Pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania uważa, że „mniejszość próbuje narzucić swoje prawa większości” i należy „przywrócić równowagę". Tłumaczy, że samorządy mają prawo do „merytorycznych” uchwał o strefach LGBT. Przeczytaj sylwetkę Schmidt-Rodziewicz, przestaniesz się dziwić
Tekst, jaki pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania Anna Schmidt-Rodziewicz wygłosiła po otrzymaniu 26 sierpnia od telewizji wPolsce "złotej kamery", wywołał oburzenie, ale - jak pokażemy - nie powinien nas zaskakiwać.
"Żyjemy w dziwnych czasach. W czasach, w których mniejszość próbuje narzucić swoje prawa większości. W czasach, w których uniwersalne wartości, pewne grupy próbują wskazać jako te, które należy uznać za passe".
Pogląd, że mniejszość seksualna narusza prawa większości jest na polskiej populistycznej prawicy rozpowszechniony. Przyjmuje często postać tzw. nowoczesnej homofobii, zgodnie z którą żadnej dyskryminacji u nas już nie ma. Walka o prawa LGBT np. w formie marszy równości - jest niepotrzebnym przyciąganiem uwagi, "eksponowaniem się". A nawet... dyskryminacją heteroseksualnej większości.
Problem w tym, że taką opinię wypowiedziała osoba, której zadaniem w gabinecie Morawieckiego jest "realizowanie polityki rządu w zakresie równego traktowania, w tym przeciwdziałania dyskryminacji ze względu na płeć, rasę, pochodzenie etniczne, narodowość, religię lub wyznanie, poglądy polityczne, wiek, niepełnosprawność, orientację seksualną, stan cywilny oraz rodzinny”.
Tymczasem Schmidt-Rodziewicz wystąpiła tu - expressis verbis - jako rzeczniczka większości rzekomo zagrożonej przez mniejszość, czyli dokładnie odwrotnie niż powinna.
To tak jakby minister klimatu powiedział, że należy dopłacać do emisji zanieczyszczeń, albo minister rolnictwa opowiedział się za likwidacją produkcji rolnej.
Anna Błaszczak-Banasiak, dyrektorka zespołu ds. równego traktowania w Biurze RPO, komentowała: "Żyjemy w dziwnych czasach. To pierwsza w historii Pełnomocniczka Rządu ds. Równego Traktowania występująca publicznie przeciwko mniejszościom".
Wypowiedź Schmidt-Rodziewicz przestaje być jednak tak zdumiewająca, gdy przyjrzymy się jej sylwetce, jaka wyłania się z mediów społecznościowych. Zgodnie z zasadą pokaż mi swojego twittera, a powiem ci, kim jesteś.
Zanim Schmidt-Rodziewicz powiedziała, co myśli o roszczeniach grup, których interesów powinna pilnować, wylewnie dziękowała i to wcale nie organizatorom nagrody:
"Bardzo dziękuję za to wyróżnienie. Chciałabym podziękować Osobie, która siedemnaście lat temu dała mi szansę wejścia do świata polityki.
Osobie, która w każdym działaniu, które podejmuje pozostaje inspiracją i wzorem do naśladowania. Osobie, która nas, młodych polityków uczy i pokazuje jaka powinna być Polska naszych marzeń. Dziękuję Wielkiej Osobie, która nieustannie mnie inspiruje.
Dziękuję Prezesowi mojej partii. Mojemu Politycznemu Mentorowi, Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Chcę też podziękować drugiej Szczególnej Osobie. Dziękuję Szefowi naszego rządu, Premierowi Mateuszowi Morawieckiego.
Osobie, która jest Tytanem Organicznej Pracy u Podstaw.
Dziękuję za możliwość bycia częścią biało-czerwonej drużyny".
Aby lepiej oddać ducha tej wypowiedzi, wyrazy uwielbienia, jakimi Schmidt-Rodziewicz obdarzyła Kaczyńskiego i Morawieckiego, napisaliśmy z dużej litery.
Tekst cytujemy za portalem wPolityce. Właścicielem zarówno portalu, jak telewizji wPolsce, a także tygodników „Sieci” i „ABC”, jest firma Fratria, której głównym udziałowcem jest spółka Grzegorza Biereckiego twórcy niesławnych SKOK-ów (spore udziały ma też Jacek Karnowski, naczelny "Sieci"). "Sieci" przyznają tytuł Człowieka Wolności. W 2016 r. dostał go Kaczyński, a w 2019 - Morawiecki.
Profil na Facebooku i konto na Twitterze pełnomocniczki są pełne entuzjastycznych wpisów na temat "Wielkiej Osoby". Z okazji 71 urodzin Kaczyńskiego:
Wychwala też swego szefa - "Tytana Organicznej Pracy u Podstaw". Z kolei zdjęcie prezydenta Dudy zdobi jej twittera. Gdy część opozycji nie stawiła się na zaprzysiężeniu prezydenta komentowała "Żałosny brak klasy. Na szczęście nikt nie zepsuje mi tego dnia!".
Nauczycielka angielskiego i urzędniczka samorządowa w Jarosławiu (po socjologii na KUL) jako 27-latka weszła w orbitę PiS, w gabinecie politycznym w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów 2005-2007, a potem jako doradca wiceprezesa tej partii, Adama Lipińskiego, poprzedniego pełnomocnika.
Od 2014 radna PiS. W 2011 jako jeden z "aniołków Jarosława Kaczyńskiego", ocieplała jego wizerunek, ale sama mandatu nie zdobyła.
Od 2015 posłanka PiS. Jej podwójna nominacja na wiceministra rodziny, pracy i polityki społecznej oraz pełnomocnika rządu ds. równego traktowania w marcu 2020 to wyraz partyjnego uznania. Na co odpowiada szczerym - jak sądzi OKO.press - entuzjazmem. Czuje się dowartościowana jako członkini "biało-czerwonej drużyny" i chce to pokazać swoim liderom-idolom.
I tu kryje się pierwsze wyjaśnienie zaskakujących poglądów pełnomocniczki. Przecież to Wielka Osoba rzuciła na konwencji PiS w marcu 2019 homofobiczne hasło "Wara od naszych dzieci", to prezydent Duda mówił w kampanii wyborczej 2020, że LGBT to ideologia a nie osoby (co skrytykowała nawet wiceprzewodnicząca KE), to Tytan Organicznej Pracy bronił w sejmowym expose w listopadzie 2019 normalności polskich rodzin przed "ideologiczną ręką".
Gdyby pełnomocniczka chciała naprawdę bronić praw mniejszości LGBT, musiałaby zaprzeczyć katolicko-konserwatywnej ideologii, którą głoszą i przy pomocy której wygrywają wybory jej ukochani przywódcy. Dysonans poznawczy były nie do zniesienia. Nie można aż tyle wymagać od człowieka.
Anna Schmidt-Rodziewicz broni się przed krytykami swoich słów. 27 sierpnia wydała oświadczenie:
"Zdumiewa mnie poziom agresji z jaką niektórzy politycy opozycji walczą o prawa mniejszości seksualnych, jednocześnie często sami łamiąc lub przyzwalając na łamanie praw innych, np. osób wierzących. Profanacja miejsc kultu religijnego, czy obrzędów religijnych, do której dochodzi niestety także w Polsce, stanowi wyraz wybiórczego traktowania praw człowieka.
Potępiam agresję na każdym tle i monopolizowanie debaty publicznej w tym zakresie przez jedno środowisko. Będę bronić praw każdego człowieka, nie tylko mniejszości seksualnych".
To nie jest nowa teza pełnomocniczki. Schmidt-Rodziewicz uważa, że w Polsce - która jest jednym z sześciu ostatnich krajów UE, gdzie osoby homoseksualne nie mogą zawrzeć związku małżeńskiego lub partnerskiego i która tragicznie wypada w badaniach i statystykach homofobii - sprawie orientacji seksualnej przypisuje się za dużą wagę.
"Z przykrością i zaniepokojeniem obserwuję, jak niektórzy politycy zapominają, że Polska jest nowoczesnym, otwartym i tolerancyjnym krajem. Zapominają, że to nie orientacja seksualna określa wartość człowieka” - rzuciła na FB, ale w odpowiedzi na interpelację posła Wiesława Buży (SLD), nie sprecyzowała, których polityków miała na myśli. Użyła za to argumentu, który miał przekonywać, że problemy osób nieheteroseksualnych są wyolbrzymione:
"Uprzejmie informuję, że w ramach korespondencji wpływającej do Pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania (...) korespondencja dotycząca dyskryminacji ze względu na orientację seksualną stanowi niewielki procent".
I załączyła tabelę:
Fakt, że osoby LGBT nie zwracają się do pełnomocniczki o takich poglądach, i do rządu, który używa homofobii w kampaniach wyborczych, nie wydaje się zaskakujący. Ponadto
tabela kompromituje urząd pełnomocnika, bo pokazuje, że obywatele nie cenią urzędu, a może nawet nie wiedzą o jego istnieniu. Do RPO Adama Bodnara w 2019 roku wpłynęło prawie 60 tys. spraw. Ponad 700 razy więcej.
W piątek 28 sierpnia Schmidt-Rodziewicz trzymała się swojej wersji (w portalu WP): "Intencją mojej wypowiedzi nie było uderzenie w mniejszości, ale zwrócenie uwagi na próbę monopolizowania debaty publicznej, zamiast zachowania równowagi". I podkreślała, że jej rolą jest dbanie o prawa "nie tylko mniejszości".
Poseł Wiosny/SLD Maciej Kopiec w interpelacji w sprawie „Stref wolnych od LGBT” zapytał w kwietniu 2020, czy rząd zareaguje na takie uchwały. Odpowiedziała mu pełnomocniczka: "Podstawą działalności jednostek samorządu terytorialnego jest konstytucyjna zasada samodzielności jednostek samorządu terytorialnego, która nie pozwala na ingerencję organów administracji rządowej w ich merytoryczne zadania".
Kopiec doytuje, jak rząd zamierza się tłumaczyć w Unii Europejskiej, która wyraziła swoje niezadowolenie z powodu takich merytorycznych zadań.
Pełnomocniczka: "Organy administracji rządowej nie mają prawa ingerowania w działania prowadzone przez władze samorządowe. Nie podlegają one kontroli przez organy administracji rządowej a jedynie kontroli sądowo-administracyjnej. Z dotychczasowego opublikowanego orzecznictwa sądów administracyjnych wynika, że ww. uchwały nie stanowią aktów prawa miejscowego, które ustanawiałyby prawa i obowiązki o charakterze generalnym, powszechnie obowiązującym i skierowanym do nieokreślonej liczby adresatów, a także nie stanowią aktów z zakresu administracji publicznej, które stanowiłyby przejaw władztwa publicznoprawnego".
Samorząd jest samodzielny w swoich działaniach. W związku z powyższym organy administracji rządowej nie mają uprawnień do władczej ingerencji w merytoryczne kompetencje organów jednostek samorządu terytorialnego."
Okazuje się, że homofobiczna uchwała należy do kompetencji merytorycznych władz samorządowych.
Schmidt-Rodziewicz pochwaliła się jednak, że "odniosła się do wypowiedzi Pana Posła Przemysława Czarnka".
Chodzi o wypowiedź Czarnka (posła PiS a wcześniej wojewody lubelskiego) z 14 czerwca: "Brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy wreszcie z tą dyskusją".
"Pełnomocnik Rządu - pisze o sobie Schmidt-Rodziewicz -
wskazała, że każdy polityk w ramach wolności słowa i debaty publicznej ma prawo do wypowiadania swoich poglądów, jednak musi pamiętać o poszanowaniu godności osoby ludzkiej, a wypowiedź Pana posła uznała za niefortunną"
Czarnka ostro skrytykowali nawet liderzy PiS, ale pełnomocniczka podkreśla prawo posła do homofobicznego hejtowania. Podobnie o strefach wolnych od LGBT: "Głoszenie poglądów w ramach podejmowanych uchwał przez organy samorządów terytorialnych mieści się w granicach wolności słowa, tak długo jak nie nakłada dodatkowych obowiązków oraz nie ogranicza uprawnień osób należących do środowiska LGBTI".
Zwłaszcza, że geje i lesbijki też mają "wolność wolność zgromadzeń i wyrażania w ten sposób swoich poglądów jest zagwarantowana również w sytuacjach głoszenia postulatów odmiennych od poglądów większości" (oba cytaty z odpowiedzi na interpelację posłanki Agnieszki Pomaski (PO) z maja 2020).
Podważenie uchwał o strefach wolnych przez Schmidt-Rodziewicz jest nie do pomyślenia także z tego powodu, że taką strefą jest w całości jej matecznik, czyli województwo podkarpackie.
FB i Twitter pełnomocniczki jest jak warkocz o trzech splotach. Poza polityczną agendą PiS (wybory, ważniejsze wystąpienia liderów, polemiki z opozycją etc. - patrz wyżej) i narracją patriotyczną (patrz niżej) Schmidt-Rodziewicz starannie notuje swoje sukcesy w załatwianiu interesów mieszkańców Podkarpacia, bez żenady opisując swoje układy z kolegami-ministrami.
Pisze używając - jak to ma w zwyczaju - masy buziek i wykrzykników:
Jej przywiązanie do Podkarpacia wyraża się kultywowaniem lokalnych tradycji w stylu dawnej Cepelii: podkarpackie mielenie pszenicy w żarnach, podkarpackie żniwa w strojach ludowych, podkarpackie rarytasy kulinarne, jakie przywiozła do ministerstwa Pani Zosia, Pan Wojtek ("dziękuję za pamięć i jak zwykle urocze spotkanie").
Jest Anna Schmidt-Rodziewicz lokalną patriotką, a przy okazji ma na uwadze następne wybory parlamentarne, a może - kto wie? - eurowybory 2024? Tymczasem całe województwo podkarpackie zostało ogłoszone strefą wolną od LGBT.
Pełnomocniczka złożyła jedno zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa w sprawie idiotycznej skądinąd petycji:
Zapowiedziała, że może wycofać zawiadomienie, gdy okazało się, że autorem petycji jest 15-leni chłopak cierpiący na autyzm.
Sprawę równouprawnienia kobiet Anna Schmidt-Rodziewicz rozgrywa często politycznie atakując nie tyle problem, co politycznych rywali PiS. Dwa cytaty z twittera:
"Swoją szczególną troskę o prawa kobiet Platforma wyraziła, każąc pracować im siedem lat dłużej. Osobliwy przejaw "troski"...
"W warszawskim Ratuszu na stanowiskach kierowniczych kobiety zarabiają 1500 mniej, a średnia płaca urzędniczek jest mniejsza o 600 złotych. Jak się mają do tego propozycje Rafała Trzaskowskiego?".
O konwencji stambulskiej mówiła DGP: "Założenia są dobre, wątpliwości budzą poszczególne zapisy". Ale następne zdanie już w duchu Dudy i Kaczyńskiego: "Potrafimy skutecznie bronić kobiety przed przemocą, nie mieszając do tego sporów o role społeczne i różnice w interpretacji postrzegania seksualności". To już kanoniczny przekaz PiS.
Na Twitterze i FB pełnomocniczka obchodzi święta narodowe i rocznice wielkich bitew. Aby pokazać uznanie dla bohaterstwa Polaków ozdabia patriotyczne symbole swoją ministerialną twarzą:
W dodatku pani Anna ma ciągoty militarystyczne. Święto Wojska Polskiego obchodziła w 2020 roku w swojej małej ojczyźnie - powiecie przeworskim na Podkarpaciu. Święto policji uczciła wpisem:
"Dziś obchodzimy #ŚwiętoPolicji. Wszystkim funkcjonariuszkom, funkcjonariuszom i pracownikom cywilnym Polska Policja, szczególnie Naszym z #Podkarpacie dziękujemy za codzienną służbę. Z Wami jesteśmy #bezpieczni".
Tym razem zamiast uśmiechniętych buziek - trzy figurki policjantów.
Jak się to jednak ma do praw mniejszości? Nie wprost.
Szczególny rodzaj patriotyzmu, eksponującego bohaterstwo wojenne w połączeniu z umiłowaniem wojska i policji, wpisuje się w autorytarny i nacjonalistyczny sposób myślenia. Zawsze gdy mowa o interesach narodowych prawa i potrzeby mniejszości - kobiet, osób LGBT, ale też mniejszości etnicznych lub narodowych - schodzą na drugi plan, stają się wręcz przeszkodą w walce o najważniejsze cele. Nie tylko w narracjach wojennych - także w rewolucji Solidarności rola kobiet była i jest lekceważona.
LGBT+
Prawa człowieka
Andrzej Duda
Jarosław Kaczyński
Mateusz Morawiecki
Prawo i Sprawiedliwość
Anna Schmidt-Rodziewicz
Pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania
Podkarpacie
Strefa wolna od LGBT
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze