Wzorce seksualności sprzed pół wieku nie zdają dziś egzaminu. W Stanach Zjednoczonych co szósta osoba z pokolenia „Zetek” określa się jako LGBT+. Także w Polsce tęczowe coming outy młodych są masowe. Co o tym myślą dorośli? Czy wygrywa prawicowa narracja o szkodliwej modzie?
„To jest epidemia, moda. To niszczenie społeczeństwa" - ostrzegał 8 grudnia prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas spotkania z wyborcami w Chojnicach. W ten sposób, zresztą nie pierwszy raz, komentował zjawisko społeczne, które w ostatnich latach zaskakuje nie tylko prawicowych populistów . Młodzież i młodzi dorośli znacznie częściej niż poprzednie generacje deklarują, że są osobami LGBT+.
W najnowszym sondażu Ipsos dla OKO.press zapytaliśmy, co o tych zmianach sądzą Polki i Polacy. Ogólny wynik pokazuje, że z prezesem PiS zgadza się więcej niż co trzeci badany (36 proc.). Większość, 56 proc., uważa jednak, że rosnąca liczba coming outów to wynik wzrostu społecznej akceptacji i mniejszego strachu przed dyskryminacją.
Nie mamy krajowych statystyk, na których moglibyśmy dokładnie pokazać, jak zmieniają się te proporcje w czasie. W Stanach Zjednoczonych autoidentyfikację od 2012 roku sprawdza Instytut Gallupa. Do 2021 roku odsetek osób, które deklarują, że są osobami LGBT+ wzrósł z 3,5 do 5,6 proc. w skali całego społeczeństwa.
Jednak wśród Gen Z, czyli osób urodzonych po 1997 roku, procent deklaracji szybuje i to aż do 15,9 proc.
To więcej niż kanoniczne założenia akademików, którzy na podstawie wiedzy o ludzkiej seksualności i tożsamości płciowej, skali coming outów, a także szarej, niewypowiedzianej strefy, szacowali, że prawdopodobnie w każdym społeczeństwie ok. 10 proc. osób to osoby nieheteroseksualne, a 1 proc. - osoby transpłciowe. Dla porównania, wśród dzisiejszych trzydziestolatków, odsetek osób LGBT (według deklaracji) wynosi 9,1 proc., a wśród czterdziesto- i pięćdziesięciolatków – 3,8 proc.
Co więcej, z ankiety stanu zdrowia psychicznego przeprowadzonej w 2022 roku przez Trevor Project wśród 30 tys. amerykańskich nastolatków LGBT+, wynikało, że poza samą skalą, zmienia się też sposób autoidentyfikacji.
Aż 48 proc. badanych zadeklarowało, że jest osobami niebinarnymi lub transpłciowymi.
Wśród orientacji seksualnej, znacznie częściej niż homoseksualną, wybierano panseksualną czy queer. Wskazują one na niechęć do sztywnych ram starych tożsamości (gej, lesbijka), a także rozpuszczenie społecznej percepcji płci (seksualność coraz częściej określa się dziś pomimo czyjejś płci/tożsamości płciowej).
Choć najpełniejszy obrazek pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, ten „trend" ma wymiar globalny, a przynajmniej przenosi się na większość Europy. Nie można oczywiście zapominać o lokalnych kontekstach. Ale w pewnym sensie Ameryka, odległa, ale wciąż kulturotwórcza, dobrze zbiera skrajne napięcia wokół tematu.
Z jednej strony prawo - inaczej niż w Polsce - rozpoznaje tam małżeństwa jednopłciowe i dużo mocniej chroni osoby LGBT przed przemocą. Z drugiej strony, codzienność tęczowej społeczności bywa tam dużo bardziej dramatyczna niż nad Wisłą.
Prawdziwą epidemią w USA jest bezdomność wśród nastolatków LGBT+, odrzuconych przez rodziców i lokalne społeczności. Stany Zjednoczone, obok Brazylii i Meksyku, są państwem, w którym rok do roku notuje się najwyższą liczbę zabójstw motywowanych transfobią. Za to hasło "Pray the gay away" bije rekordy popularności wśród skrajnej prawicy żerującej na wspólnotach religijnych, które oferują "uzdrowienie" z życia w grzechu Sodomii.
Najbardziej alarmujące są wyniki ankiet, które pokazują, że połowa amerykańskich nastolatków w wieku 13-17 lat LGBT+ miała myśli samobójcze. Według Kampanii Przeciw Homofobii, w Polsce ten odsetek jest jeszcze wyższy i wynosi 70 proc.
Skoro wiek ma kluczowe znaczenie przy autoidentyfikacji, będzie on też determinował postrzeganie zmian społecznych.
W sondażu Ipsos, w grupie 18-29 lat trzech na czterech badanych uważa, że więcej tęczowych coming outów to pochodna wzrostu akceptacji. Tylko w grupie 60+ znajdziemy więcej osób, które uważają, że nie chodzi o żadne przemiany w świadomości, ale modę, która dotarła do Polski - odpowiednio 38 i 49 proc. badanych.
Ze zmianami społecznymi pogodzone są bardziej kobiety. Na wzrost akceptacji i mniejszy strach przed dyskryminacją wskazuje 63 proc. Polek i tylko 48 proc. Polaków. Z Jarosławem Kaczyńskim zgadza się co trzecia kobieta i blisko połowa mężczyzn (44 proc.).
Także miejsce zamieszkania, które w innych sondażach dotyczących percepcji osób LGBT i ich praw nie wywracało planszy, w tym przypadku ma duże znaczenie.
Z falą tęczowych coming outów najbardziej zmaga się wieś - modę wskazało tu 45 proc. badanych. Za to 46 proc. mieszkańców polskich wsi uważa, że to konsekwencja rosnącej akceptacji.
Na drugim biegunie są największe miasta: tutaj pewną nienaturalność i tymczasowość sytuacji wyczuwa 20 proc. badanych. 70 proc. jest jednak przekonanych, że młode osoby LGBT+ po prostu nie czują już strachu.
Ostatnią niepolityczną zmienną jest stosunek do Kościoła. Ci, którzy deklarują, że praktykują regularnie, są przekonani o szkodliwości i sztuczności zmian społecznych w obszarze seksualności i płci. Im dalej od religii, tym więcej progresywnych interpretacji.
Wyraźnie rysują się też podziały partyjne.
Elektoraty Konfederacji i PiS, podobnie jak politycy tych ugrupowań, zdecydowanie stawiają na "szkodliwą modę", która przyszła do nas gdzieś z zewnątrz, a więc jest obca kulturowo i wątpliwa moralnie (ta narracja odpowiada zresztą kremlowskiej propagandzie). Takie zdanie podziela 71 proc. wyborców rządzącej partii i 60 proc. skrajnie prawicowej Konfederacji. Elektorat opozycji jednoznacznie skłania się ku odpowiedzi, która mówi o wzroście akceptacji i braku strachu przed dyskryminacją.
Nasze pytanie sondażowe nie wyczerpuje oczywiście interpretacji samego zjawiska. W Polsce najpełniejszą próbę odpowiedzi na pytanie o to, dlaczego w zasadzie dzieciaki tak masowo odrzucają dziś prymat heteroseksualności i odkrywają wielowarstwowość płci, podjęły Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin i Joanna Sokolińska, autorki książki "Mów o mnie ono".
Pytanie oczywiście pozostaje otwarte, bo trudno zamykać interpretacyjnie zjawiska, które dopiero są w rozkwicie. Są hipotezy, które mówią o tym, że płeć i seksualność są nowymi przestrzeniami buntu. A dzieciaki dziś, od Londynu, po Częstochowę, robią nam nową rewolucję, na miarę tej z lat sześćdziesiątych XX wieku. Obalają pomniki, tylko te ulepione z pojęć i powszechnych przekonań.
Są hipotezy, które stawiają na emancypacyjny wymiar zmian:
osób LGBT+ zawsze było tyle samo, ale dziś mają odwagę mówić o sobie. I to w sposób bardziej skomplikowany niż do tego przywykliśmy.
Są też tacy, którzy patrzą na to wszystko z przymrużeniem oka, uważając, że nie każdy nastolatek, który dziś szuka siebie, wyrośnie na dorosłą osobę LGBT+. I niekoniecznie jest tak, że jedna hipoteza musi unieważniać poprzednią.
Nasz sondaż miał jednak pokazać co innego. Chcieliśmy sprawdzić, ile niepokoju realnie wzbudzają tęczowe coming outy młodzieży. Kto w Polsce podchodzi do dzieci podmiotowo, a kto uważa, że co najwyżej ulegają szkodliwym trendom. I w końcu, jak bardzo powszechna jest narracja prawicy, która woli straszyć, niż próbować zrozumieć rzeczywistość młodych.
Na państwa komentarze czekamy pod adresem: [email protected]
Sondaż Ipsos dla OKO.press metodą CATI (telefonicznie) w dniach 7 – 9 listopada 2022 r na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków N=1015
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze