0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Piotr SobikFot. Piotr Sobik

Ostatnie dni stycznia, jest mglisty poranek tuż przed końcem godziny policyjnej. W mieście zaczyna się ruch, słychać agregaty elektryczne. To znak, że zaraz otworzą się małe lokalne sklepiki oraz wciąż działające kawiarnie.

Przeczytaj także:

Furgonetka z ukrainskim napisem "Biały anioł"
Fot. Piotr Sobik

Po ulicach ze swoimi wózkami mijają się ludzie, każdy w innym kierunku, wszyscy jednak z pustymi pięciolitrowymi butlami na wodę. Tutaj brakuje jej od pół roku, nie ma też elektryczności. Tuż za rogiem pod drzwiami zakładu pogrzebowego mężczyzna montuje na swoim wiekowym samochodzie marki Łada- trumnę.

„To dla ciotki, zmarła wczoraj” – odpowiada.

W mieście co chwilę słychać odgłosy przylatujących rakiet, bardziej jednak słyszalne są eksplozje z pobliskiego Pokrowska, to miejsce budzi grozę i uruchamia wyobraźnię.

Ludzie wsiadają do furgonetki
Fot. Piotr Sobik
Widok ruin. Zdjęcie z samochodu
Fot. Piotr Sobik
Ratownicy wyprowadzają z domu kobietę o lasce
Fot. Piotr Sobik
Droga widziana z samochodu
Fot. Piotr Sobik
Dobytek ładowany do worków
Fot. Piotr Sobik

Droga, która tam prowadzi jest już kontrolowana przez rosyjskie drony fpv

Chwilę po godzinie jedenastej, zjawiają się trzy furgonetki. Samochody, które do niedawna służyły jako transport gotówki, obecnie będą ewakuować ludzi. Z furgonetek wychodzą policjanci, część ubrana na czarno a inni w barwach wojskowych. Wszyscy w pełni uzbrojeni.

Wasilij wita się pierwszy, to szef grupy, po chwili podchodzą pozostali w tym jedna policjantka.

Ludzie w furgonetce
Wasilij, szef białych aniołów. Fot. Piotr Drobik

Każdy z uśmiechem, wszyscy to raczej ludzie młodzi.Ta specjalna jednostka nazywa się Białe Anioły.

Ostatnia kawa, parę wskazówek i wsiadamy w furgonetki. Samochody są przystosowane do przewozu co najmniej ośmiu osób, czasem jednak wywozi się więcej ludzi. Pędząc do Pokrowska w furgonetce bez okien, można mieć abstrakcyjne wrażenie, jakby było się w filmie akcji.

W środku uzbrojeni policjanci opowiadają historie z innych ewakuacji. Nie ma okien, słychać tylko pisk opon oraz eksplozje z zewnątrz. To wyobrażenie filmu bardzo szybko mija, gdy dojeżdżamy do pierwszego punktu. Tuż zza drzwi wyłania się dantejski obraz zniszczeń.

Spalony samochód
Fot. Piotr Sobik
Ratownicy i pies
Fot. Piotr Sobik

Nie pojadę z wami

Garaż i cała okolica została trafiona trzy dni temu. Od tego czasu w środku mieszka mężczyzna, jest wyraźnie poruszony obecnością policjantów, którzy przyjechali, aby go ewakuować. Często z różnych przyczyn ludzie, szczególnie starsi pomimo niebezpieczeństwa nie chcą wyjeżdżać.

“Nie pojadę dziś z wami” – mówi.

“Wyjadę sam za dwa dni, swoim samochodem – informuje.

„Którym samochodem?” – pyta policjant.

“No tym, co stoi na zewnątrz" – pokazuje na przewróconego na dach i dziurawego rzęcha.

Ponad trzydzieści minut próśb i negocjacji, niestety temu panu nie można pomóc. Nie pojedzie z nami. Prawo stanowi tylko o przymusowej ewakuacji nieletnich.

Śmierć w drodze

Parę kilometrów dalej czekają już kolejni ludzi. To matka z dwójką dzieci.

Tutaj jest o wiele łatwiej, chwila na pakowanie, i wszyscy razem wyjeżdżamy szczęśliwie z Pokrowska.

Na miejscu czeka już kolejny bus, który przetransportuje rodzinę dalej, do Pavlohradu.

Jest jeszcze wczesna godzina, można wjechać kolejny raz. Tym razem, ewakuujemy mężczyznę, razem z nim pojedzie jego pies oraz żółw.

Bardzo często zdarza, się, że Anioły zabierają całe rodziny ze swoimi zwierzętami. Tym razem, mężczyzna zabrany jest do centrum dla uchodźców w Pokrowsku. Godzinę później mężczyzna traci przytomność, natychmiast udzielana jest mu pierwsza pomoc. Po parunastu minutach dochodzi do siebie. Niestety następnego dnia otrzymujemy informację, że umiera w szpitalu.

Jego żona i dzieci trafiają do domu opieki samotnych matek w Dnieprze.

To jedna z wielu tragicznych historii ludzi, którzy decydują się zostać do samego końca w Pokrowsku.

Pierwsza pomoc udzielana ewakuowanym
Pierwsza pomoc przy ewakuacji. Fot. Piotr Sobik
Pies na łańcuchu
Fot. Piotr Sobik

Do końca wierzyli, że zachowają swoje domy

Kolejny dzień ewakuacji. Spotykamy się znowu w miejscowości Rodyńskie i stąd jedziemy zabrać ludzi. Tym razem to starsza pani wraz z córką i zięciem.

„Wczoraj u nas był nalot” – pokazuje rozbite drzewo i wejście do domu.

Starsza pani jest spokojna, porusza się o kulach, jest eskortowana do samochodu przez dwóch policjantów. Ci ze spokojem i starannością podkładają jej taboret, aby weszła do samochodu.

Małżeństwo jest przerażone odgłosami, które niosą się po całym Pokrowsku. Młodsza kobieta bardzo przeżywa wyjazd, nerwowo zamyka jeszcze drzwi domu, do którego z pewnością już nie wróci.

Z bliska obserwując, łatwo można zrozumieć dramat ludzi, którzy do końca wierzyli, że być może uda się uratować miasto i swój dom. Nagła ewakuacja, parę toreb ze sobą i całe życie zostaje wraz z domem ,w mieście, które od kilku miesięcy zmienia się w ruiny.

Dron nie trafił

Historia miast takich jak Bachmut, Avdijwka czy teraz Pokrovwk pokazuje pewien schemat zachowań. Wiele osób, decyduje się na ewakuację, dopiero kiedy ledwo uchodzą z życiem, lub kiedy ginie ktoś z sąsiadów. Pytani, czemu nie chcieli wyjechać wcześniej, odpowiadają tak sama. Nigdy nie wyjeżdżali ze swoich domów. Mają 3 tysiące hrywien emerytury (około 300 zł) i nie są w stanie utrzymać się z tych pieniędzy w innej części Ukrainy.

Kiedy wszyscy już w środku busa, kierowca rusza, aby opuścić miasto. Tuż na ostatniej prostej przy moście kolejowym, parę metrów przed samochodem spada dron. Silna eksplozja, krzyk kobiet kłęby dymu, strach i przytomność kierowcy pozwalają jechać dalej. Tym razem nie trafili. Pilot drona zawiódł.

Niestety, kolejne dni są już mniej szczęśliwe, szczególnie dla Białych Aniołów. Podczas jednej z ewakuacji, dron trafia ich samochód. Ciężko ranna zostaje jedna policjantka.

Dzień później jeden z wolontariuszy innej grupy ewakuatorów, w wyniku ataku dronów traci rękę i nogę.

Kobiety z psem w samochodzie
Fot. Piotr Sobik

Rosjanie coraz bliżej

Pokrowsk okrążany jest przez wojska rosyjskie. Obecnie nie weszli jeszcze do miasta, niestety w całości kontrolowany jest przez drony nieprzyjaciela. Dziś wjazd możliwy jest jedynie w pojazdach opancerzonych z systemami REB(anty-drony) a i to nie daje gwarancji bezpieczeństwa.

Specjalne jednostki policji zwane Białymi Aniołami każdego dnia podejmują się niebezpiecznej misji ewakuacji ludzi pod obstrzałem. W mieście Bachmut i Awdijiwka wywozili ludzi zaledwie kilkaset metrów od pozycji rosyjskich, wtedy głównym zagrożeniem była artyleria. Obecnie ze względu na drony, problem zaczyna się już od wjazdu do miasta.

Żołnierz z psem
Żołnierz z psem

Drużhivka 04.02.2025

;
Piotr Sobik

Fotograf, podróżnik

Komentarze