Nie musieliśmy długo czekać, by nowy minister edukacji postawił pierwszy krok ku celowi wyznaczonemu przez prezydenta Andrzeja Dudę na zaprzysiężeniu – rozprawić się z ideologią „liberalno-lewicową". Już pierwszego dnia urzędowania Czarnek odwołał dyrektor odpowiedzialną za podstawy programowe
„Dzisiaj cały czas w polskim systemie edukacji jest bardzo wiele takich treści, co do których polskie rodziny mają ogromne wątpliwości, czy chciałyby, żeby w ten sposób, takimi treściami były edukowane ich dzieci (…) moją intencją jest, aby rodzice mieli realny wpływ na te decyzje, które są podejmowane – jakie treści programowe i inne są przekazywane dzieciom na terenie szkoły, a przed którymi rodzice mają prawo swoje dzieci bronić” — mówił 19 października prezydent Andrzej Duda na zaprzysiężeniu nowego ministra edukacji i nauki. I dodał, że problemem każdego szczebla edukacji jest nadreprezentacja ideologii „lewicowo-liberalnych".
Przemysław Czarnek nie czekał długo, by odpowiedzieć na oczekiwania głowy państwa. Choć na Twitterze napisał, że „absolutnym priorytetem od pierwszych godzin w ministerstwie jest organizacja pracy szkół i uczelni w dobie walki z koronawirusem", to zajął się czymś zupełnie innymi.
Jak poinformował portal wpolityce.pl, pierwszym krokiem nowego ministra było odwołanie z urzędu dyrektor Aliny Sarneckiej. Urzędniczka kierowała Departamentem Podręczników, Programów i Innowacji.
Według portalu braci Karnowskich
„w ministerstwie mówiło się też od dawna, że resort niedostatecznie walczy z niebezpiecznymi treściami znajdującymi się w programach nauczania. Szczególnie kontrowersyjne były treści lewackie oraz te, które kojarzone są z ideologią LGBT".
Odwołanie Sarnackiej miało być też ukłonem wobec środowiska oświatowego, które zwracało uwagę na rażące błędy w podstawach programowych i podręcznikach. A jak jest naprawdę?
Sarnacka w MEN pracowała od czasu pierwszych rządów PiS, gdy ministrem edukacji była Krystyna Łybacka. Dyrektorką Departamentu Podręczników, Programów i Innowacji została w 2015 roku, mianowana przez Annę Zalewską. Do jej zadań należało przygotowanie programowej części reformy edukacji - koordynacja zmian w treściach programowych i podręcznikach.
Od osób, które miały okazję z nią współpracować słyszymy, że była skromną, neutralną, sumienną urzędniczką. „Trzeba mieć świadomość, że urzędnicy wykonują tylko pomysły ministrów lub gabinetu politycznego. Mają dobrze opisać w przepisach to, co zostało wymyślone wyżej. Jeśli więc minister Zalewska wpadła na pomysł zmiany podstaw programowych, to dyrektor Sarnecka po prostu to realizowała. Karanie urzędnika za inicjatywy ministra to absurd.
Może minister Czarnek powinien postawić minister Zalewską przed sądem koleżeńskim?"
- słyszymy od byłego pracownika MEN.
Także Magdalena Kaszulanis ze Związku Nauczycielstwa Polskiego uważa, że zmiany w MEN to „wotum nieufności wobec tego, co robili poprzednicy".
Za to Dorota Łoboda, założycielka rodzicielskiego ruchu sprzeciwiającego się PiS-owskiej reformie edukacji, warszawska radna i przewodniczą stołecznej Rady Edukacyjnej, jest pewna, że przetasowania mają charakter symboliczny.
„To nie jest ruch merytoryczny, ale demonstracja siły. Przemysław Czarnek miał za mało czasu, by zweryfikować pracę resortu, dlatego pokazuje raczej, że w resorcie było źle, ale teraz już będzie lepiej i idzie nowe"
- mówi OKO.press Łoboda.
Trudno uznać, że minister Czarnek może uważać, iż to minister Zalewska odpowiada za „lewicowe" treści programowe, a jej była współpracowniczka będzie się kłaść rejtanem, gdy ten spróbuje naprowadzić treści na odpowiednie tory. Przypomnijmy, że to z inicjatywy minister Zalewskiej zniknął m.in. obowiązek prowadzenia działań antydyskryminacyjnych w szkołach, a podręczniki do historii zostały przepisane na jeszcze bardziej martyrologiczną narrację o polskiej państwowości.
Najwyraźniej dla Przemysława Czarnka zmiany minister Zalewskiej nie były wystarczająco rewolucyjne. Co chyba sam najlepiej wyraził jeszcze przed zaprzysiężeniem w wywiadzie dla Onetu.
„Chciałbym, aby pedagogika wstydu raz na zawsze wyszła z naszych podręczników. Nie jesteśmy narodem, który miałby się przede wszystkim wstydzić, a nie być dumnym ze swojej historii"
- mówił minister.
O oczekiwaniach obozu rządzącego wobec nowego szefa resortu świadczą słowa prezydenta Andrzeja Dudy, który podczas wręczenia nominacji mówił o nadmiernej reprezentacji narracji „lewicowo-liberalnej" w polskiej oświacie i nauce.
„Niestety, odwołanie urzędniczki odpowiedzialnej za podstawy, to komunikat dla fundamentalistów, którzy do tej pory uważali, że MEN jest zbyt liberalne; że wciąż pozwala na nauczanie treści, które - jak to mówił pan prezydent - nie podobają się wszystkim rodzinom" - mówi Łoboda.
„Boimy się ideologizacji, bo choć minister zapewnia, że chce z nią walczyć, to czujemy, że jest to tylko dobre hasło reklamowe"
- dodaje Magdalena Kaszulanis z ZNP.
Na pewno nie ma mowy, by ruch Czarnka był, jak pisze portal braci Karnowskich, ukłonem w stronę środowisk oświatowych.
Faktem jest, że już od momentu konsultacji nowych podstaw środowiska oświatowe i naukowe domagały się przede wszystkim odchudzenia przeładowanych programów nauczania. Eksperci i nauczyciele wskazywali też na ich archaiczność i encyklopedyczny charakter. Chcieli, by treści dla dzieci i młodzieży zostały unowocześnione i dostosowane do wyzwań XXI wieku.
15 października premier zapowiedział, że w MEN trwają prace nad odchudzeniem podstaw programowych. Celem jest dostosowanie treści do nauki zdalnej. To coś, o czym nauczyciele mówili od kwietnia. Ale zmiana kluczowego urzędnika na pewno nie przyspieszy tego procesu.
„Podstawy programowej nie da się odchudzić w tydzień. To nie jest tak, że minister Czarnek weźmie długopis i powykreśla niektóre zagadnienia. A przynajmniej mam nadzieję, że tak nie jest.
Potrzebny jest zespół ekspertów. Potrzebne jest skoordynowanie podstaw z wymaganiami na egzaminy zewnętrzne. Przecież arkusze przygotowuje się cały rok. Nie słyszałam do tej pory, by nowy minister zajął merytoryczne stanowisko w tej sprawie. Nie wierzę, że w MEN w ogóle toczą się takie prace. Myślę, że możemy liczyć tylko na dostosowanie treści programowych do światopoglądu ministra" - komentuje Łoboda.
Dla środowiska oświatowego ważne są dziś inne kwestie. „Bezpieczeństwo, bezpieczeństwo i jeszcze raz bezpieczeństwo" - mówi Magdalena Kaszulanis. „Na drugim miejscu stawiamy przygotowanie do edukacji zdalnej i tu mieści się już odchudzenie podstaw programowych. Boimy się jednak, że MEN zajmie się majstrowaniem przy treściach, a z prawdziwymi problemami znów zostaniemy sami".
Minister zajęty jest jednak w pierwszej kolejności meblowaniem nowego gabinetu. Jak informuje Onet, na stanowiskach mają zostać dotychczasowi wiceministrowie: Marzena Machałek i Maciej Kopeć. Ma do nich dołączyć, w randze wiceministra, Dariusz Piontkowski. Czarnek chciałby jednak również sprowadzić na al. Szucha w Warszawie swoich zaufanych współpracowników z Lubelszczyzny.
Na giełdzie nazwisk pojawiają się:
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze