0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Jakub Wlodek / Agencja Wyborcza.plfot. Jakub Wlodek / ...

Ciała dwóch młodziutkich dzików leżały przy popularnej leśnej drodze niedaleko Żyrardowa, w pobliżu ambony myśliwskiej. Wyglądały makabrycznie: miały przecięte podbrzusza, a jedno z nich także dziurę, prawdopodobnie po kuli. Obok znajdowała się skóra i odcięte racice kolejnego dzika.

Widać, że było to dzieło człowieka. Żadne zwierzę nie użyłoby narzędzia do przecięcia dziczego podbrzusza. Osoba, która trafiła w lesie na ciała dzików, przekazała informację o nim łowczemu koła łowieckiego „Rogacz”. Wieczorem pojechała na komisariat policji zgłosić sprawę. Policjanci uznali, że to nie ich rejon i nie przyjęli zgłoszenia.

Po paru dniach o sprawie dowiedziała się pani Anna, która pojechała na miejsce, gdzie nadal leżały dziki. Zadzwoniła na 112. Przyjechała policja. Niezależnie od tego Anna poinformowała Powiatową Inspekcję Weterynaryjną o złamaniu przepisów dotyczących walki z afrykańskim pomorem świń (ASF).

Według łowczego inspekcja wiedziała o martwych dzikach od kilku dni. Jednak Stanisław Tęsiorowski, powiatowy lekarz weterynarii w Żyrardowie, mówi, że ta informacja jest nieprawdziwa. Jak wyjaśnia, rozpytał wszystkich pracowników Inspektoratu i nikt nie potwierdził, by ktokolwiek informował o porzuconych dzikach w tamtej lokalizacji.

Sprawa może wyglądać na niepoważną, ale afrykański pomór świń jest traktowany – przynajmniej w teorii – bardzo serio. Nieprzestrzeganie wymogów dotyczących zabezpieczenia przed rozprzestrzenianiem się wirusa wiąże się – również przynajmniej w teorii – z surowymi sankcjami.

ASF, wirus groźny dla świń, a więc dla interesów hodowców, rozprzestrzenia się po Polsce od ponad 10 lat. Dla ludzi choroba jest niegroźna, ale dla trzody chlewnej śmiertelna. Jeśli pojawia się w gospodarstwie, zabijane są wszystkie świnie. Chorują też dziki, które mogą przenieść wirusa. W tym roku odnotowano jego obecność w 18 chlewniach i u blisko 3 tys. dzików. Rok wcześniej ASF znalazł się w 44 gospodarstwach, ale zakażonych dzików znaleziono mniej, bo 2,4 tys.

Wydatki idą w miliardy

Koszty spowodowane przez ASF są gigantyczne. Jak podaje Towarzystwo Ekonomistów Polskich (TEP) w publikacji prof. Benedykta Peplińskiego z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, do 2024 roku afrykański pomór świń kosztował rolników co najmniej 8,5 – 9,8 mld zł. Eksporterów – 4,5 mld dol. utraconych przychodów. Państwo polskie – przynajmniej 9,4 mld zł wydane do 2025 roku na walkę z ASF.

Przeczytaj także:

W ciągu 11 lat ASF stwierdzono w 576 gospodarstwach, w których zabito blisko 210 tys. świń o wartości 106 mln zł. Ponadto w tzw. stadach kontaktowych (które miały bezpośredni lub pośredni kontakt z innym stadem, w którym stwierdzono chorobę zakaźną) zabito 300-400 tys. świń. Ich wartość to 160-213 mln zł. Wysokość wypłaconych odszkodowań była niższa od szacowanej wartości świń o około 75 mln zł.

TEP wskazuje, że w latach 2011-2023 z budżetu państwa wydatkowano na zwalczanie ASF i odszkodowania dla rolników 6,35 mld zł. Na lata 2024 i 2025 zarezerwowano w budżecie odpowiednio 0,93 mld zł i 0,92 mld zł. Daje to łączną kwotę 8,2 mld zł. Skąd zatem kwota 9,4 mld zł?

TEP tłumaczy, że w polskim budżecie występuje permanentny deficyt budżetowy, wydatki ponoszone przez państwo oznaczają jego wzrost. Przy założeniu zaledwie 4 proc. oprocentowania obligacji w ciągu 11 lat, na obsługę odsetek trzeba by już wydać około 1,2 mld zł. Razem to 9,4 mld zł.

W zeszłym roku Państwowa Rada Ochrony Przyrody wyliczyła koszty samego odstrzału dzików. Wynik? W sumie minimalny czteroletni koszt odstrzałów dzików w Polsce, to 597,5 miliona zł pochodzących z budżetu oraz w znacznie mniejszym stopniu z unijnego programu na zwalczanie ASF. Wyliczenia te wskazują, że koszt usunięcia jednego chorego dzika wyniósł co najmniej 119 tys. zł, przy zastosowaniu odstrzałów jako metody zapobiegania ASF.

Tony karmy pod ambonami

Na dziki można polować przez cały rok, bez okresów ochronnych, czyli także wtedy, kiedy locha jest w końcówce ciąży oraz opiekuje się pasiakami tuż po porodzie.

Na zabijaniu dzików myśliwi zarabiają. Jeśli ma miejsce odstrzał sanitarny, za samicę dzika dostają 650 zł. Za inne dziki 300 zł, z czego 20 proc. otrzymuje dzierżawca obwodu łowieckiego.

Odstrzał planowy jest mniej korzystny dla poszczególnych myśliwych, gdyż tu pieniądze trafiają do dzierżawcy lub zarządcy obwodu łowieckiego i jest to kwota 350 zł brutto za inne dziki niż locha. System jest absurdalny i promuje kombinatorstwo. Dla myśliwego najkorzystniejsze jest zabicie lochy podczas odstrzału sanitarnego.

Dlatego, ogłaszając polowania zbiorowe, koła łowieckie deklarują, że podczas polowania będą przeprowadzane odstrzały sanitarne. Wtedy zastrzelone samice można potraktować jako zabite sanitarnie, a samce – planowo. Myśliwi mówią też o zmianach w elektronicznych książkach polowań, gdy polowanie planowane stawało się po czasie odstrzałem sanitarnym.

Widać zatem, że myśliwym się opłaca, żeby dzików było jak najwięcej. Wtedy więcej będzie przeznaczonych do odstrzału. A co można zrobić, żeby się lepiej mnożyły? Zastosować metodę Baby Jagi wobec Jasia i Małgosi. Dokarmianie. I tak w lasach oraz na łąkach lądują tony marchwi, jabłek, buraków cukrowych, śruty, kukurydzy i innych artykułów spożywczych.

ASF i dokarmianie dzików

Wprawdzie w związku z ASF jest zakaz dokarmiania dzików. Ale jeśli stertę buraków nazwie się pasem zaporowym, służącym do tego, żeby dziki nie wychodziły na pola i nie niszczyły upraw, to nawet jeśli w promieniu kilku kilometrów nie ma żadnego pola, wysypanie wartościowego pokarmu dla dzików jest dozwolone.

Inaczej uregulowane są nęciska niedaleko ambon, czyli karma, która służy przywabieniu dzików pod lufy myśliwych. Tutaj w związku z ASF obowiązują limity karmy – ilość paszy dozwolonej do nęcenia w nęcisku na jeden kilometr kwadratowy miesięcznie nie może przekraczać 10 kg. Jeśli karmy jest więcej, to zgłoszenie sprawy do powiatowego lekarza weterynarii skutkuje czasem tym, że myśliwi muszą zabrać pokarm z nęciska.

Niewiele jednak osób o tej regulacji wie, a nawet gdy ktoś wie, to niekoniecznie zgłasza taki fakt inspekcji weterynaryjnej. Myśliwi zdają sobie z tego sprawę i bez konsekwencji wysypują tony buraków czy marchwi pod ambonami. Teoretycznie narażają się przy tym nie tylko na szybkie uprzątnięcie tego, co rozsypali, ale też na sankcje karne, ale nie zetknęłam się z tym, żeby były one stosowane.

„Główny Inspektorat Weterynarii nie gromadzi danych w zakresie kar nakładanych na podstawie art. 85aa pkt 13a ustawy o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt ani ilości zgłoszeń dotyczących tego, że ilość paszy dozwolonej do nęcenia w nęcisku na jeden kilometr kwadratowy miesięcznie przekraczała 10 kg. Dane w przedmiotowym zakresie mogą być w posiadaniu powiatowych lekarzy weterynarii” – tak odpowiedział anonimowy pracownik GIW. Odpowiedź ta pokazuje, jak instytucja ta kontroluje walkę z ASF.

Często Powiatowe Inspekcje Weterynaryjne lekceważą przepisy o zwalczaniu ASF. Tak było, gdy niedawno zgłosiłam pod amboną stertę buraków cukrowych o masie dobrze przekraczającej 100 i dwie mniejsze sterty śruty. Myśliwi wprawdzie kilka dni po zgłoszeniu sprzątnęli pozostawiony przez siebie śmietnik pod amboną, ale Mariusz Krasnodębski z PIW Białystok odpowiedział mi na zgłoszenie, że „Przedstawiona przez koło łowieckie dokumentacja, złożone wyjaśnienia, a także dokonane oględziny nęciska nie ujawniły nieprawidłowości w zakresie ilości paszy przeznaczonej do nęcenia w nęcisku. W związku z tym brak jest podstaw do podejmowania dalszych czynności w sprawie dokonanego zgłoszenia”.

Koniec z polowaniami na Pomorzu

Wojewoda pomorska Beata Rutkiewicz zakazała do 31 stycznia 2026 roku polowań zbiorowych na dziki na terenie 17 obwodów łowieckich. W zakazie tym nie chodzi o dobro zwierząt, ale o to, żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się ASF.

Podczas polowania zbiorowego łatwo o rozprzestrzenienie wirusa. Myśliwi przyjeżdżają na polowanie z różnych stron. Są wśród nich rolnicy, którzy hodują świnie. Przy kilkudziesięciu uczestnikach polowania i wielu zabitych zwierzętach trudno dopilnować przestrzegania bioasekuracji. Łatwo przenieść wirusa na inny teren, jeśli wśród upolowanych dzików któryś był chory na ASF.

„Ten zakaz powinien obowiązywać wszędzie tam, gdzie zarejestrowano ogniska ASF. Z powodu ASF zabija się ogromne liczby dzików, żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa. A przecież polowania zbiorowe również przyczyniają się do rozprzestrzeniania się wirusa, bo zwierzęta są przepłaszane na duże odległości, a stada rozbijane. Polowania zbiorowe to ogromny stres dla zwierząt: duża liczba psów, naganiaczy, hałas” – mówi Izabela Kadłucka, prezeska Fundacji Niech Żyją!

Kadłucka patrzy na ten problem od strony dobrostanu zwierząt. Zastanawia się, czemu w Polsce wciąż wybieramy najbardziej drastyczne rozwiązania, czyli zabijanie zwierząt. Nawet jeśli skuteczność jest wątpliwa.

„To są ogromne liczby i ogromne kwoty, a efekty są wątpliwe. Dawniej można było spotkać dziki w lesie, teraz już nie. Ośrodki rehabilitacji zwierząt zgłaszają, że dziki po leczeniu wracają do placówki. Nie mają już stada, do którego mogłyby się przyłączyć. Nigdy wcześniej tak się nie działo” – podaje Izabela Kadłucka.

Ministerstwo Rolnictwa kontra naukowcy

Województwo Pomorskie jest odosobnione w swoich działaniach. Presja na odstrzał dzików jest bardzo duża.

„Walka z ASF w Polsce trwa od ponad 11 lat, a liczba ognisk u dzików nie spada. Stąd, obok bioasekuracji gospodarstw, redukcji migracji dzików, edukacji oraz eliminacji padłych dzików ze środowiska, nadal niezbędna jest systematyczna redukcja populacji tego gatunku. Zmniejszenie populacji dzika i utrzymanie takiego stanu pozwoliłoby ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa w środowisku, a mniejsza presja wirusa w środowisku to mniejsze ryzyko dla gospodarstw” – podaje Wydział Obsługi Medialnej Ministerstwa Rolnictwa.

Według Banku Danych o Lasach, stan dzików na 31 marca 2025 roku wynosił 59 122. Na 31 marca 2016 – 251 037. Wynika z tego, że obecna populacja dzików to jedna czwarta populacji z 2016 roku, a ASF nadal się roznosi. Nawet jeśli wiarygodność tych danych jest wątpliwa, to spadek populacji przy zintensyfikowanym odstrzale od 10 lat trudno kwestionować.

"Wirus krąży głównie w populacji dzików, a większość przypadków ognisk ASF w gospodarstwach pojawia się właśnie na takich terenach aktywnego krążenia wirusa wśród dzików. Zjawisku można przeciwdziałać poprzez systematyczną redukcję populacji dzika oraz usuwanie ze środowiska padłych dzików i ich szczątków” – tłumaczy Wydział Obsługi Medialnej Ministerstwa Rolnictwa, nie podając jednak, jak wirus przedostaje się do chlewni, do której przecież dziki nie wchodzą.

Jak nie rozwiązać problemu z ASF

Hodowców obowiązuje przestrzeganie restrykcyjnych zasad bioasekuracji, które uniemożliwiają przeniesienie wirusa do chlewni. Pojawia się więc pytanie, czy to jest wina dzików, że ASF trafiło do hodowli?

A drugie pytanie, które się nasuwa: skoro redukcja dzików nie przyniosła sukcesów w walce z ASF, to czemu ministerstwo idzie w zaparte i nadal stosuje tę metodę? Czy jeśli coś nie działa i będziemy stosować to dłużej, to nagle zacznie działać?

Rzeź dzików budzi zresztą nie tylko wątpliwości etyczne. Naukowcy kwestionują również jej sensowność i obawiają się o konsekwencje dla przyrody.

"Nawet najbardziej intensywne odstrzały dzików i blokowanie przejść dla zwierząt nie zapobiegną rozprzestrzenianiu się wirusa, a szczególnie pojawiania się go w hodowlach świń. Oczekiwanie ze strony hodowców, że eksterminacja dzików, nawet na dużym obszarze, rozwiąże problem z ASF, to podejście krótkowzroczne i wymagające działań uświadamiających, że bez odpowiedzialnego podejścia hodowców i przestrzegania zasad bioasekuracji walka z ASF jest nieskuteczna” – napisała 6 maja 2025 Państwowa Rada Ochrony Przyrody.

Naukowcy wskazali też, że zmniejszenie populacji może spowodować ograniczenie bazy żerowej dużych ssaków drapieżnych, dla których istotnym elementem pokarmu są dziki. W szczególności dotyczy to wilka.

Spadek liczby dzików może spowodować ograniczenie intensywności buchtowania, które jest istotnym czynnikiem funkcjonowania niektórych ekosystemów leśnych. Do tego intensywne polowania indywidualne powodują niepokojenie wielu gatunków zwierząt i mogą się przyczyniać do zwiększonej śmiertelności młodych. Mogą też powodować nasilenie kolizji drogowych z udziałem zwierząt.

;
Regina Skibińska

Absolwentka prawa, z zawodu dziennikarka, przez wiele lat związana z „Rzeczpospolitą”. Trzykrotna laureatka konkursu dziennikarskiego Polskiej Izby Ubezpieczeń i laureatka Nagrody Dziennikarstwa Ekonomicznego Press Club Polska w 2023 r. Obecnie freelancerka, pisywała m.in. do „Gazety Wyborczej”, miesięcznika „National Geographic Traveler”, „Parkietu”, Obserwatora Finansowego i Prawo.pl. Po latach mieszkania w Warszawie osiadła z gromadką kotów na Podlasiu.

Komentarze