Polski Ład po miesiącach dopracowywania w ministerialnych gabinetach trafił do Sejmu. Skomplikowana ustawa ma setki stron, a w Sejmie otrzymuje jeszcze kolejne. Posłowie pracują nad ustawą w komisjach i dopisują do niej kolejne poprawki.
Jedna z nich dotyczy ulgi podatkowej dla rodzin wielodzietnych.
„W ramach #PolskiŁad wprowadzamy #PIT-0 dla rodzin 4+. Dzięki temu zdecydowana większość rodziców, którzy wychowują co najmniej 4 dzieci, przestanie płacić PIT” – czytamy na Twitterze ministerstwa finansów.
To pomysł forsowany przez Kamila Bortniczuka, do niedawna z Porozumienia, dziś już w partii Republikańskiej Adama Bielana. To jednak niejedyna zmiana dotycząca polityki rodzinnej wśród poprawek.
Precz z rozwodami
Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej zaproponowało też, by zlikwidować możliwość rozliczania się wspólnie z dzieckiem dla samotnych rodziców (dziecko nie musi pracować, by taką ulgę uzyskać). Dlaczego? Według ministerstwa, po wprowadzeniu kwoty wolnej od podatku w wysokości 30 tys. złotych, samotni rodzice cieszyliby się dodatkowym przywilejem. A ten, według ministerstwa mógłby być postrzegany jako nieuzasadniony.
Jest jeszcze jedno uzasadnienie tej zmiany:
„Stan ten może implikować daleko idące skutki społeczne w postaci wzrostu liczby rozwodów warunkowanych względami ekonomicznymi”.
Mówiąc prościej: autor uzasadnienia uważa, że przywilej jest tak duży, że małżeństwa będą się rozwodzić, by z niego skorzystać.
Lub jeszcze prościej: ulga podatkowa dla samotnych rodziców ma być zlikwidowana, by zapobiec rozwodom.
Kto zyska?
Czy rzeczywiście ministerstwo chce zniechęcić ludzi do rozwodów, likwidując możliwość preferencyjnego rozliczania się dla samotnych rodziców? W zamian zaproponowano ulgę dla samotnych rodziców w wysokości 1,5 tys. złotych. Według wiceminister rodziny Barbary Sochy da im to wyższe korzyści finansowe niż dotychczasowe rozwiązanie.
„Przy zarobkach np. 7 tys. zł – dotychczasowa korzyść 552 zł – zostaje zastąpiona ulgą 1500 zł. To lepiej dla samotnych czy gorzej?” – napisała Socha w odpowiedzi na krytykę.
Ekspertki cytowane przez „Dziennik Zachodni” uważają jednak, że na nowym rozwiązaniu stracą samotni rodzice zarabiający powyżej 4 tys. złotych. Ale podkreślają, że warto poczekać na ostateczny kształt propozycji z pełną oceną.
Takie zmiany są zgodne z duchem głównego pomysłu, jaki przyświecał Polskiemu Ładowi – redukcji klina podatkowego w kierunku wyższej progresji podatkowej (nawet, jeśli ta zmiana jest niewielka).
Jeżeli na nowym rozwiązaniu zamożniejsi samotni rodzice rzeczywiście stracą, to w mocy jest ewentualny dodatkowy cel – redukcja rozwodów „podatkowych”. Oczywiście pojawia się pytanie, czy ktoś faktycznie zdecydowałby się na formalny rozwód, by zdobyć ulgę, która przy dużych dochodach nie będzie diametralnie zmieniała stanu budżetu domowego.
Ostatecznie prawo podatkowe może być narzędziem do ułatwiania życia ludziom w trudnej sytuacji, np. samotnym matkom. Tutaj mamy raczej pomysł, który chce chronić państwo przed domniemanym kombinatorstwem obywateli.
Polska się kurczy
Tak czy inaczej, pokazuje to sposób myślenia państwa o prawie rodzinnym i funkcji rodziny. Otóż rozwody trzeba utrudniać, gdyż są one z gruntu złe. PiS w rozwiązaniach dotyczących rodziny myśli konserwatywnie. W ten sposób, po sześciu latach sprawowania rządów, efektów polityki demograficznej nie ma. Dobitnie pokazują to nowe dane.
Według GUS w lipcu urodziło się 28 tys. dzieci, zmarło 33 tys. osób. I nie jest to wyjątek, ale coraz dramatyczniejszy trend. Spójrzmy na wykres:
Widać tu kilka ciekawych rzeczy. Oczywiście w oczy rzuca się dramat pandemii i prawie dwa razy więcej zgonów niż w normalnym okresie jesienią 2020 i zimą 2021. Ale warto też zwrócić uwagę, że w żadnym z tych 19 miesięcy liczba urodzeń nie przekracza liczby zgonów. Liczba Polaków maleje nawet wtedy, gdy odliczymy zgony spowodowane pandemią COVID-19. Ludność Polski się kurczy, a wiąże się to z wieloma poważnymi problemami na przyszłość, choćby z wyzwaniami opieki nad seniorami i rosnącym kosztem systemu emerytalnego.
2021: Idziemy na przykry rekord
Po krótkotrwałym odbiciu między 2015 a 2017 rokiem liczba żywych urodzeń spada ostro w dół. W 2020 roku było już gorzej niż w poprzednich dołkach w 2005 i 2015 roku. Urodziło się zaledwie 355 tys. dzieci.
Wszystko wskazuje na to, że w tym roku będzie jeszcze gorzej. W 2020 roku do lipca miesięczna liczba urodzeń przekroczyła 30 tys. trzy razy, w tym roku – raz. Wówczas przez pierwsze siedem miesięcy roku urodziło się 210,4 tys. dzieci. W tym 193,7 tys. To o 8,6 proc. mniej niż w tym samym okresie w 2020 roku. I powód do niepokoju, bo tempo spadku jest wyższe niż w poprzednich latach:
- w 2018 spadła o 3,4 proc.,
- w 2019 – o 3,4 proc.,
- w 2020 – o 5,3 proc.,
Tak dynamiczny spadek nie może oczywiście utrzymać się latami, bo potrzeba zakładania rodziny i posiadania dzieci jest jedną z podstawowych potrzeb ludzi i Polki dalej będą dzieci rodziły. Ale coraz częściej będą robiły to pomimo przeciwności. Bo państwo nie tworzy przyjaznych warunków do podejmowania tej trudnej decyzji. Jeśli to się nie zmieni, liczba urodzeń w końcu się ustabilizuje, ale na bardzo niskim poziomie.
PiS i polityka demograficzna
Obecnie rządzący zmuszają kobiety do donoszenia ciąży nawet w wypadkach, gdy dziecko nie ma żadnych szans przeżyć poza ciałem matki, nie zapewnia bezpiecznego dostępu do aborcji. Przez niedofinansowanie służby zdrowia często nie zapewnia bezpiecznej przestrzeni dla młodych matek na porodówkach.
Nie zapewnia dostępu do żłobków. Dr Dorota Szelewa, wykładowczyni na University College Dublin, redaktorka naczelna prestiżowego Journal of Family Studies, mówiła dla OKO.press: „W Polsce wciąż brakuje brakuje opieki dla dzieci do trzech lat. W 70 proc. gmin nie ma żłobków ani klubów malucha. Tymczasem to taka właśnie opieka instytucjonalna zachęciłaby kobiety do rodzenia dzieci, bo wiedziałyby, że łatwiej im będzie połączyć macierzyństwo z pracą, z której nie chcą i/lub nie mogą rezygnować”.
Rząd deklaruje, że w całej Polsce działa 6,8 tys. placówek oferujących miejsca dla ok. 200 tys. dzieci do lat 3, to dwa razy więcej niż w 2015 roku. W ramach programu „Maluch+” w 2021 roku powstać ma kolejne 25 tys. miejsc. Tymczasem dzieci w wieku 1-3 lata jest ok. 750 tys., co oznacza, że – mimo postępów – w 2021 roku znajdzie się miejsce dla ledwie 30 proc.
„Polski rząd stawia na podobną jak Orbán, agresywnie pronatalistyczną politykę i kładzie nacisk raczej na świadczenia pieniężne niż usługi opiekuńcze” – mówiła nam dr Szelewa, Program 500 plus dał krótkotrwały wzrost liczby urodzeń, ale nie działa. PiS deklarował, że jedną z jego funkcji jest działanie prodemograficzne. Teraz już wiemy, że to nie zadziałało.
Strategia
Jak rząd chce przeciwdziałać kurczeniu się populacji naszego kraju?
Projekt Strategii Demograficznej 2040 to zaprezentowany w czerwcu nowy pomysł rządu, który ma pomóc w stopniowym wzroście dzietności do takiego poziomu, aby zagwarantować zastępowalność pokoleń.
PiS wyznaczył w nim trzy cele:
- wzmocnienie rodziny,
- znoszenie barier dla rodziców chcących mieć dzieci
- i podniesienie jakości zarządzania i wdrażania polityk.
Strategię komentowała na naszych łamach prof. Irena E. Kotowska i zauważyła, że rządowego dokumentu nie można nazwać »strategią demograficzną«”.
„Rozwój demograficzny to ilościowe i jakościowe zmiany ludnościowe, które kształtuje nie tylko płodność, ale także umieralność i migracje. Nie można więc pominąć tych procesów, a także stanu zdrowia społeczeństwa, czy struktur rodzin i gospodarstw domowych oraz relacji międzypokoleniowych. Tego w Strategii Demograficznej 2040 nie ma, a zatem nazwa jest nadwymiarowa” – mówiła prof. Kotowska w czerwcu 2021.
„Dobrze jednak, że taki dokument powstał. To pierwszy rządowy projekt podejmujący kwestie dzietności w tak szerokim ujęciu. W 2014 roku Rządowa Rada Ludnościowa opracowała założenia polityki ludnościowej, które nie znalazły zainteresowania rządu. W 2013 roku kancelarii Prezydenta RP powstał pod kierunkiem minister Ireny Wóycickiej dokument »Dobry klimat dla rodziny«, w którym przedstawiono politykę rodzinną wspierającą dzietność, ale nie miał on mocy wykonawczej”.
Na razie mamy więc mglisty plan na kolejne dwie dekady i bardzo złe wyniki z ostatnich lat. I pomysły w rodzaju zniechęcania do rozwodów, które są tylko konserwatywnymi zaklęciami.
Ja akurat nie mam potrzeby posiadania dzieci i nic mnie do tego nie zmusi ani nie zachęci.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Za to on może zapłodnić kogoś innego i tym samym czy tego chce czy nie stanie się rodzicem, a Pani zwyczajnie się czepia 😉
Nie rozumiem tego komentarza. W związku homoseksualnym zajście w ciążę w naturalny sposób jest po prostu niemożliwe!
W dużej mierze za coraz mniejsza ilość rodzących się dzieci jest tez odpowiedzialne społeczeństwo. W chwili kiedy antynatalizm staje się niemalże wyznacznikiem bycia „lepszym” a ciąża i dziecko są jakoby z założenia symbolem popierania partii rządzącej, społeczeństwo gardzi kobietami i dziećmi, w „dobrym tonie” jest ich wyśmiewanie i poniżanie, pogróżki a często nawet groźby karalne pod ich adresem zdążają się regularnie to żaden program, żadne pieniądze nie sprawia ze będzie się rodzic więcej dzieci. Po urodzeniu jednego ludzie są zazwyczaj tak zaszczuci ze boja się zdecydować na następne
To jakiś dziwny pogląd. Znam trochę ludzi z dziećmi i nigdy nie zauważyłem, żeby ktoś nimi gardził. A już kojarzenie posiadania dzieci z popieraniem partii rządzącej to naprawdę dość kuriozalny pomysł. Ludzie mają dzieci dlatego, że chcą je mieć. I na pewno ich warunki bytowe i nastawienie do życia mają dominujące znaczenie. Nastawienie do posiadania dzieci jest oczywiście znacząco inne niż przed laty i to nie tylko w tym kraju. Rządzące piskatstwo ma z tym pewien związek, ale nie tak duży, jakby mogło się wydawać. Ma chyba raczej związek z tym , czy młodzi ludzie chcą żyć w takim katolskim grajdole, jakim stała się Polska. Szczególnie ci, których rządzący nie uważają za ludzi lub tylko za "drugi sort".
To osoba bezdzietna słyszy ciągle "kiedy dziecko?", więc presją raczej ukierunkowana jest w przeciwną stronę niż sugerujesz.
Poza tym – młodzi uciekają za granicę. Wiem, bo sam wyjechałem. W Polsce jest duszno. Światopoglądowo kraj zatrzymał się 50 lat przed resztą tej części globu. Żeby rodzić, lub adoptować trzeba czuć się komfortowo i bezpiecznie – nie tylko w kwestiach finansowych.
Kim jest autor/autorka tych bzdur? Oczywiście, komfortowo i bezpiecznie (z małymi wyjątkami) czuje sę ktoś siedzący wygodnie w fotelu i wypisujący bzdety.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
A można wiedzieć z jaką diagnozą? W jakim środowisku ludzie wyśmiewają posiadających dzieci, albo uważają, że popierają oni w ten sposób rządzących? Pytam z czystej ciekawości. Owszem istnieją ruchy głoszące, że wobec sytuacji na Świecie ((kryzys klimatu itd.) dzieci nie należy mieć, ale w Polsce to chyba mają one śladowe znaczenie.
Czy może Pan rozwinąć swoją myśl? W pełni zgadzam się z autorem. Polska jest fatalnym miejscem do posiadania potomstwa. Nie ma takiej rzeczy, która przekona mnie do posiadania dzieci w Polsce. Jest to miejsce duszne i zacofane, w którym zabobon, ksenofobia, homofobia i inne fobie mają się dobre. Miejsce w którym rodziców zmusza się do urodzenia chorego dziecka, a kobiety pozbawia się podstawowych praw. Teraz kiedy mógłbym założyć rodzinę zdecydowałem się na emigrację. Potomstwo mogę wychowywać w Niemczech, Norwegii, Hiszpanii ale nigdy w życiu w Polsce.
@ Aniko Nikitaki: Nie jest tak, że ktoś drwi z rodzin. Wręcz przeciwnie. Społeczeństwo nie akceptuje jednak sytuacji, gdy dwoje nieodpowiedzialnych rodziców powołuje do życia kolejne dzieci, nie przejmując się tym, jaka przyszłość je czeka. Jakie mogą się urodzić dzieci, gdy np. rodzice nałogowo piją alkohol? Jaka przyszłość je czeka, gdy rodzice to zwyczajne nieroby, dla których dzieci to żywiciele rodziny, bo posługując się nimi można wyłudzać świadczenia skąd się da, i żyć lekko na koszt społeczeństwa?
Przeczytałam właśnie w Internecie taką informację: „Na koniec 2020 r. w pieczy zastępczej przebywało 71,5 tys. dzieci pozbawionych całkowicie lub częściowo opieki rodziny naturalnej”. Zapewne nieliczne z nich zostały pozbawione rodziny na skutek jakiejś katastrofy. A pozostałe? I mamy traktować z atencją rodziny z których się wywodzą?
Prawda jest taka, że gdy ludzie czują się bezpiecznie, gdy wiedzą, że są w stanie zapewnić potomkom godną przyszłość, wychować je, wykształcić, pomóc w późniejszym życiu – najczęściej będą je mieli. Jeżeli jednak sami nie są pewni zatrudnienia, nie mają dachu nad głową, gdy nie ma wystarczającej ilości żłobków i przedszkoli, gdy upada szkolnictwo i służba zdrowia, a kraj zmierza w stronę zapaści – niewiele odpowiedzialnych par odważy się na rodzicielstwo. I raczej dobrze to o nich świadczy. O nich, nie o tych którzy mnożą się bez opamiętania.
Jako ojciec 3 dzieci urodzonych w "późnej Komunie" oświadczam, że zostały wychowane na porządnych i statecznych obywateli z pomocą żłobka, przedszkola i szkół średnich i wyższych, w których nie było indoktrynacji w jakikolwiek sposób przypominającej obecną.
To dopiero początek wzrostu ilości zgonów. Rządom piskatstwa (pis&kk) można przypisywać promowanie spadku urodzeń i nadmierną ilość ofiar pandemii, ale zasadnicze przyczyny depopulacji tego kraju nie mają z nimi związku. Wystarczy zajrzeć do rocznika statystycznego, żeby zobaczyć, gdzie leży tego przyczyna. Średnia długość życia to dla mężczyzn 72,6 roku, natomiast dla kobiet 80,7. Ludzie urodzeni w pierwszych latach powojennych już osiągnęli taką długość życia, ci urodzeni w latach pięćdziesiątych niedługo ją osiągną. A wtedy rodziło się znacznie więcej ludzi niż dzisiaj. W 1946 – 622 500, w najliczniejszym 1955 roku prawie 794 tys. Poziom rzędu 600 tys. urodzeń rocznie utrzymywał się dość długo, do lat 90. Prosta arytmetyka pokazuje, że nadwyżka zgonów nad urodzeniami będzie rosła, aż dojdzie do być może nawet 700 tys. rocznie. Ludności w Polsce nie będzie ubywać, jeśli dopuści się imigrację netto ponad 500 tys. rocznie, bo nie wydaje mi się, żeby można było realnie myśleć o wzroście dzietności do znacznie wyższego poziomu. Już na pewno nie za rządów piskatstwa. Uzasadnienie jest proste:
Jeśli długość życia jeszcze bardziej niż ostatnio spadnie, na co wiele wskazuje (przede wszystkim stan służby zdrowia, panujące zwyczaje żywieniowe, nałogi i stan powietrza), to ilość kobiet urodzonych na przełomie wieków, które za lat 5-10 będą rodziły najwięcej dzieci i oczekiwany poziom dzietności dają wynik rzędu 500 – 700 tys. nadwyżki zgonów. Statystyki urodzeń i długości życia pokazują bowiem, że za ok. 10 lat powinno umierać ok. 800 tys. osób rocznie. A nie zdziwiłbym się, gdyby ilość urodzeń spadła poniżej 200 tys. Jeśli piskatstwo będzie dalej rządzić, to mógłbym się założyć, że nadwyżka zagonów nad urodzeniami zbliży się do 700 tys. bo dojdzie do tego znacząca emigracja ludzi młodych, którzy nie będą w stanie wytrzymać w katolskim grajdole, jakim de facto już stała się Polska.
Polityka, żadnych migrantów nie przyjmiemy do naszego katolickiego kraju, będzie skutkowała wyludnieniem Polski.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Mało tego, w tych warunkach imigranci z Ukrainy czy Białorusi czemprędzej dadzą nóżkę na Zachód. Zostaniemy sami jako wyludniający się kraj bez aliansów i przyjaciół.
Ale będziemy sami w naszym Narodowym Szambie tarzać się w ukochanej przez suwerena jego zawartości.
"Nie jest ważne czy w Polsce będzie kapitalizm, wolność słowa, czy w Polsce będzie dobrobyt. Najważniejsze, żeby Polska była katolicka."
Dużym problemem zapaści demograficznej w naszym kraju jest to,ze systematycznie spada liczba kobiet w wieku rozrodczym,który umownie przyjmuje się w przedziale wiekowym 15-49 lat. Za GUS-em: w roku 2013 było ich 9,3 mln,w 2015 r 9,2 mln; w 2020 r 8,9 mln.Prognozy nie są optymistyczne bo zakładają,że w roku 2025 będzie tych kobiet 8,5 mln; a w roku 2040 już tylko 6,5 mln.Nastepne lata będzie to spadek o kolejne kilkaset tysięcy mniej kobiet w wieku rozrodczym.
To trzeba wszystkie rok do roku zapładniać i szybko wyjdziemy na prostą
Wymuszanie na ludziach rodzenia dzieci w trakcie katastrofy klimatycznej jest głupotą. Szczególnie gdy równocześnie ignoruje się zagrożenia związane z globalnym ociepleniem i nie daje nawet cienia nadziei na poprawę sytuacji w przyszłości.
Wymuszanie tego rodzenia przez terror, związany z zaostrzaniem ustawy aborcyjnej i podwyższanie podatków dla tych, którzy nie chcą mieć dzieci, to już zwykły terror.
Jeżeli problemem jest jedynie fakt, że starzejące się społeczeństwo nie wyrobi z zarabianiem na utrzymanie seniorów, wystarczyłoby osobom w wieku produkcyjnym pozwolić osiedlać się w kraju zamiast czekać aż umrą z głodu i chłodu na wschodniej granicy.
Jeśli wy dopuszczono aborcję liczba urodzeń jeszcze bardziej by spadła. Wiele kobiet o lewicowych poglądach zamordował oby swoje dzieci. Czas prowadzi w Polsce takie prawa jak w opowieściach podręcznej podręcznej
Podaj proszę statystyki jak spadła liczba aborcji od momentu jej faktycznego zakazania. Realnych aborcji, nie tych oficjalnych. Wmawianie, że to cokolwiek zmieniło to jak twierdzenie, że nie będzie wypadków, bo są ograniczenia prędkości.
Od ponad 2 lat zdiagnozowano u mnie powiększenie prostaty i poproszono mnie o poddanie się chemioterapii, która mogła mieć wpływ na mój układ moczowy. Natknąłem się na referencje poprzedniego klienta doktora Nelsona na tej stronie na temat różnych chorób i postanowiłem wypróbować jego ziołowy produkt. Kupiłem jego produkt, który otrzymałem za pośrednictwem serwisu DHL pod moim adresem w ciągu 4 dni i zgodnie z zaleceniami lekarza używałem produktu przez 21 dni. Po skonsumowaniu produktów ziołowych moja prostata była całkowicie wyleczona. Polecam doktora Nelsona każdemu z chorobami układu krążenia, rakiem płuc, chorobą wieńcową serca, rakiem kości, zapaleniem wątroby typu B, mięśniakami, wysokim poziomem cukru we krwi i ciśnieniem, prostatą, cukrzycą, niskim poziomem spermy, oczyszczaniem wątroby, spalaniem tłuszczów, wirusem opryszczki, nerkami KAMIENIE, POChP, ZABURZENIA EREKCJI, NISKA PLEMNOŚĆ, Twoje informacje. E-mail; [email protected]
lub WhatsApp +212703835488
(…)„W ramach #PolskiŁad wprowadzamy #PIT-0 dla rodzin 4+. Dzięki temu zdecydowana większość rodziców, którzy wychowują co najmniej 4 dzieci, przestanie płacić PIT”(…)
To jest zachęta do fikcyjnych adopcji!!!
"…potrzeba zakładania rodziny i posiadania dzieci jest jedną z podstawowych potrzeb ludzi" – co to za jakieś brednie? Ciekawe skąd autor to wziął. Chyba zasłyszał na kazaniu w kościółku w niedzielę. Są ludzie, którzy wcale takich potrzeb nie mają.
Z podstawowych prawideł biologii, wspólnych dla ludzi i wszystkich innych żywych organizmów, których nikomu dorosłemu raczej nie powinno być trzeba tłumaczyć.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
A co z osobami, które mają dzieci i są straciły współmałżonka/ę, co z wdowami i wdowcami ? Jak na nich wpłynie ten nowy podatek?
Takie podobne lub to samo zdjęcie z krową było kiedyś na wiocha.pl czy na demotywatorach.
Kolejny przykład PiSiej polityki niczego nie rozwiązującej, zamieniającej system prawny i podatkowy w dom publiczny (podobno słowo na b jest zakazane, tak samo jak słowo na d. Wszystko po to by było bardziej zajebiście).
I to chyba dlatego ponad 3000 żonatych facetów szuka kochanki https://www.boonga.pl/skok-w-bok/szukam-kochanki normalnie chyba jakaś oferta last minute przed zmianami heh