuje od stycznia tego roku, ale do dziś Komisja jej nie wykorzystała. Nie wykonano nawet pierwszego kroku, polegającego na wysłaniu pisemnego powiadomienia do krajów członkowskich" - czytamy w oświadczeniu.

"W obliczu miażdżących dowodów naruszania zasady praworządności na terenie Unii Europejskiej Komisja Europejska ma obowiązek działać" - dodają europosłowie i europosłanki. I ostrzegają, że brak działań do 1 czerwca 2021 odczytają jako "zaniechanie działania" opisane w art. 265 Traktatu o Funkcjonowaniu UE. I pozwą Komisję do TSUE.

"Trybunał Sprawiedliwości, najwyższy sąd w Unii Europejskiej, stwierdził poważne braki w przestrzeganiu zasady praworządności w różnych krajach członkowskich, zwłaszcza w Polsce i na Węgrzech"

- podkreślają eurodeputowani.

Przypominają także, że sama Komisja wykazała naruszenia praworządności w raporcie z września 2020. Natomiast raport Europejskiego Urzędu ds. Naruszeń Finansowych (OLAF) wskazuje, że budżet Unii wymaga ochrony przed malwersacjami. Tym bardziej, że będzie powiększony o dodatkowe 750 mld euro z Funduszu Odbudowy.

Europosłowie i europosłanki nie widzą więc żadnych przesłanek, by Komisja opóźniała działanie.

Deadline 1 czerwca

Eurodeputowanym nie podoba się też, że Komisja została zobowiązana przez Radę do przyjęcia wytycznych do stosowania rozporządzenia. W konkluzjach ze szczytu z grudnia 2020 zapisano, że wytyczne mają zawierać "metodykę przeprowadzenia oceny" praworządności przez KE. I że zostaną one opracowane "w ścisłym porozumieniu z państwami członkowskimi".

Rada Europejska podkreśliła: w przypadku wniesienia skargi na rozporządzenie przez któregoś z członków Unii, Komisja zaczeka z wytycznymi aż do wyroku, "aby uwzględnić wszelkie istotne elementy". A dopóki Komisja nie sfinalizuje wytycznych, "nie zaproponuje środków na mocy rozporządzenia".

Zapisy te rozjuszyły Parlament Europejski, który jeszcze w grudniu 2020 przypomniał Komisji, że ma być w pełni niezależna i czuwać nad stosowaniem traktatów, postępując zgodnie z prawem. Odpowiada jedynie przed PE, a konkluzje Rady Europejskiej nie mogą być dla niej wiążące przy stosowaniu aktów prawnych.

"Skuteczne stosowanie regulacji warunkowości w zakresie praworządności nie może również podlegać przyjęciu jakichkolwiek wcześniejszych »wytycznych« przez Komisję"

- czytamy w najnowszym oświadczeniu.

Choć uznają je za niepotrzebne, europarlamentarzyści dali KE czas do 1 czerwca 2021 na przedstawienie im projektu wytycznych. Czas ucieka, wytycznych wciąż brak.

Co zrobi KE?

Komisja znalazła się w potrzasku.

Konkluzje Rady Europejskiej rzeczywiście nie mają wiążącej mocy prawnej. Ale Rada Europejska - czyli głowy państw członkowskich - decyduje o politycznych kierunkach rozwoju Unii. Jej głos Komisji trudno zignorować. Z drugiej strony skarga Parlamentu do Luksemburga zwróci uwagę na opieszałość Brukseli w reagowaniu na naruszenia praworządności.

Dlatego na razie KE deklaruje, że pracuje nad wytycznymi i że "nie będzie biernie czekać na wyrok" Trybunału. "Żaden przypadek [naruszenia praworządności - red.] nie przepadnie. [...] Gdy tylko zapadnie decyzja TSUE, będziemy mogli działać także z mocą wsteczną" - zapewniała w lutym 2021 wiceprzewodnicząca KE Věra Jourová. Dodała, że Trybunał może wydać wyrok już w ciągu kilku miesięcy.

Komisja planuje też w tym roku przyspieszyć przedłożenie dorocznego raportu o stanie rządów prawa w całej UE. Zamiast we wrześniu pokaże go już w lipcu. Niewykluczone, że będzie to zapowiedź dalszych działań.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze