"Zielony Ład dla Europy", równość kobiet i mężczyzn, więcej praworządności, konstruktywna współpraca z Londynem, sprawiedliwsza UE, pomoc uchodźcom - to tylko niektóre z postulatów Ursuli von der Leyen, która 16 lipca została pierwszą w historii kobietą na stanowisku przewodniczącego Komisji Europejskiej. "Za" ostatecznie zagłosowali także europosłowie PiS
"Dokładnie 40 lat temu Simone Veil została przewodniczącą Parlamentu Europejskiego. [...] To m.in. dzięki niej ja mogę dziś zaprezentować Państwu moją wizję Europy. Czterdzieści lat później, mówię to z ogromną dumą, wreszcie kobieta jest kandydatką na przewodniczącą Komisji Europejskiej" - powiedziała von der Leyen w przemówieniu w Parlamencie Europejskim we wtorek 16 lipca 2019 w południe.
"Jestem tutaj dzięki tym, którzy i które burzyli bariery i łamali konwenanse. A także dzięki tym, którzy i które budowali Europę pokoju, zjednoczoną Europę opartą na wartościach. To takie proeuropejskie podejście towarzyszyło mi w ciągu całego życia i kariery zawodowej - jako matce, lekarce i polityczce" - podkreśliła.
Głosowanie nad jej kandydaturą odbyło się o 18:00 i było tajne. Niemkę poparło 383 eurodeputowanych, przy wymaganych 374. Przeciwko padło 327 głosów.
Tym samym, po raz pierwszy w historii Unii Europejskiej stanowisko przewodniczącego KE obejmie kobieta.
Oprócz jej własnej Europejskiej Partii Ludowej, von der Leyen dostała głosy Socjalistów i Demokratów, większości liberałów z "Odnówmy Europę", być może niektórych Zielonych. "Za" Niemką ostatecznie głosowali także eurodeputowani PiS, którzy liczą, że współpraca z chadecką szefową KE jeszcze im się opłaci. Bez ich głosów Von der Leyen nie mogłaby wygrać.
Część partii wchodzących w skład frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, np. Bracia Włosi, głosowało przeciwko. Von der Leyen nie poparli też członkowie antyunijnej grupy "Tożsamość i Demokracja", w tym włoska Liga Matteo Salviniego, a także lewicowe partie z frakcji GUE.
Poparcia nie ukrywał Donald Tusk. Na Twitterze Przewodniczący Rady Europejskiej napisał, że gdy von der Leyen obiecuje walczyć o jedność i siłę Europy, to naprawdę będzie to robić. I będzie w tym "najlepsza".
"Możliwość naszego poparcia niemieckiej kandydatki po głosowaniu dotyczącym Beaty Szydło jest mniej prawdopodobna niż przed nim" - komentował Ryszard Czarnecki w radiowej "Jedynce" we wtorek rano.
Szydło nie dostała poparcia członków Komisji Zatrudnienia i Spraw Socjalnych (EMPL), której miała zostać przewodniczącą. W tajnym głosowaniu 10 lipca poparło ją 21 eurodeputowanych, przeciw było 27. Mimo porażki frakcja EKR zdecydowała się ponownie wystawić Szydło na kolejnym spotkaniu EMPL 15 lipca. Była premier przegrała 19:34. Szef liberałów powiedział, że Komisja EMPL zgodzi się na kandydata EKR, ale nie z rządu, który łamie wartości UE.
Tymczasem Jarosław Kaczyński miał negocjować poparcie dla Ursuli von der Leyen z chadekami z niemieckiej CDU w zamian za głosy na Beatę Szydło. CDU - partia Angeli Merkel - podobnie jak polska PO należy do Europejskiej Partii Ludowej, której kandydatką była von der Leyen.
"Premier Mateusz Morawiecki informował mnie, że tuż po tym głosowaniu zadzwoniła do niego kanclerz Niemiec Angela Merkel z przeprosinami, wyrazami zdumienia i szoku po tym, co się stało. [...] Beata Szydło zapłaciła po prostu za to, że jest reprezentantką katolickiego kraju i uznaje chrześcijańskie wartości" - ocenił Kaczyński. Rozmowa Morawiecki - Merkel najpewniej w ogóle nie miała miejsca.
Komentarze Kaczyńskiego mogą świadczyć o tym, że PiS liczy na dobicie innego targu z EPL. Za ostateczne poparcie dla von der Leyen ma nadzieję na ważną tekę komisarza.
Premier Morawiecki od początku przedstawiał kandydaturę von der Leyen jako sukces Polski i Grupy V4, a politycy PiS mówili, że ma "dobre poglądy". Jakie? Skrajnie odmienne od narracji polskiego rządu, co nowa Przewodnicząca KE dobitnie pokazała w przemówieniu przed Parlamentem Europejskim, jeszcze zanim odbyło się głosowanie.
Poniżej prezentujemy jego najważniejsze punkty.
"Praworządność to najlepsze narzędzie, by bronić wolności i chronić najbardziej bezbronnych obywateli Unii. Dlatego nie będzie kompromisów tam, gdzie chodzi o poszanowanie rządów prawa. Nigdy. [...] W pełni popieram Mechanizm Praworządnościowy dla całej Unii. Chodzi o nowe narzędzie, nie o alternatywę dla istniejących środków" - powiedziała von der Leyen w przemówieniu w Parlamencie Europejskim.
To kolejny raz, gdy Niemka podkreśliła swoje przywiązanie do praworządności jako podstawowej wartości UE. W ubiegłym tygodniu powtarzała to na spotkaniach z przedstawicielami poszczególnych europejskich ugrupowań.
Podczas rozmowy z liberałami z „Odnówmy Europę” w środę 10 lipca, von der Leyen stwierdziła, że Unia powinna mieć „mechanizm zapewniający przejrzyste monitorowanie tego, czy praworządność jest utrzymywana w państwach członkowskich”. I dodała – we wszystkich.
Uwagi o przestrzeganiu rządów prawa w UE to krytyka przede wszystkim tych krajów, wobec których toczy się procedura art. 7 Traktatu o UE - czyli Polski i Węgier. Polski rząd wziął jednak jej słowa za dobrą monetę.
"Dostrzegamy pozytywne elementy" - powiedział 10 lipca minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz.
"W ciągu ostatnich 5 lat ponad 17 tys. ludzi utonęło w Morzu Śródziemnym. Akwen ten stał się jedną z najbardziej śmiercionośnych granic świata. [...] Europa potrzebuje humanitarnych granic. Musimy ratować ludzi, ale samo ratowanie to zbyt mało" - podkreśliła von der Leyen.
"Musimy ograniczyć nielegalną migrację, walczyć z przemytnikami i zorganizowaną przestępczością. A także utrzymać prawo do azylu i poprawić warunki życia uchodźców, np. poprzez wykorzystanie korytarzy humanitarnych we współpracy z UNHCR. Potrzeba nam empatii i zdecydowanych działań" - mówiła kandydatka EPL.
Niemka zaznaczyła, że ma świadomość, jak bardzo temat ten dzieli Europę i jak trudne są to dyskusje. Obiecała, że przedstawi "Nowy Pakt dla Migracji i Azylu" i ożywi działania na rzecz reformy porozumienia dublińskiego. Nie będzie to jednak możliwe bez "funkcjonującej bez zarzutu Strefy Schengen" wraz ze swobodą przemieszczania się. A także bez wzmocnienia Fronteksu i zwiększenia liczby strażników granicznych do 10 tys. najpóźniej do 2024 roku.
"Nasze granice zewnętrzne będą stabilne i mocne tylko, jeżeli wesprzemy te Państwa Członkowskie, które mierzą się z największym napływem migrantów, ze względu na ich położenie na mapie Europy. Potrzebujemy solidarności, wzajemnego wsparcia i zaangażowania. Musimy podzielić się tym brzemieniem" - powiedziała Niemka, która sama przyjęła w swoim domu 19-letniego uchodźcę z Syrii.
Słowa von der Leyen to wyraźne nawiązanie do antyuchodźczej polityki państw V4, w tym rządu PiS, który blokował przyjęcie mechanizmu redystrybucji uchodźców na poziomie UE.
"Chcę, by do 2050 roku Europa była pierwszym kontynentem w pełni neutralnym klimatycznie" - zapowiedziała von der Leyen we wtorkowym przemówieniu.
Niemka po raz kolejny przekonywała europosłów, że w ciągu pierwszych 100 dni swojego urzędowania zamierza wprowadzić "Zielony Ład dla Europy". W tym regulacje zmuszające państwa członkowskie do tego, by bilans emisji i pochłaniania gazów cieplarnianych wychodził na zero.
Niemka podkreśliła, że będzie to wymagało od Unii inwestycji na masową skalę. Zaproponowała, by Europejski Bank Inwestycyjny przekształcić w "bank dla klimatu". W ciągu kolejnych 10 lat pozwoliłoby to odblokować fundusze w wysokości biliona euro. Powinien powstać także "sprawiedliwy fundusz przejściowy", który pomoże pracownikom dotkniętym przez konieczne zmiany.
"Na zmiany powinny przygotować się zarówno lotnictwo i transport morski, jak i my z naszymi sposobami podróżowania i stylem życia" - podkreśliła Niemka.
Von der Leyen zapowiedziała także, że do 2030 roku Unia będzie musiała podnieść cele redukcji emisji z 40 do 50, a nawet 55 proc.
Słowa Niemki spotkały się z uznaniem eurodeputowanych, zwłaszcza z grupy socjalistów. Zieloni jeszcze w ubiegłym tygodniu twardo deklarowali, że nie poprą kandydatki EPL mimo jej ambitnych planów.
Zapisanie celów klimatycznych w unijnym prawie to projekt z całą pewnością nie na rękę rządowi PiS. W czerwcu Mateusz Morawiecki wraz z partnerami z Grupy Wyszehradzkiej storpedował przyjęcie przez Unię niewiążącego prawnie zapisu, by Unia osiągnęła neutralność klimatyczną do 2050 roku.
"Europa musi wykorzystywać swój potencjał: obywateli, ich talenty i ich różnorodność. Musimy stworzyć bardziej sprawiedliwą i równą Unię" - zapowiedziała von der Leyen.
Niemka przypomniała swoje sukcesy na stanowisku niemieckiego ministra rodziny, kiedy to walczyła o płatne urlopy rodzicielskie i lepszy dostęp do opieki nad dziećmi.
"Wielu pracującym rodzinom w Europie nadal trudno jest związać koniec z końcem. Chcę, by praca się opłacała. W społecznej gospodarce rynkowej każdy, kto pracuje na pełen etat, powinien zarabiać płacę minimalną, która pozwala na godne życie. [...] Chciałabym też, byśmy lepiej chronili tych, którzy tracą pracę w wyniku gwałtownych i głębokich kryzysów gospodarczych" - mówiła.
Ursula von der Leyen zwróciła uwagę na wciąż wysoki odsetek bezrobotnych młodych, który na poziomie Unii wynosi 14,2 proc., ale waha się od 5 do nawet 40 proc. w poszczególnych państwach członkowskich.
Zapowiedziała też potrojenie wydatków na program Erasmus+, walkę z ubóstwem dzieci wraz z lepszym dostępem do edukacji i ochrony zdrowia dla najbardziej wykluczonych. Wreszcie, podkreśliła, że w Kolegium Komisarzy w tej kadencji zamierza zadbać o pełne równouprawnienie.
"Jeśli państwa członkowskie nie zaproponują wystarczającej liczby kandydatek na Komisarzy, zamierzam poprosić o nowe nazwiska. Od 1958 roku mieliśmy aż 183 Komisarzy, tylko 35 z nich to były kobiety. Mniej niż 20 proc., chociaż stanowimy połowę populacji. Chcemy mieć swój równy, sprawiedliwy wkład" - podkreśliła von der Leyen.
"Musimy też mówić otwarcie o przemocy wobec kobiet. Jedna na pięć Europejek doświadczyła przemocy fizycznej lub seksualnej, 55 proc. molestowania seksualnego. [...] Zaproponuję, by przemoc wobec kobiet dodać do listy zbrodni zdefiniowanych w Traktacie. Unia Europejska musi też przyłączyć się do Konwencji Stambulskiej" - obiecała.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze