0:00
0:00

0:00

W Coniewie mówią, że przelała się czara goryczy. „To nie był incydent, tylko bandycki atak” – przekonuje Marcin Gwardys, sadownik z Coniewa, a po godzinach szef Stowarzyszenia Rodzin „Polska Pamięć i Tożsamość”.

W styczniu 2016 roku Stowarzyszenie ściągnęło do podwarszawskiej Góry Kalwarii Obóz Narodowo-Radykalny i ramię w ramię z nim protestowało przeciwko przyjmowaniu do Polski uchodźców. Teraz zbiera podpisy pod petycją o zlikwidowanie Ośrodka dla Cudzoziemców w Lininie, w gminie Góra Kalwaria. Wysłało w tej sprawie list do ministra spraw wewnętrznych, Mariusza Błaszczaka.

Ostatnio,16 maja 2017 roku, mieszkańcy Góry Kalwarii, razem z ONR-em, naradzali się, jak odesłać mieszkańców z ośrodka tam, skąd przyszli.

Teraz dołączył do nich burmistrz Góry Kalwarii, Dariusz Zieliński. W środę, 31 maja, ogłosił, że popiera wniosek mieszkańców. Zainterweniuje również u ministra Błaszczaka. Chce zmiany sposobu wykorzystania ośrodka lub jego zamknięcia.

Mimo że w Górze Kalwarii nie ma oficjalnych struktur ONR, nieoficjalnie mówi się, że wśród lokalnych notabli jest wielu zwolenników organizacji spod znaku Falangi.

Styczniowy protest Stowarzyszenia Rodzin "Polska Pamięć i Tożsamość". Fot. Facebook

Incydent w szkole

„Bandyckim atakiem” Marcin Gwardys nazywa zdarzenie z 5 kwietnia 2017 roku.

Było tak: posprzeczały się dzieci – Polak i Czeczen. Kłótnia zaczęła się w autobusie szkolnym, a zakończyła na korytarzu szkoły w Coniewie. Uczą się w niej razem dzieci polskie i dzieci z ośrodka w Lininie. Później czeczeński chłopiec poskarżył się mamie, a ta - dwóm Czeczenom z ośrodka. Przyjechali do szkoły.

„W incydencie brało udział 3 dorosłych: matka jednego z uczniów i dwóch mężczyzn niezwiązanych ze szkołą. Jeden z tych mężczyzn naruszył nietykalność osobistą nauczyciela” – relacjonuje Bogumiła Lachowicz, dyrektor Zespołu Szkół w Coniewie. Podkreśla, że w 13-letniej historii ośrodka, to pierwsze takie zdarzenie.

Zdaniem części polskich rodziców było inaczej: Czeczeni byli agresywni. Uderzali w szyby i krzyczeli: „ja tiebia ubju”. Poturbowali nauczyciela, a może nawet kilku. Policja interweniowała zbyt późno, a potem zbyt długo szukała sprawcy.

Policja zarzuty odpiera i przedstawia swoją wersję. Na miejscu była po 14 minutach. Funkcjonariusze przejrzeli nagrania z monitoringu i przesłuchali świadków; po kilkunastu dniach

odnaleźli 23- letniego podejrzanego, który naruszył nietykalność osobistą nauczyciela i przekazali prokuraturze. Ta postawiła mu zarzuty. Mężczyzna przyznał się do winy. Grozi mu deportacja.

Przeczytaj także:

Ośrodek niezgody

Góra Kalwaria wita krzyżem z napisem: „Jezus żyje”. Ośrodek w Lininie leży 7 km dalej. Nietrudno do niego trafić, choć ukryty jest w lesie, a drogowskaz ktoś pomazał czarną farbą.

Życie w ośrodku zaczyna się późno. Tylko dzieci i ich mamy są od wczesnego rana na nogach. Trwają zajęcia na placu przed świetlicą – przedszkolaki wieszają na sznurku kolorowe obrazki.

„Kilkoro dzieci, które chodzą do pobliskich szkół, mówiło, że Polacy się do nich nie odzywają. Nie słyszałam do tej pory o poważniejszych incydentach, raczej panuje obojętność” – mówi Katarzyna Lis z fundacji Refugee.pl, która od marca 2016 roku prowadzi w ośrodku przedszkole i świetlicę.

Wolontariuszki opowiadają o chłopcu, który brał udział w bójce. „Nie sprawiał dotąd problemów. Brał udział w przedstawieniach, konkursach.

To są dzieci, nastolatki, coś się między nimi zadziało. Przykre, że zostało to tak rozdmuchane” mówi przedszkolanka, wieszając na sznurku kolejny malunek.

W ośrodku przebywa obecnie około 200 osób. Pochodzą z Azerbejdżanu, Białorusi, Kirgistanu, Rosji, Tadżykistanu, Ugandy i Ukrainy.

Jeden z nich, Kirgiz, siedzi na ławce i obserwuje dzieci przez ciemne okulary. Nosi je, bo podczas pracy w stolarni, drewniany odprysk skaleczył mu powiekę. Chwali się, że jest złotą rączką. Łamanym polskim, tłumaczy: „Mamy w Kirgistanie problem polityczny. Teraz tam nie ma wojny, ale jeśli wrócę do ojczyzny, nie wyjadę już stamtąd.” W ośrodku jest od sześciu miesięcy. W lipcu planuje przeprowadzić się do brata, do Warszawy. Tam zamieszka razem z żoną i dziećmi. „Polska dobrze mnie traktuje, jest super” – mówi.

Tuż obok ośrodka, za murem, jest osiedle. Dwóch Tadżyków, spieszących się do pracy, proponuje podwózkę. Jadą aż do Piaseczna. Jeden z nich jest wykwalifikowanym informatykiem.

Kiedyś teren, na którym leży ośrodek i osiedle, należał do jednostki wojskowej. Tu, gdzie są teraz uchodźcy, stacjonowali żołnierze. Po drugiej stronie muru mieszkały ich rodziny.

Czy mieszkańcom osiedla przeszkadza sąsiedztwo ośrodka? Kobieta wyprowadzająca psa na spacer przytakuje energicznie. „Sielanki to tu nie ma”– odpowiada. „Kręcą się, obserwują. Ludzie, co mają sady, narzekają, że krzaki połamane. Jabłka pozjadane. Policja ma to głęboko w d…, bo to jest za dużo roboty, żeby ich spisać.”

Sąsiadka ośrodka, początkowo była za jego powstaniem. Teraz jako pierwsza złożyłaby podpis pod petycją o likwidacji. „My jesteśmy u siebie. Oni powinni się troszkę dostosować” – tłumaczy.

Jeden z pracowników ośrodka uważa, że politycy i media, nie mówią całej prawdy o uchodźcach. „Bo w telewizji widzimy, że na łodziach płyną uchodźcy: kobiety i dzieci. A za nimi - jak byk - stoją młodzi kolesie!” – irytuje się. Kobiety i dzieci chętnie by przyjął. Z mężczyznami ma problem.

Terroryści u bram szkoły?

Wieść o zdarzeniu z początku kwietnia, niesie się po portalach internetowych: lokalnych, z Góry Kalwarii, i ogólnopolskich, spod znaku Polski Walczącej. „Islamiści atakują Polskie dzieci”, „Rodzice ze szkoły w Coniewie: pomóżcie nam bezpiecznie żyć!”, „Imigranci zaatakowali szkołę w mazowieckim, dzieci przerażone na śmierć” – głoszą nagłówki.

Jako źródła informacji portale: gorakalwaria.net, polskaniepodlegla.pl, ndie.pl (skrót od - Nie dla Islamizacji Europy), podają Facebook i list od czytelniczki o pseudonimie Lili.

„Na teren szkoły wkroczyła mama jednego z uczniów mieszkającego w Ośrodku dla Uchodźców w Lininie, w asyście dwóch młodych mężczyzn. Mężczyźni ci rzucili się z pięściami na ochroniarza, w efekcie zadali cios nauczycielowi, który próbował uspokoić sytuację. Po całym zdarzeniu drzwi szkoły zamknięto, dzieci siedziały pozamykane w klasach przez dwie godziny, a napastnicy walili w drzwi i okna w klasach chcąc wtargnąć do środka” – pisze Lili.

Ta wersja obowiązuje wśród przeciwników ośrodka w Lininie. Służy też jako koronny argument w liście do ministra Mariusza Błaszczaka. Mieszkańcy piszą w nim też o wypadkach samochodowych z udziałem obcokrajowców, groźbach i kradzieżach.

Gdy pytam mieszkańców osiedla sąsiadującego z ośrodkiem, czy zgłaszali te zdarzenia policji, odpowiadają, że i tak nic nie zrobi.

Nie pamiętają szczegółów wypadków, gróźb i kradzieży. Przekonują, że było ich wiele. A za wszystkimi stoją, według nich, Czeczeni.

W zakończeniu listu do Błaszczaka piszą: ”Wszyscy wiemy o islamskim terroryzmie, który dotyczy nie tylko Europy Zachodniej, ponieważ również w Polsce słyszymy o uchodźcach z Czeczeni wspierających ISIS. Czy jest pan w stanie nam zagwarantować, że kolejnym razem do naszych szkół nie zapukają terroryści?”.

Policja swoje, mieszkańcy swoje

Po tym, jak apel trafia na biurko ministra, dyrekcja szkoły w Coniewie organizuje spotkanie z rodzicami. 13 maja dyskutują z nimi: wiceburmistrz Góry Kalwarii, Jan Wysokiński, Policja, Straż Graniczna i dyrekcja ośrodka dla cudzoziemców w Lininie. Komendant Powiatowy Policji w Piasecznie, insp. Robert Kokoszka, prezentuje statystyki.

A wyglądają one tak: były w przeszłości incydenty z udziałem osób przebywających w ośrodku. I nadal się zdarzają. Ale utrzymują się na tym samym, niskim poziomie. Najwięcej interwencji i zgłoszeń było w 2014 roku – 16. Najmniej, w latach 2015-16, bo po 9. W 2017 roku, do 20 maja, odnotowano 10 zgłoszeń.

Mieszkańcy stoją twardo przy swoim: zagrożenie rośnie. Policja przekonuje, że jest odwrotnie: przestępczość w gminie maleje.

Oprócz zdarzenia w szkole w Coniewie, w ostatnim czasie miał miejsce jeszcze jeden występek - 10 listopada 2016 r. „Sprawa dotyczyła 2 mężczyzn, którzy byli podejrzewani o pobicie, kierowanie gróźb karalnych. Została przekazana do prokuratury, która wobec jednego z mężczyzn, 25- latka, zastosowała tymczasowy areszt” – informuje Komenda Powiatowa Policji w Piasecznie.

„Informacji o powodowaniu przez uchodźców kolizji i wypadków drogowych, nie potwierdzają policjanci z ruchu drogowego, ponieważ w 2017 roku na terenie gminy Góra Kalwaria nie odnotowano żadnych zdarzeń drogowych z udziałem osób wskazywanej narodowości” – odpowiada rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie, kom. Jarosław Sawicki.

Miejscowi wiedzą swoje: Czeczeni kradną benzynę z samochodów, rozbijają się po osiedlu bez prawa jazdy, a w lasach rozmontowują stare maszyny.

„W tej chwili trudno jest używać jakichkolwiek argumentów, ponieważ nie są one przyjmowane przez rodziców” – mówi wyczerpana sporem dyrektor Lachowicz, ze szkoły w Coniewie.

Marcin Gwardys, ze Stowarzyszenia „Polska Pamięć i Tożsamość”, docenia jej zaangażowanie. Ale nie widzi sensu: „Robiła wszystko, żeby cudzoziemcy czuli się dobrze wśród nas i żebyśmy mieli komfort życia z nimi. Rodzina, która rozpoczęła awanturę 5 kwietnia, była "najbardziej zintegrowana". A czym się odwdzięczyła? Widzimy.”

Dlatego jego stowarzyszenie zbiera podpisy pod apelem o likwidację ośrodka. Petycje rozłożone są w kilku lokalach, w centrum Góry Kalwarii. Do akcji przyłączyli się też sołtysi z całej gminy.

Informacja o akcji ONR w Górze Kalwarii. Fot. screen Twitter

„Media Narodowe” – medium Marszu Niepodległości, przygotowało reportaż filmowy o ośrodku. Miał przedstawiać prawdę o tym, jak wygląda życie wśród uchodźców. Jest zbiorem obiegowych opinii i historii o ośrodku, podawanych z ust do ust przez mieszkańców. Zaczyna się nagraniem bójki pomiędzy cudzoziemcami z ośrodka. – „Jest wszechobecna agresja. Ci ludzie mają taki sposób bycia, bardzo agresywny” – mówi do kamery jeden z mieszkańców Góry Kalwarii. Danuta Rechnia, radna gminy, o istnieniu ośrodka mówi: „To jest wielka krzywda.”

Film ma już ponad 100 tys. wyświetleń a liczba ciągle rośnie.

Mała szkoła, wielka polityka

Oprócz szkoły w Coniewie, są jeszcze trzy, do których chodzą dzieci z ośrodka. W Coniewie jest ich najwięcej - 28 uczniów to dzieci z ośrodka w Lininie.

Dyrektor Lachowicz wspomina początki: „Było bardzo trudno, ponieważ nikt z nas wtedy nie umiał pracować z cudzoziemcami. Tylko nieliczne szkoły społeczne w Polsce, przyjmowały dzieci cudzoziemskie, i miały jakieś doświadczenie w tym zakresie.”

Z czym było najwięcej problemów? „Różnice kulturowe były ogromne. Trzeba było uczyć dzieci podstawowych rzeczy: że trzeba siedzieć w ławkach i słuchać nauczycieli, nawet jeśli jest to kobieta” mówi dyrektor.

Ale dzięki pomocy psychologów międzykulturowych i organizacji pozarządowych udawało się przez ostatnie 12 lat, w jednej szkole, pod jednym dachem, pogodzić ze sobą dwie kultury i dwie religie. Do czasu.

„W naszej szkole, każda wypowiedź dotycząca uchodźców, która padła poprzedniego dnia w telewizji, odbija się echem następnego dnia. Więc nasza mała, wiejska szkoła, znalazła się w ogniu polityki. I to międzynarodowej” mówi dyrektor Lachowicz.

Od półtora roku, gdy politycy zaczęli straszyć uchodźcami, na szkolnym korytarzu słychać głosy do tej pory niesłyszane. Dzieci mówią, że „trzeba zniszczyć te gnidy”. Nie chcą podawać ręki dzieciom z ośrodka.

Rodzice, po ostatnim incydencie, zrezygnowali z dobrowolnych zajęć integracyjnych dla dzieci. Lęk zaczął ogarniać ich jednak wcześniej - gdy premier Kopacz ogłosiła, że Polska przyjmie uchodźców z Syrii. Następnego dnia zaniepokojeni zjawili się w szkole. Pytali, czy ich dzieci będą się uczyć z Syryjczykami.

W przeszłości szkoła organizowała festyny kulturalne. Jedni tańczyli krakowiaka, drudzy – lezginkę. Była kiełbasa z grilla, chałwa i czepelgesz. Teraz brakuje chętnych do oglądania pokazów tańca i smakowania czeczeńskiej kuchni. Na ostatnim dniu otwartym w ośrodku w Lininie też pojawiło się niewielu mieszkańców.

Pytam Marcina Gwardysa, ze Stowarzyszenia Rodzin „Polska Pamięć i Tożsamość”, czy próbował nawiązać kontakt z mieszkańcami ośrodka? Zintegrować się? „Nie!” - odpowiada, jak rażony prądem.

Spieszy się, bo z obiadem czekają żona i dzieci. Potem jeszcze praca w sadzie. Zanim odjedzie pomarańczowym Fiatem 126p, ze znakiem Polski Walczącej na klapie bagażnika, rzuci na odchodnym: „Na co jeszcze mamy czekać? Aż wejdą do szkoły z karabinami?”

*ze względu na ochronę wizerunku cudzoziemców, przebywających w ośrodku w Lininie, zmieniłem szczegóły dotyczące ich pobytu w Polsce.

;

Udostępnij:

Konrad Szczygieł

Dziennikarz FRONTSTORY.PL. Wcześniej w OKO.press i Superwizjerze TVN. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Czterokrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze