0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Tomasz Stanczak / Agencja Wyborcza.plFot. Tomasz Stanczak...

Od soboty 1 lipca 2023 państwowe autostrady są darmowe dla samochodów osobowych. To częściowo spełniona przez PiS obietnica z tak zwanego „Programowego Ula”, konwencji rządzącej partii z końcówki maja. Częściowo, bo kierowcy wciąż muszą płacić za odcinki dróg najwyższej klasy zarządzane przez prywatne firmy.

Przeczytaj także:

„Darmowe autostrady” stały się nośnym hasłem prekampanii wyborczej. Trudno mówić jednak o lipcowej rewolucji na drogach. Od soboty zupełnie za darmo pojedziemy więc jedynie na A4 z Sośnicy do Wrocławia (za przejazd całym odcinkiem trzeba zapłacić 16,20 zł) oraz A2 od Konina do Strykowa (koszt przejazdu w tym przypadku to 9,90 zł).

Darmowe autostrady? Obietnica spełniona częściowo

Co z prywatnymi odcinkami autostrad? Częściowo darmowy – bo tylko w weekendy – będzie fragment A1 pomiędzy Gdańskiem a Toruniem. Zwolnienie z opłat będzie obowiązywać co tydzień od piątku, od godziny 12:00, do południa w poniedziałek. Już w przeszłości GDDKiA wydawała już jednak podobne polecenia firmom zarządzającym autostradami, które otwierały szlabany na bramkach w szczycie wakacyjnego ruchu. Dziś minister infrastruktury Andrzej Adamczyk zapowiada, że rozliczy się z prywatnym zarządcą drogi za każdy samochód, który przejedzie drogą bez uiszczania opłaty.

Całkowite zniesienie opłat za przejazdy wszystkimi prywatnymi autostradami byłoby jednak bardziej skomplikowane niż w przypadku tych zarządzanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Państwo w procesie budowy tych dróg wyręczyła prywatna spółka, która w zamian przez jakiś czas ma prawo na niej zarabiać. Zarządcy autostrad każą sobie słono płacić, ustalając jednak stawki z GDDKiA.

Koncesyjne odcinki autostrad od zawsze były o wiele droższe niż te państwowe. Za przejazd 61-kilometrowym odcinkiem A4 pomiędzy Krakowem i Katowicami od kwietnia spółka Stalexport każe płacić 30 złotych. Koszt podróży 270-kilometrowym odcinkiem A2 kierowcy osobówek muszą zapłacić Autostradzie Wielkopolskiej aż 102 złote. Trudno sobie wyobrazić, że prywatne firmy dobrowolnie zrezygnują z tych zysków. Państwo zapewne musiałoby wypłacać im rekompensaty do końca obowiązywania umów gwarantujących im te wpływy. Stalexport na swoim odcinku A4 może działać do 2027 roku. O wiele dłużej będą obowiązywać dwa pozostałe kontrakty – Autostrada Wielkopolska ma umowę obowiązującą do 2037 roku, Gdańsk Transport Company – aż do 2039 roku.

Rząd w końcu weźmie autostrady siłą?

Rząd zapowiadał, że przygotowuje się do rozmów, które doprowadziłyby do zniesienia opłat na prywatnych odcinkach. Jeśli nie doszłoby do porozumienia – według zapowiedzi ministra rozwoju Waldemara Budy – państwo mogłoby wziąć prywatne autostrady bez względu na sprzeciw koncesjonariuszy. „Jest formuła również wywłaszczenia na cele publiczne. Jeżeli nie będzie porozumienia i chęci negocjacji, możemy wywłaszczyć z całego obszaru, i wówczas rzeczywiście odszkodowanie sąd ustali” – mówił Waldemar Buda w porannym paśmie Radia Zet. Na razie na szumnych zapowiedziach się skończyło, a o planach przejęcia prywatnych autostrad – po dobroci lub siłą – jest cicho.

Zapewnienie kierowcom darmowych przejazdów wszystkimi autostradami nie byłoby jednak ani skomplikowane, ani szczególnie drogie – przynajmniej w kontekście innych wydatków budżetowych.

„Zniesienie opłat nawet na koncesyjnych odcinkach autostrad technicznie nie jest dużym problemem. Takie rozwiązania są już znane. Na przykład w partnerstwie publiczno-prywatnym w Anglii na niektórych odcinkach użytkownicy nie płacą, ale każdy przejazd jest rekompensowany z budżetu państwa koncesjonariuszowi” – wyjaśniał w rozmowie z OKO.press Michał Wolański, ekspert i profesjonalny doradca polityk transportowych.

Kwestia pieniędzy i podpisu

Rządzącym najłatwiej byłoby uwolnić od opłat autostradę A1. Operator utrzymujący tę drogę otrzymuje zapłatę ryczałtem, a zysk z opłat na bramkach trafia do państwowej kasy. W przypadku A4 i A2 rząd mógłby zdecydować się na wypłaty rekompensat i system tak zwanego „wirtualnego myta”, podobny do tego angielskiego. Koszty zrealizowania takiego planu byłby trudny do dokładnego oszacowania. Od osób związanych z branżą usłyszeliśmy jednak, że mogłoby chodzić o kilkaset milionów złotych – być może pomiędzy 300 a 400 mln zł rocznie. To suma, która może robić wrażenie, jednak w porównaniu z niektórymi wydatkami z państwowej kasy nie jest specjalnie wysoka. Utrzymanie programu 500 plus przed podwyższeniem świadczenia do 800 złotych pochłaniało ok. 40 mld złotych rocznie.

„Wprowadzenie bezpłatnych przejazdów to tylko albo aż, kwestia podpisu pod stosowną regulacją i znalezienia pieniędzy. To jest łatwe – nie potrzeba do tego budowy skomplikowanego systemu, jest jedynie kwestia finansowania. A przecież nie na takie rzeczy pieniądze się znajdowały – chociaż osobiście przeznaczyłbym je na podwyżki dla nauczycieli, czy poprawę ochrony zdrowia” – mówił nam Wolański.

Rządzący nie spełnili więc na razie obietnicy zwolnienia z opłat kierowców korzystających ze wszystkich autostrad. Oszczędności liczone najwyżej w kilkunastu złotych na przejazd odczują jedynie osoby podróżujące dwoma ich odcinkami. Premier Mateusz Morawiecki twierdzi, że zniesienie opłat na wszystkich autostradach to plan PiS na kolejną kadencję rządzenia.

Darmowe autostrady to nie wszystko. Jest też tunel w Świnoujściu

Drogowa, przedwyborcza ofensywa nie kończy się jednak na trzech odcinkach autostrad. PiS-owscy oficjele, na czele z Jarosławem Kaczyńskim, w piątek (30 czerwca 2023) z pompą otworzyli tunel pod Świną. Dzięki niemu pomiędzy dwoma częściami Świnoujścia nie trzeba będzie już przeprawiać się promami. Wysłużone jednostki mają ograniczoną pojemność, a pierwszeństwo wjazdu przysługiwało samochodom z lokalnymi rejestracjami. Zdarzało się, że turyści godzinami czekali na możliwość przedostania się do centrum miasta, położonego na wyspie Wolin.

Dlatego od ponad 25 lat mówiło się o wydrążeniu drogowego tunelu pod Świną, który połączyłby lewobrzeżną część Świnoujścia (zasiedloną przez 80 proc. mieszkańców) z resztą miasta. Komitet Budowy Tunelu powstał już w 1996 roku. Nie dziwi więc, że jego otwarcie jest fetowane.

Zaskakuje jednak co innego: rząd PiS próbuje wyolbrzymić swoje zasługi dla budowy trasy. „Nam się po prostu udaje, nie musimy szukać pieniędzy pod ziemią” – mówił Kaczyński podczas otwarcia tunelu. Rządzący wielokrotnie zwracali uwagę, że pieniędzy na budowę tunelu nie znalazł rząd Platformy Obywatelskiej i PSL-u, sugerując, że powstał on jedynie dzięki zaangażowaniu obecnie rządzącej ekipy. Problem w tym, że inwestycję sfinansowały środki europejskie i samorządowe, o czym pisaliśmy już w OKO.press.

Nie każdy ma auto, nie każdy jeździ autostradami. Ale złożymy się wszyscy

Ostatnim z „prezentów” otoczenia obozu władzy dla kierowców jest letnia obniżka cen paliw, na którą zdecydował się Orlen Daniela Obajtka. Posiadacze karty lojalnościowej koncernu mogą liczyć na 30 gr upustu na litrze. Karta dużej rodziny umożliwi tankowanie z 40-groszowym rabatem. Obniżki i promocje zaczęły oferować również inne koncerny paliwowe.

Rząd ze swoim otoczeniem na początku wakacji zdecydował więc zadbać o zmotoryzowanych – a przynajmniej ich nieco zamożniejszą część. W końcu nie każdy może pozwolić sobie na długie samochodowe wyprawy, a ulgę odczują przede wszystkim osoby, które stać na wakacyjny wyjazd. Rządzącym jednocześnie umyka, że nie każdy ma samochód. Niestety, o rozwiązaniach obniżających koszty podróży komunikacją zbiorową na razie nie słychać, a na darmowe autostrady z podatków złożymy się wszyscy – niezależnie od tego, czy z nich skorzystamy.

;

Udostępnij:

Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska i Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze