0:00
0:00

0:00

„Niestety, władza nie chce podejść do problemu pandemii w sposób merytoryczny – mówi OKO.press dr Paweł Grzesiowski, pediatra, immunolog, ekspert w zakresie kontroli zakażeń, aktywny komentator i analityk pandemii COVID-19, który właśnie stracił stanowisko w rządowej instytucji.

- Eksperci zostali wyrzuceni poza nawias, a medycyną katastrof zajmują się wojewodowie, minister zdrowia oraz premier. Przecież ta pandemia to jest problem medycyny zdarzeń masowych, a nie zwykła choroba zakaźna – wielkie liczby chorych w krótkim czasie, zatory karetek pod szpitalami, a oni robią to tak, jakby to było 5 autobusów z wypadku.

A my tu mamy 10 autobusów ciężko chorych dziennie!

Potrzeba odważnych kroków. Trzeba merytorycznej dyskusji, ścierania się poglądów, udziału specjalistów z różnych dziedzin. Tymczasem rząd wcześniej w ogóle obywał się bez ekspertów, a potem powołał całkowicie podległy sobie 10-osobowy zespół z zakaźnikiem prof. Andrzejem Horbanem na czele i 7 osobami z urzędów centralnych” – krytykuje Grzesiowski.

"Tego typu akcje nie spowodują, że przestanę być aktywny"

21 października 2020 dr Paweł Grzesiowski poinformował na Twitterze:

„Mamy jedną godność. By mówić to, co się myśli, trzeba być niezależnym. Nie pracuję już w CMPK [Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego]. Proszę przy moim nazwisku nie wpisywać tej afiliacji (szczególnie w mediach), aby uniknąć problemów. Bardzo dziękuję współpracownikom ze Szkoły Zdrowia Publicznego CMPK za współpracę”.

Z wpisu nie wynikało jasno czy CMPK, instytucja podlegająca bezpośrednio Ministerstwu Zdrowia, pozbyła się znanego lekarza za jego poglądy, czy też on sam postanowił rozstać się z placówką.

Tekst w „Wyborczej” wyjaśniał, że to władze uczelni postanowiły nie przedłużyć umowy. „Dali mi do zrozumienia, że to za krytykę sposobu, w jaki rząd walczy z epidemią” – powiedział lekarz.

Spytaliśmy dr. Pawła Grzesiowskiego o powód zamieszczenia wpisu. „Nie zrobiłem tego po to, by się wypłakać. Chodziło mi o dwie rzeczy. Po pierwsze, żeby nie pisano tej afiliacji przy moim nazwisku, bo wielu dziennikarzy korzysta z Twittera. Po drugie chciałem dać do zrozumienia, że będę dalej funkcjonował i tego typu akcje nie spowodują, że przestanę być aktywny”.

Powinien dostać medal, a nie odwołanie

Dr Grzesiowski to jeden z najbardziej widocznych w mediach lekarzy w czasie pandemii. Komentował bieżące wydarzenia m.in. dla „Wyborczej”, TVN i TVN24, radia RMF, TOK-FM, „Onetu”, „Wirtualnej Polski”, a także OKO.press.

Przeczytaj także:

Grzesiowski ma wyjątkową cierpliwość do dziennikarzy. Uważa, że nie ma głupich pytań, ma też wyjątkowe zdolności dydaktyczne. Umie w prosty sposób mówić o skomplikowanych sprawach. Udziela się w mediach społecznościowych, jest często obecny na Twitterze.

W czasie pandemii OKO.press szczególnie zaimponowała jego działalność w ramach Stowarzyszenia Higieny Lecznictwa (jest przewodniczącym zarządu SHL).

Od blisko 7 miesięcy w każdy piątek o godz. 19:00 prowadzi otwarte webinaria na temat COVID-19, które ściągają przed ekran setki lekarzy i pielęgniarek z całej Polski. Ostatnio liczba słuchaczy przekroczyła 1000 osób!

Grzesiowski co tydzień komentuje sytuację epidemiologiczną w Polsce i na świecie, przytacza wyniki najważniejszych publikacji, odpowiada cierpliwie na pytania uczestników, które można zadawać na bieżąco na czacie. Wraz ze współpracownikami z SHL zaprasza specjalnych gości, w tym m.in. prawników, specjalistów z innych dziedzin medycyny, lekarzy z zagranicy.

Nie ma w Polsce lepszych kursów na temat koronawirusa, rozwoju epidemii. Nie ma lepszego miejsca, gdzie lekarze i pielęgniarki mogą na bieżąco zastanowić się nad nowymi wytycznymi rządu, nad optymalną organizacją pracy, wymienić doświadczeniami.

Komu by się chciało w każdy piątkowy wieczór siedzieć 3 godziny ciurkiem i pracować za darmo na rzecz innych? A Grzesiowskiemu się chce. Sam uzależniłem się już od tych piątków, co bardzo pomaga mi w pracy dziennikarza usiłującego zrozumieć postęp epidemii.

Grzesiowski powinien dostać za tę działalność medal. Zamiast tego nie przedłużono mu umowy na prowadzenie działalności dydaktycznej i naukowej na CMKP.

"Wydźwięk autopromocyjny", czyli dyrektorska połajanka

Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego to – jak sama nazwa wskazuje - miejsce kształcenia lekarzy po dyplomie. Zawód medyka jak mało który wymaga ustawicznego uczenia się, stąd potrzeba takiej placówki jest niepodważalna.

W gronie wykładowców CMKP jest wielu wybitnych lekarzy. Grzesiowski został zaproszony do współpracy trzy lata temu. Zatrudnił się na niewielką część etatu. „Pracowałem w ramach Szkoły Zdrowia Publicznego – opowiada OKO.press. - Ta szkoła, to miało być takie antidotum dla ludzi niezależnie myślących”.

Obecność Grzesiowskiego wśród wykładowców CMKP podniosła prestiż tej instytucji. W lutym 2019 r. redakcja „Pulsu Medycyny” po raz szósty ogłosiła wyniki plebiscytu Lista Stu najbardziej wpływowych osób w polskim systemie ochrony zdrowia. Wśród laureatów znalazły się trzy osoby z CMKP: dyrektor Centrum prof. Ryszard Gellert, prof. Jarosław Pinkas i dr Paweł Grzesiowski.

Grzesiowski jest dobrego zdania o współpracownikach z Centrum. „Ja się z nimi utożsamiam” – mówi OKO.press. Lekarz nie wie czy decyzja o nieprzedłużeniu jego umowy przyszła z góry, czy też była inicjatywą władz placówki.

Łatwo sobie wyobrazić, że ktoś z ministerstwa dzwoni do prof. Gellerta i mówi: „Zróbcie coś z tym Grzesiowskim. Facet krytykuje rząd, a na pasku pokazują, że on jest z CMKP”.

Prof. Gellert raz publicznie złajał Grzesiowskiego, kiedy ten 5 października 2020 zatweetował: „Panie Ministrze @a_niedzielski – pilna prośba o zmianę w rozporządzeniu, które wyznacza 3 rodzaje podmiotów, które dokonują wpisu w rejestrze COVID – szpitale, izolatoria oraz medyczne laboratoria diagnostyczne. Pominięto hospicja stacjonarne, które nie mogą zlecić testu na SARS-CoV-2”.

Dyrektor CMKP trzy dni później również na Twitterze napisał: „Panie Doktorze, jako Pański były zwierzchnik zwracam uwagę, że skuteczną drogą interwencji są listy, petycje i wnioski kierowane do odpowiednich instytucji. Apel na tt ma wydźwięk autopromocyjny, co jest kontrproduktywne i nie służy ani sprawie, ani chorym, ani Panu, ani CMKP”.

RPO prosi o wyjaśnienia

Skuteczną - zdaniem prof. Gellerta - interwencję na piśmie w kwestii dr. Grzesiowskiego podjął Rzecznik Praw Obywatelskich. RPO skierował do prof. Gellerta pismo, w którym czytamy m.in.:

„Informacja o braku woli współpracy z lekarzem, w związku z jego aktywnością w sferze publicznej, która odbywa się w całości na rzecz społeczeństwa i zdrowia publicznego, wywołuje zaniepokojenie polityką kadrową w instytucjach medycznych podlegających władzom centralnym”.

I dalej: „Po pierwsze, należy wskazać, że zamieszczając swoje wypowiedzi na portalu społecznościowym dr Grzesiowski korzystał z zagwarantowanej konstytucyjnie wolności słowa. (…) Wydaje się, że sankcja w postaci nieprzedłużenia kontraktu za wypowiedzi udzielane w interesie publicznym, nie wypełnia konstytucyjnego testu proporcjonalności, a tym samym prowadzić może do naruszenia wolności wypowiedzi.

Sankcja w postaci nieprzedłużenia kontraktu w powszechnym odczuciu jest odczytywana jako nieproporcjonalna i może wywołać wśród pozostałych pracowników Centrum »efekt mrożący« (ang. chilling effect), który spowoduje, że nie będą korzystać z przysługującego im prawa do wolności wypowiedzi, w szczególności w zakresie ich pracy.

Ponadto dr Grzesiowski informując o potencjalnie niebezpiecznych warunkach pracy działał jako tzw. sygnalista (ang. whistleblower), czyli osoba sygnalizująca nieprawidłowości w interesie publicznym. Dlatego jego wypowiedzi powinny zostać objęte szerszą ochroną. (…)

Obecnie kluczowe jest to, aby rzetelne informacje o stanie przygotowania szpitali w sytuacji epidemii były udostępniane społeczeństwu, a w szczególności odpowiednim organom państwa. Ograniczanie wypowiedzi pracownikom-sygnalistom poprzez stosowanie wobec nich sankcji w postaci nieprzedłużania kontraktów prowadzić może do naruszenia obowiązujących standardów.

Dlatego RPO prosi szefa Centrum, prof. dr. hab. n. med. Ryszarda Gellerta o poinformowanie o przyczynach decyzji kadrowych dotyczących dr. Grzesiowskiego, w szczególności zaś o informację o formie podejmowanej współpracy (umowa o pracę, umowa cywilnoprawna) oraz o przyczynach i uzasadnieniu podjętej decyzji personalnej”.

Pełna treść listu RPO tutaj.

Mówisz o problemie? Duże ryzyko!

Cytowany wpis z 5 października trudno uznać za autopromocję. Ekspert w grzeczny sposób zwraca uwagę rządzącym na konkretny błąd w rozporządzeniu.

Niektóre wpisy Grzesiowskiego są znacznie ostrzejsze. Np. ten z 21 października:

„Nowa ustawa antycovidowa nie daje żadnej wartości dodanej. Nie tworzy nowych mechanizmów wzmocnienia struktury opieki zdrowotnej. Wprowadza dyktaturę polityki w medycynie za pół marchewki. Pokaz siły słabego państwa, wobec grupy zawodowej, która walczy o Wasze zdrowie i życie”.

Taka opinia z pewnością nie spodobała się władzy.

„Moje opinie na Twitterze nigdy nie są typu »Minister jest głupi«, tylko »Uwaga! Nie tędy droga« – mówi OKO.press Grzesiowski. - Dla przykładu, kiedy minister pisze, że testujemy pacjentów objawowych i dzięki temu wiemy, gdzie są zakażenia, natychmiast odpowiadam, że to świadczy o nieznajomości epidemiologii, bo trzeba także testować osoby bez objawów. Tylko ktoś, kto jest niedojrzały, zarzuci mi, że krytykuję ministra. Jeśli ktoś jest rozsądny i dojrzały powie »OK. To jest podejście merytoryczne. Ma pan rację, ale my tego nie robimy, bo nie mamy na to pieniędzy«".

„Albo się podchodzi do problemu po chińsku, czyli osobę, która mówi o problemie się zabija, i wtedy nie ma problemu, albo się mówi o problemie, który ta osoba nagłaśnia” – dodaje Grzesiowski.

Nikt nas, ekspertów, nie słucha

„Niestety, władza nie chce podejść do problemu pandemii w sposób merytoryczny” – ubolewa Grzesiowski.

„Eksperci zostali wyrzuceni poza nawias, a medycyną katastrof zajmują się wojewodowie, minister zdrowia oraz premier. Przecież ta pandemia to jest problem medycyny zdarzeń masowych, a nie tylko choroba zakaźna – wielkie liczby chorych w krótkim czasie, zatory karetek pod szpitalami, a oni robią to tak, jakby to było 5 autobusów z wypadku. A my tu mamy 10 autobusów ciężko chorych dziennie!”.

„Potrzeba odważnych kroków. Trzeba merytorycznej dyskusji, ścierania się poglądów, udziału specjalistów z różnych dziedzin. Tymczasem rząd wcześniej w ogóle obywał się bez ekspertów, a potem powołał całkowicie podległy 10-osobowy zespół z zakaźnikiem prof. Andrzejem Horbanem na czele i 7 osobami z urzędów centralnych” – mówi nam Grzesiowski.

Rząd jeszcze za poprzedniego ministra długo nie chciał wyjawić z czyich rad korzysta. Kiedy wreszcie ogłosił listę, znalazło się na niej szereg pracowników NFZ, Państwowego Zakładu Higieny i Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Były też osoby zajmujące się modelowaniem matematycznym epidemii, a wśród nich prof. Tyll Krueger z Politechniki Wrocławskiej, szef programu MOCOS [MOdelinig COronavirus Spread].

Kiedy pod koniec lipca OKO.press pytało prof. Kruegera o jego pracę doradcy odpowiedział:

„W Polsce są trzy niezależne grupy, które zajmują się modelowaniem epidemii: dwie w Warszawie i jedna, nasza, we Wrocławiu. Kontaktujemy się ze sobą i wszyscy – przynajmniej teoretycznie – doradzamy rządowi".

„Dlaczego teoretycznie?” - spytaliśmy.

Bo nikt nas nie słucha, nie zadaje pytań, nie wydaje się być szczególnie zainteresowany naszą pracą” – odparł Krueger. „Nie dostajemy też żadnego finansowego wsparcia z Warszawy. Ostatnio wstrzymaliśmy się z pisaniem kolejnego raportu, bo tracimy poczucie sensu tej roboty”.

Władza nie lubi krytyki. Kilka przykładów

Żadna władza nie lubi krytyki. Zawsze też bliżej władzy trzymają się ludzie, którzy za cenę potakiwania liczą na szybszą karierę.

Opisywaliśmy w OKO.press jak Ministerstwo Zdrowia za czasów PiS odwołało kilku wybitnych profesorów z Krajowej Rady ds. onkologii. Chodzi m.in. o Jacka Jassema, Wiesława Wiktora Jędrzejczaka i Rafała Dziadziuszkę. Ośmielili się krytykować tworzenie tzw. Krajowej Sieci Onkologicznej w Polsce.

Ministerstwo jednym ruchem pozbyło się niewygodnych ekspertów tłumacząc to koniecznością „ufunkcyjnienia” Rady. De facto chodziło o usunięcie z niej przynajmniej części osób otwarcie krytykujących aktualną politykę ministerstwa w zakresie onkologii.

Rok temu Ministerstwo Zdrowia nie przedłużyło umowy konsultanta krajowego w dziedzinie genetyki klinicznej, prof. Marii Sąsiadek, powołując na jej miejsce eksperta ds. bioetyki Episkopatu Polski, eksperta Instytutu Ordo Iuris, prof. Andrzeja Kochańskiego.

Prof. Kochański jest zagorzałym przeciwnikiem in vitro i badań prenatalnych. „To fundamentalista. Taki człowiek w ogóle nie powinien pełnić tej funkcji. Może mieć prywatne poglądy, ale jako konsultant reprezentuje całe środowisko i powinien mieć autorytet” – mówią OKO.press genetycy.

Polityczna epidemia

Naprawa polskiej onkologii, dbanie o rozwój genetyki klinicznej to niezwykle ważne sprawy.

I dobrze by było, gdyby władza korzystała w tych kwestiach z najlepszych umysłów w tym kraju. Ale pandemia, z jaką zmagamy się od kilku miesięcy, to sytuacja szczególna. Tu nie powinny się liczyć sympatie i antypatie, personalne ambicje czy poglądy polityczne. Niestety, w Polsce się to nie udaje.

Epidemia od początku jest sprawą polityczną, kwestie merytoryczne są wciąż na drugim planie.

„Prawdą jest też to, że część ekspertów nie chce współpracować z PiS” – mówi OKO.press dr Paweł Grzesiowski. „Ja nigdy czegoś takiego nie zrobiłem.

Mało tego, zgłosiłem się w lipcu do wiceministra Waldemara Kraski, że pomogę jako wolontariusz przy zespole doradców. Dołączono mnie do podzespołu ds. testów. Wziąłem udział w kilku spotkaniach online, ale nikt nie był zainteresowany moim stanowiskiem”.

„Żeby mieć prawidłowy obraz sytuacji trzeba zaprosić tych z lewej i tych z prawej, wysłuchać, a na koniec podjąć decyzję” – ciągnie lekarz. „A jeżeli wycinasz poglądy i zapraszasz tylko jedną grupę, nie weryfikujesz nawet ich stanowiska, nie poddajesz go pod dyskusję merytoryczną, nic takiego się nie dzieje”.

Będę robił swoje

Sprawa Grzesiowskiego ma optymistyczny finał. 22 października prezes Naczelnej Izby Lekarskiej powołał go na stanowisko doradcy ds. COVID-19.

„Panie Prezesie, bardzo dziękuję za zaufanie, przyjmuję to poważne wyzwanie z pokorą i nadzieją na współpracę z najszerzej pojętą grupą profesjonalistów, którzy chcą i mogą wesprzeć nasze działania na rzecz zwalczania pandemii. W nowej roli obiecuję, że będę robił swoje” – odpisał Grzesiowski.

„Kochani twitterowi wolontariusze pandemiczni @PiotrekT @micalrg @adas_torun @fizyk_wyjasnia @WroclawskiLewk @GornickiMaciej i inni, o których aktywności wiem lub nie, proszę o kontakt na DM lub mailowy w sprawie możliwości udziału w zespole antycovidowym. No time to die” – zaapelował też szybko na Twitterze.

Podczas ostatniego webinarium SHL [23 października] Grzesiowski przyjął wiele gratulacji z okazji nowej funkcji. Od razu zaczął tworzyć listę najpilniejszych spraw do załatwienia. Należą do nich m.in. wypracowanie schematów leczenia chorych na COVID-19, a także rekomendacji do stosowania testów antygenowych nowej generacji.

Najwyraźniej samorząd lekarski i sam Grzesiowski nie chcą już dłużej biernie czekać na posunięcia rządu. Jesteśmy świadkami powstania oddolnego think tanku epidemicznego. Oby rząd zechciał wykorzystać jego potencjał.

Czekamy też na wyjaśnienie prof. Gellerta. Opublikujemy je na łamach OKO.press.

;
Na zdjęciu Sławomir Zagórski
Sławomir Zagórski

Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.

Komentarze