Polska Grupa Górnicza kontynuuje eksport węgla mimo jego niedoborów w kraju. Zauważa to marszałek Grodzki - gubiąc się jednak w szczegółach. Wiele wskazuje też na to, że zatrzymanie eksportu nie pomogłoby walczącym o uzupełnienie zapasów polskim gospodarstwom domowym
Mamy za mało węgla, ale sprzedajemy go zagranicę — alarmował we wtorek marszałek senatu Tomasz Grodzki. Polityk Platformy Obywatelskiej dziwił się też skali zewnętrznej eksportu polskiego węgla.
"My ciągle ludziom mówimy, że zabraknie węgla, a są zdjęcia i filmiki od wczasowiczów ze Świnoujścia, gdzie statki obcych bander wywożą nasz węgiel i w tym roku, o ile dobrze sprawdziłem, to jest około 3 milionów ton polskiego węgla zostało wyeksportowanych" - mówił marszałek w TVN24.
Marszałek ma rację tylko w jednej sprawie — polskie spółki wciąż sprzedają węgiel zagranicę. W całej reszcie przytoczonych szczegółów albo się myli, albo polega na anegdotach mających niewiele wspólnego z prawdą.
My ciągle ludziom mówimy, że zabraknie węgla, a są zdjęcia i filmiki od wczasowiczów ze Świnoujścia, gdzie statki obcych bander wywożą nasz węgiel i w tym roku, o ile dobrze sprawdziłem, to jest ok. 3 milionów ton polskiego węgla zostało wyeksportowanych
Największy polski producent węgla wcale nie kryje się z tym, że wysyła węgiel zagranicę. Tłumaczy jednak, że jedynie realizuje dawno ustanowione plany sprzedażowe.
"PGG w planie sprzedaży na rok 2022 przyjętym pod koniec 2021 roku, miała zaplanowane wolumeny sprzedaży do odbiorców zagranicznych na poziomie 1,2 mln ton w proporcji: około 50 proc. węgla koksowego i 50 proc. energetycznego" - wyjaśniał Business Insiderowi Tomasz Głogowski, rzecznik Polskiej Grupy Górniczej. Jak dodawał, PGG wysyła węgiel w świat za pośrednictwem innej spółki skarbu państwa — Węglokoksu. Od wybuchu wojny w Ukrainie przedsiębiorstwo kontrolujące śląskie kopalnie miało wstrzymać się z podpisywaniem nowych kontraktów eksportowych.
Liczby dotyczące eksportu polskiego węgla robią wrażenie. Przytacza je prezeska zarządu Forum Energii, Joanna Maćkowiak-Pandera.
Skala eksportu polskiego węgla jest więc duża, a dane GUS przekraczają deklaracje PGG. Pamiętajmy jednak, że Grupa to tylko jedno z przedsiębiorstw wysyłających swój produkt zagranicę. O sprzedaży węgla Ukrainie mówił na przykład prezes lubelskiej Bogdanki, Artur Wasil.
Mimo to marszałek Grodzki znacznie przeszacował ilości surowca wysłanego za granicę. Od początku roku do maja wyeksportowaliśmy 1,44 mln ton surowca — czyli niemal połowę tego, co sprzedaliśmy na zewnątrz przez cały 2021 rok. Jednocześnie, według danych Izby Gospodarczej Polskiego Węgla, luka w sektorze komunalno-bytowym (gospodarstwa i ciepłownie) powstała po zablokowaniu rosyjskiego importu wyniosła ok. 5 mln ton.
Jeśli wierzyć zapewnieniom rzecznika PGG, jedynie 50 proc. surowca wysłanego zagranicę to węgiel energetyczny. To nim da się palić w elektrowniach, ciepłowniach i domach. Trudno powiedzieć, jak duża część węgla sprzedanego na zewnątrz to ten przystosowany do indywidualnego ogrzewnictwa. Z nim mamy największy problem — dostawy z zamorskich kierunków nas nie ratują, bo dociera nimi mocno rozdrobniony węgiel. Da się nim palić w elektrowniach, ale nie nadaje się do domowych kotłowni. Sama ministra klimatu Anna Moskwa stwierdziła, że moglibyśmy z niego odsiewać 20, 30, a najwyżej 40 procent materiału, który da się potem sprzedać prywatnym osobom.
Można założyć, że podobnie jest w przypadku polskiego eksportu — jedynie niewielka jego część trafi do domowych kotłów.
Część eksportu mimo to może trafiać na przykład do domowych kotłowni w Czechach (25 proc. ogrzewnictwa stoi tam na węglu) i na Węgrzech (40 proc. udziału węgla w tym sektorze). W przypadku Ukrainy — najważniejszego w tym roku kierunku eksportowego — udział węgla w domowym ogrzewnictwie nie przekracza 5-6 proc.
Jest jeszcze jeden problem z wypowiedzią marszałka Grodzkiego. Dostarczanie węgla naszym sąsiadom, z którymi mamy długie granice lądowe drogą morską, nie miałoby zbyt wiele sensu. Inne kierunki to margines polskich dostaw zagranicę. W porcie w Świnoujściu rzeczywiście można zauważyć statki z węglem — ale to raczej import, nie eksport.
Być może urzędnik państwowy pomylił ten pierwszy z drugim — bo z zagranicy od początku wojny ściągnęliśmy ok. 3 mln ton węgla (dokładnie 3,24 mln). Według danych GUS przytaczanych przez Forum Energii od początku roku do maja było to 5,24 mln ton. Pamiętajmy jednak, że spora część sprowadzonego surowca to rosyjski węgiel, który spaliliśmy przez miniony sezon grzewczy, a jedynie ułamek obecnych dostaw nadaje się do ogrzewania domów.
Trudno powiedzieć, czy eksport rzeczywiście zostanie ograniczony — kopalnie mogą ulegać pokusie sprzedaży za rekordowe stawki. Niedobory rosyjskiego węgla windują utrzymujące się na wysokim poziomie ceny. Te zapewne pójdą jeszcze w górę, bo od sierpnia wchodzi w życie ogólnounijne embargo na surowiec z kraju agresora (Polska analogiczne rozwiązanie wprowadziła już w kwietniu).
Jedyną gwarancją zatrzymania eksportu byłaby jego odgórna blokada. Na takie rozwiązanie zdecydowały się już Węgry. Wiele wskazuje jednak na to, że polski eksport nie uszczupli znacznie zapasów przeznaczonych dla polskich gospodarstw domowych. Marszałkowi Grodzkiemu z kolei radzimy: węglowe spółki można krytykować, trzeba to jednak robić umiejętnie.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze