0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Cezary Aszkielowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Cezary Aszkielo...

Co może zjeść w szkole mały weganin lub wegetarianka? Najczęściej ziemniaki i surówkę. Zdecydowana większość polskich placówek edukacyjnych nie gwarantuje, że dzieci dostaną w stołówce zbilansowany posiłek bez mięsa.

Aktywiści z grupy Rodzice dla Klimatu i Green Rev Institute chcieli to zmienić. We współpracy z grupą senatorów i w oparciu o opinie ekspertów przygotowali projekt zmian legislacyjnych, które poszerzyłyby stołówkowe menu o dania roślinne. Pomysł zakładał też, że jeden dzień w tygodniu polskie szkoły, przedszkola i żłobki serwowałyby wyłącznie wegańskie posiłki. Czyli bez mięsa i innych produktów pochodzenia zwierzęcego.

Cel: edukacja o zdrowym żywieniu i zmianach klimatu. Opinię do projektu wyrazić miało m.in. Ministerstwo Klimatu i Środowiska.

I wyraziło. W odpowiedzi wiceministra Małgorzata Golińska z PiS (na zdjęciu) przekonuje, że pomysł to daleko idąca ingerencja w wolność wyboru i wychowania dzieci.

Zamiast tego proponuje, by do polskich szkół i przedszkoli zawitały dania z „królowej mięs” – dziczyzny.

O odpowiedzi Golińskiej napisał jako pierwszy satyryczny portal ASZdziennik.

„Nasza propozycja miała walor edukacyjny. Liczyliśmy, że zostanie to potraktowane poważnie, ale jak widać, przeliczyliśmy się” – mówi OKO.press Marzena Wichniarz z Rodziców dla Klimatu.

Posiłki roślinne w każdej szkole

O projekcie zmian legislacyjnych pisała w OKO.press w marcu Katarzyna Kojzar. Ma polegać na nowelizacji trzech ustaw: ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, ustawy o opiece nad dziećmi w wieku do lat 3 oraz Prawa oświatowego.

Przeczytaj także:

„Coraz więcej młodych ludzi świadomie rezygnuje ze spożywania mięsa. Zależało nam na tym, by dzieci, które już są na diecie roślinnej – ze względów etycznych, zdrowotnych lub z uwagi na klimat – miały takie dania do wyboru w szkolnych stołówkach. Żeby mogły liczyć na pełnowartościowy posiłek w ciągu dnia. Obecnie w większości szkół takiej możliwości nie ma” – tłumaczy Marzena Wichniarz.

Projekt zakłada też jeden dzień z kuchnią roślinną dla wszystkich.

„Chcieliśmy, by więcej dzieci mogło zobaczyć, że takie jedzenie nie musi być nudne i niesmaczne. Że może wyglądać zachęcająco i sycić. Przy okazji upowszechnialibyśmy jedzenie warzyw i owoców, zwłaszcza sezonowych. Duża część dzieci ma dziś problemy zdrowotne np. z cukrzycą. Ich dieta w szkole odbiega od zaleceń dietetyków” – argumentuje Marzena Wichniarz.

Konsultacje społeczne zakończyły się 24 marca 2023 roku. Ministerstwo Klimatu i Środowiska miało wyrazić swoją opinię, zanim prace nad projektem rozpocznie senacka komisja ustawodawcza.

Ingerencja czy edukacja?

W odpowiedzi z 13 kwietnia 2023 wiceministra Golińska zaznacza, że „kwestie żywienia dzieci i młodzieży” pozostają poza zakresem odpowiedzialności jej resortu.

„Jednak trudno, bym pozostała obojętną na zapisane w projekcie wnioskodawców nakazy. Dotyczą one obowiązku wprowadzenia wymogu zapewnienia posiłków wyłącznie roślinnych. To daleko idąca ingerencja w wolność wyboru i wychowania dzieci przez rodziców” – ostrzega Golińska.

Marzena Wichniarz wskazuje, że chodzi nie o ingerencję, a o edukację:

„Spożywamy za dużo mięsa, powinniśmy je ograniczać i zachęcać do tego dzieci. Powinny robić to szkoły, w ramach swojej misji edukacyjnej: proklimatycznej i prozdrowotnej. To nie wojna ideologiczna, a ważny temat. Skoro uczymy dzieci segregacji śmieci i oszczędzania wody, powinny także dowiedzieć się o tym, jak jedzenie mięsa wpływa na klimat”.

W istocie kwestie żywienia mają bezpośrednie przełożenie na zmiany klimatu, z którymi walczyć ma resort wiceministry Golińskiej.

Same emisje gazów cieplarnianych z sektora hodowlanego to, w zależności od przyjętej metodologii 14-22 proc. emisji globalnych.

„Czy jedzenie warzyw i owoców jest kwestią światopoglądową? Nie sądzę. Roślinne posiłki są dobre dla zdrowia, pod warunkiem oczywiście, że są zbilansowane. Są też bardziej ekologiczne i dlatego liczyliśmy, że Ministerstwo Klimatu ten pomysł podchwyci. Jak widać, górę wzięły interesy lobby myśliwskiego” – nie kryje rozczarowania Wichniarz.

„Królowa mięs” na co dzień

By nikt nie zarzucił wiceministrze Golińskiej braku troski o zdrowie dzieci, postanowiła podzielić się własnym pomysłem: to zapewnienie w placówkach edukacyjnych dostępności potraw z dziczyzny.

„Dziczyzna określana również przez dietetyków »królową mięs« jest jednym z najzdrowszych rodzajów mięsa. Posiada niespotykane walory odżywcze i smakowe. Zwierzęta leśne żywią się wyłącznie naturalnym pokarmem, mają możliwość nieograniczonego ruchu, co wpływa na mniejsze otłuszczenie” – zachwala Golińska w swojej opinii.

„Przedstawienie możliwości wyboru takiego posiłku byłoby szansą, szczególnie dla dzieci z większych miast, na poznanie jednego z najzdrowszych rodzajów mięsa” – dodaje wiceministra, która pełni też funkcję Głównego Konserwatora Przyrody.

Marzena Wichniarz:

"Nie spodziewaliśmy się, że jako alternatywę dla mięsa resort wskaże mięso innego rodzaju. Policzyliśmy, ile dzikich zwierząt musiałoby zostać zabitych, by nawet połowa uczniów mogła zjeść dziczyznę raz w tygodniu.

Wyszło nam, że po 15 miesiącach populacja dzików i saren w Polsce zupełnie by się wyczerpała".

W dodatku dziczyzna to, wbrew zapewnieniom ministry Golińskiej, niekoniecznie „czyste mięso”.

„Nie ma kontroli, nad tym, czym żywią się takie zwierzęta, a często są to śmieci i odpady zostawiane w lesie przez ludzi” – wskazuje Marzena Wichniarz.

Niepewne losy projektu

Trudno powiedzieć, czy wiceministra celowo sprowadza pomysł zmian w prawie do absurdu, czy też naprawdę uważa, że roślinne dania to ideologia. Faktem jest jednak, że spożycie mięsa nabrało w ostatnich miesiącach barw politycznych, a Golińska dołącza do chóru prawicowych polityków deklarujących swoje przywiązanie do białka zwierzęcego.

Negatywną opinię o projekcie – ze względu na potencjalne koszty – wyraziło także Ministerstwo Edukacji i Nauki. Resort Przemysława Czarnka stoi na stanowisku, że obecne przepisy, które pozwalają szkołom wprowadzić do menu dania roślinne, ale tego od nich nie wymagają, są wystarczające.

Opinie rządu nie przesądzają jeszcze, że pomysł upadnie, ale duża polaryzacja wokół tematu może stanąć na drodze do dalszych prac. Projekt firmują swoimi nazwiskami senatorowie i senatorki opozycji, z których prorządowa TVP z łatwością zrobiłaby zwolenników rzekomego „zakazu kotleta”.

Choć konsultacje społeczne skończyły się w marcu, jak dotąd nie wyznaczono mu terminu debaty w senackiej komisji ustawodawczej.

„Boimy się, że to utknie jako jeden z niewygodnych tematów” – przyznaje Marzena Wichniarz. Ale nie traci nadziei na zmiany:

„Wybory konsumenckie się zmieniają. Coraz więcej Polaków, i to nie tylko młodych, decyduje się na zamienniki mięsa. Zmiana społeczna może przyjdzie z dołu”.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze