0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Żuchowicz...

Rzecznik Praw Obywatelskich, który zwykle miarkuje słowa, w rozmowie z Konradem Piaseckim w TVN24 w środę 31 maja 2023 rano był wyjątkowo jednoznaczny i ostry w ocenie. Co więcej, wskazał kilka zaskakujących konsekwencji działania ustawy.

„Gdyby prezydent zadzwonił do pana i zapytał, co ma zrobić [z ustawą o komisji o badaniu rosyjskich wpływów], powiedziałby pan: »Panie prezydencie, proszę nie podpisywać«”? – zapytał Konrad Piasecki.

„Tak” – odpowiedział bez wahania prof. Marcin Wiącek. I dodał: „Ja przedstawiłem opinię prawną na temat ustawy o jednoznacznej konkluzji – o niezgodności z konstytucją, kilkoma przepisami konstytucyjnymi”.

Już 1 marca 2023 Rzecznik opublikował opinię, według której ustawa łamie kilkanaście przepisów Konstytucji. Opinię można przeczytać tutaj.

Chodzi ustawę o powołaniu komisji ds. badania rosyjskich wpływów zwaną przez opozycję lex Tusk. 29 maja 2023 prezydent Andrzej Duda ogłosił, że ją podpisuje.

30 maja ustawa została opublikowana w Dzienniku Ustaw. Można ją przeczytać tutaj. Dziś weszła w życie.

Przeczytaj także:

Po pierwsze: szwindel z nazwą

„To jest ustawa, która jest w zasadzie dla wszystkich prawników jednoznaczna pod względem oceny jej konstytucyjności” – powiedział prof. Marcin Wiącek.

Chodzi przede wszystkim o trójpodział władzy. W obrębie władzy ustawodawczej (Sejm) i przy udziale władzy wykonawczej (premier) ustawa tworzy coś w rodzaju sądu, który ma wymierzać sprawiedliwość poza obowiązującym systemem sądownictwa.

„Trójpodział władzy, o którym mowa w konstytucji, polega na tym, że organy państwa dzielą się między sobą funkcjami. Do prowadzenia śledztw, do ustalania stanu faktycznego jest powołana w konstytucji komisja śledcza. Jest taki organ, dzięki któremu parlament może badać różnego rodzaju takie sprawy” – tłumaczy prof. Wiącek.

Autorzy ustawy próbowali ukryć to, że narusza ona trójpodział władzy. Jest w ustawie zapis, że komisja może stosować „środki zaradcze” wobec osób, które miałyby (wedle uznania tej komisji) działać pod wpływami rosyjskimi. Najmocniejszy z tych „środków zaradczych” to zakaz pełnienia funkcji publicznych związanych z wydatkowaniem środków publicznych na 10 lat.

Oto jak skomentował to RPO:

„To jest zabieg, który w nauce prawa nazywa się czasami etikettenschwindel, czyli wprowadzenie pewnej nazwy, innej niż nazwa, która jest w konstytucji czy w akcie prawnym po to, by uniknąć skojarzeń”

[podkreślenie – OKO.press].

Według RPO należały tu użyć słowa „kara” – tyle że kary wymierzają sądy. A nie jakieś komisje.

Po drugie: nie wiadomo, ile osób to dotknie. „Trudno oszacować skalę”

Osoba „ukarana” przez komisję (zakazem pełnienia funkcji związanych z wydatkowaniem środków publicznych) nie będzie mogła kierować jednostką władzy publicznej. O kogo tu chodzi?

Taka osoba nie będzie mogła zostać premierem, ministrem ani sprawować funkcji we władzach samorządowych. Nie dotyczy to posłów ani senatorów.

Czyli np. Donald Tusk – zakładając, że zostałby w ten sposób „ukarany” – mógłby wystartować na posła i zostać posłem, ale nie mógłby objąć teki ministra ani być Prezesem Rady Ministrów.

Prof. Wiącek zwrócił uwagę, że jest to ograniczenie prerogatywy prezydenta, bo to prezydent wyznacza osobę, która ma sformować rząd.

Ale w ustawie jest jeszcze jeden dużo dalej idący zapis.

Art. 37 ust. 6 stanowi:

„Wydanie decyzji administracyjnej, o której mowa w art. 36 pkt 1, w stosunku do osoby, o której mowa w art. 4 ust. 1, powoduje, że osoba, wobec której została wydana decyzja administracyjna, nie daje rękojmi należytego wykonywania czynności w interesie publicznym”. [podkreślenie – OKO.press]

Decyzja, o której tu mowa, to uznanie, że dana osoba działała pod wpływem rosyjskim na szkodę interesów RP. A zatem: komisja uznaje, że ktoś działał na szkodę i decyduje, że ta osoba nie ma „rękojmi należytego wykonywania czynności w interesie publicznym”.

„To nie jest ograniczone czasem” – zauważa Rzecznik Praw Obywatelskich.

„Jest bardzo wiele funkcji i stanowisk, które wymagają [takiej] rękojmi” – mówił prof. Wiącek. To np. osoby pełniące funkcje we władzy sądowniczej, urzędnicy państwowi, urzędnicy w służbie cywilnej.

Rzecznik ocenił, że to „bardzo daleko idąca sankcja”.

I skomentował: „Nie powinno w przepisach prawa dochodzić do tworzenia rozwiązań, których skalę i skutki prawne trudno jest oszacować”.

Po trzecie: nie stawisz się, to sąd będzie mógł ocenić konstytucyjność komisji

Konrad Piasecki zapytał też, czy on jako obywatel powinien stawić się komisją, gdyby został wezwany.

Nie jest to w przypadku Piaseckiego pytanie oderwane od rzeczywistości. Rządzący już bowiem zasugerowali, że chcą przed komisją przesłuchiwać również dziennikarzy. Wiceszef ministerstwa obrony, Wojciech Skurkiewicz, już w poniedziałek powiedział: „Moim zdaniem również powinno wielu dziennikarzy stanąć przed taką komisją, którzy mają również w swojej działalności pewnego rodzaju naleciałości prorosyjskie”.

Ale nie trzeba być dziennikarzem ani politykiem, żeby trafić przed komisję. Jak zauważył prof. Wiącek, przed komisję może zostać wezwany każdy: „Nie ma tam żadnych ograniczeń podmiotowych”.

Co zatem ma zrobić osoba, która otrzyma takie wezwanie?

"Jeżeli ktoś nie stawi się przed tą komisją, istnieje możliwość zweryfikowania tego w drodze sądowej” – powiedział w TVN24 RPO. Rzecznik przypomniał, że na osobę, która nie stawi się przed komisją, najpierw nakładane są grzywny (20 i 50 tys. złotych), a później „można zarządzić zatrzymanie i doprowadzenie”.

„I w obu tych przypadkach istnieje możliwość odwołania się do sądu” – zauważył RPO.

Zacytujmy dłuższy fragment jego wypowiedzi:

„I ja przypuszczam, że jeżeli doszłoby do takiej sytuacji, to sądy wówczas zajęłyby się oceną tego. Nie wykluczam, że tu by mogły się pojawić pytania prejudycjalne i próby uruchomienia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. I nie wykluczam, że w takich przypadkach osoby wzywane mogłyby prosić Europejski Trybunał Praw Człowieka o wydanie zarządzeń tymczasowych. I w ten sposób można na tym etapie próbować zweryfikować status i zgodność z Konstytucją i prawem międzynarodowym funkcjonowania tego organu”.

Konkluzja Rzecznika:

„Niestawienie skończy się w sądzie, który będzie mógł się odnieść do zasad funkcjonowania i podstaw ustrojowych tego organu”.

Kontrola następcza? Powinna być prewencyjna

Andrzej Duda ogłosił, że podpisuje ustawę o powołaniu komisji, ale jednocześnie wysyła ją do Trybunału Konstytucyjnego. Ze względu na „pojawiające się wątpliwości”. To tak zwana kontrola następcza.

Do takiego wniosku może się dołączyć Rzecznik Praw Obywatelskich. Prof. Wiącek zadeklarował, że rozważy przyłączenie się do wniosku prezydenta o kontrolę następczą „w zależności od tego, jak zostaną sformułowane zarzuty”.

Zauważył jednak, że Andrzej Duda w tym przypadku powinien był zastosować kontrolę prewencyjną, czyli wysłać ustawę do TK przed jej podpisaniem. Jak powiedział prof. Wiącek, kontrola następcza jest po to, żeby głowa państwa miała możliwość wysłania do TK ustawy, której nie miała szans podpisania (czyli ustawy podpisanej przez poprzednika).

Sąd administracyjny nie pomoże

Rzecznik obalił też twierdzenia polityków obozu rządzącego, którzy powtarzają, że od decyzji komisji będzie można się odwołać, więc nie ma problemu. Tymczasem w ustawie przewidziane jest odwołanie do sądu administracyjnego.

„Sąd administracyjny nie ma kompetencji do oceny stanu faktycznego (...) nie będzie miał instrumentów proceduralnych do zweryfikowania, czy ktoś działał na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej pod wpływem rosyjskim, tak jak miałby sąd karny” – mówił Rzecznik.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze