Podpalenie, melioracja i zmiana klimatu – trzy czynniki doprowadziły do zdarzenia niespotykanego zimą. W nocy z 11 na 12 lutego w dolinie rzeki Smarkatej spłonęło 10 hektarów łąk. "Susza trwa tutaj nieprzerwanie od ubiegłego lata” – mówi hydrolog Piotr Bednarek
„Płoną okolice rezerwatu Dolina Smarkatej – silnie zmeliorowane lasy i łąki” – napisała 11 lutego organizacja Wolne Rzeki w mediach społecznościowych. Chodzi o teren w Puszczy Sandomierskiej, w powiecie kolbuszowskim na Podkarpaciu, wokół 17-kilometrowej rzeki Smarkatej. Pod wpisem Wolne Rzeki udostępniły zdjęcie, zrobione przez strażaków z OSP Czajkowa. Pomarańczowe niebo, spalona łąka. Widok, jaki zdarza się często latem, kiedy nielegalnie wypalane są trawy, a upał i susza pomaga pożarowi się rozprzestrzeniać.
Taki pożar w lutym nie powinien się wydarzyć.
Wolne Rzeki dodały pod koniec swojego wpisu: „Jak długo będziemy zamykać oczy i udawać, że nie ma problemu? Ciekawe co było bezpośrednią przyczyną powstania pożaru. Jednak sprzyjające dla niego warunki zostały utworzone przez lata melioracji oraz zmianę klimatu".
„Pożar wybuchł w miejscu, gdzie rzeka Smarkata jest uregulowana, a dalej wpływa do stawów rybnych. Nie objął lasu, chociaż momentami się do niego przybliżał” – relacjonuje w rozmowie z OKO.press hydrolog, przyrodnik i prezes Wolnych Rzek Piotr Bednarek. „Na szczęście udało się go zgasić i nie doszło do zapalenia się torfu. Trzcinowiska, które się paliły, znajdują się na zdegradowanym torfowisku, gdzie poziom wody był jednak na tyle wysoki, że nie mogło się to zapalić. Spłonęła więc tylko powierzchnia, trzciny” – dodaje.
Na miejscu działało 16 zastępów straży pożarnej, zarówno państwowej, jak i OSP. Gaszenie trwało całą noc, co na swoim Facebooku opisywała OSP Czajkowa. „To zdecydowanie jedna z najbardziej dynamicznych i niebezpiecznych sytuacji w ostatnich latach w naszej miejscowości, jak i gminie” – napisali strażacy. „W pierwszych chwilach skupiliśmy uwagę na obronie młodnika przed dalszym spaleniem. Po prawie 10 godzinach trudnej akcji w niesprzyjających warunkach atmosferycznych wróciliśmy do remizy” – informują. Dodają, że w niedzielę, 9 lutego, w okolicy również wybuchł pożar, ale znacznie mniejszy.
W Dolinie Smarkatej z nocy z 11 na 12 lutego spłonęło około 10 hektarów terenu.
Nie wiadomo, co było bezpośrednią przyczyną pożaru. „Bardzo poszlakowo możemy się spodziewać, że to miało związek z wypalaniem trzcinowisk na stawach rybnych, które są tam zaraz obok” – mówi Bednarek. Wiemy natomiast, że do rozprzestrzenienia się pożaru doprowadziła susza i to, jak przez lata była traktowana Dolina Smarkatej.
„W Kotlinie Sandomierskiej susza trwa nieprzerwanie od ubiegłego lata. Przepływy w rzekach są mniej więcej takie, jak zwykle bywają w lipcu i w sierpniu” – mówi Piotr Bednarek. „Nie było żadnych poważniejszych opadów od wielu miesięcy. Zdarzyły się krótkie epizody ze śniegiem, ale zbyt krótkie, żeby poprawić tę sytuację. To nie wystarczyło, żeby sprawić, że ilość wody w ciekach i ilość wód gruntowych się znacząco odbuduje.
Wszystko jest po prostu przesuszone.
Mamy za sobą wyjątkowo ciepły styczeń, w lutym przyszło ochłodzenie, ale wody brakuje” – dodaje.
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej podał, że styczeń w Polsce był aż o 3,2°C cieplejszy od średniej wieloletniej dla tego miesiąca. Średnia temperatura wyniosła 2°C. W województwie podkarpackim zanotowano jedne z najwyższych temperatur i największe anomalie.
Średnia temperatura zanotowana przez stację w Przemyślu wyniosła aż 3,3°C.
„Styczeń 2025 r. ze swoją średnią temperaturą powietrza był bliższy wartościom typowym dla marca w latach 1991-2020, kiedy to średnia temperatura powietrza wynosiła 3,1°C” – podkreśla IMGW. To trend ogólnoświatowy – europejska agencja Copernicus podała, że styczeń 2025 był najcieplejszym styczniem w liczącej ok. 250 lat historii pomiarów temperatury.
Średnia temperatura powierzchni Ziemi w styczniu 2025 roku wyniosła 13,23°C. To 0,79°C powyżej średniej dla tego miesiąca z lat 1991-2020. Pierwszy miesiąc 2025 roku był także o 1,75°C cieplejszy od średniej dla tego miesiąca z okresu przedindustrialnego, czyli lat 1850-1900.
Ale to nie wszystko. W drugim tygodniu lutego, kiedy wybuchł pożar nad Smarkatą, IMGW ostrzegała przed suszą hydrologiczną w kilku częściach Polski. Na połowie stacji hydrologicznych zanotowano niski stan wody. 13 lutego IMGW informowało, że na 25 stacjach zanotowano przepływy mniejsze od wieloletniej średniej niskiego przepływu. W dniu pożaru i kolejnych dniach na mapie stanów rzek, duża część Polski była zaznaczona na czarno – co oznacza niski stan.
Piotr Bednarek dodaje również, że do rozprzestrzenienia się pożaru przyczyniła się melioracja i prostowanie przepływających przez ten teren cieków.
„Dolina rzeki Smarkatej w wyższym biegu jest rezerwatem przyrody, jest piękną, naturalną, meandrującą rzeczką – tam pożar nie dotarł, zatrzymał się jakieś 2 km od granicy rezerwatu. Kiedy Smarkata wpływa na fragment poniżej rezerwatu, staje się prosta i uregulowana, jej koryto niemal zanika. Nie ma żadnego powierzchniowego przepływu wody. To nietypowy układ, że w niższym biegu rzeki płynie mniej wody niż w górnym biegu” – opowiada. „W miejscu pożaru dolina jest zdegradowanym, zmeliorowanym bagnem. Płynie tamtędy kilka mniejszych strumieni.
Wszystkie są proste jak od linijki, uregulowane 100 lat temu, a później pogłębiane.
Powstał tam cały system, który odprowadza każdą nadwyżkę wody. Trudno się dziwić, że teren dookoła jest przesuszony, kiedy nie zatrzymujemy w krajobrazie wody. Wszystko spływa” – dodaje.
Wolne Rzeki po ugaszeniu pożaru wskazywały: „Od lat, razem z Podkarpackim Towarzystwem Przyrodniczym, namawiamy leśników do zmiany tego stanu rzeczy – niestety z marną skutecznością. Miejscami zatrzymujemy wodę we własnym zakresie – tam ciężko o pożar".
Piotr Bednarek wyjaśnia, że część terenu, który spłonął, to prywatne grunty. Większość podlega jednak pod Lasy Państwowe, a konkretnie dwa nadleśnictwa: Mielec i Nowa Dęba.
„W obu tych nadleśnictwach są setki kilometrów rowów melioracyjnych, które odprowadzają jakąkolwiek nadwyżkę wody. Odwadniają bagna. Nie ma na nich żadnych urządzeń, zastawek, które by sprawiały, że przynajmniej trochę tej wody zostanie w terenie. Rowy są drożne i odwadniają, działają tak od kilkudziesięciu lat i nikt nie próbuje tego zmienić. Lasy Państwowe by mogły” – podkreśla hydrolog.
Wolne Rzeki brały udział w procesie tworzenia planów urządzenia lasów dla obu nadleśnictw, wnosząc uwagi dotyczące zarządzania wodą. „Nie zostały wzięte w ogóle pod uwagę. Nadleśnictwo Nowa Dęba zapisało sobie w PUL-u na najbliższe lata utrzymanie 146 kilometrów rowów melioracyjnych” – opowiada Bednarek.
Dolina Smarkatej od 2024 roku jest objęta ochroną. Na 56 hektarach (choć Wolne Rzeki sugerowały, by było to ok. 200 ha) ustanowiono rezerwat, po siedmiu latach walki o ten teren.
„Nasz pomysł powołania rezerwatu natrafił na silny opór nadleśnictw Nowa Dęba i Mielec. Lasy Państwowe nie chciały zgodzić się na ochronę tego terenu. Dopiero po zmianie władzy, po ostatnich wyborach, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w końcu wzięła się za ten projekt” – relacjonuje Piotr Bednarek.
Smarkata na chronionym terenie to siedem kilometrów nieuregulowanej, meandrującej rzeki. Jest jedną z ostatnich dzikich rzek w północnej części Kotliny Sandomierskiej. „Jej nieskrępowana aktywność przejawia się licznymi meandrami, starorzeczami (zwanych przez miejscowych „smarkaczyskami”) i bagnami. Całość nadaje niepowtarzalnego, pierwotnego charakteru całej dolinie” – pisał RDOŚ po ustanowieniu rezerwatu.
Wolne Rzeki w 2017 roku rozpoczęły inwentaryzację przyrodniczą tego miejsca. Okazało się, że w Dolinie Smarkatej żyje ponad 300 gatunków zwierząt, roślin, śluzowców i grzybów. Stwierdzono gatunki zwierząt objętych ścisłą ochroną: modraszek telejus, modliszka zwyczajna, wilga zwyczajna, grubodziób zwyczajny, sóweczka, żuraw, gąsiorek, dzięcioł średni, strzyżyk zwyczajny, dzięcioł duży, kowalik zwyczajny, bogatka, puszczyk. Żyją tu raki szlachetne, rodzimy gatunek raka, który występuje w Polsce coraz rzadziej, objęty częściową ochroną. Można spotkać tutaj również bobry i wydry.
Na terenie rezerwatu znajdują się cenne torfowiska, a objęcie doliny formą ochrony pozwoliło również na zatrzymanie niszczenia bobrowych tam. „W kontekście zmiany klimatu, coraz głębszych i dłużej trwających suszy, niezakłócona aktywność bobrów może mieć pozytywne skutki dla drzewostanów położonych nawet poza rezerwatem, nie dopuszczając do przesuszenia gruntów. W bezpośredniej bliskości cieków, a więc tam, gdzie bobry niszczą drzewostan, rezerwat rozwiąże z kolei konflikt na linii bobry – Lasy Państwowe. [...] powstanie rezerwatu może przyczynić się zarówno do poprawy warunków hydrologicznych, jak i zmniejszyć problemy związane z gospodarowaniem drzewostanami w trudnych warunkach terenowych” – pisali przyrodnicy, wnioskując o utworzenie rezerwatu.
Pożar na szczęście nie dosięgnął rezerwatu. Zatrzymał się około 2 km przed jego granicami. Przez to, że bobry dbają o zatrzymanie wody w krajobrazie, rzeka jest nieuregulowana, a bagna nieosuszone, ryzyko pożaru w tym miejscu jest znacznie mniejsze.
Nawet w przypadku takich anomalii jak lutowa susza.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze