Wiele osób, decyduje się na ewakuację, dopiero kiedy trzeba uchodzić z życiem, lub kiedy ginie ktoś z sąsiadów. Pytani, czemu nie chcieli wyjechać wcześniej, odpowiadają tak sama. Nigdy nie wyjeżdżali ze swoich domów. Mają najwyżej 3 tysiące hrywien emerytury (około 300 zł)
Ostatnie dni stycznia, jest mglisty poranek tuż przed końcem godziny policyjnej. W mieście zaczyna się ruch, słychać agregaty elektryczne. To znak, że zaraz otworzą się małe lokalne sklepiki oraz wciąż działające kawiarnie.
Po ulicach ze swoimi wózkami mijają się ludzie, każdy w innym kierunku, wszyscy jednak z pustymi pięciolitrowymi butlami na wodę. Tutaj brakuje jej od pół roku, nie ma też elektryczności. Tuż za rogiem pod drzwiami zakładu pogrzebowego mężczyzna montuje na swoim wiekowym samochodzie marki Łada- trumnę.
„To dla ciotki, zmarła wczoraj” – odpowiada.
W mieście co chwilę słychać odgłosy przylatujących rakiet, bardziej jednak słyszalne są eksplozje z pobliskiego Pokrowska, to miejsce budzi grozę i uruchamia wyobraźnię.
Chwilę po godzinie jedenastej, zjawiają się trzy furgonetki. Samochody, które do niedawna służyły jako transport gotówki, obecnie będą ewakuować ludzi. Z furgonetek wychodzą policjanci, część ubrana na czarno a inni w barwach wojskowych. Wszyscy w pełni uzbrojeni.
Wasilij wita się pierwszy, to szef grupy, po chwili podchodzą pozostali w tym jedna policjantka.
Każdy z uśmiechem, wszyscy to raczej ludzie młodzi.Ta specjalna jednostka nazywa się Białe Anioły.
Ostatnia kawa, parę wskazówek i wsiadamy w furgonetki. Samochody są przystosowane do przewozu co najmniej ośmiu osób, czasem jednak wywozi się więcej ludzi. Pędząc do Pokrowska w furgonetce bez okien, można mieć abstrakcyjne wrażenie, jakby było się w filmie akcji.
W środku uzbrojeni policjanci opowiadają historie z innych ewakuacji. Nie ma okien, słychać tylko pisk opon oraz eksplozje z zewnątrz. To wyobrażenie filmu bardzo szybko mija, gdy dojeżdżamy do pierwszego punktu. Tuż zza drzwi wyłania się dantejski obraz zniszczeń.
Garaż i cała okolica została trafiona trzy dni temu. Od tego czasu w środku mieszka mężczyzna, jest wyraźnie poruszony obecnością policjantów, którzy przyjechali, aby go ewakuować. Często z różnych przyczyn ludzie, szczególnie starsi pomimo niebezpieczeństwa nie chcą wyjeżdżać.
“Nie pojadę dziś z wami” – mówi.
“Wyjadę sam za dwa dni, swoim samochodem – informuje.
„Którym samochodem?” – pyta policjant.
“No tym, co stoi na zewnątrz" – pokazuje na przewróconego na dach i dziurawego rzęcha.
Ponad trzydzieści minut próśb i negocjacji, niestety temu panu nie można pomóc. Nie pojedzie z nami. Prawo stanowi tylko o przymusowej ewakuacji nieletnich.
Parę kilometrów dalej czekają już kolejni ludzi. To matka z dwójką dzieci.
Tutaj jest o wiele łatwiej, chwila na pakowanie, i wszyscy razem wyjeżdżamy szczęśliwie z Pokrowska.
Na miejscu czeka już kolejny bus, który przetransportuje rodzinę dalej, do Pavlohradu.
Jest jeszcze wczesna godzina, można wjechać kolejny raz. Tym razem, ewakuujemy mężczyznę, razem z nim pojedzie jego pies oraz żółw.
Bardzo często zdarza, się, że Anioły zabierają całe rodziny ze swoimi zwierzętami. Tym razem, mężczyzna zabrany jest do centrum dla uchodźców w Pokrowsku. Godzinę później mężczyzna traci przytomność, natychmiast udzielana jest mu pierwsza pomoc. Po parunastu minutach dochodzi do siebie. Niestety następnego dnia otrzymujemy informację, że umiera w szpitalu.
Jego żona i dzieci trafiają do domu opieki samotnych matek w Dnieprze.
To jedna z wielu tragicznych historii ludzi, którzy decydują się zostać do samego końca w Pokrowsku.
Kolejny dzień ewakuacji. Spotykamy się znowu w miejscowości Rodyńskie i stąd jedziemy zabrać ludzi. Tym razem to starsza pani wraz z córką i zięciem.
„Wczoraj u nas był nalot” – pokazuje rozbite drzewo i wejście do domu.
Starsza pani jest spokojna, porusza się o kulach, jest eskortowana do samochodu przez dwóch policjantów. Ci ze spokojem i starannością podkładają jej taboret, aby weszła do samochodu.
Małżeństwo jest przerażone odgłosami, które niosą się po całym Pokrowsku. Młodsza kobieta bardzo przeżywa wyjazd, nerwowo zamyka jeszcze drzwi domu, do którego z pewnością już nie wróci.
Z bliska obserwując, łatwo można zrozumieć dramat ludzi, którzy do końca wierzyli, że być może uda się uratować miasto i swój dom. Nagła ewakuacja, parę toreb ze sobą i całe życie zostaje wraz z domem ,w mieście, które od kilku miesięcy zmienia się w ruiny.
Historia miast takich jak Bachmut, Avdijwka czy teraz Pokrovwk pokazuje pewien schemat zachowań. Wiele osób, decyduje się na ewakuację, dopiero kiedy ledwo uchodzą z życiem, lub kiedy ginie ktoś z sąsiadów. Pytani, czemu nie chcieli wyjechać wcześniej, odpowiadają tak sama. Nigdy nie wyjeżdżali ze swoich domów. Mają 3 tysiące hrywien emerytury (około 300 zł) i nie są w stanie utrzymać się z tych pieniędzy w innej części Ukrainy.
Kiedy wszyscy już w środku busa, kierowca rusza, aby opuścić miasto. Tuż na ostatniej prostej przy moście kolejowym, parę metrów przed samochodem spada dron. Silna eksplozja, krzyk kobiet kłęby dymu, strach i przytomność kierowcy pozwalają jechać dalej. Tym razem nie trafili. Pilot drona zawiódł.
Niestety, kolejne dni są już mniej szczęśliwe, szczególnie dla Białych Aniołów. Podczas jednej z ewakuacji, dron trafia ich samochód. Ciężko ranna zostaje jedna policjantka.
Dzień później jeden z wolontariuszy innej grupy ewakuatorów, w wyniku ataku dronów traci rękę i nogę.
Pokrowsk okrążany jest przez wojska rosyjskie. Obecnie nie weszli jeszcze do miasta, niestety w całości kontrolowany jest przez drony nieprzyjaciela. Dziś wjazd możliwy jest jedynie w pojazdach opancerzonych z systemami REB(anty-drony) a i to nie daje gwarancji bezpieczeństwa.
Specjalne jednostki policji zwane Białymi Aniołami każdego dnia podejmują się niebezpiecznej misji ewakuacji ludzi pod obstrzałem. W mieście Bachmut i Awdijiwka wywozili ludzi zaledwie kilkaset metrów od pozycji rosyjskich, wtedy głównym zagrożeniem była artyleria. Obecnie ze względu na drony, problem zaczyna się już od wjazdu do miasta.
Drużhivka 04.02.2025
Komentarze