Dźwięk polowań słychać w Dolinie Baryczy regularnie. „To jest po prostu kanonada” – mówi Waldemar Łakiewicz, lokalny aktywista. Razem ze Stowarzyszeniem Myślmy domaga się zakazu lub ograniczenia polowań
„Dolina Baryczy to nie tylko nasze miejsce, coś dla nas najważniejszego – to dobro wspólne. Trzeba o nie zadbać” – mówi Magdalena Fortuniak, mieszkanka Rudy Milickiej w Dolnie Baryczy. „Dlatego chcemy zwrócić uwagę na problem polowań na ptaki na terenie całego parku krajobrazowego. Nie chcemy iść na wojnę z kołami łowieckimi, chcemy sprawę polowań ucywilizować” – dodaje.
Lokalne stowarzyszenie Myślmy, do którego należy, opublikowało petycję, domagając się rezygnacji lub ograniczenia polowań na ptaki w Dolinie Baryczy (można ją znaleźć TUTAJ).
„Nie możemy zgodzić się na to, by w obszarach utworzonych w celu ochrony bezcennych zasobów natury, myśliwi w okrutny sposób masowo zabijali ptaki, wywierając jednocześnie ogromną negatywną presję na ich populacje. Chcemy, by ptasia ostoja w Dolinie Baryczy nie ograniczała się tylko do rezerwatu przyrody, by turyści, ornitolodzy, fotografowie i miłośnicy przyrody z całej Europy mogli badać i podziwiać nasze bogactwo przyrodnicze w nienaruszonej formie” – czytamy w niej.
Dolina Baryczy na Dolnym Śląsku to największy park krajobrazowy w Polsce, o powierzchni 87 tys. hektarów. Na jego terenie jest sześć rezerwatów, w tym znane miłośnikom obserwacji ptaków Stawy Milickie, które w wydanym w 2023 roku raporcie Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze były wymieniane jako potencjalne miejsce do stworzenia nowego parku narodowego.
„Gdyby udało się powołać do życia Park Narodowy Stawy Milickie, byłby to jedyny w Polsce park narodowy chroniący stawy rybne, przez wiele wieków eksploatowane, którego powstanie oraz istnienie byłoby uzależnione od prowadzonej tutaj zrównoważonej działalności gospodarczej” – pisał Piotr Klub, autor raportu. Zaobserwowano na tym terenie aż 257 gatunków ptaków, do tego 34 gatunki ryb, 13 gatunków płazów, 5 gatunków gadów oraz 56 gatunków ssaków (w tym dwa z Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt – popielica i nietoperz borowiaczek).
„Wiele osób przez ostatnie 30 lat pracowało na markę Doliny Baryczy” – mówi Magdalena Fortuniak. – "Kiedyś nikt nawet takiej nazwy nie znał, a dziś przyjeżdża tutaj mnóstwo fotografów, turystów, rowerzystów. Mamy coraz więcej lokalnych imprez i lokalnych produktów, mamy Dni Karpia, atrakcyjne ścieżki rowerowe. Wielu ludzi żyje tu z turystyki. Mieszkamy na terenie parku krajobrazowego, więc tu nigdy nie będzie przemysłu, nie ma wielu możliwości zdobycia pracy. Branża turystyczna jest dla nas szansą.
Staliśmy się modni, ale musimy turystom coś zaoferować, poprawić i rozwinąć infrastrukturę turystyczną.
Musimy dbać o swój wizerunek i stworzyć dogodne warunki dla tych, którzy chcą nas odwiedzać. Z drugiej strony musimy chronić przyrodę, bo to nasze największe bogactwo, a źle rozwijana turystyka może jej zagrozić. Strzelanie do ptaków to nie są dogodne warunki ani dla turystów, ani dla przyrody" – dodaje.
„Chcemy zwrócić uwagę na interesy tych, którzy sami nie mogą ich wyartykułować. Ptaki same o swoje prawa przecież nie zawalczą, natomiast ze szczególną mocą należy podkreślić, że strzelanie do nich nie znajduje żadnego merytorycznego uzasadnienia” – mówi w rozmowie z OKO.press Waldemar Łakiewicz, współzałożyciel Stowarzyszenia Myślmy, jeden z autorów petycji w sprawie polowań. „Na półkuli północnej populacja ptaków w ostatnich 30-40 latach zmniejszyła się do 1/3. To wszystko jest wynikiem presji człowieka, wycinki drzew, przemysłu, rozrastania się miast. Uważam, że możemy chociaż trochę tę presję zmniejszyć, rezygnując z polowań” – dodaje.
Jak relacjonuje, w Dolinie Baryczy odgłos wystrzałów, szczególnie jesienią, słychać regularnie.
"Dźwięki strzałów są różne, bo spółka Stawy Milickie płoszy ptaki ze stawów rybnych, co jest zgodne z prawem i nie mamy do tego uwag. Płoszenie armatkami, które są na stawach wykorzystywane, można jednak łatwo odróżnić od strzałów myśliwych. Są regularne, co 2-3 minuty. Myśliwi nie strzelają tak regularnie, ale potrafią wystrzelić nawet 100 razy w ciągu godziny. Tak było choćby w ostatnią sobotę i niestety będzie trwało aż do końca sezonu polowań. W tej sprawie dzwonił do mnie zaniepokojony fotograf i obserwator przyrody, który przyjechał nad Stawy Milickie i mi to relacjonował.
To jest po prostu kanonada.
Proszę mi wierzyć, że dźwięk wystrzału, który pada na otwartej przestrzeni niedaleko nas, wyzwala w każdym odruchowy niepokój. Natychmiast zaczynamy odczuwać lęk o własne bezpieczeństwo" – mówi Łakiewicz.
Waldemar Łakiewicz podkreśla, że podczas polowania wiele ptaków jest ranionych. Część z nich znajdują psy myśliwskie, inne zostają w zaroślach, skazane na długą i bolesną śmierć. „Nie mogą latać, nie mogą żerować, umierają powoli” – podkreśla Łakiewicz.
Pisał o tym w „Samouczku antymyśliwskim” były myśliwy, a dziś obrońca zwierząt Zenon Kruczyński: „Wśród myśliwych krąży powiedzonko: »Jedna paczka, jedna kaczka« – chodzi tu o paczkę amunicji zawierającą 25 sztuk nabojów śrutowych. (...) Przystępując do polowania na ptaki, myśliwi z założenia godzą się na to, że wiele z tych skrzydlatych istot zostanie tylko zranionych”.
Magdalena Fortuniak dodaje: „Uniwersytet Wrocławski prowadzi u nas projekt reintrodukcji podgorzałki, gatunku zagrożonego. Jaka jest gwarancja, że wypuszczając z luf o chmurę śrutu, myśliwi trafią akurat w ptaki, na które można polować, a oszczędzą gatunki chronione i zagrożone?”.
Mieszkanka Doliny Baryczy wspomina również, jak uczestniczyła w akcji ratowania postrzelonej gęsi gęgawy, którą myśliwy ją postrzelił i zostawił na śmierć. "W styczniu 2023 roku zadzwoniła do mnie sąsiadka, która znalazła gęgawę na terenie Rudy Milickiej, w pobliżu Prądni. To rzeczka, która w wielu miejscach stanowi granicę rezerwatu, w którym polować nie wolno. W pozostałych częściach parku krajobrazowego Dolina Baryczy nie ma przeszkód.
Myśliwi są sprytni.
Ustawiają się na jej legalnym brzegu, płoszą ptaki, a gdy wylecą one poza obszar rezerwatu, zaczynają strzelać. Byłam wtedy w pracy, ale powiadomiłam męża, by pomógł złapać i przetransportować gęś. Poprosiłam o pomoc znajomą weterynarz działającą w lokalnym towarzystwie opieki nad zwierzętami. Wyciągnęła ze skrzydła gęsi śrut, zaopatrzyła rany, jako dowód mamy nagrany film. Gęś udało się uratować. Ale ilu ptaków nie udaje się odnaleźć na czas?" – mówi.
Mieszkańcy Doliny Baryczy, z którymi rozmawialiśmy, nazywają stawianie ambon myśliwskich przy granicy rezerwatu „obłudą”, a organizację polowań w miejscach popularnych wśród turystów – skandalem. Jako przykład wymieniają Stawy Krośnickie, które nie są objęte rezerwatem, ale na których stworzono niemal 10-kilometrową ścieżkę edukacyjną.
„Przyjeżdżają tu turyści, rodziny z dziećmi i wchodzą w środek polowania, bo tablice ostrzegawcze są dopiero przy stawach” – mówi Magdalena Fortuniak.
Myśliwi – zgodnie z prawem – mają obowiązek poinformować władze gminy o polowaniu zbiorowym. Nie później niż 5 dni od dnia otrzymania tej informacji, wójt, burmistrz lub prezydent musi podać termin i miejsce polowania zbiorowego do informacji publicznej. W praktyce często polega to na publikacji pliku PDF w biuletynie informacji publicznej – często jednego pliku z kalendarzem polowań na cały sezon.
„Trudno znaleźć takie informacje. Nikt nie śledzi tych ogłoszeń na bieżąco, a nawet nie wie, gdzie ich szukać. Takie ogłaszanie polowań to fikcja” – komentuje Magdalena Fortuniak.
„Gęgawy, których u nas jest mnóstwo, to cudowne, piękne ptaki. Łączą się w pary na całe życie i wytwarzają bardzo silne więzi rodzinne„ – mówi Waldemar Łakiewicz. ”Prowadzono badania, według których zastrzelenie jednego ptaka zaburza funkcjonowanie kilkudziesięciu osobników na wiele tygodni. Nie znajduję słów, by usprawiedliwić tę krzywdę, którą im bezmyślnie wyrządzamy. Dolina Baryczy, obok Ujścia Warty, jest znanym miejscem obserwacji gęgaw. Przyjeżdżają fotografowie, robią nagradzane na konkursach fotograficznych zdjęcia, ornitolodzy organizują tu obserwacje. A potem pojawiają się myśliwi i do tych ptaków strzelają" – dodaje.
W petycji członkowie Stowarzyszenia Myślmy piszą: „Jesteśmy za wprowadzeniem całkowitego zakazu polowania na ptaki w Polsce. Za absolutne minimum uznajemy objęcie nim terenów chronionych w ramach programu Natura 2000”.
„To jest minimum” – podkreśla Łakiewicz. „Poza Naturą 2000 mamy jeszcze ścieżki edukacyjne i szlaki turystyczne. Potrzebna jest otulina wokół obszarów szczególnie cennych i turystycznych, gdzie obowiązywałby zakaz. To byłby pierwszy krok w dobrą stronę” – dodaje.
Jak podkreśla, to dobry moment na rozpoczęcie debaty o przyszłości polowań.
„Świadomość społeczna jest coraz większa, ludzie nie godzą się na polowania na ptaki. Widzimy też, że Ministerstwo Klimatu i Środowiska chce ograniczać samowolę myśliwych, trwają rozmowy na temat reformy łowiectwa. Nasza petycja to jedno z działań, jakie planujemy w Dolinie Baryczy. W styczniu przyszłego roku organizujemy konferencję na ten temat. Nie jesteśmy ekspertami, ale chcemy rozpocząć dyskusję i zaprosić do niej ekspertów. Nasza petycja to również wyraz poparcia dla postulatów strony społecznej biorącej udział w pracach nad reformą” – zaznacza Łakiewicz.
Rocznie myśliwi zabijają 200 tysięcy ptaków. Kolejne 500 tysięcy jest ranionych. Strona społeczna działająca w zespole ds. reformy łowiectwa, proponuje moratorium na polowania na ptaki na terenie całej Polski. Pojawiają się również pomysły zakazania polowań w ostojach ptasich.
Strona łowiecka się na to nie zgadza.
Minister Mikołaj Dorożała po niemal pół roku prac zespołu ogłosił, że wyłączy z listy gatunków łownych siedem gatunków ptaków. Do wprowadzenia tej zmiany konieczny jest podpis ministry klimatu Pauliny Hennig-Kloski. Na razie rozporządzenia nie podpisała.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze