0:00
0:00

0:00

W przyjętej w czwartek 16 stycznia 2020 rezolucji Parlament Europejski wzywa Chorwacką Prezydencję Rady UE oraz wszystkie kolejne do regularnego i usystematyzowanego organizowania wysłuchań Polski i Węgier w sprawie naruszeń traktatowych. "Wysłuchania muszą być obiektywne, oparte na faktach i przejrzyste, a zainteresowane państwa członkowskie muszą współpracować w dobrej wierze na wszystkich etapach tego procesu, zgodnie z zasadą lojalnej współpracy zapisaną w art. 4 ust. 3 Traktatu UE" - czytamy w dokumencie.

Po wysłuchaniach Rada ma dawać konkretne wytyczne krajom członkowskim, a także wyznaczać termin na wdrożenie zaleceń. Rezolucja podkreśla, że wzajemne zaufanie krajów członkowskich odbudowane może być jedynie, gdy zaczną przestrzegać wartości z art. 2 TUE i będą stosować się do zasady pierwszeństwa prawa UE przed prawem krajowym.

Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn.

W rezolucji został podkreślony głęboki żal, że wysłuchania Polski i Węgier nie przyniosły żadnych postępów w usuwaniu niebezpieczeństwa poważnych naruszeń wartości wymienionych w art. 2 TUE. Zaznaczono, że zgodnie z ocenami KE i międzynarodowych ciał jak ONZ, OBWE i Rada Europy, sytuacja w obu krajach od czasu uruchomienia procedury z art. 7 jeszcze się pogorszyła.

Przeczytaj także:

Ta nieefektywność użycia przez Radę artykułu 7 "podważa integralność europejskich wartości, wzajemnego zaufania i wiarygodności UE jako całości".

To procedura stwierdzenia przez Radę ryzyka poważnego naruszenia przez Państwo Członkowskie wartości Unii. Składa się z trzech etapów.Pierwszy to tzw. mechanizm prewencyjny, czyli stwierdzenie „wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia” przez kraj podstawowych wartości UE. Do jego uruchomienia potrzeba zgody 4/5 Rady Unii Europejskiej (czyli 22 spośród 27 głów państw, bez udziału Polski) i 2/3 Parlamentu Europejskiego. Polega on na wystosowaniu oficjalnego ostrzeżenia dla kraju (krok ten został dodany po wycofaniu się Komisji z sankcji nałożonych na Austrię, w traktacie lizbońskim UE w 2009 roku).

Drugi etap to „stwierdzenie istnienia poważnego i trwałego naruszenia” unijnych wartości. Taka decyzja musi zostać podjęta jednomyślnie przez Radę Europejską za zgodą Parlamentu Europejskiego.Trzeci etap to tzw. mechanizm sankcyjny – jeśli rząd kraju nie zareaguje na dwa poprzednie, a jego wyjaśnienia uznane zostałyby przez Radę za niesatysfakcjonujące.

Może oznaczać zawieszenie praw danego kraju w Unii, m.in. prawa głosu. Do jego przegłosowania potrzebna jest większość kwalifikowana w Radzie Europejskiej (72 proc. członków Rady, w których mieszka co najmniej 65 proc. ludności Unii). Traktat w tym punkcie nie wymaga zgody Parlamentu

PE wzywa Komisję do użycia wszystkich możliwych środków, które mogą powstrzymać Polskę i Węgry przed poważnymi naruszeniami unijnych wartości - parlamentarzyści wymieniają nie tylko procedurę naruszeniową, ale również wnioskowanie o środki tymczasowe w postępowaniach przed TSUE. Wśród naruszanych wartości wymieniono przede wszystkim: niezależność sądownictwa, wolność słowa, w tym wolność prasy, wolność nauki i sztuki, wolność zrzeszania i prawo do równego traktowania.

Według Parlamentu Europejskiego "przebieg ostatnich wysłuchań prowadzonych na mocy art. 7 ust. 1 TUE ponownie uwypukla pilną potrzebę wprowadzenia unijnego mechanizmu dotyczącego demokracji, praworządności i praw podstawowych (DRF), zaproponowanego przez Parlament". Rezolucję z tą propozycją PE przyjął jeszcze w 2016 roku.

Mechanizm ma polegać na corocznych przeglądach przestrzegania wartości z art. 2 TUE przez wszystkie państwa członkowskie. Rozwiązanie to miałoby być oczywiście uzupełniające wobec procedury z art. 7.

Parlament apeluje także do Rady, "aby w związku z obecnymi wysłuchaniami zbadała, w jaki sposób zająć się zarzutami dotyczącymi naruszeń praw podstawowych w Polsce".

Za rezolucją zagłosowało 446 europosłów, przeciwko 178, 41 wstrzymało się od głosu. W środę wieczorem Europejska Partia Ludowa, do której należy Fidesz, w głosowaniu wewnętrznym zdecydowała o tym, że w głosowaniu nad rezolucją obowiązywać będzie dyscyplina i cała frakcja zagłosuje "za".

PE ponownie za ochroną budżetu

Co istotne, Parlament przegłosował również poprawkę, w której "przypomina swoje stanowisko w sprawie wniosku dotyczącego rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie ochrony budżetu Unii w przypadku uogólnionych braków w zakresie praworządności w państwach członkowskich oraz wzywa Radę do jak najszybszego rozpoczęcia negocjacji międzyinstytucjonalnych".

Poprawkę zgłaszały stronnictwa S&D (w tym Sylwia Spurek z Wiosny), Odnówmy Europę, Zieloni i Zjednoczona Lewica Europejska – Nordycka Zielona Lewica.

Chodzi o nowy mechanizm, do którego pierwsze przymiarki KE robiła jeszcze w 2018 roku. W uzasadnieniu projektu Komisja argumentowała, że rządy prawa to warunek konieczny do prawidłowego zarządzania unijnymi funduszami.

Dlatego zaproponowano, by w przypadku stwierdzenia uchybień, takich jak „zagrożenie niezależności wymiaru sprawiedliwości”, czy „niezapobieganie arbitralnym lub bezprawnym decyzjom organów publicznych”, wypłacanie pieniędzy danemu państwu członkowskiemu mogło zostać wstrzymane.

Sankcje mogłyby polegać na zawieszeniu wypłacania części funduszy, wycofanie się z danej umowy o finansowaniu lub wstrzymanie podpisywania nowych zobowiązań. Kwoty przekazane danemu państwu mogłyby też zostać zmniejszone, a wolne środki przeniesione gdzie indziej.

Projekt Komisji trafił do Parlamentu Europejskiego, który w styczniu 2019 roku przegłosował do niego poprawki. Europosłowie poszerzyli projekt Komisji – doprecyzowali definicje praworządności oraz to, jak należy badać jej naruszenia. Wśród uchybień, które rodziłyby odpowiedzialność państwa członkowskiego wymiano m.in.:

  • "zagrożenie niezależności wymiaru sprawiedliwości (...) przez wywieranie wpływu na pracowników wymiaru sprawiedliwości w jakikolwiek sposób, który negatywnie wpływa na ich bezstronność";
  • "niezapobiegnięcie arbitralnym lub bezprawnym decyzjom organów publicznych, w tym organów ścigania", "brak wykonywania wyroków lub ograniczanie skutecznego badania, ścigania i nakładania sankcji w przypadku naruszenia prawa";
  • "zagrożenie zdolności administracyjnych państwa członkowskiego do przestrzegania zobowiązań wynikających z członkostwa w Unii, w tym zdolności do skutecznego wdrażania przepisów, norm i polityk stanowiących zasób prawa Unii".

Zwolenniczką wprowadzenia takiego mechanizmu jest sama Ursula von der Leyen, która wspominała o nim w swoim przemówieniu w PE w lipcu 2019 roku.

Debata w PE w środę

Głosowanie nad rezolucją poprzedzone było debatą w środę (15 stycznia) wieczorem. Jej głównym tematem była praworządność w Polsce i ostatnie represje wobec sędziów z ustawą dyscyplinującą na czele. W dyskusji udzielali się m.in. Patryk Jaki, Jadwiga Wiśniewska, Joachim Brudziński z PiS, Andrzej Halicki, Bartosz Arłukowicz z PO oraz Sylwia Spurek. która do PE kandydowała z list Wiosny. Do wyjątkowo burzliwej wymiany zdań doszło między Beatą Szydło i Radosławem Sikorskim.

Ale aktywni w dyskusji byli także europosłowie innych krajów członkowskich.

"Tego rodzaju represje są bezprecedensowe w historii UE, jeżeli nowe ustawodawstwo zostanie przyjęte, może okazać się, że sędziowie będą zwalniani za to, że stosują się do wyroków TSUE. To wyzwanie dla UE jako wspólnoty praworządności. (…)

Sytuacja w Polsce jest problemem europejskim, bez niezależności sądów tam nie będzie UE”

– mówił europarlamentarzysta ze Słowacji Michal Šimečka.

„Uderza mnie to, że działają państwo wbrew interesom Polaków. Polacy są proeuropejscy, ale jeżeli nie uznają państwo Komisji Europejskiej, ani wyroków TSUE, to tak naprawdę chyba będzie Polexit. Czy okłamali państwo elektorat przed wyborami?” - pytała polskich europarlamentarzystów Sophie in’t Veld z Holandii.

;
Na zdjęciu Dominika Sitnicka
Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze