0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

W piątkowej 11 kwietnia 2025 roku debacie w Końskich było wiele zaskoczeń, poczynając od faktu, że się w ogóle odbyła po karkołomnych zwrotach akcji, ale odpowiedź na jedno z pytań była szczególnie zdumiewająca.

Przeczytaj także:

Współprowadzący debatę Piotr Witwicki (Polsat, Interia) zapytał, którą stolicę jako pierwszą odwiedzi każda/każdy z kandydatów, jak już zostanie prezydentem RP, a także jakiego przywódcę zaprosi jako pierwszego. Dodał, że odpowiedzi na to „rytualne pytanie” w dzisiejszych czasach nie muszą być banalne.

I nie były.

Jak wynika z nagrania debaty ósemka kandydatów i kandydatek wymieniła łącznie 17 – mówiąc językiem biura turystycznego – „destynacji”, co dało 28 odpowiedzi, bo kilka się powtarzało. Ciekawe są te wybory, ale jeszcze ciekawsze pominięcia.

Hołownia ekosystem minus dwa

Zacznijmy od złotoustego marszałka Szymona Hołowni. Najpierw pojechałby do sąsiadów, bo to jest „nasz ekosystem”. Wymienił Litwę, Łotwę, Estonię, Finlandię, Szwecję i Czechy. Z geografii raczej dwója, bo nie mamy przecież granicy z Łotwą, Estonią, Finlandią i Szwecją.

Z siedmiu krajów, z którymi graniczymy, Hołownia wskazał tylko na Czechy (najdłuższa granica – 796 km) i Litwę (104 km), pomijając pięć pozostałych. Wycieczka do Rosji (210 km granicy) i Białorusi (418 km) jako państw wrogich Polsce i UE nie wchodzi oczywiście w grę, można też zrozumieć pominięcie Słowacji (541 km) wahającej się między Unią a Rosją.

Zdumiewające, że Hołownia nie wpadł jednak na pomysł, by odwiedzić Ukrainę (535 km), a jeśli bałby się narażać swoją prezydencką osobę, to nie zaprosiłby przynajmniej do Warszawy Wołodymyra Zełenskiego (którego chwalił za ustępstwa w sprawie Wołynia, przypisując sukces sobie).

Przecież z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski postawa Ukraińców i Ukrainek ma znaczenie zasadnicze, a każdy ukraiński żołnierz walczący na froncie broni także naszego kraju z marszałkiem na czele. W najbardziej bezpośrednim i dramatycznym znaczeniu tych słów.

Deklarując wizytę w Kijowie Hołownia, który wychodzi ze skóry, by odróżnić się od Mentzena, mógłby pokazać, na czym polega rozumienie interesu narodowego i patriotyzm, w którym jest miejsce na wdzięczność i szacunek do narodu ukraińskiego. A przy okazji dałby do zrozumienia, że ma to, co po hiszpańsku nazywa się cojones.

Tym bardziej że marszałek Hołownia był niedawno – 31 marca – w Kijowie.

Drugie pominięcie też wali odbiorcę po głowie. Chodzi o Niemcy (467 km), naszego największego partnera handlowego, kraj, w którym mieszka blisko milion obywateli i obywatelek polskich.

Fobia antyniemiecka podsycana przez polską prawicę przeraziła widać marszałka, choć tak mu zależy na losie polskich przedsiębiorców, że zapowiedział, że będzie ich zawsze zabierał do prezydenckiego samolotu. A oni i one chętnie by do Berlina polecieli pogadać o interesach.

Trzaskowski i Nawrocki transatlantyccy herosi

Nie wspomniał o Kijowie i Berlinie także Rafał Trzaskowski, którego kampania wyborcza polega na wyciszaniu wszystkiego, czym można się narazić elektoratowi prawicy, co spycha go na pozycje tradycyjnych fobii i uprzedzeń głęboko osadzonych w XX wieku.

W debacie przedstawił się jako gracz globalny, który zadba o „dobre relacje zarówno ze Stanami Zjednoczonymi, które są jednym z gwarantów naszego bezpieczeństwa, ale również najlepszą możliwą relację w Unii, a między jednym a drugim, jest oczywiście NATO”. Pojechałby więc do Waszyngtonu i Mons w Belgii, kwatery NATO. Na wszelki wypadek nie wymienił groźnego słowa Bruksela.

Trzaskowski gra twardziela broniącego także przed Ukraińcami polskich interesów, a jego projekt, by odebrać 800 plus ukraińskim dzieciom, których matki nie pracują, spotkał się z sondażową aprobatą. Najważniejszy w tej chwili liberalny kandydat podsyca w ten sposób niechęć do Ukraińców.

Zabrakło też Trzaskowskiemu odwagi, by użyć słowa „Niemcy”.

Przekaz Nawrockiego był w debacie identyczny: wybiera się do Waszyngtonu, żeby uporządkować transatlantyckie relacje, tyle że według Trzaskowskiego Tusk je naprawia, a według Nawrockiego psuje.

Kandydat „niezależny” dorzucił „międzylądowanie w Watykanie”, także po to, żeby oddać hołd – jak to nazwał w innym momencie debaty – największemu z Polaków, świętemu Janowi Pawłowi II.

Biejat starczyło odwagi na tęczową flagę

W minutową wypowiedź o swoich prezydenckich podróżach Magdalena Biejat włączyła „numer debaty”, czyli przejęcie flagi LGBT od Rafała Trzaskowskiego, który dostał ją od Nawrockiego, ale zestawił na podłogę, żeby nie występować w kadrze z „tęczowymi” symbolami (Nawrocki w stylu Trumpa dowcipkuje, że Trzaskowski biega na parady równości „na szpileczkach”).

Słuchając Magdaleny Biejat, ktoś (np. niżej podpisany) mógłby nabrać nadziei, że może jednak padnie zakazane słowo Kijów: „Należy budować nasz silny głos w Unii Europejskiej po to, żeby już nigdy nikt w Europie Zachodniej nie uwierzył, że Putin nie jest zagrożeniem. Nasza współpraca militarna, nasza współpraca gospodarcza i nasze bronienie wschodniej flanki NATO to jest nasz wspólny interes”.

Okazało się jednak, że chodzi o Wilno, co z całym szacunkiem dla braci Litwinów, nie daje równie mocnego sygnału, że Putin jest oprawcą.

Jest w tym wszystkim jakieś okrucieństwo werbalnej dyskryminacji sąsiada, który przelewa krew w obronie Europy, ale jest też zwykła głupota polityczna. Jednym ze źródeł pozycji polski w UE są, mogłyby być, właśnie relacje z Ukrainą.

Tym bardziej zdumiewające, że wicemarszałkini Senatu była niedawno – 25 lutego – w Kijowie.

Dużo słów i wiele destynacji

Rozpodróżował się Marek Jakubiak, ruszając do USA, aby przytulić do wąsatych ust 10-milionową Polonię. Potem ruszyłby „na południe” (?), przez Węgry (Orbána nie wymienił), do Włoch, Hiszpanii i Paryża, gdzie „pocieszyłby trochę” Marine Le Pen. Na koniec miesięczny objazd po trzech krajach nadbałtyckich.

Joanna Senyszyn wybrała cztery miejsca: Waszyngton i Brukselę (jako jedyna obok Hołowni), ale dorzuciła dalekie wyprawy do Indii i Chin.

Błazen i zdrajca

Krzysztof Stanowski wybrał dla siebie rolę błazna (w celach marketingowych). Pozwala to gadać głupoty, ale także może dać szansę na słowo prawdy, bo nikt klauna nie potraktuje poważnie.

„Pierwszą stolicą, którą odwiedzę, będzie oczywiście Male, stolica Malediwów, gdyż ten kraj jak wiadomo może zniknąć z mapy świata i nie mogę pozostać głuchy i nieczuły na topniejące lodowce”.

Pozostała siódemka zaśmiała się, ale tak naprawdę Stanowski powiedział coś, co należałoby potraktować śmiertelnie poważnie.

Maciej Maciak stwierdził, że „jeżeli chodzi o moją pierwszą wizytę, to najprawdopodobniej nigdzie”, bo czekałby, aż ktoś do niego przyjedzie. Sądząc po otwarcie wyrażanych poglądach (w tym antyukraińskich), najchętniej przyjąłby Władimira Władimirowicza Putina zajeżdżającego przed Pałac Namiestnikowski czołgiem.

Podsumowanie 28 wypraw

Jak już widzieliśmy, z 28 wszystkich, najwięcej – po osiem – stolic wskazywali Szymon Hołownia i Marek Jakubiak.

Dalej:

  • Senyszyn – 4
  • Trzaskowski – 3
  • Nawrocki – 2
  • Stanowski i Biejat – 1
  • Maciak – 0.

Ranking wizyt wygrał Waszyngton (pięć wskazań), przed Wilnem (trzy) i Brukselą, Rygą i Tallinem (dwa). Po jednym wskazaniu uzyskały: Helsinki, Praga, Madryt, Mons (siedziba NATO), Sztokholm, Watykan, Budapeszt i Rzym, a z terenów zamorskich Male, Delhi i Pekin

Piotr Witwicki, Polsat: Mam pytanie wręcz rytualne, ale żyjemy w czasach, gdy zauważyłem, że te rytualne pytania nie muszą być wcale banalne i brzmią one w następujący sposób. Jaką stolicę prezydent Polski powinien odwieźć, gdy zostaną Państwo prezydentem? Jaka powinna być pierwsza stolica, którą odwiedzi prezydent i jaki przywódca powinien być jako pierwszy zaproszony?

Rafał Trzaskowski: Ja jestem głęboko przekonany o tym, że musimy mieć naprawdę bardzo dobre relacje zarówno ze Stanami Zjednoczonymi, które są jednym z gwarantów naszego bezpieczeństwa, ale również najlepszą możliwą relację w Unii, między jednym a drugim, jest oczywiście NATO.

W związku z tym ja uważam, że polski prezydent powinien wsiąść w samolot, zapewniając Polsce bezpieczeństwo i polecieć w jedną podróż, której na pewno na trasie powinien się znaleźć Mons, czyli kwatera NATO, powinien się znaleźć Paryż, dlatego że my w tej chwili będziemy podpisywali bardzo ważną umowę z Paryżem i te nasze relacje w Unii Europejskiej chyba najbardziej istotne są właśnie z Paryżem. No i oczywiście Waszyngton, dlatego że spotkanie z administracją prezydenta Trumpa w tych trudnych czasach przy tej nieprzewidywalności jest bardzo ważne, żeby pokazać, jakie mamy mocne karty Amerykanom, żeby pokazać, że kupujemy amerykański sprzęt, że wydajemy 5% na zbrojenia, 5% PKB i że mamy wpływy w Europie, Właśnie wtedy będziemy dla Amerykanów partnerami, jeżeli pokażemy. Tak, przyjeżdżam z Paryża i z NATO po to, żeby wzmacniać Europę i wzmacniać sojusz ze Stanami Zjednoczonymi.

Krzysztof Stanowski: Pierwszą stolicą, którą odwiedzę, będzie oczywiście Male, stolica Malediwów. Zrobię to dlatego, że gdyż ten kraj jak wiadomo może zniknąć z mapy świata i nie mogę pozostać głuchy i nieczuły na topniejące lody Arktyki. Wybór mógł być tylko taki.

Joanna Senyszyn: Pierwszą stolicą, jaką odwiedzę, będzie oczywiście Bruksela, ponieważ Unia Europejska jest najlepszą rzeczą, jaka spotkała Polaków w historii. Dlatego bardzo ważne jest, aby reformować Unię Europejską, aby być znaczącym członkiem Unii Europejskiej, aby nie być w tym drugim szeregu, w jakim ciągle jesteśmy, wieszczcie przebić się do pierwszego szeregu UE. Naturalnie trzeba odwiedzić Waszyngton, ponieważ stosunki choćby w ramach NATO są niezbędne, ale jak to będzie, to przecież nie wiemy, ponieważ teraz jest prezydencja Trumpa, która powoduje, że całkowicie Ameryka jest nieprzewidywalna. Myślę, że również Chiny i Indie, Unia Europejska z Indiami będzie właśnie teraz współpracować.

Karol Nawrocki. Polska powinna być liderem Unii Europejskiej w relacjach transatlantyckich. Niestety dzisiaj nie wykorzystujemy naszej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. Jest wiele spraw do załatwienia między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi. Więc gdy zostanę prezydentem państwa polskiego, najpierw odwiedzę oczywiście Waszyngton, żeby poukładać nasze międzynarodowe relacje i wykonać to, czego rząd Donalda Tuska nie wykonuje.

Będzie to wizyta w Waszyngtonie z międzylądowaniem w Watykanie jako prezes Instytutu Pamięci Narodowej. Rozpocząłem swoją prezesurę właśnie od wizyty w Watykanie. Były to bardzo dobre lata Instytutu Pamięci Narodowej.

Będzie to i symboliczne, i ważne.

Polska powinna dbać o to, aby stać się liderem i ekonomicznym, i biznesowym, i w zakresie bezpieczeństwa relacji Unii Europejskiej ze Stanami Zjednoczonymi. Taki jest mój kierunek.

Choć już jesteście w połowie, przypomnę pytanie, a pytam o pierwszą stolicę, ale też pierwszego przywódcę, którego Państwo byście zaprosili.

Maciej Maciak: Proszę Państwa, moja odpowiedź nie będzie taka banalna jak moich przedmówców i domyślam się, te, którzy będą po mnie opowiadali, gdzie najpierw pojadą, polecą złożyć hołd. Jeżeli mam być prezydentem, tak na poważnie, to będę musiał używać narzędzi, jaki ma prezydent do zapewniania nam bezpieczeństwa tego faktycznego, jak i też ekonomicznego.

A to najprawdopodobniej wielu się nie będzie podobało. Ostatni przypadek pana Ryan Wesley Routha to był niedoszły zamachowiec prezydenta Trumpa. O tym się rozpisują media zachodnie. W Polsce nie słyszałem. Udowadnia, że pan Ryan Wesley Routh pojechał na Ukrainę kupić granatnik Stinger. Tym się strąca samoloty.

Więc jeżeli chodzi o moją pierwszą wizytę, to najprawdopodobniej nigdzie. Zobaczymy, komu pierwszemu zależy, niech przyjedzie do Polski. Ja będę dopilnowywał dobrego prawa.

Marek Jakubiak: Oczywiście musicie Państwo zdawać sobie sprawę, że wizyta prezydenta w pierwszym kraju, który postanowi, że ten pierwszy kraj w ramach takiej kurtuazji będzie stanowił wagę dla prezydentury i taką pewną deklarację, oświadczenie prezydenta o wadze tego państwa w rozumieniu tegoż właśnie prezydenta, to chcę powiedzieć, że z szacunku dla 10 milionów Polaków pojechałbym do Stanów Zjednoczonych. To jest największa nasza Polonia i myślę, że im się to by należało. Natomiast gdzieś z tyłu głowy mam taką podróż na południe Europy, poczynając od Węgier, przez Włochy, do Hiszpanii, do Paryża. Mam wrażenie, że powinienem jako prezydent z Marine Le Pen się spotkać i pocieszyć ją trochę w tej sytuacji, dość wrażliwej dla niej. I moja prezydentura, proszę Państwa, będzie otwarta. Nie zapominajmy też o krajach nadbałtyckich, Litwa, Łotwa, Estonia. Ale ten, ta podróż po tych państwach będzie trwała około miesiąca, trzeba będzie się przestawić.....

Szymon Hołownia: Pan Karol Nawrocki mówił kiedyś, że 50 mld, 48 chyba, swoich obietnic chce finansować z pieniędzy z reparacji od Niemiec. Ciekawe jak je pan załatwi, jak pan przez trzy lata bycia szefem IPN nie mógł załatwić ekshumacji na Wołyniu. I to się stało dopiero teraz również dzięki mojej pracy i rozmowom z ministrem i z prezydentem Zełenskim. Natomiast jeżeli chodzi o pierwszą podróż, to oczywiście najpierw sąsiedzi. Nam się nie zmieni położenie geograficzne. Powinniśmy najpierw odwiedzić sąsiadów, a więc Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia, Szwecja i Czechy. To jest dzisiaj najbliższy nam ekosystem i najbliższy nam świat. Później Bruksela i Waszyngton, bo rzeczywiście dzisiaj Polska musi być silna w wielostronnych sojuszach.

Musi mieć dobre kontakty z tymi, którzy graniczą z nami, ale też z tymi, którzy gwarantują nasze bezpieczeństwo. Pracy mi jako prezydentowi na pewno w tym względzie nie zabraknie, natomiast chcę powiedzieć jedno. Prezydencki samolot musi być miejscem, do którego zabiera się polskich przedsiębiorców, zwłaszcza tych małych, zwłaszcza tych średnich, bo o nich bardzo często polskie państwo zapomina.

Magdalena Biejat. Pierwszą stolicą, którą bym odwiedziła, byłoby Wilno, jako symbol zacieśnienia naszej współpracy z naszymi sąsiadami tutaj z regionu, która już jest bardzo silna. To wynika bardzo jasno też z moich rozmów, chociażby z ministrą obrony narodowej Litwy, która była niedawno w Warszawie. I te relacje należy zacieśniać, należy budować nasz silny głos w Unii Europejskiej po to, żeby rzeczywiście już nigdy nikt w Europie Zachodniej nie uwierzył, że Putin nie jest zagrożeniem. Nasza współpraca militarna, nasza współpraca gospodarcza i nasze bronienie wschodniej flanki NATO to jest nasz wspólny interes.

Ale skorzystam też z tego, że na to pytanie można krótko odpowiedzieć i chciałam zaprosić Rafała Trzaskowskiego, bo właśnie widziałam, że schował tęczową flagę. Ja się jej nie wstydzę, chętnie ją od pana przejmę. Szanowni Państwo, ja jestem dumna z Polski i jestem dumna z tego, że nasi obywatele, również ci tęczowi, wybierają Polskę.

;
Na zdjęciu Piotr Pacewicz
Piotr Pacewicz

Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze