Poprawa stanu środowiska Morza Bałtyckiego może być warta 5,6 mld euro rocznie dla samych tylko sektorów turystyki i rybołówstwa. Tyle mogą zyskać rybacy i nadmorskie kurorty jeśli Bałtyk będzie czystszy i mniej eksploatowany
Stan Morza Bałtyckiego poprawia się w niewielkim stopniu lub w ogóle – w ten mało optymistyczny sposób podsumowuje stan tego wyjątkowego akwenu najnowszy raport Komisji Ochrony Środowiska Morskiego Bałtyku (HELCOM). Do znanych od lat ryzyk – spływu nawozów z pól powodującego np. zakwity toksycznych sinic czy przełowienia zagrażającego populacji ryb – dochodzą nowe, których przyczyną jest ocieplający się klimat. Szybko rosnąca temperatura powietrza i wody zagraża bałtyckiej bioróżnorodności przystosowanej przez tysiąclecia do chłodniejszych warunków.
Recepta na zażegnanie lub choćby spowolnienie negatywnych zmian? Natychmiastowe i zakrojone na skalę całego ekosystemu Bałtyku zmiany – przede wszystkim powiększenie obszarów chronionych, a także zmniejszenie zanieczyszczeń z rolnictwa, żeglugi, czy ograniczenie tzw. hałasu podmorskiego (dźwięków wydawanych np. przez przepływające jednostki).
Raporty HELCOM-u powstają co sześć lat. Najnowszy – trzeci z kolei – ocenia stan środowiska Bałtyku w latach 2016-2021. Raport stwierdza, że o ile działania na rzecz poprawy stanu środowiska Bałtyku są i będą kosztowne, o tyle bierne przyglądanie się degradacji akwenu oznacza ogromne straty. Poprawa stanu środowiska Morza Bałtyckiego może być warta 5,6 mld euro rocznie dla samych tylko sektorów turystyki i rybołówstwa. Innymi słowy, tyle mogą zyskać rybacy i nadmorskie kurorty jeśli – ujmując rzecz najprościej – Bałtyk będzie czystszy i mniej eksploatowany.
"Żeby uratować Bałtyk, należy działać na rzecz całego ekosystemu, nie wycinkowo” – mówi OKO.press prof. Tymon Zieliński z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk.
Ochroną należy objąć więc cały akwen, tereny przybrzeżne, a nawet te w głębi kraju – między innymi dlatego, że zły stan rzek uchodzących do Bałtyku przyczynia się do pogorszenia jego stanu. Dzieje się tak za głównie zanieczyszczeń azotanami i fosforanami – a więc pochodzącymi z nawożenia pół – które spływają z obszarów rolniczych do rzek, a nimi – do Bałtyku. Podobną drogę przebywają inne chemikalia w przypadku wycieków z zakładów przemysłowych.
Niestety, dodaje prof. Zieliński, społeczna świadomość przyrodniczej i gospodarczej roli Bałtyku jest niska. “W Polsce Bałtyk kojarzy się na ogół z plażą, słońcem i kąpielą. A jest to nadzwyczaj ważne ogniwo naszej gospodarki – Gdańsk i Gdynia, a więc dwa z trzech największych bałtyckich portów kontenerowych należą do Polski” – mówi prof. Zieliński.
Do tego dochodzi nadmierna eksploatacja morza w sezonie turystycznym. “Polska turystyka bałtycka jest niezrównoważona, bo niemal cała kumuluje się w ciągu dwóch-trzech miesięcy. Jej wpływ byłby mniejszy, gdyby rozciągnąć sezon na dłużej” – dodaje oceanolog.
Przykładowo tylko w minionym sezonie wakacyjnym, który GUS definiuje jako lipiec i sierpień, polscy hotelarze i właściciele pensjonatów udzielili blisko 7 mln noclegów – i był to znaczący spadek do przedpandemicznych 9 mln. A to wszystko na obszarze zaledwie 2,5 proc. powierzchni kraju.
Bałtyk jest morzem wyjątkowym. Jest jednym z największych obszarów tzw. wód słonawych na świecie. Wody takie mają zasolenie rzędu 0,05 – 3 proc. – dla porównania typowe wody słone mórz i oceanów mają zasolenie ok. 3 – 5 proc. Objętość Morza Bałtyckiego jest stosunkowo niewielka, bo przy powierzchni 420 000 km kwadratowych ponad jedna trzecia ma głębokość mniejszą niż 30 metrów. Morze Bałtyckie nie ma pływów i jest stosunkowo odizolowane od innych mórz – wymiana wód z sąsiednim Morzem Północnym oraz na skutek wpływu słodkiej wody z rzek – zajmuje aż 30 lat.
“Te charakterystyczne warunki środowiskowe tworzą kontekst dla unikalnych wzorców bioróżnorodności dominujących w regionie Morza Bałtyckiego” – czytamy w raporcie opracowanym przez grupę 100 naukowców i naukowczyń.
Niestety, z wyjątkiem niektórych tylko obszarów zarówno otwarte wody Bałtyku, jak i jego strefa denna wykazują – w pewnym uproszczeniu – wartości poniżej progowych przyjętych dla fito- i zooplanktonu, a także populacji ryb, ptaków i ssaków morskich, ocenia raport HELCOM-u. Chodzi o progi np. liczebności, poniżej których następuje degradacja danego gatunku. Oczywiście nie bez wpływu są tu przekroczenia innych typów progów, np. zanieczyszczeń.
Wody otwarte (tzw. pelagiczne) Morza Bałtyckiego znajdują się na ogół w niezadowalającym stanie, zwłaszcza na środkowym i północnym Bałtyku. Środowisko denne (tzw. bental) cierpi z powodu niedoboru tlenu szczególnie na Bałtyku południowym – np. wskutek zanieczyszczenia azotanami i fosforanami pochodzącymi ze spływających nawozów.
Spośród 15 gatunków ryb o znaczeniu gospodarczym w dobrej kondycji znajdują się tylko cztery. Bałtycka awifauna ogólnie nie cieszy się dobrym stanem, choć występują różnice w zależności od tego, czy analizowane są gatunki żerujące przy dnie – np. nurogęsi bądź edredony, których populacje maleją w całym regionie Morza Bałtyckiego z powodu utraty żerowisk, podobnie zresztą jak gatunków brodzących, jak np. sieweczka morska albo gągoł. W lepszej kondycji znajdują się gatunki żerujące na powierzchni wód, np. mewy i rybitwy.
Jeśli chodzi o ssaki morskie Bałtyku, o ile foki szare i foki pospolite zwiększają swoje populacje w niektórych obszarach, o tyle wskaźniki dotyczące tempa wzrostu ich populacji, statusu reprodukcyjnego i stanu odżywienia [chodzi o wymagania danego gatunku co do wartości odżywczych pożywienia i ich dostępności] nie osiągają wartości progowych. Z kolei morświn zwyczajny zagrożony jest wyginięciem.
Zmiana klimatu to względnie nowy problem Morza Bałtyckiego, znacznie utrudniający poprawę jego stanu, mówi OKO.press inny naukowiec z Instytutu Oceanologii PAN, prof. Jacek Piskozub.
“Walczyć o Bałtyk nie jest łatwo. To morze zamknięte, otoczone krajami z kilkudziesięcioma milionami ludzi, presja antropogeniczna jest więc znaczna.
Co prawda udało się zmniejszyć zrzuty azotu i fosforu, dzięki czemu powinna była zostać zahamowana eutrofizacja wód Bałtyku i rozwój stref beztlenowych. Niemniej ocieplający się klimat powoduje mniejszą skuteczność natleniania wód Bałtyku przez wlewy z Morza Północnego – tak więc zmiana klimatu niweczy to, co udało się poprawić w inny sposób” – mówi prof. Piskozub.
“Oczywiście działalność takich organizacji, jak HELCOM pozytywnie wpływa na ochronę przyrody Bałtyku. Ale globalne ocieplenie oznacza jeszcze większą presję antropogeniczną. Przesuwają się strefy klimatyczne i bałtyckie ryby po prostu przestają »pasować« do klimatu, z jakim mamy do czynienia” – dodaje prof. Piskozub. Jedną z ofiar może być np. dorsz – żerujący zazwyczaj przy dnie, a więc tam, gdzie rozwijają się strefy beztlenowe.
Inne skutki ocieplającego się klimatu to wzrost temperatury wody – a wraz z nim rosnąca częstotliwość zakwitów toksycznych sinic, które, oprócz tego, że skutkują zakazem kąpieli, to mają negatywny wpływ na liczne gatunki morskie przez zmniejszenie przezroczystości wody czy zwiększenie deficytu tlenu. Globalne ocieplenie zmniejsza też zasięg lodu zimą i prowadzi do zmian w rozkładzie opadów – innymi słowy szybko destabilizuje warunki, do których przez tysiąclecia przywykły bałtyckie gatunki ryb czy ptaków.
“Niezrozumiałe jest dla mnie unikanie problemu zmiany klimatu i jej konsekwencji przez władze lokalne i centralne w Polsce. Cieplejsze wody Bałtyku oznaczają wzrost poziomu morza i utratę lądu – np. terenów, na których leży port Gdańsk” – dziwi się prof. Zieliński.
Prof. Zieliński przestrzega jednak przed nadmiernym pesymizmem. “Tak, to prawda, że Morze Bałtyckie nie jest w dobrej kondycji. Ale to nie znaczy, że jest z nim coraz gorzej. Raport HELCOM-u stwierdza wprost, że działania podjęte na skalę lokalną czy regionalną działają – teraz trzeba zacząć je stosować na całym obszarze Bałtyku i jego wybrzeży” – mówi oceanolog.
Naukowcy pokładają duże nadzieje we wdrożeniu tzw. Bałtyckiego Planu Działania, który ma współgrać z unijną Strategią na rzecz bioróżnorodności i ONZ-owską Konwencją o różnorodności biologicznej – wszystkie te plany zakładają znaczne powiększenie morskich obszarów chronionych do roku 2030.
Aktualnie chronionych jest ok. 16,5 proc. powierzchni Morza Bałtyckiego. W roku 2030 ma być to co najmniej 30 proc. w tym 10 proc. objętych ścisłą ochroną. Na morskich obszarach chronionych ogranicza się – choć w różnym stopniu – żeglugę czy rybołówstwo, a nawet rekreację.
W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc
W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc
Komentarze