0:000:00

0:00

Ręka do góry, kto ostatnio poszedł do sklepu kupić piwo i miał ze sobą butelkę na wymianę? Powiecie, że wolicie prosecco, albo dobre wino? I pochwalicie się, że butelki zawsze wrzucacie do pojemnika na szkło? Wyobraźcie sobie, że większość obecnych na rynku szklanych butelek to butelki jednorazowe, a producentom piwa udaje się odzyskać do ponownego użycia tylko połowę z tych, które wprowadzą na rynek.

Czy zatem plastikowa butelka PET jest lepsza od szklanej? Z pewnością do jej przerobienia nie potrzeba rozpalać pieca do 1200 °C, jak w przypadku tej drugiej.

Robert Szyman, dyrektor Polskiego Związku Przetwórców Tworzyw sztucznych przekonuje, że rzeczową rozmowę powinniśmy zacząć od zwrócenia uwagi na coś bardzo oczywistego: wszystkie jednorazowe opakowania szkodzą środowisku, bez względu na materiał z jakiego są wykonane:

„Zamiast promować produkty wielokrotnego użytku, skupiliśmy się na tworzywie, z jakiego wykonane są jednorazowe sztućce. Wycinanie drzew w Azji na potrzeby produkcji drewnianych sztućców tylko pogorszy stan środowiska” - mówi.

Na fali zachwytu produktami biodegradowalnymi możemy niechcący uruchomić niebezpieczną spiralę zajmowaniu kolejnych połaci ziemi pod uprawę kukurydzy o zaniżonych standardach. Będzie można z niej produkować torby bio, ale nie jedzenie. W jednorazowych opakowaniach bio znacznie skróci się też przydatność produktów do spożycia.

„Żółw w oceanie udusi się torbą biodegradowalną równie szybko co plastikową, bo procesy rozkładu tworzyw biopochodnych w wodzie są mocno spowolnione” – twierdzi Szyman.

W „śmieciowym" cyklu OKO.press opublikowaliśmy już rozmowę z inż. Tomaszem Wojciechowskim z Instytutu Gospodarki o obiegu zamkniętym, który tłumaczy, że powinniśmy iść w stronę tego, żeby śmieci nie produkować w ogóle. A to znaczy nie tylko ograniczyć konsumpcję, ale też recyklować wszystko. Teraz oddajemy głos branży, która opakowania produkuje, a wkrótce – ekspertom od szkód środowiskowych, jakie powoduje zaśmiecanie planety.

Poniżej cała rozmowa z Robertem Szymanem.

Urszula Kaczorowska: Podobno nie lubi Pan słowa „plastik”.

Robert Szyman, dyrektor Polskiego Związku Przetwórców Tworzyw sztucznych: Oczywiście nie ma nic złego w używaniu słowa „plastik”, ale trzeba wiedzieć, że to wyrażenie obiegowe, pochodzące z języka angielskiego. W języku polskim mamy „tworzywo sztuczne”.

Nazwa ma znaczenie?

Raczej świadomość, że nie ma jednego plastiku. To tak, jak z metalami. Żelazo, aluminium czy złoto także można określić jednym słowem – metal. A jednak tego nie robimy. Plastik jest w użyciu dopiero 50 lat, więc jest nowy, a my uczymy się odróżniać rodzaje plastiku i poznajemy, w jak wielu dziedzinach ma zastosowanie.

Jest plastik dobry i zły?

Można go podzielić na plastik o lepszych i gorszych zastosowaniach – czyli takich, bez których moglibyśmy i nie moglibyśmy się obejść. Nie ma dobrych i złych tworzyw sztucznych, są tylko dobre i złe zachowania konsumentów.

Uczestniczyłem ostatnio w spotkaniu organizowanym przez Uniwersytet Jagielloński, na którym usłyszałem od naukowców, że plastik jest wielkim osiągnięciem nauki. Oczywiście, Single Use Plastic – plastik jednorazowego użytku, ze względu na krótki cykl życia, powinien być kontrolowany. Ale ten typ plastiku to tylko 1 proc. wszystkich tworzyw sztucznych.

Powiedzmy wprost – wszystkie materiały jednorazowego użytku powodują zaśmiecanie środowiska, niezależnie od tego, czy są wykonane z plastiku, szkła czy papieru.

Butelka PET jest lepsza od szklanej?

Oczywiście. I to nie jest po prostu moja opinia. Są instytucje naukowe zajmujące się Life Cycle Assesment – czyli badaniem cyklu życia produktu i śladem węglowym. Pozyskanie surowca, produkcja, transport, użytkowanie – wszystko jest punktowane i oceniane pod kątem wpływu na środowisko. Butelka PET wygrywa.

Nie jest tak, że butelkę plastikową wyrzucamy częściej niż szklaną?

Większość obecnych na rynku butelek szklanych to butelki jednorazowe. Systemem kaucyjnym objęte są tylko butelki po piwie, a przecież nie każdy idzie do sklepu po piwo ze swoją butelką. Jeśli butelka szklana wyląduje w przydrożnym koszu, jest takim samym odpadem jak leżąca obok niej butelka plastikowa.

Przeczytaj także:

Ale powiedzmy, że ktoś wyjmie te dwie butelki i odda do recyklingu. Piec w hucie szkła osiąga temperaturę przynajmniej 1 200 °C. Do tego dochodzi zużycie wody. Tymczasem przetworzenie butelki PET jest mechaniczne i nie wymaga procesu termicznego, a wytworzenie zupełnie nowej butelki PET wymaga temperatury zaledwie 300 °C.

Dlaczego biznes przetwarzający tworzywa sztuczne tak długo zwlekał z eko-projektowaniem? Teraz, kiedy za regulacje zabrali się politycy, wymyślają rozwiązania, które nie będą biznesowi na rękę - jak to dotyczące obowiązku zaprojektowania butelki z nakrętką złączoną na stałe. To po to, żeby nie trafiała do zmieszanych, bo sita sortujące w sortowni mają za duże oczka. Dla biznesu to jednak bardzo duży koszt, a nakrętki i tak były zbierane osobno w różnych akcjach charytatywnych.

Biznes kieruje się rachunkiem ekonomicznym. Jeśli nie ma regulacji prawnych, które zobowiązują absolutnie wszystkich producentów do wytwarzania ekologicznych, a więc też droższych opakowań, nikt dobrowolnie tego nie zrobi, bo w naturalny sposób zabije go konkurencja. Droższe opakowanie to droższy produkt, a konsumenci też w pierwszej kolejności wybierają to, co tańsze.

Niekoniecznie. Pokrojone sery i wędliny leżą w supermarketach na styropianowych tackach zgrzanych z folią, które nie nadają się do recyklingu. To są często droższe produkty od tych, kupowanych w kawałku. Skoro i tak płacimy więcej za to opakowanie, wciąż nie opłaca się zrobić ekologicznego?

Sprostuję. Tacki o których Pani mówi mają symbol EPS i są wykonane z polistyrenu ekspandowanego, który jest materiałem przydatnym do recyklingu, a folia nie jest zgrzewana, tylko owinięta i stanowi oddzielną część odpakowania. Firma Synthos – główny producent polistyrenu ekspandowanego – ma w planach budowę sieci recyklingu i odbioru odpadów. Przypomnę, że opakowania z polistyrenu ekspandowanego są przede wszystkim wykorzystywane do ochrony sprzętu RTV i AGD przed uszkodzeniem w trakcie transportu.

Wracając do pakowania żywności. Głównym rodzajem opakowań serów i wędlin są tacki zgrzewane hermetycznie z folią górną. I tu dochodzimy do problemu utrzymywania świeżości produktu. Opakowanie nie tylko chroni zawartość przed czynnikami zewnętrznymi, ale wielokrotnie przedłuża jej przydatność do spożycia. Monomateriałowe, bardziej przyjazne środowisku opakowania, na razie nie dorównują pod tym względem obecnie stosowanym rozwiązaniom. Pytanie, czy konsumenci są gotowi na zmiany spowodowane skróceniem terminu przydatności żywności do spożycia. Krótszy termin przydatności do spożycia to też więcej zmarnowanej żywności.

Ktoś może powiedzieć, że lokalnie powinno się otworzyć więcej zakładów dostarczających żywność.

Wyobraźmy sobie, ile firm produkujących żywność musiałoby się otworzyć wokół Warszawy, żeby świeże produkty z krótkim terminem do spożycia mogły wyżywić jej mieszkańców? Jak droga musiałaby być ta żywność? Mam wątpliwości, czy taka zmiana byłaby lepsza dla środowiska.

Kiedy bardziej zaszkodzimy środowisku?

Powiedział pan wcześniej, że biznes czeka na rozwiązania prawne. A czy sam robi coś dobrowolnie, bez nakazów?

Recykling polichlorku winylu jest tu dobrym przykładem. Firma VinylPlus podjęła zobowiązanie, że od 2025 roku będzie zbierała rocznie 900 tys. ton tego surowca. Inny przykład to European Plastics Alliance – zobowiązanie biznesu do zwiększenia udziału surowców z recyklingu z obecnych 3,5 mln ton do 10 mln ton w 2025 roku. Program pod nazwą Operation Clean Sweep ma natomiast uszczelnić przepływ surowca. Chodzi o stosowane w przetwórstwie tworzyw sztucznych granulek, płatków lub proszku, które są groźne dla środowiska, bo mogą przenikać do kratek ściekowych i dalej do akwenów morskich. Program wprowadza nowe procedury, które mają temu zapobiegać.

Z dużym wyprzedzeniem, bo dobre osiem lat temu promowaliśmy w Ministerstwie Środowiska wprowadzenie systemu kaucyjnego na butelki jednorazowe. Dopiero zobowiązania unijne wymusiły obecne działania.

Kogo biznes boi się bardziej – konsumentów zapatrzonych w zdjęcia żółwi w oceanie z plastikową słomką w nosie czy polityków?

Obawiam się, że brak rzetelnej informacji i edukacji przyniesie efekt odwrotny od zamierzonego – bardziej zaszkodzimy środowisku. Zamiast promować produkty wielokrotnego użytku, skupiliśmy się na tworzywie, z jakiego wykonane są jednorazowe sztućce. Wycinanie drzew w Azji na potrzeby produkcji drewnianych sztućców tylko pogorszy stan środowiska.

Czy polski biznes szuka już terenów do kupienia pod uprawę np. kukurydzy o zaniżonym standardzie, z której następnie wyprodukuje bio-opakowania jednorazowe?

Nie słyszałem o takich planach. Produkcja tworzyw ze źródeł roślinnych z pewnością ma przyszłość w pewnych segmentach, ale tylko pod warunkiem, że jako surowiec zostaną wykorzystane odpady kuchenne. Komisja Europejska też wstrzymuje się z promocją tworzyw biodegradowalnych, bo ich masowe wprowadzenie pociąga za sobą duże ryzyko.

Żółw w oceanie udusi się torbą biodegradowalną równie szybko co plastikową, bo procesy rozkładu tworzyw biopochodnych w wodzie są mocno spowolnione.

Nie pomaga zbyt częsta zmiana przepisów

W Sejmie jest już ustawa o Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta (ROP). Wszystko zmierza ku temu, żeby wytwarzający produkt w opakowaniu ponosił koszty zarządzania, kiedy po użyciu stanie się odpadem. Ma to wymusić ekologiczne myślenie biznesu już na etapie projektowania towaru i opakowania dla tego towaru, m.in. przez wprowadzenie systemu kaucyjnego. Czy jakość polskiego biznesu recyklingowego jest dobra?

Aby zrealizować plany UE, branża recyklingu powinna być rozbudowana czterokrotnie. Tymczasem w Polsce wiele zakładów musiało zamknąć działalność po wprowadzeniu nowych przepisów na fali walki z pożarami na składowiskach. Jak zwykle w takiej sytuacji najbardziej ucierpieli uczciwi przedsiębiorcy. Możliwość magazynowania została zredukowana o połowę, a koszty związane z obowiązkowym monitoringiem zdalnym czy zabezpieczeniem roszczeń na całość powierzchni magazynowej, spowodowały, że wielu przedsiębiorców nie udźwignęło kosztów.

Dodatkowo wybuch pandemii spowodował spadek cen ropy naftowej, więc użycie surowca pierwotnego do produkcji tworzywa sztucznego stało się dużo tańsze od użycia materiałów z recyklingu.

Gdzie rząd popełnia największy błąd, jeśli chodzi o odpady?

Brakuje solidnych konsultacji społecznych. Szwecja przed wprowadzeniem systemu kaucyjnego na opakowania, poświęciła dwa lata na rozmowy z różnymi środowiskami. Związek Przetwórców Tworzyw Sztucznych, choć jest największą organizacją przetwórców tworzyw sztucznych w Polsce, nie został zaproszony do rozmów. Zwróciliśmy się do Ministerstwa Klimatu i Środowiska z prośbą o włączenie nas do konsultacji.

Nie pomaga też zbyt częsta zmiana przepisów. Biznes potrzebuje przede wszystkim stabilnej perspektywy, żeby móc ocenić ryzyko inwestycyjne i mieć czas na zmianę profilu produkcji i ocenę rynku nowych potencjalnych klientów. Za przykład mogą posłużyć producenci toreb, którzy po wprowadzeniu opłaty recyklingowej na lekkie torebki zakupili nowe oprzyrządowanie, zmienili produkcję na grubsze torby, po roku zostali zaskoczeni zmianą przepisów i wynikającymi z nich utrudnieniami.

W komentarzu do planowanego w ramach Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta wprowadzenia systemu kaucyjnego napisał pan, że mleko w opakowaniach Tetra Pak (tzw. kartonach) powinno być w nim pominięte. Dlaczego?

W mojej ocenie Tetra Pak ze względu na strukturę wielomateriałową i koszty recyklingu nie powinien być preferowanym opakowaniem. Produkcja Tetra Paku budzi moje wątpliwości ze względu na szkodliwość dla środowiska.

Nie ma producentów Tetra Paku w stowarzyszeniu, którym pan kieruje?

Nie. Tetra Pak nie jest tworzywem sztucznym. To połączenie aluminium, papieru i plastiku – trzy różne strumienie materiałów w jednym opakowaniu. Ale wracając do mleka, uważam, że nie można tworzyć barier dla produktów pierwszej potrzeby. Te opakowania powinny być zwolnione z kaucji. Tak jest we wszystkich 10 krajach europejskich praktykujących system kaucyjny. Nieetyczne jest dokładanie opłaty do produktów pierwszej potrzeby. To trochę tak, jakbyśmy mieli dopłacać do chleba.

;

Udostępnij:

Urszula Kaczorowska

Dziennikarka po Collegium Civitas. Od 2016 r. pełni funkcję „Visiting Researcher” na wydziale Science Communication w Imperial College w Londynie. Współpracuje z “Przekrojem”. Wcześniej była odpowiedzialna za polską edycję międzynarodowego konkursu dla naukowców „FameLab” w Centrum Nauki Kopernik. Pracowała w Tvn24 i Agencji Reuters.

Komentarze