0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja GazetaDawid Zuchowicz / Ag...

Daniel Flis, OKO.press: W sobotę 17 października sąd odrzucił wniosek prokuratury o areszt dla biznesmena Ryszarda Krauzego i współpracowników mecenasa Romana Giertycha. Jego samego to postanowienie nie dotyczyło, bo ze względu na stan jego zdrowia śledczy nie wnioskowali o jego aresztowanie. Zastosowali jednak wobec niego środki zapobiegawcze: zawieszenie prawa wykonywania zawodu adwokata, zakaz opuszczania kraju, dozór policyjny i 5 mln zł kaucji.

Jacek Dubois*: To postanowienie z pewnością będzie zaskarżone. Istotne jest to, że w tej kwestii sąd już wypowiedział się w stosunku do współpodejrzanych, czyli do osób, które mają analogicznie sformułowane zarzuty jak mec. Giertych. W stosunku do nich sąd stwierdził, że prokuratura nie uprawdopodobniła faktu popełnienia przestępstwa.

Przeczytaj także:

Czy w ogóle prokuratura przedstawiła mu zarzuty, skoro spał w trakcie ich wygłaszania?

Przepisy kodeksu postępowania karnego mówią, że można postawić zarzuty tylko osobie świadomej, która zdaje sobie z nich sprawę i ma możliwość składania wyjaśnień, czyli podjęcia obrony. Z punktu widzenia prawa odczytanie zarzutów śpiącemu, w mojej ocenie, nie ma żadnej wagi.

Można powiedzieć, że jest nieważna?

Ja bym tak powiedział. Podejrzewam, że prokurator będzie upierał się przy swoim. Inaczej przyznawałby się bądź do przestępstwa, bądź do deliktu dyscyplinarnego.

Prokuratura napisała w swoim komunikacie, że mecenas symulował brak świadomości. Symulował?

Trudno mówić o symulacji, kiedy ten stan rzeczy potwierdza i prokurator, i agent CBA. Ale nie dziwię się, że pan prokurator, bojąc się o własną skórę, próbuje teraz marginalizować problem, bo przecież mamy tutaj do czynienia z podejrzeniem, że doszło do przekroczenia uprawnień.

Na czym dokładnie polega to przekroczenie uprawnień?

Podstawową kwestią jest to, że można dokonać zatrzymania i postawić zarzuty jeżeli jest to uprawdopodobnione w materiale dowodowym. Z tego, co powiedział sąd, to nie zostało uprawdopodobnione.

Mamy do czynienia z sytuacją, kiedy ktoś przekracza swoje uprawnienia, ponieważ podejmuje działania dolegliwe bardzo dla kogoś ze szkodą społeczną, mimo że nie nastąpiły przesłanki do ich zastosowania. To jest kwestia pierwsza.

Druga rzecz: działalność służb była absolutnie niewspółmierna, bo nie było żadnej potrzeby zatrzymania mec. Giertycha. Można było go wezwać listownie. Nie było potrzeby skuwać kajdankami byłego wicepremiera polskiego rządu. Nie było w końcu żadnej potrzeby robienia tego na terenie sądu i upokarzania mecenasa.

Według relacji świadków do skucia doszło dopiero w radiowozie.

Ja nie byłem przy tym obecny. Natomiast, proszę mi wierzyć, nie wyobrażam sobie nic bardziej hańbiącego dla adwokata niż sytuacja, w której jest skuty kajdankami, gdy wychodzi z sądu z togą pod ręką. Adwokat może znieść wiele rzeczy, często znosi wiele upokorzeń, ale to akurat jest najgorsze. Nie ma nic bardziej upokarzającego.

Czy uprawnienia przekroczyli także funkcjonariusze CBA, którzy przeszukiwali mieszkanie i kancelarię mec. Giertycha?

Z tego, co wiem, jest duże prawdopodobieństwo, że doszło do przekroczenia. Zgodnie z przepisami, jeżeli dochodzi do przeszukania u adwokata, powinien on poinformować, że ma dokumenty związane z wykonywaniem przez niego działalności i zażądać obecności przedstawicieli rady adwokackiej. Jeżeli zostanie złożone takie żądanie, to czynności powinny być wstrzymane do czasu przybycia przedstawiciela rady.

Natomiast w tej sprawie doszło, w mojej ocenie, do trzech naruszeń. Pierwsze naruszenie: w ogóle nie było podstaw do przeszukania, ponieważ nie było przestępstwa. Państwo nie może się wdzierać do czyjejś kancelarii i do czyjegoś domu, nie może zabierać dokumentów objętych tajemnicą adwokacką. Zastosowanie takich środków wobec adwokata, który nic przeciwko temu państwu nie zrobił, bo to jest nadużycie prawa.

Sąd na razie nie stwierdził, że nie doszło do przestępstwa.

Stwierdził, że nie zostało to uprawdopodobnione. A przecież nie obowiązuje tu domniemanie winy. W ogóle więc nie powinno dojść do przeszukania.

Druga kwestia: z tego, co mówili przedstawiciele Rady, do tych czynności przystąpiono przed przybyciem przedstawicieli Okręgowej Rady Adwokackiej.

Po trzecie: przeszukania odbywały się jednocześnie w dwóch miejscach, w domu i w kancelarii. Pan mec. Giertych był w domu, gdy prowadzono przeszukanie w kancelarii, co nie powinno mieć miejsca, bo przeszukanie powinno odbyć się z udziałem mec. Giertycha.

To on jest dysponentem tych akt, on wie, które dokumenty mają charakter tajemnicy adwokackiej. To on powinien wskazywać, co jest objęte tajemnicą i co w konsekwencji powinno być zaplombowane i dostarczone do sądu w takim stanie, by nie zaistniało jakiekolwiek niebezpieczeństwo, że zapozna się z tym ktoś trzeci.

Natomiast doszło do sytuacji, w której

władza weszła w posiadanie pewnych dokumentów, związanych z prywatnymi sprawami opozycji politycznej, które ci ludzie powierzyli panu Giertychowi w oparciu o bezwzględną tajemnicę adwokacką.

Media donosiły, że materiały z przeszukania zostały przekazane do sądu, który ma ocenić, czy może się z nimi zapoznać prokuratura. Z tego, co pan mówi, mec. Giertych nie miał możliwości wskazania tych, które są objęte tajemnicą. Czy zatem prokuratura zdobyła już wgląd do tych akt z pominięciem procedury?

W pewnym momencie przybyli tam przedstawiciele ORA i to oni pilnowali, żeby to odbywało się zgodnie z zasadami. Tylko po pierwsze, nie wiemy, co się działo wcześniej, czyli nie wiemy, czy wcześniej jakieś dokumenty nie zostały sfotografowane, zabrane, użyte. Po drugie te dokumenty były transportowane. Były poza władzą pana Giertycha. I teraz w drodze od kancelarii do sądu może się wszystko zdarzyć.

Te, które zostały wskazane jako objęte tajemnicą, powinny zostać zaplombowane.

Powinny być w zaplombowanym worku, natomiast plombuje je ten sam organ, który je wiezie, w związku z tym, nazwijmy to, możliwość zabezpieczenia jest dosyć iluzoryczna, jeżeli te dokumenty zostają sam na sam z przedstawicielami władzy, którym zależy, by do tych dokumentów się dostać.

W jaki sposób sędzia ocenia, do czego może mieć wgląd prokuratura i co dotyczy danej sprawy, a co nie?

Przede wszystkim sąd bada, czy coś dotyczy tajemnicy adwokackiej, czy tajemnicy obrończej. Bo jeżeli coś dotyczy tajemnicy obrończej, czyli związanej z udzielaniem porad w sprawie karnej, to jest to poza zasięgiem i do tego nikt nie ma dostępu. Czyli jeżeli sąd ocenia, że to są akta postępowania karnego, gdzie przykładowo są notatki ze sprawy karnej, to jest to tajemnica nieujawnialna.

Natomiast jeżeli coś jest tajemnicą adwokacką, to w bardzo szczegółowych sytuacjach, określonych w kodeksie, może nastąpić zwolnienie z tej tajemnicy za zgodą sądu. Od tego przysługuje zażalenie, czyli to jest też bardzo długa droga.

Ale ewenementem jest już samo ingerowanie w tajemnicę adwokacką. Przecież nawet, jak czasem zatrzymywani są adwokaci, to przeszukanie kancelarii jest ostatecznością. To jest nieprawdopodobny precedens.

Podejrzenie dotyczyło wyprowadzania pieniędzy ze spółki Polnord, w czym według prokuratury Roman Giertych miał pomagać Ryszardowi Krauzemu. W jakiej sytuacji sąd mógłby zgodzić się w tym przypadku na uchylenie tajemnicy adwokackiej?

Jeżeli akta by dotyczyły tych spraw, to sąd miałby możliwość ujawnienia ich w sytuacji, gdy okoliczności tych nie można ustalić w jakikolwiek inny sposób. Natomiast przecież cała ta sprawa dotyczyła sprzedaży nieruchomości, gdzie wszystkie dokumenty są w spółkach, księgach wieczystych itd.

Jeżeli ówczesne operacje finansowe wynikają wprost z jawnych dokumentów, to w tym momencie nie ma żadnej podstawy, żeby ujawniać akta sprawy, gdzie mogą być jakieś zapiski o charakterze bardzo osobistym, które mogą osoby powierzające tę tajemnicę adwokatowi narazić na konsekwencje prawne, obyczajowe czy jakiekolwiek inne.

Jaki dokładnie zarzut przedstawiono mec. Giertychowi i pozostałym zatrzymanym? Media mówiły o działaniu na szkodę spółki, ale ten przepis kodeksu spółek handlowych został uchylony w 2011 roku. Nowelizacją zwaną „lex Krauze”, bo dzięki jego usunięciu Ryszard Krauze uniknął procesu, w którym był oskarżony o wyprowadzanie pieniędzy z Prokomu, innej jego spółki.

Mec. Giertychowi zarzucono nadużycie zaufania, czyli przestępstwo art. 296 kodeksu karnego. Ten przepis mówi, że kto będąc zobowiązany do działania na rzecz jakiegoś podmiotu, dbania o jego interesy, z tego obowiązku się nie wywiązuje, wyrządza temu podmiotowi szkodę majątkową, podlega karze.

I teraz mamy do czynienia z sytuacją dwojaką. Po pierwsze, sąd uznał, że prokuratura po prostu popełniła szereg błędów merytorycznych i że w ogóle ta transakcja sama w sobie nie wywoływała żadnej szkody i była dopuszczalna.

Mowa jest o dwóch transakcjach. Pierwsza dotyczyła miasteczka Wilanów. Prokom, spółka Krauzego, wybudowała tam kanalizację, którą zgodnie z umową miała przekazać nieodpłatnie miastu, ale następnie zażądała za nią 70 mln . Tę wierzytelność sprzedała spółce Polnord, także należącej do Krauzego. Według prokuratury, był to sposób na wyprowadzenie pieniędzy z Polnordu, bo pieniądze spółce się nie należały i w praktyce wierzytelność była bezwartościowa.

Z tego co wiem, spór sądowy w tej sprawie jest w toku. Doszło więc do sytuacji zupełnie kuriozalnej.

Druga sprawa dotyczyła zakupu przez spółkę Polnord działki pod osiedle pod Poznaniem, którą - według przecieków z prokuratury - współpracownicy mec. Giertycha mieli kupić za 6,6 mln zł. Polnord odkupił ją za 27 mln zł, co także miało służyć wyprowadzeniu pieniędzy ze spółki. Czy współpracownicy mec. Giertycha rzeczywiście sprzedali spółce Polnord działkę?

Ja wiem tylko, że tam chodziło o jakąś bardzo skomplikowaną technicznie transakcję, co do której była sporządzona bardzo szczegółowa, robiona przez ekspertów opinia prawna związana z różnego rodzaju zawiłościami o charakterze podatkowym.

Nie znam dokładnie szczegółów, bo się nie widziałem z mec. Giertychem. Z własnego doświadczenia wiem, że bardzo często przy tego typu transakcjach potrzebne są różnego typu podmioty pośrednie. I bardzo często takie spółki są tworzone i obsługiwane przez prawników.

Wiele kancelarii adwokackich ma gotowe spółki, które czekają na klientów, żeby im pomóc w szybkim przeprowadzeniu różnego rodzaju transakcji. Sąd ocenił to i stwierdził, że w tych zachowaniach nie było absolutnie nic nagannego.

Odpowiedzialność z art. 296 k.k., to odpowiedzialność osób zobowiązanych do zajmowania się sprawami majątkowymi spółki, czyli członków zarządu, członków rady nadzorczej. Pan mec. Giertych nie podejmuje żadnych decyzji o charakterze ekonomicznym. On co najwyżej przygotowuje pewną konstrukcję prawną, czyli jego odpowiedzialność jest zupełnie inna niż członków zarządu.

I teraz, prokuratura stawia zarzut, że coś kosztowało za dużo, albo coś kosztowało za mało. Proszę sobie wyobrazić sytuację, że idzie pan do adwokata i mówi proszę mi przygotować umowę sprzedaży samochodu. Pan podaje cenę, że pan chce sprzedać ten samochód ze swojej spółki za 100 tys. On przygotowuje umowę, daje tę umowę panu, pan sprzedaje i nagle przychodzi prokurator i mówi: „dlaczego pan sprzedał za 100 tys. zł, jeżeli ten samochód był wart 300 tys. zł?”. I teraz: czy rolą adwokata jest ocenianie transakcji z punktu widzenia jej sensu ekonomicznego, wycena długu, wycena nieruchomości?

*Jacek Dubois, adwokat specjalizujący się w prawie karnym. W latach 2012-2015 zastępca przewodniczącego Trybunału Stanu, a od 2015 ponownie sędzia Trybunału Stanu. Zasiada w Radzie Fundacji im. profesora Bronisława Geremka, członek Stowarzyszenia im. Prof. Zbigniewa Hołdy, od 2017 roku członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego.

Wspólnie z Romanem Giertychem reprezentują m.in. Geralda Birgfellnera, austriackiego dewelopera, który oskarżył Jarosława Kaczyńskiego o oszustwo w związku ze zleceniem mu budową wieżowca przez spółkę Srebrna.

;
Na zdjęciu Daniel Flis
Daniel Flis

Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze