0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stêpień / Agencja GazetaAdam Stêpień / Agenc...

Nieczęsto mamy do czynienia z takim popisem ekonomicznej ignorancji, jaki zaprezentował Marek Jakubiak na swoim profilu na Facebooku.

Podatek dochodowy to kara za pracę!
Fałsz. Podatek dochodowy to podatek, a nie kara
Facebook.pl,17 marca 2017

Marek Jakubiak, który sam jest przedsiębiorcą, właścicielem Browarów Regionalnych, produkujących wiele marek piwa, stwierdza, że podatek dochodowy to „kara za pracę”. Encyklopedia PWN nie wymienia takiej funkcji podatkowej. Możemy natomiast przeczytać, że podatek (w tym podatek dochodowy) „jako kategoria ekonomiczna jest narzędziem podziału produktu krajowego zasilającym budżet państwa lub lokalne budżety samorządu terytorialnego (funkcja fiskalna), korygującym relacje dochodów pierwotnych, ukształtowanych w toku ich tworzenia w wyniku działania reguł rynku (funkcja redystrybucyjna) oraz oddziałującym na ostateczne rozmieszczenie zasobów (funkcja alokacyjna).”

Przeczytaj także:

Jeżeli jednak podatek dochodowy traktować jako „karę za pracę”, to równie dobrze można stwierdzić, że podatek VAT jest „karą za konsumpcję”, podatek CIT „karą za prowadzenie działalności gospodarczej”. To z kolei prowadzi nas do absurdalnej konkluzji, że podatki jako niezasłużone kary należy znieść, a razem z nimi zapewne znieść również państwo (bo z czego innego je utrzymać, jeśli nie z podatków?).

Koncepcja podatku dochodowego jako kary za pracę jest bardzo silnie zideologizowana. Jeżeli zgodzilibyśmy się na tak radykalną wykładnię, to równie dobrze można byłoby bronić tezy, że Marek Jakubiak, zatrudniając pracowników w swoich browarach, i sprzedając nadwyżkę wartości ich pracy, okrada ich z zysku.

Tego typu argumenty nie powinny pojawiać się w dyskusjach publicznych innych niż internetowe połajanki. Marek Jakubiak dostaje od nas matołka za popularyzację memowo-podwórkowej szkoły ekonomicznej.

Im więcej się pracuje, tym większy podatek się płaci.
Prawda. Ale z kontekstu raczej wynika podwójny fałsz
Facebook.pl,17 marca 2017

Poseł Kukiz’15 stwierdził również, że „im więcej się pracuje, tym większy podatek się płaci.” Tutaj jest pewien kłopot, ponieważ w zasadzie Marek Jakubiak powiedział prawdę. Ale mamy powody by podejrzewać, że powiedział prawdę nieumyślnie, z czym w OKO.press spotykamy się chyba po raz pierwszy.

A jeżeli dobrze rozumiemy słowa posła Jakubiaka, to doszukaliśmy się w tej wypowiedzi dwóch fałszów. Wydaje nam się, że Marek Jakubiak zakłada, że osoby, które więcej pracują, więcej zarabiają. To by wynikało z ogólnego kontekstu wypowiedzi.

Choć generalnie prawdą jest, że „im więcej się pracuje, tym więcej płaci się podatku”, to mamy powody podejrzewać, że Marek Jakubiak miał na myśli coś w tym rodzaju – im więcej pracujesz, tym jesteś bogatszy, a im jesteś bogatszy, tym większy płacisz podatek. Wynika to z poprzedniego zdania „Chodzi o to, żeby się wziąć za pracę i pracować, a nie zabierać ludziom, którzy sobie zapracowali.” Podejrzewamy, że Jakubiak nakłania ludzi do pracy, bo (mylnie) uważa, że ciężką pracą ludzie się bogacą.

Jeżeli nałożymy na statystyki GUS dotyczące wynagrodzeń na średni tygodniowy czas pracy, to okaże się, że w zasadzie im dłużej (a więc ciężej) osoby pracują, tym mniej zarabiają.

I tak pracownicy przy pracach prostych, którzy pracują średnio 40,8 godzin w tygodniu zarabiają 2241 zł brutto. Na drugim końcu skali są władze publiczne, wyżsi urzędnicy i kierownicy, którzy pracując zaledwie o 2,1 godzin tygodniowo dłużej zarabiają 8143,17 zł brutto – 3,6 razy więcej.

Pracownicy usługi i sprzedawcy pracują 42 godziny tygodniowo i zarabiaj 2266 zł brutto. Rolnicy pracując 48,1 godzin zarabiają 2631 zł brutto. Specjaliści pracujący 38,1 godzin tygodniowo (najmniej spośród 9 tzw. wielkich grup zawodowych klasyfikowanych przez GUS) zarabiają 4771 zł brutto – niemal najwięcej, wyżej są tylko przedstawiciele władz publicznych i kierownicy.

W zasadzie jest odwrotnie do tego, co się przyjęło uważać: im dłużej pracujesz, tym statystycznie mniej zarabiasz.

Druga kwestia to opodatkowanie. W Polsce istnieją dwa progi podatkowe dla osób fizycznych: 18-procentowy dla dochodów do 85 tys. 528 zł rocznie oraz 32 procentowy opodatkowujący środki zarobione powyżej tej kwoty.

Na drugi próg łapie się w Polsce jednak jedynie ok. 2,5 proc. podatników. To nie oznacza, że tylko tyle osób w Polsce zarabia powyżej 85 tys. brutto rocznie (ok 7 tys. miesięcznie). Bardzo często osoby zamożniejsze unikają płacenia wyższych podatków przez różne kruczki prawne np. przez ucieczkę w działalność gospodarczą opodatkowaną 19 proc. podatkiem (dwa progi podatkowe obowiązują osoby zatrudnione na umowę o pracę).

W koszty działalności gospodarczej można również „wrzucić” towary i usługi, z których korzysta się prywatnie. To rodzaj bonusa, który nie jest dostępny przy opodatkowaniu na umowach o pracę. O innych sposobach unikania opodatkowania przez zamożnych pisał w OKO.press Filip Konopczyński

Budowanie takiego bolszewizmu polegającego na tym, że zabrać mu bo ma, zawsze prowadzi do zwykłego złodziejstwa, a na końcu do bandytyzmu.
Progresj podatkowa nie musi prowadzić do złodziejstwa i bandytyzmu
Facebook.pl,17 marca 2017

Marek Jakubiak stwierdził również, że „takiego bolszewizmu polegającego na tym, że zabrać mu, bo ma, zawsze prowadzi do zwykłego złodziejstwa, a na końcu do bandytyzmu.” Znowu mamy do czynienia z analizą ekonomiczną na poziomie Demotywatorów lub Kwejka.

Wśród krajów Unii Europejskiej jedynie 8 krajów ma niższą od Polski górną stawkę PIT. I nie są to kraje, do których aspirujemy jeśli chodzi o stopę życiową – najniższą górną stawkę ma Bułgaria (10 proc.), później jest Litwa (15 proc.), Węgry (16 proc.), Rumunia (16 proc.), Estonia (20 proc.), Czechy (22 proc.), Łotwa (23 proc.) i Słowacja (25 proc.).

Na drugim końcu skali znajduje się Szwecja (57 proc.), Portugalia (56,6 proc.), Dania (51,7 proc.), Austria (55 proc.), Belgia (50 proc.).

Według Komisji Europejskiej mamy również niską tzw. średnią efektywną stawkę opodatkowania, która wynosi 17,5 proc. Przykładowo w Niemczech wynosi ona 28,2 proc., w Belgii 26,7 proc., w Luksemburgu – 25,5. Czy oznacza to, że Niemcy, Belgia i Luksemburg są krajami „bolszewickimi, które są na ścieżce do złodziejstwa, a na końcu do bandytyzmu”?

Zostawimy państwa z tym pytaniem.

;

Udostępnij:

Kamil Fejfer

Analityk nierówności społecznych i rynku pracy związany z Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, prekariusz, autor poczytnego magazynu na portalu Facebook, który jest adresowany do tych, którym nie wyszło, czyli prawie do wszystkich. W OKO.press pisze o polityce społecznej i pracy.

Komentarze