Myśliwi uważają, że bez szkolenia psów na żywych zwierzętach nie da się skutecznie walczyć z ASF. Mimo obowiązującego od 2018 roku zakazu stosowania tego okrutnego procederu i tak ćwiczą psy, szczując je na zamknięte w zagrodach dziki, tyle że robią to w krajach, w których jest to dozwolone
Między drzewami na tle ogrodzenia ukazuje się dzik. Pies startuje w jego stronę, przestraszony dzik ucieka między drzewami, ale pies doskakuje do jego nóg, poganiany okrzykami „opiekuna”. Na kolejnym filmie za dzikami biegnie z ujadaniem kilka psów.
Filmy ze szkolenia psów na dzikach zamkniętych w zagrodzie oraz zawodach dostępne są w internecie,
upublicznia je m.in. Olkuska Knieja i Stowarzyszenie Miłośników Gończych Polskich. W Polsce proceder ten jest zabroniony od 2018 roku, ale myśliwi nie ukrywają, że chętnie szkolą psy za granicą. Najczęściej na Słowacji, ale także chwalą sobie Francję.
Jak w jednym z filmów zamieszczonych w internecie mówi Piotr Jelonkiewicz, wiceprezes Stowarzyszenia Miłośników Gończego Polskiego,
we Francji każdy prywatny właściciel ziemi może trzymać dzika do celów komercyjnych, są tam zagrody nie tylko dzicze, ale też zajęcze. Myśliwi za niewielką opłatą mogą tam szkolić psy, puszczając ich tyle, ile chcą. Jedyną zasadą jest niezabijanie dzika.
Polscy myśliwi chętnie też jeżdżą na zawody dzikarzy. Pod koniec października takie zawody nieopodal słowackiej miejscowości Nemšová w mediach społecznościowych reklamowało czasopismo myśliwych „Brać Łowiecka”. Odbywał się tam I Puchar Myśliwskiej Biesiady Dzikarzy dla gończych słowackich i gończych polskich.
„Po siedemnastu przedstawicieli każdej z ras spotka się w dziczej zagrodzie, aby w legalnych warunkach sprawdzić się w pracy na czarnym zwierzu. #Biesiada ma formę konkursu i będzie się odbywać na własnym regulaminie stworzonym przez kolegów kopoviarzy, który został opracowany trochę na wzór regulaminów słowackich. Ma charakter opisowy, bez przyznawania punktów. Klasyfikacja nastąpi poprzez przypisanie do jednej z pięciu kategorii wg charakterystyki pracy psa, a przede wszystkim jego pasji. W szczególności liczyć się będą: odwaga, głoszenie oraz wytrwałość i sposób szukania” – ogłosiła „Brać Łowiecka”.
„Jest to fantastyczna możliwość sprawdzenia psów w kontrolowanych warunkach podczas pracy na dziku, a przy tym ciekawe porównanie poziomu pracy obu bliskich sobie ras psów gończych” – zachęcała redakcja miesięcznika.
„Zgodnie z § 1 ust 2 Statutu Polskiego Związku Łowieckiego wynikającym z art. 32 ust. 4 pkt 1 ustawy prawo łowieckie: »Zrzeszenie działa na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej«. W związku z tym Polski Związek Łowiecki zgodnie z obowiązującym prawem nie prowadzi szkolenia psów na żywych zwierzętach oraz nie prowadzi szkoleń poza granicami Polski” – mówi Mateusz Murzyn, rzecznik prasowy PZŁ.
„Zgodnie z 3 postulatem Strategii zrównoważonego łowiectwa w Polsce do roku 2030 (z perspektywą do roku 2035), Polski Związek Łowiecki chce przywrócić szkolenie psów z wykorzystaniem zwierząt. Warto zwrócić uwagę, że psy wykorzystywane są do poszukiwania np. dzików padłych na afrykański pomór świń. Metodyka szkolenia psów myśliwskich jest zróżnicowana w odniesieniu do różnych ras psów oraz ich przeznaczenia do pracy w łowisku. W praktyce sprowadza się do ćwiczeń terenowych, które odzwierciedlają rzeczywiste warunki polowania i przygotowują psa do pracy w różnych sytuacjach. Tym, co łączy wszystkie metody szkolenia psów myśliwskich w Polsce, jest przede wszystkim troska o ich zdrowie i bezpieczeństwo oraz zgodność z aktualnie obowiązującymi w tym zakresie przepisami prawa. Szkolenia psów są bardzo kosztowne, a myśliwi pokrywają je z własnej kieszeni” – podaje Mateusz Murzyn.
Myśliwi uważają, że bez szkolenia na żywych zwierzętach zamkniętych w zagrodach młode psy są narażone na stres i poranienie, gdyż dziki to bardzo groźne zwierzęta. Na jednym z zamieszczonych na YouTube filmów myśliwy nawet tłumaczy, dziki nie raz próbowały go zabić, choć niestety nie wspomina, w jakich okolicznościach i dlaczego, bo dziki nie rzucają się przecież bez przyczyny na spacerujących po lesie ludzi.
Myśliwi wyjaśniają też w filmie, że dziki w zagrodzie nie mają źle. A nawet przeciwnie, mają bardzo dobre życie. Taka zagroda ma ponad hektar. W interesie właścicieli zagrody jest to, żeby dziki były w dobrej kondycji, więc taki dzik ma fajne życie, o niego się dba i jego się karmi, a młode psy nie stanowią zagrożenia dla dzika.
Marcin Kostrzyński, znany jako Marcin z Lasu, autor filmów przyrodniczych i wiceprezes Fundacji Niech Żyją!, z wykształcenia leśnik, a przy tym były myśliwy, uważa, że prawda wygląda zupełnie inaczej.
„Szkolenie psów na żywych dzikach jest niepotrzebnym okrucieństwem. Polega ono na tym, że psy osaczają dzika. Kąsają go, starają się wbić zęby we wrażliwe miejsca. Zwierzę broni się, siadając na zadzie, by nie przegryzły mu ścięgien, nie zraniły brzucha. Odpędza psy krótkimi szarżami. Czasem kręci się wokół. Skoncentrowany na obronie nie ucieka, myśliwy może podejść blisko, żeby go zastrzelić. Przy obecnych metodach polowania z termowizją i noktowizją taka metoda nie ma sensu, nowoczesne technologie stosowane na polowaniach nie wymagają osaczania dzika przez psy” – tłumaczy Marcin Kostrzyński.
Niezrozumiałe jest zupełnie to, że stadne zwierzę, zmuszone do życia w samotności (zwykle do szkoleń wykorzystywane są niewielkie dziki, przeważnie lochy, myśliwi wolą nie ryzykować starcia psa z odyńcem), ciągle płoszone i podgryzane psy, według myśliwych ma dobre życie. To świadczy albo o braku empatii, albo o nieznajomości potrzeb dzików.
– Dla dzika jest to ogromny stres, walczy on o życie, gdy szczuty jest psami. Widzę u siebie, jak reagują dziki, gdy przetrwają polowania z psami – są ekstremalnie zestresowane, bardzo się boją i długo dochodzą do siebie. Dziki, na których trenowane są psy, po pewnym czasie są zabijane: albo dlatego, że psom w końcu udało się śmiertelnie okaleczyć zwierzę i nie nadaje się on już do szkolenia psów, albo dlatego, że dzik okazał się zbyt agresywny i zranił psa. Takie szkolenie to jest przecież też ryzyko dla psów, które mogą zostać ranne czy nawet stracić życie podczas szkolenia – mówi Marcin Kostrzyński.
Zdaniem Marcina Kostrzyńskiego nieprawdą jest, że szkolenie takie jest niezbędne do dochodzenia postrzałka, czyli ranionego na polowaniu zwierzęcia. Psy są od wieków selekcjonowane i posiadają wrodzoną zdolność i talent do tropienia, wystarczy prowadzić psa na otoku, a sam pies podejmie trop dzika. Posokowce, czyli psy wykorzystywane do poszukiwania postrzałków, można szkolić także w ten sposób, że przeciąga się przez las gałganek z krwią zwierzęcia, później chowa się go w lesie i gdy zostanie znaleziony przez psa, zwierzę dostaje nagrodę.
– Poszukiwanie za pomocą psów dzików padłych z powodu ASF jest niedopuszczalne z przyczyn zoosanitarnych, gdyż pies po kontakcie może przyczynić się do roznoszenia wirusa. Pies może przenieść wirusa w ślinie na pysku czy w sierści. Wiele psów instynktownie tarza się, wciera w sierść zapach martwych zwierząt. Usunięcie wirusów z sierści jest praktycznie niemożliwe – podkreśla Marcin Kostrzyński.
Z kolei Izabela Kadłucka, biolożka, psycholożka, biegła z zakresu zoopsychologii zwraca uwagę na to, pogoń psa za dzikiem, nawet jeśli jest tylko agresją gończą, a nie agresją łowczą, czyli polowaniem, jest za każdym razem tak samo dotkliwa dla zwierzęcia. Zwłaszcza że psy podczas tych szkoleń są bardzo różne i dzikie zwierzę nigdy nie wie, czy dany pies go zaatakuje i jak dotkliwie.
– Nie sposób się do tego przyzwyczaić – to tak, jakby gonił nas pies podczas jazdy na rowerze albo podczas biegania. Za każdym razem będziemy się odczuwać strach, kiedy zwierzę rzuci się za nami w pogoń. Będzie to dla nas stan zagrożenia, które wpłynie na funkcjonowanie całego organizmu. Uciekające zwierzę odczuwa konsekwencje na poziomie całego ciała – zmienionej fizjologii i chemii organizmu. Podczas cierpienia i stresu, które odczuwa zwierzę, zmienia się funkcjonowanie układu oddechowego, krążenia, neurohormonalnego – powoduje zmiany rytmu serca, ciśnienia krwi, zmiany w układzie trawiennym, moczowym, nerwowym, w aktywności mięśni, wentylacji, czy metabolizmie – tłumaczy Izabela Kadłucka.
W jej ocenie traktowanie dzików w ten sposób jest zadawaniem bólu i cierpienia.
– Gdybyśmy takiemu dzikowi zbadali poziom hormonów stresu po takim „szkoleniu”, to na pewno byłyby one bardzo wysokie. Jest to skrajnie nieetyczne i okrutne, tym bardziej że są możliwości innego szkolenia psów, na sterowanych atrapach, z odpowiednim zapachem. W innych krajach z powodzeniem szkoli się psy wykorzystywane do celów łowieckich właśnie w ten sposób. Zwierzęta czują ból i strach tak, jak my. Mają w mózgu takie same ośrodki, w których powstają emocje – mówi Izabela Kadłucka.
Myśliwi tresują psy nie tylko na dzikach. Na forum.lowiecki.pl z datą 5 stycznia 2024 roku redakcja portalu zamieściła filmik pokazujący polskich myśliwych, rzucających psom żywego ptaka, nielota. Jeden z mężczyzn trzyma w ręku nieszczęsnego ptaka, kolega nawet go pyta, czy będzie rzucał żywego. Tak – pada odpowiedź i myśliwy rzuca ptakiem jak piłką, a jego koledzy po chwili spuszczają psy, które biegną w stronę nielota.
„Wesoło się bawią kynolodzy PZŁ, dając psom żywego ptaka nielota, żeby go zagryzły” – komentuje redakcja portalu.
Niektórym myśliwym przeszkadza tylko to, że film został upubliczniony. „Skąd ta pewność, że to PZŁ? Szanowna redakcja chyba nie bawi się w TVN i bezpodstawnie oskarżeń nie rzuca? Domyślam się, że film został specjalnie spreparowany (ucięty), proszę pokazać całość”, „Oskarżanie kogoś na podstawie dziwnych nagrań, nie wiadomo gdzie i po co wykonanych to świństwo. Jeżeli odbyło się to w innym kraju, gdzie prawo pozwala na takie praktyki, to wrzucanie tego nagrania bez właściwego komentarza i sugerowanie łamania przepisów dyskredytuje autora takiego wpisu na całej linii” – pisze użytkownik tartare.
„Szkolenie na żywych ptakach prowadzono praktycznie od zawsze. Stójkę wzmacniano, używając np. gołębia czy przepiórki umieszczonych w małej klatce, czy koszyku. Kaczka z podciętymi lotkami, o ile dobrze kojarzę, była używana do sprawdzania psa przy pracy w wodzie itp. I psy nie miały kontaktu z tym ptakiem. Ale to, co jest na tym filmie to jakaś głupota” – komentuje użytkownik o nicku starzec.
Jeden z dyskutantów rozpoznał osobę na filmie „Znaczenie ma to, że instruktor na filmie jest przewodniczącym komisji kynologicznej w okręgu. Tak propaguje się w PZŁ kynologię łowiecką” – pisze użytkownik forum podpisujący się jako Kibic.
PZŁ nie widzi natomiast problemu w nagranym zdarzeniu, mimo że sami myśliwi nie mają wątpliwości, że na nagraniu są członkowie związku.
– Na przedstawionym filmie nie można jednoznacznie określić czasu jego nagrania oraz miejsca, w którym film był nagrywany. W związku z powyższym nie możemy odnieść się do tego nagrania bez tak podstawowych informacji – mówi Mateusz Murzyn.
Zatem brak podania przez sprawców zdarzenia miejsca i czasu zdarzenia oznacza, że zrzeszeniu nie przeszkadza to, że znęcają się oni nad ptakiem. A ile takich zdarzeń ma miejsce, tylko nie jest nagrywane?
Absolwentka prawa, z zawodu dziennikarka, przez wiele lat związana z „Rzeczpospolitą”. Trzykrotna laureatka konkursu dziennikarskiego Polskiej Izby Ubezpieczeń i laureatka Nagrody Dziennikarstwa Ekonomicznego Press Club Polska w 2023 r. Obecnie freelancerka, pisywała m.in. do „Gazety Wyborczej”, miesięcznika „National Geographic Traveler”, „Parkietu”, Obserwatora Finansowego i Prawo.pl. Po latach mieszkania w Warszawie osiadła z gromadką kotów na Podlasiu.
Absolwentka prawa, z zawodu dziennikarka, przez wiele lat związana z „Rzeczpospolitą”. Trzykrotna laureatka konkursu dziennikarskiego Polskiej Izby Ubezpieczeń i laureatka Nagrody Dziennikarstwa Ekonomicznego Press Club Polska w 2023 r. Obecnie freelancerka, pisywała m.in. do „Gazety Wyborczej”, miesięcznika „National Geographic Traveler”, „Parkietu”, Obserwatora Finansowego i Prawo.pl. Po latach mieszkania w Warszawie osiadła z gromadką kotów na Podlasiu.
Komentarze