0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Maciek Jazwiecki / Agencja GazetaMaciek Jazwiecki / A...

Opinia publiczna - za sprawą homofobicznej inicjatywy Dudy - skupia się na wyimaginowanym problemie, a ofiarą padają dzieci, które przeżyły traumę utraty rodziców. OKO.press przedstawia analizę, jak wygląda ich los w Polsce pod rządami PiS.

Duda nie pozwoli skrzywdzić polskich dzieci

Miniony tydzień upłynął Kancelarii Prezydenta na próbach gaszenia pożaru, który wywołała informacja, że prezydent ułaskawił z części kary mężczyznę skazanego za przestępstwa seksualne wobec własnego dziecka.

Przeczytaj także:

Duda najwyraźniej chce się odbić i odbudować swój wizerunek w oczach wyborców. W najgorszy możliwy sposób. W poniedziałek podpisał projekt zmiany konstytucji, który wyklucza adopcję dziecka przez osobę pozostającą w związku jednopłciowym.

Pomysł jest jałową próbą podsycenia kampanii nienawiści wobec środowiska LGBT w połączeniu z udawaną troską o dobro dzieci.

Próba jałowa, bo nie ma szans na zmianę konstytucji przy obecnym układzie sił w Sejmie. Jednak sam projekt podsyca homofobię, stygmatyzuje i wywołuje uzasadniony lęk u tysięcy takich rodzin, które już w Polsce żyją. Już ponad 50 tys. dzieci wychowuje się w rodzinach jednopłciowych.

Nie rozwiązuje przy tym żadnego z problemów, z którym borykają się dziś dzieci i rodzice adopcyjni, a jedynie zwiększa możliwość samowolnego naruszania prywatności przez ośrodki adopcyjne, które już dziś - z braku wytycznych- wymyślają własne kryteria, jak - niekiedy - opinia z parafii.

Jak Putin

W poniedziałek 6 lipca Duda swój projekt podpisał i przekazał do Sejmu. Bardzo się cieszył, bo w swojej opinii spełnił „wielkie społeczne oczekiwanie, że dobro dziecko będzie zabezpieczone, że dzieci będą bezpieczne, także bezpieczne od adopcji przez pary jednopłciowe, czy pary homoseksualne".

Warto przypomnieć, że dzisiaj adoptować dziecko mogą jedynie małżeństwa albo osoby samotne. Zdarza się, że pary osób, które nie są w związku małżeńskim, adoptują dzieci, zatajając swój związek (czasem przyspiesza to proces).

Ale Duda nie ma nic przeciwko parom heteroseksualnym, które naginają przepisy, woli dać urzędnikom przyzwolenie na szpiegowanie orientacji seksualnej i zmusić społeczność LGBT do życia w ukryciu.

W kampanijnym szale Andrzej Duda powiela najgorsze wzorce. Niewiele brakuje mu już do Putina, który szukając poparcia przed referendum w sprawie swojej szansy na reelekcję, na rzekomym zagrożeniu dzieci przez pary homoseksualne, które chcą je adoptować, zbudował całą kampanię publiczną.

Perorując o ochronie dzieci, Dudę mało obchodzi, że niebezpieczeństwo czyha na nie często zupełnie gdzie indziej - w zawiłych i niejednolitych procedurach adopcyjnych i w ścianach domów dziecka, których zamiast likwidować, budujemy coraz więcej.

Liczba dzieci w placówkach nie spada. Według danych GUS w 2017 przebywało w nich 16, 9 tys. dzieci, a w 2018 i w 2019 - 16, 7 tys.

Rodzinom tymczasowym, które są dla dzieci ratunkiem, władze publiczne rzucają kłody pod nogi.

NIK: niespójny system adopcji

W opublikowanym w 2018 roku raporcie NIK "Adopcja po polsku", czytamy, że procedura adopcyjna w Polsce trwa średnio dwa lata, choć liczba potencjalnych rodziców znacznie przewyższa liczbę dzieci z uregulowaną sytuacją prawną, która jest warunkiem adopcji.

Ankietowani przez NIK uczestnicy procesów adopcyjnych jako główną barierę wymienili brak uregulowania statusu prawnego dzieci. Dzieci o nieuregulowanym statusie, które utknęły w procesie administracyjnym, stanowią zdecydowaną większość.

Jak podaje NIK, w latach 2015-2017 ( I półrocze) z ok. 75 tys. dzieci w pieczy zastępczej tylko ok. 6 tys. zostało zakwalifikowanych do adopcji.

Reszta została w pieczy zastępczej - czyli w domach dziecka, lub - jeśli miały szczęście, w rodzinach zastępczych.

Zdaniem NIK adopcję utrudnia też brak jednolitych określonych przez ministerstwo kryteriów i wymogów warunkujących adopcję. Ośrodki wymyślają więc własne.

Jeden ocenia staż małżeństwa, inny wiek rodziców, jeszcze inny utrudnia adopcję osobom samotnym. W niektórych ośrodkach oczekiwano od par przedstawienia dokumentacji rozwodowej z poprzedniego małżeństwa, w innych zaświadczenia lekarskiego o przyczynach bezpłodności.

"W dwóch katolickich ośrodkach gromadzono także dane dotyczące kandydatów na rodziców adopcyjnych pochodzące z opinii parafii i świadectwa ślubu kościelnego".

Nie ma żadnych mechanizmów zapobiegających korupcji, a 5 proc. ankietowanych, którzy przeszli procedury, mówiło o wymuszaniu darowizn. „Istniejące ramy prawne są niewystarczające dla zapewnienia spójnego funkcjonowania systemu adopcyjnego w Polsce” - uważa NIK.

Adopcja zagraniczna

W 2017 roku PiS odciął finansowanie dla dwóch ośrodków adopcyjnych, zajmujących się adopcją zagraniczną pozostawiając tylko instytucje katolickie. Zapowiedziano też, że adopcja zagraniczna nie będzie mile widziana.

W tak okrutny sposób przejawia się tępy nacjonalizm, że nie będziemy obcym oddawać polskich dzieci.

Drastyczny spadek widać w statystykach.

Wcześniej adopcja zagraniczna była ratunkiem dla dzieci, których w Polsce żadna rodzina nie chciała adoptować: z niepełnosprawnością, starszych, z zaburzeniami takimi, jak RAD (zespół zaburzeń więzi) czy FAS (płodowy zespół poalkoholowy).

W Polsce takie dzieci spędzają zwykle całe dzieciństwo w domach dziecka.

Rodzicom adopcyjnym trudno jest się na nie zdecydować, wiedząc, że w momencie adopcji tracą wszelkie wsparcie i pomoc państwa, a lata rehabilitacji i terapii są wyłącznie na ich barkach.

„Genezą »braku kandydatów krajowych do adopcji dzieci z dysfunkcjami« jest sam kształt systemu pomocy społecznej” - pisze Anna Krawczyk - rodzic zastępczy oraz badaczka i członkini Interdyscyplinarnego Zespołu Badań nad Dzieciństwem UW.

Ten system wciąż opiera się na instytucjach - z dużą szkodą dla dziecka.

Domy dziecka miały znikać, a jest ich coraz więcej

„Z badań Johna Bowlby’ego nad teorią więzi wiemy, jak dramatyczne i często nieodwracalne jest dla małego dziecka umieszczenie w instytucji. Nawet jeśli miejsce będzie piękne, a dzieci zadbane, to negatywne skutki nadal będą poważne” - tłumaczyła OKO.press Krawczyk.

Głównym problemem jest brak stałego opiekuna, kluczowy w tym okresie rozwoju. Problem dotyka szczególnie najmłodszych dzieci. Zgodnie z wytycznymi Unii Europejskiej do 5 roku życia dzieci nie powinny mieć żadnej styczności z instytucjonalnymi domami dziecka. Ale mają, pisaliśmy o tym tutaj:

Chociaż zgodnie z ustawą z 2011 roku o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, Polska miała odchodzić od domów dziecka na rzecz rodzin zastępczych. Domów dziecka wciąż przybywa, a rodzin zastępczych ubywa. Z winy państwa.

Rodziny zastępcze bez wsparcia

Po tym jak zlikwidowano długoterminową rodzinę zastępczą, rodziny takie żyją w fikcji. Powinny zajmować się dzieckiem chwilę, a z powodu przeciągających się procedur spędzają z nimi nawet 3 lata. A kiedy dzieci są już częścią nowej rodziny i zaczynają czuć się bezpiecznie i stabilnie, przychodzi urzędnik i je zabiera.

Rodzice zastępczy wypalają się w walce z systemem, który:

  • nie szanuje ich pracy;
  • ingeruje w ich życie;
  • nie oferuje skutecznego wsparcia;
  • przeciąga procedury, tak że dziecko i rodzice zdążą się zżyć;
  • szantażuje: adoptujecie i płacicie sami za rehabilitacje ciężko chorych dzieci, albo zabieramy.

Jak poprawić los dzieci, które nie mogą być pod opieką biologicznych rodziców? Jak pomóc w znalezieniu rodziny tym, które są chore, niepełnosprawne, cierpią na zaburzenia albo mają wiele rodzeństwa, którego nie powinno się rozdzielać?

Sprawdzonych rozwiązań jest mnóstwo. USA, Wielka Brytania, Szkocja czy Norwegia mają szereg sposobów na dofinansowanie rodzin adopcyjnych, ułatwienie im dostępu do specjalistów i zagwarantowanie pomocy.

Taka pomoc w prawie całej zachodniej Europie nie różnicuje par hetero i homo. Aż w 17 europejskich krajach legalne są małżeństwa homoseksualne i adoptowanie przez nie dzieci.

Andrzej Duda woli jednak zabrać dzieciom kolejną możliwość znalezienia kochającej rodziny, będąc niewątpliwie większym zagrożeniem niż jego wymyślona ideologia gender.

;
Na zdjęciu Marta K. Nowak
Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze