Ekologia chce zniszczyć człowieka, obalić Boga i przejąć władzę nad światem. Takie "mądrości" można było usłyszeć na konferencji "Jeszcze Polska nie zginęła - wieś", którą zorganizowało m.in. Ministerstwo Środowiska wspólnie z o. Rydzykiem. OKO.press przedstawia wybór najbardziej soczystych cytatów z wykładów
"Celem konferencji jest zwrócenie uwagi na ogromną rolę kościoła, leśnictwa oraz łowiectwa w rozwój polskiej wsi" - napisali na stronie internetowej organizatorzy konferencji "Jeszcze Polska nie zginęła - wieś". Czyli - jak można by wnioskować z powyższej deklaracji - impreza miała charakter naukowy i edukacyjny.
Jednak nawet pobieżny rzut oka na program przekonuje, że była to raczej uroczystość religijno-polityczna niż konferencja naukowa.
W rzeczywistości na konferencji zorganizowanej 13 maja w Toruniu przez Wyższą Szkołę Społeczną i medialną o. Tadeusza Rydzyka, Ministerstwo Środowiska, Instytut im. Jana Pawła II „Pamięć i Tożsamość” przy udziale Lasów Państwowych, Polskiego Związku Łowieckiego i NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych więcej było ideologii niż wiedzy. A niektóre tezy, które można było tam usłyszeć, były szokujące.
OKO.press wybrało cytaty z wystąpień kilku prelegentów.
Pierwszy wykład - pod nieco barokowym tytułem "Filozoficzna analiza ideologicznych podstaw animalizacji człowieka i humanizacji zwierząt i drzew" - wygłosił ks. prof. Tadeusz Guz z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W początkowych partiach było dużo m.in.: o Heglu, Darwinie i Marksie, a nicią przewodnią było odejście współczesnej myśli od Boga i - szerzej - chrześcijaństwa.
W końcu uczony duchowny przeszedł do problematyki ekologów i ruchu ochrony środowiska. "Ci ideolodzy, którzy tworzą tę ideologię «zielonych», doskonale wiedzą, że stawką jest być albo nie być" - przekonywał ks. prof. Guz.
"Oni opowiedzieli się za totalnym nie być. Nawet III Rzesza Niemiecka, która jeszcze za coś pozytywnego uznała rasę, była dla nich zbyt mało radykalna" - dodał.
W dalszej części wykładu uczony kontynuował tematykę "zielonego ekologizmu". Określił go jako "ateistyczny, materialistyczny i nihilistyczny neokomunizm", którego celem jest "radykalna negacja Boga jako stworzyciela Polski, Polaków i Polek, zwierząt i roślin".
Ale - jak można się było dowiedzieć - plan ekologów jest dużo bardziej diaboliczny. Nie chodzi w nim bowiem tylko o "animizację człowieka", czyli zrównanie go do poziomu zwierząt, ale o coś jeszcze straszniejszego. O doprowadzenie do całkowitej zagłady ludzkości.
"Ta ideologia - i mówię to z całkowitą odpowiedzialnością - jest odmianą zielonego nazizmu" - wykładał. "Z tą jedną różnicą względem III Rzeszy Niemieckiej, że nawet jedna rasa ludzka - czyli germańska - już nie ma prawa do dalszego istnienia".
I wezwał uczestników konferencji do działania:
"Ratujmy - jak czyniliśmy to w przeszłości - ludzkość przed starym, ale przebranym z czerwonej na zieloną szatę, komunizmem. Po to, byśmy byli prawdziwie spełnieni i szczęśliwi".
Uczony podzielił się ze słuchaczami jeszcze jedną swoją bolączką. Opowiedział, gdy pytał swoich studentów o to, czy na lekcjach biologii w szkole średniej uczono ich, że zwierzęta i rośliny mają duszę. Odpowiedź była negatywna. I w sumie nie powinno to nikogo dziwić, bo nauki przyrodnicze rozstały się z już dawno temu z pojęciem duszy. Jest to byt, który - nawet jeśli istnieje - pozostaje całkowicie poza zasięgiem możliwości nauk empirycznych. Ale ks. prof. Guz widzi to inaczej.
"Czyli my do chwili obecnej mamy materialistyczną postać biologii czy nauk przyrodniczych, w Polsce. I my musimy się z tym rozprawić. Biologia, chemia, fizyka potrzebują ducha!"
Na czym ma polegać owo "rozprawienie się" z "materialistyczną" biologią, tego już filozof nie zdradził.
Kolejny wykład - "Kościół i przyroda - Wolność artystyczna czy działania z premedytacją" - wygłosiła krytyczka teatralna Temida Stankiewicz-Podhorecka. Już na samym początku postawiła ostrą tezę:
"Obserwujemy dziś zintensyfikowany proces manipulowania człowiekiem. Kształtowania tzw. mentalności odwróconych proporcji, zgodnie z którą nie przyroda - drzewa, rośliny, zwierzęta - mają służyć człowiekowi, ale człowiek zwierzętom i całej przyrodzie".
Do tego celu rzekomo wykorzystuje się sztukę, w tym teatr i film:
"Artyści w swojej działalności pseudoartystycznej coraz częściej stają się funkcjonariuszami ideologicznymi a nie stricte artystami. A swoje przedsięwzięcia deformujące i infekujące ludzkie umysły - zwłaszcza młodzieży, która jest podatna na tego typu działania - usprawiedliwiają tzw. wolnością artystyczną. To nie jest wolność artystyczna, lecz celowe, przemyślane działanie, wypełniające ideologiczne zamówienie lewicowych ideologów".
A jaki jest cel tego przewrotnego działania? Zdaniem krytyczki teatralnej chodzi o degradację człowieka do poziomu zwierzęcia. Po to, by łatwiej można było nim manipulować. I to również w konkretnym celu:
"Chodzi przebudowę świata i człowieka wbrew prawu naturalnemu. Według wzoru nowego, ateistycznego porządku, gdzie nie obowiązują zakazy moralne, a człowiek jest sam sobie Bogiem".
W tym podłym planie mają również swój udział ekolodzy, którzy inspirują powstawanie dzieł artystycznych sprzyjających wspomnianej "animalizacji" ludzi. Na przykład ostatniego filmu Agnieszki Holland.
"Film «Pokot» został zrealizowany wyraźnie na zamówienie funkcjonariuszy ideologicznych «eko», jest według mnie tego potwierdzeniem. To film głęboko nieetyczny i niemoralny w postawionej tezie" - przekonywała widownię.
Zdaniem Stankiewicz-Podhoreckiej film jest zachętą dla przeciwników łowiectwa do mordowania myśliwych. Zresztą w narracji krytyczki działacze na rzecz ochrony środowiska wyrastają na ogólnoświatowego Lewiatana:
"Środowiska ekologiczne - poza nielicznymi osobami - to swoista międzynarodówka przesiąknięta ideologią lewicową, oparta na fundamencie marksistowskim. I nie jest apolityczna. Ekolodzy wchodzą do polityki różnymi drzwiami, oknami, miejscami".
Bo ostatecznie ekologom nie chodzi o żadne dobro przyrody, ale o władzę nad światem. Temu też służą liczne "manipulacje" dotyczące np. Puszczy Białowieskiej. Zaś "ataki" na ministra Jana Szyszkę mają jedynie zdyskredytować polski rząd.
"Ideologiczne hordy tzw. opozycji totalnej wespół ze środowiskiem eko-ideologów pospieszyły, by ruszyć z posad bryłę świata i stworzyć nową lewicową antropologię wbrew naturalnemu porządkowi rzeczy. Twór sztuczny, mający konkretne zadanie do spełnienia na drodze budowania nowego porządku świata" - grzmiała Stankiewicz-Podhorecka.
Nie wiadomo, niestety, jak miałoby wyglądać przejście pomiędzy obaleniem polskiego rządu a objęciem całkowitej władzy nad światem.
Wykład - "Leśnictwo dla polskiej wsi" - wygłosił również dr Konrad Tomaszewski, Dyrektor Generalny Lasów Państwowych. Tytuł wystąpienia był w tym przypadku bardzo mylący, ponieważ leśnik skupił się głównie na kontynuacji wątków podjętych przez dwójkę wyżej wymienionych prelegentów.
Zgodził się z ks. prof. Guzem, że ruchy ekologiczne to w gruncie rzeczy "zielony nazizm". Przytaknął też tezom Stankiewicz-Podhoreckiej, jakoby rozchodziło się tak naprawdę o "kształtowanie pewnego zbiorowego pojmowania rzeczywistości", by "rozwalić te największe wartości, które budują naszą rzeczywistość, naszą suwerenność, nasz byt". Twardo jednak zapewnił:
"My leśnicy nie damy się rozbroić, bo wiemy, że - obok wsi i kościoła - jesteśmy swoistym gwarantem tego, że będziemy żyli tu i teraz. I na naszych warunkach".
W opowieści Tomaszewskiego Lasy Państwowe realizują misję, którą nakreślił papież Franciszek w swojej encyklice ekologicznej "Laudatio Si". Co prawda, niektórzy próbowali "przejąć" zawarte w niej tezy "w kierunku ekocentrycznym, gdzie człowiek musi się wycofać, a przyroda dominować".
"Próbowano, ale się nie udało, bo dzięki ministrowi Szyszce [...] odczytaliśmy, co tam jest naprawdę napisane w tej encyklice. Tam jest napisane to, co leśnicy realizują od 90 lat" - przekonywał szef LP.
Jak to dobrze, że polski model gospodarowania przyrodą ma błogosławieństwo - nawet jeśli nieświadome - papieża Franciszka. Można więc ze spokojnym sumieniem dalej strzelać do bażantów wypuszczanych z klatek. Albo wycinać kolejne połacie Puszczy Białowieskiej - łącznie z chronionymi starodrzewami - w walce z kornikiem drukarzem. Nawet jeśli robi się to wbrew opinii niemal całego polskiego środowiska naukowego.
To wszystkie nonsensy byłyby może zabawne, gdyby wygłoszono je w wąskim gronie "ekscentrycznych" pasjonatów tematu. Słuchało tego 8 tys. leśników, myśliwych i rolników zwiezionych z całego kraju. Sfinansowały to - jak ujawniło OKO.press - Lasy Państwowe wyłożyły 120 tys. zł. Uczestniczył w niej minister środowiska, w obecności którego wypowiadano te jawne absurdy i snuto teorie o "światowym spisku ekologów". A on nie zaprzeczał, a nawet je potwierdzał ("Animalizacja człowieka to pewien cel, bardzo wyrafinowany").
Konferencja pokazała też, że Lasy Państwowe, Polski Związek Łowiecki, wreszcie Ministerstwo Środowiska nie są gotowe na żaden dialog społeczny z organizacjami ekologicznymi. Zasada jest bowiem prosta: kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze