W Krakowie wynik wyborów prezydenckich wciąż nie jest rozstrzygnięty. Według exit poll delikatną przewagę ma Aleksander Miszalski – 51,1 proc. do 48,9 proc. dla Łukasza Gibały. Jednak błąd statystyczny wynosi ok. 4 proc.
To była niezwykle wyrównana walka o fotel prezydencki w Krakowie. Oba sztaby po usłyszeniu wyników exit poll są pełne nadziei — wszystko się jeszcze może wydarzyć. Według sondażu exit poll pracowni Ipsos kandydat KO Aleksander Miszalski uzyskał 51,1 proc. głosów. Niezależny Łukasz Gibała – 48,9 poc.
Podkreślmy: to na razie wyniki sondażowe, które są obarczone błędem statystycznym.
Nazwisko nowego prezydenta Krakowa, który zastąpi odchodzącego po 22 latach ze stanowiska Jacka Majchrowskiego, poznamy w poniedziałkowy poranek.
Frekwencja w Krakowie przez cały dzień była bardzo niska — o 12 ledwo przekraczała 11 proc. Krakowianie ruszyli do urn po południu. W wyborach wzięło udział 45 proc. osób uprawnionych do głosowania.
Według sondażu exit poll najmłodsi wyborcy (18-29 lat) zagłosowali w przytłaczającej większości na Gibałę (70,1 proc. do 29,9 proc.), a najstarsi (60 plus) na Miszalskiego (62,3 proc. do 37,7 proc.).
“Olek, Olek” – skandowali zwolennicy Aleksandra Miszalskiego po usłyszeniu wyników sondażu exit poll. Sam kandydat uśmiechał się nieśmiało i był ostrożny w swoim entuzjazmie. O wiele szczęśliwszy wydawał się stojący obok senator Bogdan Klich, który z szerokim uśmiechem na ustach serdecznie uścisnął swojego partyjnego kolegę.
“Przyjmuję ten wynik z wdzięcznością, ale i pokorą. Pamiętajmy, że to na razie tylko sondaż exit poll. Chciałbym serdecznie podziękować wszystkim mieszkańcom, którzy poszli i oddali głos na mnie. Dziękuję wam za te dwa miesiące ciężkiej kampanii, za rozmowy na przystankach, targach, Kleparzach. Za energię i zapał do pracy. Chciałbym podziękować mojej rodzinie — mojej żonie. Dziękuję, że wytrzymałaś ze mną przez te miesiące, ale i rodzicom i teściom. Obiecuję, że teraz będzie tylko lepiej” – mówił Miszalski w Nowohuckim Centrum Kultury w pierwszym przemówieniu po zakończeniu ciszy wyborczej.
Wygrana Miszalskiego w pierwszej turze była dla całego Krakowa — i samego kandydata – zaskoczeniem. Wszystkie sondaże wskazywały, że przejdzie do drugiej tury, ale z wynikiem słabszym od rezultatu Łukasza Gibały. Tymczasem poseł KO uzyskał 37 proc. głosów. „Wiedzieliśmy, że jesteśmy blisko i spodziewaliśmy się, że nastąpi przecięcie. Natomiast tak wysokiego wyniku się nie spodziewałem” – mówił w rozmowie z OKO.press.
Druga tura była jeszcze większym wyzwaniem — należało przekonać do siebie wyborców tych kandydatów, którzy odpadli 7 kwietnia. W tym — wyborców PiS. Kandydat partii Kaczyńskiego zdobył ponad 19 proc. głosów.
Czy to się Miszalskiemu udało?
I tak, i nie. Wynik exit poll stawia go na prowadzeniu, dostał poparcie Stanisława Mazura, który zrezygnował z wyścigu po stanowisko, ale również Andrzeja Kuliga, którego z kolei popierał Majchrowski. Kulig, co prawda, nie powiedział swoim wyborcom wprost, na kogo powinni zagłosować — ale w nagraniu opublikowanym tuż przed ciszą wyborczą wyraźnie sugerował postawienie krzyżyka przy Miszalskim. Jednocześnie jego przewaga nad Łukaszem Gibałą jest bardzo niewielka i mieści się w błędzie statystycznym. To oznacza, że wielu krakowian — być może wyborców PiS — postawiło jednak na niezależnego kandydata.
„To była wyjątkowo krótka kampania wyborcza” – powiedział Miszalski w TVP Info po ogłoszeniu wyników exit poll. Krótka, ale intensywna.
Aleksander Miszalski pojawiał się we wszystkich dzielnicach Krakowa, rozmawiał z mieszkańcami, podkreślał swoje najważniejsze postulaty, w tym budowę metra. Według jego obietnic pierwsze łopaty mają zostać wbite w 2028 roku, a pierwsza linia pojedzie między Nową Hutą a Bronowicami. Miszalski podkreśla, że chce, żeby w mieście zachodziły zmiany, ale spokojne i wyważone. Nie planuje „miotły” w urzędzie miasta — zapowiada audyt. Nie chce wojny z deweloperami — woli z nimi współpracować, choć, jak mówi, „trzymać w ryzach”.
Przejeżdżając przez miasto widać, jak ważne były krakowskie wybory dla Koalicji Obywatelskiej. Kraków jest zalany plakatami i billboardami promujących kandydaturę Aleksandra Miszalskiego. Gibała ponad tydzień temu ocenił, że w mieście może być ich aż 10 razy więcej, niż nośników z jego wizerunkiem. Po drugiej turze na budynkach zawisły ogromne banery z twarzą Miszalskiego, przed centrami handlowymi stanęły naczepy tirów z wizerunkiem kandydata.
„Nie każdy korzysta z internetu, nie każdy czyta codzienną prasę. Jeśli jakieś nazwisko pojawi się w przestrzeni, mieszkańcy mogą zastanowić się, kto to jest, poszukać o nim informacji. Z drugiej strony Łukasz Gibała swoją kampanię prowadzi od 10 lat. Na prezydenta startował już dwa razy, dwa razy na posła, raz na senatora. Jego nazwisko było jednak bardziej rozpoznawalne niż moje. Żeby nadrobić te straty i sprowadzić ludzi na program, postulaty, trzeba było sobie tym outdoorem pomóc” – mówił nam Miszalski.
Sam kandydat KO również nie był jednak anonimowy dla krakowian — wcześniej pracował jako miejski radny, a w październiku 2023 po raz drugi został wybrany na posła.
Intensywna kampania, poparcie Donalda Tuska, który przyjechał do Krakowa przed pierwszą turą, ale również Władysława Kosiniaka-Kamysza i Rafała Trzaskowskiego, którzy pojawili się mieście przed drugą, mogą być przepustką do zwycięstwa. Nie zagwarantowały jednak wyraźnej przewagi, na którą poseł KO liczył.
“Czeka nas bardzo długa noc” – mówił wyraźnie rozluźniony Łukasz Gibała – “Te wyniki nic nie oznaczają, wszystko może się wydarzyć. Niezależnie od tego, jak to się skończy, jestem z was bardzo dumny. W żadnym innym mieście nie było tak zaciętego boju. Jak równy z równym walczyliśmy z partią polityczną. Przeciwko nam były ogromne siły. Wielka partyjna machina, znacznie większe finanse. Z drugiej strony była oddolna energia obywateli. Może zdarzyć się tak, że ta energia zwycięży z partyjną machiną. Przeciwko nam był deweloper, który wydał pieniądze na brudną kampanię. Idziemy łeb w łeb, możemy wygrać” – przekonywał swoich zwolenników zgromadzonych w Browarze Lubicz. “Wygramy, wygramy” – skandował tłum.
Łukasz Gibała widzi więc w wyniku exit poll sukces swojej kampanii. Bezpartyjny kandydat i lider stowarzyszenia Kraków dla Mieszkańców (a także były poseł PO i Ruchu Palikota) na długo przed wyborami był jednak wyraźnym faworytem sondaży. W Krakowie polityk jest mocno rozpoznawalny, przez wiele lat budował swoją markę między innymi dzięki ciepłym stosunkom z ruchami miejskimi. Kapitał polityczny budował również poprzez udział w wyborach w 2014 i 2018. W obu przypadkach startował na prezydenta. Sześć lat temu uzyskał trzeci wynik za Jackiem Majchrowskim i Małgorzatą Wasserman, razem z dwoma politykami ze swojej listy wszedł do Rady Miasta.
Z tej perspektywy można więc uznać, że wynik Gibały jest rozczarowujący.
Przewodniczący Krakowa dla Mieszkańców musiał jednak zmierzyć się ze wspomnianą przez niego “partyjną machiną”. Koalicja Obywatelska miała zasoby i środki, by prowadzić wyjątkowo intensywną kampanię, a Gibale w kluczowych momentach mogło zabraknąć doświadczenia i refleksu, by odpierać ciosy wymierzone w jego kandydaturę. Kandydat Koalicji Obywatelskiej wypominał mu dług zaciągnięty u ojca na rozwój swojej firmy — a było to aż 234 mln złotych.
W końcu lider Krakowa dla Mieszkańców przekazał Gibale seniorowi swoją spółkę w rozliczeniu, czyszcząc sprawę potężnego finansowego zobowiązania. Miszalski atakował swojego przeciwnika również za rodzinne powiązania z branżą deweloperską, w której działali zarówno ojciec, jak i brat Łukasza Gibały.
Gibała jednak nie pozostawał dłużny — przed drugą turą w całym mieście pojawiły się finansowane przez jego komitet wyborczy plakaty, sugerujące, że poseł KO „wziął” 11 mln zł z pieniędzy podatników. W rzeczywistości chodziło o środki z tarczy antykryzysowej, z której skorzystał Miszalski, prowadzący wtedy biznes związany z turystyką. Na innych plakatach ekipa Gibały sugerowała, że działania Miszalskiego finansuje jeden z największych deweloperów. Opisywaliśmy to w OKO.press:
Senna krakowska polityka wyraźnie więc przyspieszyła, co widać było wyraźnie w ostatnim tygodniu kampanii. Kandydaci spotkali się w czasie debat organizowanych przez Onet, Interię, TVP Info i Radio Kraków. Panowie zwracali się do siebie na pozór uprzejmie, mówiąc do siebie po imieniu. Kolejne “Olku” i “Łukaszu” wybrzmiewały jednak z coraz większą agresją, a dyskusje coraz bardziej polegały na ostrej wymianie politycznych ciosów.
Krakowska kampania być może nie była pojedynkiem Dawida z Goliatem – w końcu Łukasz Gibała to majętny biznesmen, a jednocześnie niezależny polityk, co musiało pomóc mu w walce z Miszalskim.
Miszalskiemu miała pomóc legitymacja partyjna i bliska współpraca z Donaldem Tuskiem.
W Krakowie wciąż jednak nie wiemy, który z tych argumentów okazał się kluczem do sukcesu. Wiadomo na razie jedno — po 22 latach rządów Jacka Majchrowskiego czeka nas rewolucja.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze