Minister Rafalska twierdzi, że program 500 plus walczy z przemocą (także ekonomiczną) wobec kobiet. Program może pomagać niektórym najuboższym kobietom uniezależnić się materialnie od sprawców. Jednak badania wskazują, że przemoc nie zna podziałów klasowych, dotyka i zamożnych, i biednych. I jeden program socjalny, taki jak 500 plus, tego nie rozwiąże
Rząd PiS jest krytykowany za bagatelizowanie problemu przemocy i dyskryminacji wobec kobiet. Odpowiadając na te zarzuty minister rodziny Elżbieta Rafalska w wywiadzie dla "Wprost" przytoczyła wprowadzony w kwietniu 2016 roku program 500 plus.
Według minister, program pozwolił wielu kobietom uniezależnić się finansowo od sprawców przemocy. Mówiła: "Zmniejszyła się dyskryminacja ekonomiczna kobiet. Matki, które zajmują się czwórką czy piątką dzieci, mające męża alkoholika, którego zarobki były dotąd jedynym dochodem rodziny, mają wreszcie jakieś swoje pieniądze".
Zmniejszenie biedy to także mniej konfliktów w rodzinie, a co za tym idzie - mniej agresji i przemocy
Wypowiedź Rafalskiej ma kilka słabości.
Po pierwsze, beneficjentkami programu 500 plus są tylko kobiety, które mają przynajmniej dwójkę dzieci, a to oznacza, że bez wsparcia zostają kobiety bezdzietne lub z jednym dzieckiem.
Po drugie, jak wynika z badań "Development of the scale of economic abuse", przemoc ekonomiczna w 90 proc. przypadków towarzyszy innej formie przemocy. Polega na uzależnieniu i upokorzeniu, a nie niedostatkach w rodzinnym budżecie.
Występuje zarówno w rodzinach, w których jeden z partnerów nie ma swoich dochodów, jak i w tych, w których oboje zarabiają - i to dobrze.
Po trzecie, problem przemocy jest problemem świadomościowym, a nie ekonomicznym. Do walki z nim potrzebne są kompleksowe rozwiązania, a nie tylko jeden mechanizm wsparcia socjalnego, taki jak program 500 plus. Nawet sam program w obecnym kształcie nie jest finansową odpowiedzią na wszystkie formy ekonomicznej przemocy. Nie rozwiąże np. problemu niepłacenia alimentów.
Agata Chełstowska z Instytutu Spraw Publicznych, badaczka przemocy, w rozmowie z OKO.press podkreślała, że wypowiedzi Rafalskiej to manipulacja.
"Jeśli minister na pytanie o przemoc wobec kobiet natychmiast wymienia kobiety, które mają czwórkę dzieci i męża alkoholika, to umacnia stereotyp przemocy jako problemu „marginesu”. Tymczasem przemoc, każdego rodzaju, ma miejsce we wszystkich środowiskach. Nie słyszymy o niej, bo jest nadal problemem otoczonym wstydem. Oczywiście niezależność ekonomiczna może pomóc uwolnić się z toksycznego układu, jest bardzo ważna. Ale jeśli potraktujemy słowa pani minister poważnie i uznamy program 500 plus za rządowy program antyprzemocowy, to rodzi się pytanie dlaczego wsparcie państwa ma się należeć tylko kobietom z określoną liczbą dzieci? A co z dziewczętami? Co z kobietami bezdzietnymi? Albo z rodzinami, w których pierwsze dziecko kończy 18 lat i rodzina traci uprawnienie do 500 złotych? Nie udawajmy, że program 500 plus jest panaceum na każdy problem społeczny" - mnoży zastrzeżenia Chełstowska.
"Żeby w ogóle rozpocząć pracę nad rozwiązaniem problemu przemocy, to trzeba z jednej strony pieniędzy na odpowiednie programy, a z drugiej - działań świadomościowych.
Obecny rząd nie prowadzi ani jednego, ani drugiego: pieniądze, np. na działanie Niebieskiej Linii, zostały wstrzymane, a prezydent otwarcie powiedział, że Konwencji antyprzemocowej nie należy stosować. Jeśli tak mówi prezydent, to co ma myśleć policjant?" - pyta badaczka.
Z badań przeprowadzonych przez Instytut Spraw Publicznych i Fundację Heinricha Bolla wynika, że największym problemem jest zarówno kwestia świadomości jak i ochrony przez przemocą.
Aż 61 proc. badanych (66 proc. kobiet i 56 proc. mężczyzn) uważa, że pomoc dla osób doświadczających przemocy w Polsce jest niewystarczająca.
Jednocześnie duża część badanych Polaków i Polek jest w stanie usprawiedliwić niektóre formy przemocy ekonomicznej:
Polaków i Polki pytano również o to, czy doświadczyli lub znają kogoś, kto doświadczył przemocy ekonomicznej. Aż 16 proc. badanych znalazło się w sytuacji, kiedy musiały/musieli prosić partnera o pieniądze.
Badanie wykazało, że kobiety częściej niż mężczyźni widzą lub doświadczają przemocy ekonomicznej. Prawie 1/5 kobiet (19 proc.) doświadczyła podejmowania ważnych decyzji finansowych bez uzgodnienia z nimi. Tyle samo (20 proc.) zna kogoś, kto boi się odejść ze związku z powodów ekonomicznych.
Agata Chełstowska podkreśla, że przede wszystkim brakuje szkoleń. Przemoc ekonomiczna to stosunkowo nowe pojęcie. Do polskiego prawa wprowadziła je w 2015 roku "wyklęta" przez PiS Konwencja o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinie.
Jednak wiele procedur - takich jak np. Niebieska Karta - nie jest do niej dostosowanych, a funkcjonariusze pracujący z osobami doświadczającymi przemocy nie potrafią jej rozpoznać.
Procedura założenia niebieskiej karty w pierwszej kolejności wymaga wypełnienia karty z opisem zdarzenia. Większość punktów dotyczy urazów fizycznych. Jeden punkt opisuje przemoc seksualną. Kilka punktów dotyczy przemocy psychicznej, a tylko jeden przemocy ekonomicznej - "zabór przywłaszczenie mienia". To oznacza, że wiele przypadków w ogóle nie jest rozpoznawanych jako przemoc.
Tymczasem do przemocy ekonomicznej zaliczamy:
Chełstowska zwraca też uwagę, że osoby, które wystawiają Niebieską Kartę często robią to obok lub ponad swoje obowiązki. A dodatkowo nie mają dostępu do najnowszej wiedzy i szkoleń.
"Jeśli rząd chce naprawdę zająć się problemem przemocy ekonomicznej, to trzeba przede wszystkim zapewnić środki i szkolenia aby wprowadzić to pojęcie pełniej do działania policji, pomocy społecznej, wszystkich instytucji, które zajmują się Niebieską Kartą (można np. uzupełnić formularz Niebieskiej Karty o więcej objawów przemocy ekonomicznej, na razie dominuje w niej przemoc fizyczna)".
Ogromnym problem - również wynikającym z deficytów wiedzy - są umorzenia. Chełstowska podkreśla, że dla sędziów i prokuratorów nie ważne są dowody.
"Co z tego, że pomożemy komuś nabrać sił i odwagi żeby opowiedział o swoich przeżyciach, jeśli sąd lub prokuratura umorzy postępowanie? Wydaje mi się, że nadal wiele sędziów po prostu nie wierzy w przemoc:
jeśli kobieta mówi o przemocy dopiero przy rozwodzie, to słyszy, że wymyśla i chce tylko uzyskać lepsze warunki rozwodu; jeśli mówi o przemocy ze strony męża i nadal są małżeństwem, może usłyszeć „czemu się pani jeszcze nie rozwiodła skoro jest tak źle”? To paragraf 22, błędne koło niedowierzania".
Problem nie jest więc w prawie, lecz w jego stosowaniu. Do walki z przemocą ekonomiczną można wykorzystywać przepisy krajowe, w tym:
Politycy PiS odżegnują się od Konwencji Antyprzemocowej, która wprowadziła do Polski standardy walki z przemocą. Prezydent Duda zniechęcał do jej stosowania, argumentując, że "nasze prawo jest dobre, nie potrzebujemy zewnętrznych regulacji". Politycy PiS pomstowali też, że zapisy konwencji są zbyt ogólne. To nie prawda.
"Konwencja to nie tylko dokument, to konkret. To zobowiązanie państwa polskiego do podjęcia konkretnych działań na rzecz osób, których życie i zdrowie jest zagrożone z powodu przemocy. Spełnienie tych zobowiązań wymaga środków, ale na pewno nie tak wielkich jak inne znaczące pozycje w naszym budżecie. Niektóre z tych rozwiązań są bardzo skuteczne, np. praca ze sprawcami przemocy, która ma na celu powstrzymanie jej na przyszłość, a nie tylko reagowanie na nią po fakcie.
System przeciwdziałania i zwalczanie przemocy wobec kobiet bardzo potrzebuje uwagi i pieniędzy" - dodaje Chełstowska.
Polityka społeczna
Elżbieta Rafalska
Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej
500+
konwencja antyprzemocowa
przemoc domowa
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze