0:000:00

0:00

W ukończonym w środę 8 lipca sondażu Ipsos dla OKO.press losy II tury wyborów 12 lipca wciąż nie są rozstrzygnięte. Duda prowadzi 50 do 47 proc., co robi wrażenie, bo jako pierwszy w serii naszych badań dotknął magicznej "50", ale taka przewaga niczego nie przesądza. Nie dość, że 3 proc. badanych się waha, to błąd pomiaru przy takiej liczebności próby wynosi 3 pkt proc. Innymi słowy prawdziwy wynik sondażu wygląda tak:

  • Trzaskowski 44-50 proc.
  • Duda 47-53 proc.

W opublikowanym dziś (9 lipca) sondażu Kantara dla Faktów TVN i TVN24 padł idealny remis: 46 do 46 proc. Przedstawiając go jako prowadzenie Trzaskowskiego o włos (46,4 do 45,9 proc.) media robią odbiorcom wodę z mózgu.

Wyniki najnowszego sondażu porównujemy z trzema wcześniejszymi badaniami Ipsos dla OKO.press.

Jak widać, zarysował się korzystny dla Dudy trend: w trzech ostatnich sondażach poparcie rośnie mu z 46 na 50 proc. Trzaskowski, który szybko wszedł w kampanię i zyskiwał poparcie, wrócił do notowań sprzed dwóch tygodni.

Ale wszystkie cztery wyniki statystycznie oznaczają remis.

Wciąż jest zatem prawdopodobne, że gdy Ipsos poda w niedzielę o 21 wyniki sondażu exit poll na podstawie ankiet wśród 50 tys. wyborców (po 100 w 50 wylosowanych komisjach wyborczych), nie będziemy wiedzieli, kto zostanie prezydentem.

Mimo tak dużej próby błąd pomiaru exit poll wynosi - jak mówi dyr. Paweł Predko z Ipsos odpowiedzialny za sondaże przedwyborcze i za exit poll- 2 pkt proc., z uwagi na sporą liczbę odmów. Aby trafnie odczytać wynik wyborów badacze staną przed problemem oszacowania, kto i w jakiej proporcji odmawia udziału w ankiecie (w I turze odmów było 11,1 proc.). W poprzednich wyborach częściej odmawiali zwolennicy PiS (eurowybory i wybory parlamentarne 2019). Zapewne także tym razem jakaś korekta będzie niezbędna, by doszacować wynik Dudy, w I turze Ipsos zastosował ją, ale uzyskał w exit poll wynik o 1,9 pkt proc. mniejszy niż ostateczny wynik Dudy.

W dodatku polskie sondaże nie uwzględniają wyników wyborów za granicą, które będą korzystniejsze dla Trzaskowskiego.

Patrząc na 3 pkt przewagi w naszym sondażu wyborcy Dudy nie mogą być pewni, że będą mieli na kolejne pięć lat "prezydenta marzeń" (wg określania Kaczyńskiego, z którym w lutym 2020 zgodziło się w sondażu OKO.press 78 proc. wyborców Dudy).

I odwrotnie, wyborcy Trzaskowskiego nie powinni się załamywać, lecz zmobilizować, bo - jak pokażemy dalej - rzecz jest właśnie w mobilizacji, a deklaracje zwolenników Dudy mogą być tutaj przesadzone.

Wyniki sondażu analizujemy wśród badanych, którzy zadeklarowali "zdecydowanie", że wezmą udział w wyborach.

Kto chce głosować na Dudę, a kto na Trzaskowskiego. Konfederaci pół na pół!

Analiza przepływów z I do II tury pokazuje, że polityczne karty są rozdane.

Z ogromną przewagą nad Dudą, Trzaskowski czerpie z elektoratów Hołowni (ok 11 razy więcej), Biedronia (ok 11 razy), Kosiniaka-Kamysza (ok 10 razy), przy czym dwie ostatnie liczby należy traktować ostrożnie bo liczby wyborców są małe.

Elektorat Bosaka, o który zabiegają obaj kandydaci, obdzielił ich sobą sprawiedliwie (41-42 proc.), ale 17 proc. zaznaczyło, że jeszcze się waha.

Również 5 proc. badanych, którzy deklarują, że zagłosują, choć nie brali udziału w I turze, dzieli się po równo (47 do 47 proc. )

Jak widać, przepływy są korzystne dla Trzaskowskiego, na ultraprawicowym libertariańsko-narodowym elektoracie Bosaka nie traci nic, na pozostałych wyraźnie zyskuje nad Dudą.

Dlaczego zatem Trzaskowski ma tym razem mniejsze poparcie? Rzecz w mobilizacji różnych grup. Zacznijmy od politycznych.

Ile wyborców Hołowni zostanie w domu?

Pamiętajmy, że w sondażu sprawdzamy wyniki wśród osób, które deklarowały "zdecydowanie", że wezmą udział w wyborach. Takich deklaracji było aż 83 proc., co z pewnością jest liczbą zawyżoną.

Jak tłumaczy Paweł Predko z Ipsos, "w badaniu preferencji politycznych pytamy o deklarację udziału w głosowaniu. Przedstawiamy rozkład tych deklaracji ("zdecydowanie tak, raczej tak, raczej nie oraz zdecydowanie nie") zgodnie z odpowiedziami. Nie należy jednak tego rozkładu odpowiedzi uważać za szacunek frekwencji.

Szacowana przez nas frekwencja na podstawie sondażu to 62 proc. W ciągu tygodnia nieznacznie spadła, w badaniu ukończonym 1 lipca było to 65 proc." - mówi Predko.

Mając w pamięci, że liczby są generalnie zawyżone zauważmy, że mobilizacja elektoratów z I tury nie jest równa. Wyborcy przegranych wybierają się do urn rzadziej i dodatkowo różnią się między sobą. I tak udział w głosowaniu 12 lipca deklaruje

  • 98 proc. wyborców Trzaskowskiego z I tury;
  • 91 proc. wyborców Dudy;
  • 82 proc. wyborców Hołowni;
  • 75 proc. Biedronia;
  • 74 proc. Kosiniaka-Kamysza i
  • 66 proc. Bosaka.
Szczególne znaczenie dla wyniku może mieć mobilizacja elektoratu Hołowni, 18 proc., które nie wybiera się do urn, to niby niewielki odsetek, ale aż 2,5 proc. wszystkich wyborców, co może oznaczać nawet pół miliona osób.

Jedna trzecia wyborców Bosaka, którzy nie chcą już głosować, to niemal tyle samo (2,3 proc. wszystkich wyborców).

Wynik wyborów może zależeć od ostatecznych decyzji wyborców Bosaka i Hołowni.

Dla wyniku wyborów znaczenie będą też miały głosy tych, którzy nie brali udziału w I turze. Jak widzieliśmy ci, którzy teraz chcą iść popierają obu kandydatów po równo, ale 64 proc. z nich deklaruje, że 12 lipca zostanie w domu. I tutaj kryją się jakieś drobne rezerwy dla obu kandydatów.

Elektorat Dudy zmobilizowany do granic nieprawdopodobieństwa

Porównujemy też zdecydowane deklaracje udziału w wyborach w grupach socjoekonomicznych. Jest tu parę zastanawiających danych. Zdumiewająco wysoko swój udział w wyborach deklarują wyborcy starsi, a zwłaszcza najstarsi. W wieku 60 plus głosowało w I turze wyborów (wg late poll Ipsos z 24 czerwca) tylko 55,9 proc., teraz "zdecydowany udział" zapowiada aż 90 proc.

To brzmi niezbyt wiarygodnie, a ma decydujący wpływ na wynik Dudy, bo w tej wielkiej grupie wyborców (prawie jedna trzecia wszystkich!), aż 66 proc. chce głosować na obecnego prezydenta.

Starsi wyborcy odpowiadają w ten sposób na apele i zachęty rządzących, którzy przygotowali rozporządzenie dające im głosowanie bez kolejki, ale nie wydaje się możliwe, by wzrost mobilizacji był tak ogromny (o 60 proc.). To pocieszająca wiadomość dla wyborców Trzaskowskiego.

Podobnie niewiarygodnie wyglądają deklaracje mieszkańców najmniejszych miejscowości (do 20 tys.), których zachęcać do udziału w wyborach - poza pieniędzmi rozdawanymi przez premiera w czasie wyborczych wizyt - ma także konkurs frekwencyjny MSWiA z nagrodą w postaci samochodów strażackich. Z politycznego wyrachowania przyznawane będą tylko tutaj, gdzie poparcie dla PiS jest wysokie; w naszym sondażu 55 do 42 proc. dla Dudy (por. naszą parodię konkursu min. Kamińskiego).

Wszystko to pokazuje, że podstawy przewagi Dudy (3 pkt proc.) w naszym sondażu są kruche i wynikają z deklarowanej mobilizacji żelaznego elektoratu PiS/Dudy. W aż tak wielką mobilizację trudno uwierzyć.

Wiara w sukces Trzaskowskiego wciąż mała

W sondażu zakończonym 1 lipca zaobserwowaliśmy zdumiewającą dysproporcję. O ile 49 proc. badanych deklarowało, że zagłosuje na Trzaskowskiego (o 1 pkt więcej niż na Dudę), to tylko 32 proc. spodziewało się, że Trzaskowski wygra.

Tydzień później dysproporcja utrzymuje się, w sukces wierzy wciąż tylko 33 proc., jedna trzecia Polek i Polaków. Wobec równych szans obu kandydatów jest to nieracjonalny czynnik, który może wpływać na wynik wyborów, bo nadzieja na sukces jest jednym z czynników mobilizacji.

Zobaczmy to dokładniej porównując wyborców Dudy i Trzaskowskiego.

Wyborcy Dudy jak wierzyli, tak wierzą w komplecie

Poniższy wykres pokazuje, jakiego wyniku wyborów oczekują badani, którzy deklarują, że zagłosują na Dudę (przypomnijmy, że 1 lipca stanowili 48 proc., a 8 lipca 50 proc.) Widok jest uderzający: zarówno na 12, jak na 4 dni przed wyborami niemal wszyscy (92 i 91 proc.) są pewni szans swego kandydata.

Wyborcy Trzaskowskiego troszkę bardziej wierzą, ale wciąż dużo pesymistów

W porównaniu z poprzednim sondażem na cztery dni przed wyborami nadzieja wyborców deklarujących poparcie dla Trzaskowskiego w II turze minimalnie wzrosła z 64 do 68 proc., a pesymistyczna prognoza spadła z 28 do 24 proc.

Przewaga optymizmu wyborczego zwiększyła się zatem z 36 do 42 pkt proc. i może dalej rosnąć, bo kandydat opozycji coraz mocniej podkreśla, że szanse są równe i może te wybory wygrać. Na "półdebacie" w Lesznie mówił 6 lipca:

"Większość Polek i Polaków zagłosowała za zmianą. Wystarczy ten ostatni krok, pełny determinacji i wiary i jestem absolutnie przekonany, że jeżeli wszyscy, którzy zagłosowali w pierwszej turze za zmianą pójdą do wyborów, to po prostu zwyciężymy i Polska będzie wyglądała inaczej".

Bez takiego przypływu nadziei i podniesienia nastrojów w ostatnich dwóch dniach przed ciszą wygrana opozycji może być trudna.

Słynne dwie Polski w szczegółach

Każdy głos liczy się dokładnie tak samo, co Konstytucja RP opisuje jako zasadę równości: nawet najmądrzejszy człowiek w Polsce ma tylko (i aż) jeden głos. Rzecz w tym, że głosy na Dudę i Trzaskowskiego rozkładają się wyraziście według kryteriów wieku, wykształcenia i miejsca zamieszkania.

Pod każdym względem Polska dzieli się na pół, przy czym te kryteria nie są niezależne od siebie, bo lepiej wykształceni są mieszkańcy miast od mieszkańców wsi i osoby młodsze od osób starszych. W sondażu nie sprawdzaliśmy tym razem zamożności osób badanych, ale wiadomo, że także dochód koreluje z wykształceniem.

To wszystko pokazuje, że nad sporem politycznym w Polsce wisi cień podziału klasowego, który może podkopywać zaufanie do państwa i dezintegrować społeczeństwo (ale to temat na inną analizę).

Prezydent do lat 50 i 50 plus

Obaj kandydaci są w tym samym wieku, po 48 lat, rocznik 1972. Byli odrobinkę za młodzi, by głosować w czerwcowych wyborach 1989 roku. Fascynujące, że właśnie 50 lat jest wyrazistą granicą postaw politycznych: urodzeni w 1970 i starsi głosują na Dudę, młodsi niż 50 lat są za Trzaskowskim.

Innymi słowy Trzaskowski podoba się ludziom młodszym niż on sam, a Duda starszym.

Jeszcze inaczej: ci, którzy mają za sobą życie w PRL jako ludzie dorośli (mieli za komuny 19 lat lub więcej) są za "wojującym antykomunistą" Dudą. Ci, którzy byli za komuny dziećmi lub nie było ich wcale, są za Trzaskowskim, oskarżanym - wraz z całą formacją PO - przez Kaczyńskiego w liście do wyborców PiS o "podporządkowanie polskich spraw obcym wpływom, w tym podtrzymywanie zależności z czasu PRL”.

Poparcie Dudy przez starszych to znowu mieszanka realnych interesów (13. emerytura...) i podatności na przekaz tradycyjny kulturowy, co wiąże się z większą religijnością tej grupy.

Prezydent wsi i miasteczek oraz miast i metropolii

Podobnie wyrazista jest granica Polski mniejszych i większych ośrodków. Polska małych miejscowości więcej korzysta z programów społecznych PiS i z "transferu godności" - jak to nazwał Aleksander Smolar w OKO.press. Ogromne znaczenie ma także dominacja mediów publicznych, przede wszystkim TVP na terenach, gdzie nie ma telewizji kablowej.

Prezydent tych bez matury i po maturze

Kluczową rolę odgrywa tu czynnik wykształcenia - to on otwiera drogę do lepszych zarobków i karier, a zarazem może uodparniać na propagandę TVP.

Sondaż telefoniczny CATI Ipsos dla OKO.press, na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków N= 1014 osób, 7-8 lipca 2020. Losowanie próby miało charakter warstwowo-proporcjonalny. Kontrolowano miejsce zamieszkania respondenta pod względem województwa i wielkości miejscowości. Około 70 proc. spośród 1014 wywiadów zrealizowano pod wylosowanymi numerami telefonów komórkowych

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze