Wiceprezes NFZ Jakub Szulc: „System, który 20 lat temu został zaprojektowany po to, żeby mógł finansować się i utrzymywać ze składki zdrowotnej, tę wydolność kilka lat temu stracił i przypuszczalnie w najbliższym czasie nie będzie w stanie jej odzyskać"
O poważnych kłopotach naszego narodowego płatnika pisaliśmy w OKO.press kilkukrotnie.
Przypomnijmy, że czas pandemii był dla NFZ łaskawy. Trudno się jednak z tego cieszyć. Było to bowiem efektem tego, że ludzie siedzieli w domach i nie korzystali z usług ochrony zdrowia. Odkładali wiele zabiegów na później, co często źle odbiło się na ich zdrowiu. Wychodząc z pandemii, mówiliśmy o „długu zdrowotnym” wywołanym COVID-19.
Tak czy inaczej, przykładowo rok 2022 NFZ kończył ze sporym zapasem rzędu 7,2 mld zł.
Oszczędności te jednak szybko zostały zjedzone.
W 2024 roku NFZ musiał zostać zasilony kwotą 11,9 mld zł z budżetu państwa.
Czym to wytłumaczyć?
Można wymienić tu 3 główne czynniki.
Po pierwsze zbyt niskie nakłady, co jest bolączką systemu od wielu, wielu lat. NFZ zasilany jest w przeważającej mierze z naszych składek zdrowotnych. Wysokość tej składki zależy od pensji, wynosi 9 proc. dochodu. Pensje wraz z inflacją wprawdzie rosną, rośnie więc też suma uzbieranych składek, ale szybciej rosną zarówno wynagrodzenia w ochronie zdrowia, jak i koszty usług.
Drugim – stosunkowo niewielkim – składnikiem pieniędzy w Funduszu są dotacje z budżetu państwa. Gdy złoży się razem wpływy ze składek i z budżetu i porówna to z PKB państwa, możemy wyliczyć, ile pieniędzy Polska przeznacza na zdrowie. Otóż procent ten od zawsze był bardzo niski (w 2022 roku 6,4). Zdecydowanie niższy niż średnia europejska (10,4), nie mówiąc już o liderach tych wydatków – niektórych bogatych krajach europejskich (Niemcy w 2022 przeznaczyły na ten cel 12,6 proc. swojego PKB).
Za czasów pierwszej kadencji rządów PiS dzięki odważnej akcji zdeterminowanych młodych lekarzy-rezydentów udało się na rządzących wymusić ustawę, która zakładała stały, doroczny wzrost nakładów na zdrowie. Władze jednak „przechytrzyły” protestujących zatajając, że procent nakładów będzie liczony nie według aktualnego PKB, tylko tego sprzed lat 2 (tzw. zasada „n minus 2”).
Tłumaczono to tym, że gdyby nasz PKB spadał, byłoby to korzystne, bo nakłady na zdrowie będą liczone od wyższej kwoty. Tak się poza rokiem 2020 nie stało. Nasze PKB – z szybkością od 0,1 do 6,9 proc. przez ostatnie 8 lat rosło.
A wydatki na zdrowie do dziś dzień, mimo zmiany władzy w roku 2023, liczy się nadal według zasady n-2.
Po drugie trzeba podkreślić, że zarobki lekarzy, pielęgniarek, ratowników i wszystkich innych pracujących w publicznej ochronie zdrowia są płacone bezpośrednio przez Fundusz. Tymczasem pracownicy tego sektora wywalczyli za rządów PiS, iż ich wynagrodzenie będzie rosło co roku, według określonego wskaźnika.
W ubiegłym roku podwyżki będące wynikiem stosownej ustawy kosztowały płatnika ok. 15 mld zł.
I wreszcie trzeci czynnik. Znów za rządów PiS zdecydowano, by pewne wydatki pokrywane wcześniej przez budżet państwa przerzucić na barki NFZ. Te wydatki to m.in. ubezpieczenie zdrowotne mundurowych, procedury wysokospecjalistyczne, bezpłatne leki dla seniorów czy leczenie retrowirusowe osób zakażonych HIV.
Pod koniec 2024 roku otwarcie w Polsce mówiono o tym, iż NFZ staje się bankrutem, że sytuacja się robi katastrofalna. Ministra Izabela Leszczyna oponowała, mówiąc, iż „plotki o dramacie są przesadzone”. Przyznawała jednak, że w budżecie na rok 2025 brakuje jej 10 mld zł.
Tezę tę podtrzymał na niedawno zakończonym Kongresie Wyzwań Zdrowotnych wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny. „Sytuacja jest rzeczywiście bardzo trudna” – oznajmił. „Jeśli chodzi o niedobory, to wyjściem są dotacje budżetowe, bo innego w tym roku wyjścia nie będzie. Nie zgadzam się z tym, że jest katastrofa, ale mogę zgodzić się z tym, że jeśli chodzi o to, w jaki sposób budżet państwa będzie musiał pomagać systemowi finansowemu NFZ-u, to rzeczywiście ta sytuacja jest najtrudniejsza z tych, które mieliśmy praktycznie zawsze” – dodał urzędnik.
W podobnym duchu wypowiedział się wiceprezes NFZ Jakub Szulc:
„Wydaje mi się, że o tym, że w zdrowiu jest źle, a w finansach w zdrowiu jest bardzo źle, mówimy w zasadzie od zawsze.
„Jedną rzecz widać bardzo wyraźnie: system, który 20 lat temu został zaprojektowany po to, żeby mógł finansować się i utrzymywać ze składki zdrowotnej, tę wydolność kilka lat temu stracił i przypuszczalnie w najbliższym czasie, przynajmniej przy takiej legislacji, jaką mamy, nie będzie w stanie jej odzyskać” – mówi wiceprezes NFZ.
Z kolei prezes Funduszu Filip Nowak określił dzisiejszą sytuację jeszcze dobitniej: „Żyjemy w sferach rzeczywistości, marzeń i iluzji. Myślę, że z uwagi na czas, w którym się znaleźliśmy, jak i sytuacje, z którymi mierzymy się, w ochronie zdrowia powinniśmy opuścić sferę iluzji”.
„Nie unikniemy określania priorytetów, na które środki muszą być zagwarantowane, a które nie są priorytetowe” – przekonywał dr Nowak.
Jego zdaniem kluczem jest rozsądne gospodarowanie środkami publicznymi, a te mają swoje granice. „Dlatego nie dziwi, że sięgamy i będziemy sięgać po mechanizmy finansowania, które zapewniają pokrywanie świadczeń zarówno w pełnej wysokości, jak i też z zastosowaniem stawek degresywnych” – zaznaczył.
Zabrzmiało to dość groźnie. Przypomniały się niedawne słowa ministra Leszczyny, która powiedziała, że gdy system będzie miał do wyboru, by sfinansować leczenie onkologiczne lub operację wymiany stawu biodrowego, pokryje pierwszy z tych wydatków.
Co robić, by ratować sytuację NFZ, a przez to polskich pacjentów? Ostatnio raport na ten temat przedstawili eksperci Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
Zgodnie z prognozami braki w latach 2025-2027 mają sięgnąć 111,4 mld zł.
Eksperci SGH przygotowali 10 propozycji źródeł finansowania ochrony zdrowia oraz wyliczyli, w jakim stopniu każde z tych źródeł wypełni tę lukę finansową w najbliższych 3 latach:
Eksperci tłumaczyli, że dziś składkę odprowadza ok. 26,2 mln osób. To 72 proc. społeczeństwa, z czego niemal 9 mln to emeryci i renciści.
Zaproponowali:
Dr hab. Barbara Więckowska, prof. SGH, w trakcie konferencji prezentującej raport tłumaczyła, że
Polska jest jedynym krajem w Europie, w którym pracodawca nie uczestniczy w finansowaniu składki zdrowotnej.
Zaproponowano w związku z tym wprowadzenie składki na ubezpieczenie zdrowotne opłacanej przez pracodawców w wysokości 2,5 proc. wynagrodzenia brutto.
Dr Więckowska wyliczała, że spowoduje to wzrost składki do 10,27 proc. wynagrodzenia brutto (płacona obecnie składka 9 proc. podstawy wymiaru stanowi ok. 7,77 proc. wynagrodzenia brutto).
W opinii ekspertów należałoby również pokrywać z budżetu państwa składki na ubezpieczenie zdrowotne dzieci w wysokości 4,5 proc. minimalnego wynagrodzenia brutto, co wymagałoby rocznej dotacji na poziomie 16 mld zł.
Innym przedstawionym przez ekspertów pomysłem było współfinansowanie świadczeń przez pacjentów. Sprowadzałoby się to m.in. do wprowadzenia opłaty w wysokości 10 zł za wizytę ambulatoryjną oraz 50 zł za pobyt w szpitalu.
Współfinansowanie świadczeń stosuje kilka krajów europejskich. Np. we Francji standardowa wizyta u lekarza ogólnego kosztuje ok. 25 euro, z czego 70 proc. jest refundowane przez ubezpieczenie. Pozostałe 30 proc. (czyli ok. 7,50 euro) pacjent pokrywa sam lub przez dodatkowe ubezpieczenie.
W Austrii osoby ubezpieczone państwowo płacą za pierwszą wizytę w kwartale (ok. 10-20 euro), a resztę pokrywa system.
Z kolei w Szwecji pacjenci płacą za wizytę u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej ok. 10-30 euro, ale roczne wydatki pacjenta na opiekę zdrowotną są limitowane, po przekroczeniu limitu leczenie staje się bezpłatne.
Wprowadzenie niewielkich opłat przy wizycie u lekarza specjalisty nie byłoby z pewnością dobrze przyjęta przez opinię publiczną, ale mogłoby przy okazji wyeliminować część niepotrzebnych wizyt.
Artur Białoszewski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego przekonywał, że Polska powinna podnieść wiek emerytalny, co z punktu widzenia politycznego będzie bardzo trudnym krokiem. Ekspert przypomniał, że Polska ma jeden z najniższych pułapów przejścia na emeryturę, a w najbliższym czasie 30 proc. społeczeństwa będzie miało powyżej 65 lat.
Ratunkiem dla budżetu NFZ byłoby również przywrócenie finansowania pomocy doraźnej i ratownictwa medycznego z budżetu państwa, czyli powrót do stanu sprzed 2022 roku, w którym wydatki te przerzucono na barki Funduszu.
Prof. Monika Raulinajtys-Grzybek zaznaczyła, że żadne z zaprezentowanych rozwiązań nie gwarantuje pokrycia luki w 100 proc. Oznacza to, że należy wybrać co najmniej kilka z tych opcji, by zbudować reformę, która ma szanse na powodzenie.
Wojciech Wiśniewski, ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich do spraw ochrony zdrowia, udzielił ostatnio wywiadu Onetowi. Ostrzegł w nim, że
w najbliższym czasie dojdzie do „załamania sytuacji chorych, którego nie widział jeszcze ten system”.
Jego zdaniem „Narodowy Fundusz Zdrowia stracił możliwość regulowania wielu swoich zobowiązań. I to trwale. Padł ofiarą nakładania na niego przez Sejm i kolejnych ministrów zdrowia obowiązków, na które nie ma pieniędzy. NFZ jest w tym wszystkim bogu ducha winny”.
Jak zażegnać kryzys?
Wiśniewski wymienia 3 sprawy:
Przypomnijmy, Sejm pracuje właśnie nad obniżką składki zdrowotnej dla samozatrudnionych. W 2026 roku uszczupli to budżet NFZ o 4,6 mld zł – dziura ma zostać zasypana pieniędzmi z budżetu państwa.
Zdrowie
Izabela Leszczyna
Ministerstwo Zdrowia
budżet
lekarze
NFZ
pandemia
PKB
składka zdrowotna
Wojciech Konieczny
zarobki
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Komentarze