Drogi ekspresowe i autostrady to już prawie 30 proc. tras zarządzanych przez GDDKiA. Czy potrzebujemy ich więcej? Przy części planowanych dróg można mieć wątpliwości
„My, Czesi, może i nie mamy dostępu do morza, ale jesteśmy zdeterminowani” – mówi na oko trzydziestokilkuletni kierowca starej, ale dobrze utrzymanej Škody. 10 godzin i jesteśmy nad morzem – zauważa, zaznaczając, że nie chodzi wcale o Adriatyk. W tym roku postanowił jechać nad Bałtyk, do kraju, który oprócz morza ma jeszcze góry i jeziora.
Główną bohaterką tego materiału reklamowego jest jednak droga ekspresowa S3, ciągnąca przez malownicze krajobrazie zachodniej Polski i... zupełnie pusta.
Oczywiście na co dzień trasa tak nie wygląda, można przypuszczać, że film został nakręcony jeszcze przed oficjalnym otwarciem niektórych z odcinków. Droga musiała wyglądać jak najlepiej, bo materiał reklamuje budującą drogi firmę Porr (i to polski jej oddział).
W swoim dorobku przedsiębiorstwo wylicza „błyskawiczny remont Mostu Łazienkowskiego w Warszawie, imponującego Mostu Tadeusza Mazowieckiego w Rzeszowie, odcinka G2 Drogowej Trasy Średnicowej w Gliwicach, czy odcinka Południowej Obwodnicy Warszawy – S2”.
Ostatnio firma zbudowała tunel pod Świną łączący dwie części Świnoujścia i odcinek S3 Bolków-Kamienna Góra. Można więc przypuszczać, że film bardziej niż przyciągać Czechów nad polskie morze, ma przekonywać Polaków o sensowności budowy kolejnych odcinków dróg ekspresowych.
W końcu nawet Czesi nam ich zazdroszczą, a na zachodniopomorskim wybrzeżu niedługo trzecim dominującym językiem – obok polskiego i niemieckiego – może stać się czeski. I to wszystko dzięki nowym odcinkom ekspresówek.
Tych w ostatnich latach przybyło. W 2024 roku blisko 30 proc. tras zarządzanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad miało status drogi szybkiego ruchu – czyli ekspresówki lub autostrady. To razem 1849,2 km autostrad i 3253,1 km dróg ekspresowych.
Czy prawie 6 tysięcy kilometrów tego typu tras to dużo? Gdy porównamy to do fantastycznej sieci szybkich szos w Niemczech – zdecydowanie nie. Nasi zachodni sąsiedzi mają ponad 13 tysięcy kilometrów dróg o standardzie „autobahn” (nie istnieje tam odpowiednik polskiej „eski”).
Ponad 17 tys. km dróg szybkiego ruchu mają Hiszpanie. Co jednak ciekawe, tylko nieznacznie pod tym względem ustępujemy Włochom (ponad 7 tys. km), a to przecież właśnie pomiędzy Mediolanem a jeziorem Como powstała pierwsza na świecie autostrada.
Porównując się z innymi krajami, musimy brać pod uwagę jednak również ich powierzchnię. Hiszpania mierzy ponad 500 tys. km kwadratowych, większe od nas – Polska ma 322 km kw powierzchni – są również Niemcy (357 tys. km2), nieco mniejsze – Włochy (302 tys. km2).
W przypadku tego ostatniego kraju ważna jest też rozpiętość apenińskiego „buta” i sąsiedniej Sycylii. Odległość z Mediolanu do Palermo to ponad 1400 km. Z Rzeszowa do Szczecina to nieco ponad 800 km.
We wszystkich przypadkach mówimy też o krajach znacznie ludniejszych (Hiszpania – 47 mln mieszkańców, Niemcy – 84 mln, Włochy – 59 mln), a także bardziej popularnych turystycznie (w 2023 roku kolejno: Niemcy – 34 mln turystów zagranicznych, Hiszpania – 85 mln, Włochy – 134 mln, Polska – 7,1 mln).
Można też spojrzeć na dane pokazujące liczbę samochodów w poszczególnych krajach. W Niemczech jest 48 mln osobówek, w Hiszpanii – ponad 30 mln, we Włoszech – 41 mln. Według rynkowych ekspertów w Polsce, po odjęciu tzw. martwych dusz (aut zarejestrowanych, ale nie wyjeżdżających na drogi) mamy ok. 20 mln aut.
Biorąc to pod uwagę, możemy więc powiedzieć, że Polskę przecina imponująca sieć dróg szybkiego ruchu. Co więcej, często są one nowocześniejsze, niż te na Zachodzie (co nie jest zaskakujące – w końcu są nowsze), a także mniej zatłoczone (złośliwi mogliby powiedzieć, że „czeska” reklama pokazuje pełną prawdę o natężeniu ruchu na S3).
S3 zdecydowanie nie należy do najbardziej ruchliwych dróg naszego kraju. Na zachodniopomorskim odcinku pomiędzy Szczecinem a Pyrzycami GDDKiA nalicza powyżej 21 tys. pojazdów dziennie. To prawie dwukrotny wzrost od roku 2015. Wciąż jednak wartość ta jest niższa niż średnie natężenie ruchu na najważniejszych drogach zarządzanych przez Dyrekcję (25,5 tys. na trasach międzynarodowych) i na zwykłych krajówkach w województwie śląskim (22 tys. na dobę).
Wynika to z generalnego pomiaru ruchu, prowadzonego co 5 lat – ostatni raz między 2020 i 2021 rokiem. Rozporządzenie resortu infrastruktury z 2017 roku wyznacza poziom ruchu pozwalający na komfortową i bezpieczną jazdę „eską”. Dla przekroju drogi po dwa pasy w jedną stronę to od 20 do 65 tysięcy samochodów na dobę przy węzłach.
Być może na pomiar na S3 faktycznie wpłynie zainteresowanie Czechów polskim Bałtykiem. Tamtejsze media nazywają polskie wybrzeże „nowym Adriatykiem”, a przez poprzedni rok liczba turystów z tamtego kierunku wzrosła o 20 proc. Z drugiej strony konkurencją będzie lubiana przez Czechów kolej i cztery pary pociągów dziennie od grudnia dojeżdżających z Pragi do Gdyni przez Wrocław.
Plany budowy kolejnych szybkich tras skupiają się już nie na autostradach, ale właśnie na dwujezdniowych „eskach”. Niestety, odziedziczone przez rządzących po poprzednikach projekty nie zawsze są racjonalne. Bywa, że pod względem obecnego ruchu na odpowiadających im odcinkach wypadają o wiele gorzej, niż zbudowana już prawie w całości S3.
Przykładem jest fragment tzw. Via Carpathia – ciągu dróg prowadzących przez wschodnie województwa od granicy ze Słowacją po Litwę. Do niedawna wydawało się, że stanowiąca część Via Carpathia droga ekspresowa S-19 nie dojedzie do przejścia granicznego w Barwinku. Wciąż aktualny jest jednak plan budowy 30-kilometrowego odcinka ze Słowacji do podkarpackiego Krosna. Koszt: ok. 2 mld złotych.
Nadal obowiązującym planem jest budowa odcinka autostrady A2 od granicy z Białorusią do Białej Podlaskiej. Po wybuchu wojny w Ukrainie potoki pojazdów na tej trasie znacznie spadły, a w przejściu granicznym w Kukurykach codziennie odprawiało się maksymalnie ok. 2,2 tys. samochodów.
Wszystkie trasy przecinają wschód Polski – a więc regiony, gdzie Prawo i Sprawiedliwość mogło zwykle liczyć na najwyższy wynik wyborczy. Krytycy decyzji poprzedniej ekipy rządzącej zwracali uwagę na taktykę „dbania o swoich” w rządzonych przez PiS województwach i cementowania wpływów przy użyciu polityki infrastrukturalnej.
PiS o „swoich” mógł też chcieć zadbać na Mazurach. Krainę wielkich jezior, pozbawioną ochrony parku narodowego, według ich planów miała przeciąć ekspresówka. Droga ekspresowa S16, której pomysł sięga lat 90., będzie stanowiła zagrożenie dla unikalnej przyrody. Źródłem kontrowersji jest też niewysoka popularność istniejących już w pobliżu tras, o czym często wspominają przeciwnicy drogi.
Według prognoz na dużej części tej ekspresówki natężenie ruchu nie przekroczy 20 tys. pojazdów dziennie. Tylko nieco więcej aut przejedzie przez najbardziej ruchliwy odcinek drogi S8 przez województwo podlaskie.
Członkowie obecnej koalicji, którzy w kampanii wyborczej często mówili o „gigantomanii” projektu CPK, a po wyborach zabrali się za jego zmianę, na razie milczą o możliwej modyfikacji planu na nowe ekspresówki. Milczą – choć jeszcze w zeszłym roku obecny wiceminister infrastruktury wypowiadał się krytycznie o drogowych projektach Zjednoczonej Prawicy.
„Program budowy dróg krajowych musi przejść rewizję, biorąc pod uwagę depopulację wielu obszarów i bardzo wysoki stopień zmotoryzowania na terenie całego kraju. Trzeba uwzględnić także nowe trendy, jak brak potrzeby posiadania samochodu na własność w dużych miastach” – mówił w wywiadzie dla OKO.press Piotr Malepszak, odnosząc się między innymi do prognoz dla województwa warmińsko-mazurskiego. Jak argumentował, jedynie sezonowy ruch turystyczny nie będzie miał w tej sytuacji większego znaczenia.
Prognozy ONZ rzeczywiście zakładają depopulację Polski. Ludność naszego kraju może wynieść:
Warmia i Mazury w ostatnich latach, jak wskazują lokalne media, „pustoszeją”. Województwo traci po kilka tysięcy mieszkańców rocznie, a prognozy mówią o 4-procentowym spadku ludności do 2030 roku. Zmniejszenie liczby mieszkańców aż o 8 proc. do 2040 roku ma czekać również województwo zachodniopomorskie. Nie przeszkadza to jednak w planowaniu eski na trasie Szczecin-Piła.
O bezsensowności protestów wobec ekspresówki przez Mazury mówił w 2023 roku minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. W rozmowie z „Gazetą Olsztyńską” mówił o trasie jako o „komunikacyjnym kręgosłupie regionu” i podkreślał znaczenie nowoczesnych dróg na wschodzie dla polskiej obronności.
Czy są widoki na to, że już nie tak nowa władza zmieni zdanie? W środę 13 sierpnia wiceminister infrastruktury Stanisław Bukowiec otworzył nowy odcinek S16 Borki Wielkie – Mrągowo. Jego słowa to kopiuj-wklej narracja poprzednich rządzących.
„Droga ekspresowa S16 ma szansę stać się kręgosłupem dla rozwoju zarówno gospodarczego, jak również turystycznego północno-wschodniej Polski. Jest już podpisana umowa na kolejny etap z Barczewa do Biskupca, a niebawem będziemy podpisywać umowę na realizację odcinka z Barczewa do Olsztyna. Będziemy robić wszystko, aby budowa S16 postępowała sprawnie” – mówił członek rządu Donalda Tuska.
Drogowcy mają jeszcze szansę uratować mazurską przyrodę przed niszczycielskim wpływem budowy nowej drogi. W najkrótszym wariancie ma ona przeciąć urządzone z myślą o przyrodzie „strefy ciszy”, gdzie na wodzie zabroniony jest ruch pojazdów napędzanych silnikami. Przetnie również obszary Natura 2000 – na przykład Bagna Nietlickie, gdzie ostoję lęgową ma ginący w Polsce cietrzew, a także Mazurską Ostoję Żółwia Błotnego. Przebiegnie też niedaleko rezerwatu „Jezioro Łuknajno”, który chroni jedną z największych w Europie kolonii łabędzi niemych. W przypadku wybranego w 2020 roku wariantu przebiegu trasy w planie jest również most nad jeziorem Tałty.
Drogowcy w „nowym rozdaniu” starają się odsunąć drogę od najcenniejszych przyrodniczo obszarów. Ma je oszczędzić dłuższy wariant drogi przebiegający północną częścią regionu, przez Ryn i jezioro Ryńskie. Trasa w takim przypadku nadal przecina jednak Orzysz i przebiega w pobliżu rezerwatu Bagno Nietlickie. GDDKiA tłumaczy, że na decyzję o przebiegu drogi potrzebuje więcej czasu, a zapadnie ona na pewno nie wcześniej niż pod koniec wakacji.
Ekspresówki zagrażały też Biebrzańskiemu Parkowi Narodowemu – S16, czyli ta sama, co w przypadku Mazur, a także S8. Również w tym przypadku do tej pory słychać było argumenty o „strategiczności” obu tras, przebiegających transeuropejską trasą Via Carpathia z Kłajpedy do Salonik i wartościowych dla polskiej obronności.
Strategia przyjęta przez rząd PiS nie brała jednak pod uwagę przyrodniczych walorów północno-wschodniej Polski, które pozwalają na nadbiebrzańskich terenach żyć między innymi łosiom. Aktywiści przekonują, że w strefie zwiększonego hałasu o wiele trudniej jest utrzymać się ptakom, i mocno krytykują plany poprzedniego rządu.
"Takie postępowanie jest powtórką sprzed kilkunastu lat, gdy planowana już była droga ekspresowa S8 pod nazwą Via Baltica” – mówił Przemysław Chylarecki z Fundacji Greenmind w styczniu 2024 roku. Rząd koalicyjny i drogowcy ustępują w tej sprawie, zapewniając, że na najcenniejszych przyrodniczo obszarach nie powstaną trasy ekspresowe. Oby podobna wrażliwość zdecydowała o losach ekspresówki przez Mazury.
"Docelową sieć dróg klasy A i S, o łącznej długości 7980 km, z czego 2100 km to autostrady, określa rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 24 września 2019 roku. Wskazane w dokumentach strategicznych kierunki przekładają się na inwestycje Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad realizowane w ramach rządowych programów infrastrukturalnych.
Obecnie w zakresie dróg szybkiego ruchu koncentrujemy się na przygotowaniu i realizacji inwestycji zawartych w Rządowym Programie Budowy Dróg Krajowych do 2030 roku (z perspektywą do 2033 roku)" – informuje nas Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. W tym ostatnim dokumencie rządzący wymieniają między innymi trasy z Ostródy do granicy polsko-litewskiej, z Rzeszowa do granicy ze Słowacją czy z Głogoczowa do Cieszyna.
W 2024 roku budowa dróg szybkiego ruchu nieco wyhamowuje. Można tak powiedzieć, przeglądając listę odcinków autostrad i ekspresówek, które planują oddać do użytku drogowcy. Do grudnia w planie jest otwarcie 175 kilometrów nowych jezdni. W poprzednim roku było to 240 km, w 2022 – 370 km. Plany przetargów dotyczą z kolei 214 km nowych tras. Obejmują one:
Wątpliwości można mieć przede wszystkim co do podlaskich ekspresówek, które mogłyby zagrozić cennym przyrodniczo obszarom, i A2, która według GDDKiA ma zapewnić dogodny dojazd do terminala dla samochodów ciężarowych przy granicy z Białorusią.
Pierwszy rząd Donalda Tuska pozostawił po sobie zręby porządnej sieci autostrad, zbudowanych przede wszystkim przy okazji organizacji Euro 2012. Szybkie trasy stały się symbolem nadganiania cywilizacyjnych zapóźnień wobec zachodu Europy. Jednak 12 lat później nie musimy już nadrabiać zaległości – przynajmniej pod tym względem.
Druga koalicja dowodzona przez lidera Platformy Obywatelskiej ma szansę na wykonanie kolejnego cywilizacyjnego skoku, dzięki któremu Polska wyjdzie z zapaści transportu publicznego. Nie damy rady jednak zrobić tego dzięki nowym ekspresówkom, omijających zurbanizowane tereny, na których nie da się wyznaczyć przystanków. Dlatego warto zastanowić się nad przekierowaniem środków na kolej, drogi krajowe i te o znaczeniu lokalnym.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze