0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Abdelmonim MADIBU / AFPFot. Abdelmonim MADI...

Wojna w Darfurze zaczęła się w 2003 roku, gdy Sudański Ruch Wyzwolenia zaczął walczyć z rządowymi wojskami. Etniczne czystki, masakry, ludobójstwo, przemoc seksualna wobec kobiet i głodowa śmierć dzieci. Gdy w 2020 oficjalnie zakończył się konflikt, według ONZ pochłonął 300 tys. ofiar.

W kwietniu 2023 roku walki wybuchły ponownie – Siły Szybkiego Wsparcia (RSF) wpływowego generała Hemedti (Mohamed Hamdan Dagalo) oskarżanego o wiele zbrodni wojennych w przeszłości, uderzyły w Siły Zbrojne Sudanu generała Al-Burhana – dotychczasowej głowy państwa.

Znów czystki etniczne, gwałty, palenie całych wiosek, grabieże. Rywalizacja dwóch wojskowych o władzę w ciągu półtora roku oficjalnie pochłonęła 19 tys. ofiar. To jednak zdecydowanie niedoszacowane dane.

W biednym Darfurze Południowym, na zachodzie Sudanu, odnotowano prawie 1/3 wszystkich ofiar wojny w kraju. Prawie wszystkie organizacje pomocowe opuściły ten region z powodu niebezpieczeństw. Powróciły dotychczas nieliczne. Agencje ONZ w Darfurze mają tylko zespoły złożone z lokalnych współpracowników.

Z kolei Lekarze Bez Granic (MSF) – wrócili tam w styczniu 2024 roku – to prawdopodobnie jedyna NGO z międzynarodowym teamem na miejscu.

2/3 placówek zdrowia nie działa

Konflikt zbrojny doprowadził do upadku opiekę medyczną i tak z trudnością egzystującą w tym regionie. Już pół roku po rozpoczęciu konfliktu WHO podało, że 70 proc. szpitali i ośrodków medycznych Sudanu jest wyłączonych z użytku. Według danych z kwietnia 2024 roku 2/3 wszystkich ośrodków zdrowia nie działała.

Do końca lutego 2024, czyli przez 10 miesięcy wojny domowej odnotowano aż 60 ataków na szpitale i inne placówki medyczne. Były bombardowane, ostrzeliwane z artylerii.

9 placówek okupowała jedna ze stron, co doprowadziło do ich zniszczenia. Położniczy Szpital dla Kobiet w stolicy Darfuru Pd. – Nyali – miał rozpocząć działanie pod koniec 2022 roku. Nie ruszył. Gdy w kwietniu 2023 wybuchła wojna, został obrabowany przez złodziei i zniszczony przez wandali. Nowa, świeżo wyposażona placówka nigdy nie przyjęła żadnych pacjentów.

Przemocy wobec personelu medycznego stosowano ponad 200 razy. Tylko 14 sierpnia 2023 roku sanitarki ewakuujące rannych w Chartumie były sześć razy atakowane przez żołnierzy. Lekarze, pielęgniarki, ratownicy byli zabijani, uprowadzani, bici, rabowani. Rany odniosło 38 pracowników placówek medycznych, a 34 zginęło w wyniku tych ataków. Szczególnie duże tradycje w prześladowaniu, zamykaniu, zabijaniu, a nawet gwałceniu lekarzy płci żeńskiej, mają rządowe wojska Sudanu.

Pacjenci też ginęli. Tylko w szpitalu Eld’aeen w Darfurze Wschodnim zmarło 30 noworodków – z powodu walk brakowało elektryczności i tlenu. Raport opublikowany w marcu 2024 roku w „Conflict and Health” opisuje wiele tak tragicznych w skutkach ataków na placówki służby zdrowia.

Lekarze Bez Granic obecnie prowadzą w Darfurze Pd. dwa szpitale i wspierają osiem kolejnych placówek medycznych. Na obszarze wielkości ¼ Polski zamieszkałym przez 5.3 mln ludzi! Innych organizacji międzynarodowych wspierających medycznie, czy humanitarnie mieszkańców, prawie tam nie ma. Zresztą dostawy pomocy humanitarnej są celowo blokowane przez walczące strony.

Tragedię dopełniają powodzie zalewające w porze deszczowej co roku ten region Sudanu. Na dodatek w sierpniu 2024 częściowo zawalił się most w Mornai nad okresową rzeką Wadi Kulma. Łączył Południowy Darfur z Czadem i był istotną linią transportu resztek pomocy humanitarnej dla milionów.

Przeczytaj także:

Nawet mydło i czysta woda są niedostępne

Wg raportu UN Woman, agendy ONZ, w Sudanie mamy do czynienia z największą falą przesiedleń na świecie od wybuchu wojny domowej w Syrii. 10,5 mln ludzi zmuszonych było do ucieczki ze swoich domostw.

Uchodźcami, głównie wewnętrznymi, są prawie wyłącznie kobiety z dziećmi. Uciekają przed paleniem całych wiosek, rabunkami i seksualną przemocą. Trafiają do przeludnionych obozów dla uchodźców. W nich także brak jest opieki medycznej lub jest ona w symbolicznej postaci. Nie wspominając o dramatycznym stanie higieny, braku toalet, czystej wody.

To właśnie ich dramat opisuje ostatni raport Lekarzy Bez Granic z końca września 2024 roku.

Według MSF sytuacja kobiet i dzieci w Darfurze Pd. jest jedną z najgorszych na świecie. „To kryzys, jakiego nie widziałam w swojej karierze” – twierdzi dr Gillian Burkhardt, kierowniczka ds. zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego MSF.

Matki, noworodki, niemowlaki, dzieci umierają tam „w szokujących liczbach” i to z powodu problemów zdrowotnych dających się wyleczyć w większości krajów świata. „Pilnie potrzebna jest skoordynowana pomoc humanitarna, wspierana odpowiednim finansowaniem i dostępem, aby powstrzymać kryzys. Bez niej matki i dzieci będą nadal umierać w zastraszającym tempie” – apeluje i ostrzega MSF w raporcie.

Tylko w dwóch szpitalach prowadzonych przez MSF – Nyala Teaching i Kas Rural – od stycznia do sierpnia zmarło aż 46 matek – co trzydziesta rodząca.

By oddać skalę – to 40 proc. wszystkich zgonów kobiet rodzących odnotowanych we wszystkich placówkach Centrum Operacyjnego Amsterdam MSF na całym świecie w 2023 roku, tj. w 27 krajach świata. Te 46 zgonów to zresztą tylko część tragedii – personelowi MSF udało się udokumentować kolejnych 68 zgonów matek.

By znów oddać skalę – te potwierdzone 114 śmierci przez 8 miesięcy 2024 roku to więcej niż zmarło rodzących kobiet w Zachodniej Europie w całym 2020 r.! Tylko w szpitalu Nyala Teaching zmarło w ciągu 8 miesięcy więcej rodzących, niż w całej Holandii umiera w rok.

114 potwierdzonych przypadków to tylko czubek góry lodowej, bo większość kobiet w Darfurze Pd. rodzi w domach. Nie stać ich na szpital – w standardowej placówce poród kosztuje od 27 do 80 dolarów. Tylko nieliczne szpitale, np. prowadzone przez MSF, robią to bezpłatnie.

Kobiet nie stać nie tylko na szpital, ale nawet na dojazd do takiej placówki zdrowia, czyli wydatek rzędu kilku dolarów. Rodzą więc w lepiankach, szałasach, namiotach, w katastrofalnych warunkach higienicznych. Nawet zwyczajne mydło i czysta woda są często niedostępnymi luksusami. „Czyste artykuły i zestawy do porodu nie są dostępne dla położnych środowiskowych, co zwiększa ryzyko zakażenia oraz sepsy u matek i noworodków podczas porodu” – czytamy w raporcie MSF.

Maria Fix, liderka zespołu medycznego MSF w Darfurze Pd., opowiada o ciężarnej, która dwa dni zbierała w wiosce pieniądze na transport do szpitala – równowartość 5 dolarów. Kiedy dojechała do placówki, okazało się, nie ma tam leków – to olbrzymia bolączka tego regionu. Brak nawet antybiotyków, czy takich leków jak oksytocyna – niezbędna, by zmniejszyć krwawienie po porodzie.

Pacjentka wróciła więc ze szpitala do domu, a po trzech dniach, gdy jej stan dramatycznie się pogorszył, już w śpiączce zawieziono ją do szpitala Lekarzy Bez Granic. Za późno. „Zmarła z powodu infekcji, której można było zapobiec” – kończy Maria Fix.

Aż trzy czwarte rodzących zmarło w pierwszych 24 godzinach pobytu w szpitalu. Bo docierają do placówki już w krytycznym stanie.

Inna rozmówczyni opowiadała autorom raportu, jak śmiertelność rodzących dotknęła jej rodzinę. „Matka bliźniaczek zmarła z powodu silnego krwawienia, pozostawiając ośmioro innych dzieci. Mój mąż i ja staramy się nimi opiekować. Nie zarabiamy wystarczająco, aby je wyżywić. Teraz w domu jest nas trzynaścioro. Walczymy. Jemy owsiankę z sosem, z odrobiną soli, niewielką ilością oleju lub bez niego i z zielonymi liśćmi”.

Śmierć matki oznacza częstszą śmierć niemowlaka – z badań wynika, że w przypadku dzieci w wieku do 6 miesięcy, śmiertelność tych, których matka zmarła w czasie porodu, jest 35-krotnie wyższa niż tych, których matki żyją.

Statystyki śmierci noworodków w placówkach MSF są podobnie tragiczne jak dla rodzących: 48 zgonów z powodu sepsy w ciągu nieco ponad pół roku. Jak wielka jest śmiertelność dzieci, opisuje historia jednej z pacjentek, która była w placówce MSF w sierpniu tego roku. 30-kilku letnia kobieta rodziła już trzykrotnie. Za każdym razem noworodki umierały. „Gdy urodziłam w domu, miałam przetokę moczową. Moja matka musiała sprzedać swój dom, aby się mną opiekować. Dotarłyśmy do szpitala Al Wahda, ale za późno na leczenie (dziecka), z powodu błotnistych dróg. Ale i tak miałam szczęście, bo wiele kobiet w ciąży umiera, zanim dotrą do szpitala”.

Zagrożeniem dla życia dzieci jest także głód – tysiące jest skrajnie niedożywionych. W sierpniu w Darfurze Pd. przeprowadzono screening 30 tys. dzieci w wieku poniżej 2 lat pod kątem niedożywienia. U prawie co trzeciego (32,5 proc.) stwierdzono ostre niedożywienie, znacznie przekraczające próg alarmowy Światowej Organizacji Zdrowia. W tym 8,1 proc. przebadanych dzieci cierpiało na bardzo poważne, ostre niedożywienie.

Tylko w Nijala medycy zidentyfikowali 2 tys. 395 dzieci w wieku poniżej 2 lat, które były na skraju wyczerpania głodowego. Bez odpowiedniej interwencji groziła im śmierć – stwierdza raport.

Wg doniesień dziennika „The Guardian”, tylko w mały miasteczku Tawila w sąsiednim, Północnym Darfurze dziennie z głodu umiera co najmniej dziesięcioro dzieci. Inne szacunki mówią o śmierci głodowej jednego dziecka co 2 godziny w tym regionie Sudanu.

„Moja mama lub siostra muszą zabierać moje dziecko na targ, gdzie pracuję, żebym mogła je karmić piersią. Ale zaczęło mi brakować mleka, bo źle jem. Moje dziecko dostało gorączki, ale nie byliśmy w stanie zapłacić za leki. Bez jedzenia dla mnie, bez leków dla niego, moje dziecko ma poważne niedożywienie” – autorom raportu mówiła jedna z mieszkanek regionu.

„Tysiące ludzi znajduje się na skraju głodu i ryzyka śmierci” – alarmuje raport MSF. Wg szacunków, w całym Sudanie w tym roku głód i niedożywienie będą cierpiały 4 miliony dzieci i 1.2 mln ciężarnych oraz matek karmiących. W Darfurze Pd sytuacja jest najgorsza. To tutaj najwięcej ludzi zostało wewnętrznie przesiedlonych.

W kwietniu tego roku liczbę głodujących w Sudanie szacowano już na 4,86 mln osób, z tego 1.2 mln to były ciężarne i karmiące matki.

Niedożywienie u ciężarnej może prowadzić do wewnątrzmacicznych ograniczeń wzrostu, przedwczesnych porodów, niskiej masy ciała dziecka, albo niemożności karmienia piersią. „Zwiększa też ryzyko ostrego i przewlekłego niedożywienia wśród dzieci, czyniąc je bardziej podatnymi na choroby i infekcje, takie jak cholera, zapalenie płuc i malaria” precyzuje raport MSF.

„Jeśli chcecie kogoś tutaj zgwałcić, to tylko mnie, nie córki”

Gehennę kobiet dopełnia kwestia ogromnej przemocy seksualnej i gwałtów ze strony żołnierzy.

W listopadzie 2023 roku Wysoki Komisarz ds. Praw Człowieka (OHCHR), donosił, że kobiety w czasie konfliktu wojennego, na terenach kontrolowanych przez RSF są łapane, skuwane łańcuchami, wykorzystywane seksualnie i trzymane w nieludzkich warunkach.

Po roku konfliktu, w kwietniu br. raport o sytuacji kobiet, dziewczyn i dzieci opublikowała organizacja CARE. Aż 60 proc. z mieszkanek Sudanu obawiała się przemocy ze strony bojowników. Zmuszone do ucieczki ze swoich domów, z głodu i strachu kobiety ratują się wymuszoną prostytucją albo aranżowanymi małżeństwami.

Reporterce BBC Sudanki opowiadały, że bojownicy RSF potrafią zatrzymać kobietę na kilka dni, by ją gwałcić. Inna opowiedziała, że gdy żołnierze weszli do jej domu i chcieli zgwałcić jej 17-letnią i 10-letnią córkę powiedziała im: „Jeśli chcecie kogoś tutaj zgwałcić, to tylko mnie”. Inne nastolatki (15 i 17 lat) zgwałcone przez 4 żołnierzy RSF, opowiadały reporterce, że z tego powodu właśnie zaszły w ciążę.

Dziennikarka NPR odwiedziła obozy dla uchodźców w Czadzie wypełnione uciekinierami z Darfuru Południowego. Wg ONZ zbiegło tam ok. 550 tys. osób. To prawie wyłącznie kobiety z dziećmi – mężczyźni i chłopcy są rozstrzeliwani albo przymusowo wcielani do armii. Jedna z uchodźczyń opowiadała jak żołnierze RSF zgromadzili, a potem rozstrzelali 120 mężczyzn i chłopców w Darfurze.

Dziennikarka opisuje wiele młodych kobiet z niemowlakami. „Sudańczycy i pracownicy organizacji twierdzą, że to głównie dzieci z gwałtów. Widać to po twarzach tych ludzi. Kobiety, z którymi rozmawiałam, wydawały się być w szoku. Widziały okropne rzeczy, ale opisywały je bezbarwnym głosem i bez większych emocji” relacjonuje Fatma Tanis z NPR.

Ryzyko gwałtów wzrasta podczas sezonu prac polowych – kobiety daleko od skupisk ludzkich są łatwiejszą ofiarą.

Gwałty prowadzą do niechcianych ciąży, te zaś bywają przerywane. Wykonywane niefachowo, w niehigienicznych warunkach, prowadzą do infekcji, komplikacji co z kolei jest kolejną przyczyną śmierci kobiet. Skala tego zjawiska jest trudna do oszacowania – kobiety dokonujące aborcji są stygmatyzowane w Darfurze, nie przyznają się więc do tego.

„Latarnia, która przebija duszącą ciemność”

Biorąc pod uwagę skalę dramatu w Darfurze, relatywnie niewiele mediów świata zachodniego, a jeśli już to w małym stopniu porusza ten temat. Washington Post w sierpniu ub.r. ostrzegał, że „ludobójstwo” znów rozwija się w Darfurze, a świat robi niewiele by to powstrzymać. The Economist 1,5 miesiąca później już był zdecydowany – ludobójstwo wróciło do tej części Afryki. The Wall Street Journal w marcu pisał o „obawach przed ludobójstwem” w tej części Sudanu. Foreign Policy w czerwcu br. grzmiał: „Sudańskie bojówki ponownie dopuszczają się ludobójstwa w Darfurze”. Magazyn „Time” we wrześniu ze smutkiem konstatował, że 20 lat temu świat próbował zatrzymać ludobójstwo, a teraz po prostu odwraca wzrok. „Time” przypomina akcję „Ocalmy Darfur” – masową mobilizację zbiorowego oburzenia, która zmusiła rządy i instytucje do działania. Wzięło w niej udział prawie 200 NGOsów. Wiece, kampanie pisanie pocztówek i listów, chwile ciszy na kampusach uniwersyteckich, „Globalne Dni Darfuru” i szerokie poparcie ze strony gwiazd Hollywood. „Pod wieloma względami jest to niesprawiedliwe, ale mimo tego prawdą jest, że to ludobójstwo będzie na waszej zmianie. Sposób, w jaki sobie z tym poradzicie, będzie waszym dziedzictwem” – mówił w 2006 roku George Clooney na obradach Rady Bezpieczeństwa ONZ.

Teraz Darfur nie ma żadnego takiego wsparcia. „Obecna rzeź, nie tylko w Darfurze, ale w całym Sudanie, jest pod wieloma względami gorsza niż była wówczas” pisze w „Time” Kholood Khair – analityczka polityki sudańskiej i założycielka Confluence Advisory. I wylicza:

  • to obecnie największa katastrofa humanitarna na świecie;
  • największy na świecie kryzys przesiedleń;
  • największy na świecie kryzys głodu – grozi on ponad połowie populacji;

I przypomina raport duńskiego think tanku Clingendael Institute, który w maju ostrzegał, że w najgorszym scenariuszu, nawet 2,5 mln ludzi może umrzeć w Sudanie z powodu głodu, do końca września. Najgorzej miało być w Darfurze i Kordofan. Na szczęście te najbardziej apokaliptyczne wizje nie spełniły się. Do tej pory

„Musimy ocalić Darfur i Sudan zanim będzie za późno” – apeluje autorka w magazynie „Time”.

NRC – Norweska Rada ds. Uchodźców – wpływowa, międzynarodowa organizacja humanitarna – też najwyraźniej myśli podobnie. W specjalnym raporcie z wrześni tak przestrzegała: „Jeśli kula spudłuje, to głód już tego nie zrobi”. Z raportu NRC wynika, że głód to „broń” w tej wojnie – jest wywoływany umyślnie przez obie strony konfliktu. Transporty z pomocą humanitarną dla milionów są blokowane. Faktyczna skala głodu nie jest znana, bo obie strony to ukrywają.

A sytuacja właśnie ulega pogorszeniu, bo kończy się pora deszczowa i wojska będą mogły swobodniej się poruszać po kraju. Już doszło do kontrofensywy rządowej armii Sudanu – w ciągu ostatnich 3 dni września opanowała 3 mosty na Nilu, w tym 2 w stolicy Chartumie i okolicy. Wraz z okresem suszy, jaki nadchodzi, walki zintensyfikują się – przestrzega Sudan War Monitor. Sytuacja kobiet i dzieci ulegnie tylko pogorszeniu.

Lekarze Bez Granic wzywają więc do działania ONZ i inne organizacje międzynarodowe – by powróciły do Nyali – ta stolica Darfuru Południowego, przed wojną była centrum organizacji humanitarnych. 12,6 tysiąca konsultacji i 4,3 tys. odebranych porodów przez zespoły MSF to ciągle kropla w morzu potrzeb. – Dysproporcja między ogromnymi potrzebami w zakresie opieki zdrowotnej, żywności i podstawowych usług a konsekwentnym brakiem międzynarodowej reakcji jest haniebna. (…) Dla wielu matek i dzieci jest już za późno. Trzeba znaleźć rozwiązania, zanim umrze więcej osób – apeluje dr Burkhardt.

Abdirahman Ali z organizacji CARE Sudan, tuż przed Międzynarodową Konferencją Humanitarną w Paryżu, w kwietniu 2024 podkreślał jak istotną rolę pełnią pracownicy i wolontariusze NGOsów w tym kraju. „Ich niezachwiane poświęcenie jest świadectwem trwałej mocy ludzkiego ducha. Latarnią, która przebija duszącą ciemność”

Ciemność, której świat woli nie widzieć.

;
Krzysztof Boczek

Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.

Komentarze