0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: ilustracja: Iga Kucharska/OKO.pressilustracja: Iga Kuch...

Na kilka dni przed drugą turą wyborów na prezydenta Krakowa kandydaci pewnie częściej widzą siebie nawzajem, niż własne partnerki i psy (Gibała wyżła węgierskiego Mokkę, a Miszalski – jamnika Muffina). Sztab Aleksandra Miszalskiego nie może doliczyć się, na ile debat zaproszono obu kandydatów. Z wizyty w Kanale Zero trzeba było zrezygnować, nie starczyłoby czasu — słyszymy od osób bliskich kampanii. Do czwartkowego popołudnia Miszalski i Gibała mają za to za sobą wspólne występy w studiach Onetu, Interii, Polskiego Radia i TVP Kraków.

W maratonie debat często powtarzają się jednak te same argumenty. Z dyskusji wynika, że niezależny kandydat i członek Koalicji Obywatelskiej poglądami i podejściem do miejskich spraw różnią się nieznacznie. Dlatego w kampanii wyciągają argumenty, które mają niewiele wspólnego z punktami ich politycznych programów. Zwykle senny Kraków przed drugą turą wyborów zmienił się nie do poznania, atmosfera jest gęsta, a od politycznych kłótni wrze.

Kraków z pytaniami o dług Gibały

Pierwsze sygnały, że to nie będzie miła kampania wyborcza, mieszkańcy mogli zauważyć już przed pierwszą turą. W mieście pojawiły się plakaty i gazetki, informujące o zadłużonej firmie Łukasza Gibały. Na plakatach widać było pytanie: “Chcesz spłacać jego dług?”.

“Prowadzona od kilku tygodni anonimowa, negatywna kampania wymierzona w moją kandydaturę przybrała ostatnio formę informacji na należących do miasta wiatach przystanków komunikacji miejskiej. W tym przypadku zleceniodawca nie mógł się ukryć – jak poprzednio – za portalami do zautomatyzowanego kupowania reklam i jego tożsamość wyszła na jaw. Jak wynika z informacji oficjalnie przekazanych przez AMS S.A. nielegalną kampanię na wiatach przystankowych w Krakowie zleciła firma NCT Service, związana z Tomaszem Nalepą. Jej właściciel posiada całą siatkę spółek deweloperskich, zarejestrowanych w Poznaniu i Warszawie” – informował Gibała w mediach społecznościowych.

Ten sam deweloper miał dystrybuować gazetki, w których straszył rzekomymi konsekwencjami wyboru Gibały na prezydenta. Nagłośnił to lokalny i poczytny blog Krowoderska.pl, który zwrócił uwagę, że w treści gazety użyto słowa “ratusz” – a nie, po krakowsku, “magistrat”. Ratusza w Krakowie, w przeciwieństwie do stolicy, nie ma. Po pożarze sprzed 200 lat została po nim jedynie wieża na Rynku Głównym. “Warszawa chce wpłynąć na wybory w Krakowie” – ironizowali dziennikarze.

Gibała co prawda przegrał w sądzie sprawę w trybie wyborczym — sąd uznał, że pytanie o długi kandydata odnosi się do przyszłości, a więc nie dotyczy faktów. Ale sprawa się nie kończy. “Czynności organów ścigania zmierzają do ustalenia, czy doszło do złamania artykułu 496 Kodeksu wyborczego” – mówił w TVN24 pełnomocnik wyborczy komitetu Gibały Kraków dla Mieszkańców Łukasz Szczepan.

Przepis brzmi: "Kto, w związku z wyborami, nie umieszcza w materiałach wyborczych wyraźnego oznaczenia komitetu wyborczego, od którego pochodzą podlega karze grzywny”. Żeby jednak wykazać, że przepis został złamany, trzeba udowodnić, że deweloper działał na zlecenie któregoś z komitetów. Tego do tej pory nie ustalono.

Przeczytaj także:

Influencer atakuje Gibałów

Na tym negatywna kampania wobec Gibały się nie skończyła. Influencer podpisujący się jako Szalony Reporter, który prowadzi podcast i bierze udział w walkach Clout MMA, zaprosił do swojego studia córkę byłego partnera biznesowego rodziny Gibałów – Annę Marcinkowską. W podcaście opowiadała o tym, jak Gibałowie “zniszczyli jej życie” i pozbawili pieniędzy. Film opublikowano na kilka godzin przed ciszą wyborczą 6 kwietnia.

Oświadczenie w tej sprawie wydał ojciec kandydata Leszek Gibała, pisząc, że „w tle działań p. Anny Marcinkowskiej są nieuzasadnione roszczenia finansowe wobec mnie i moich spółek, które bezskutecznie próbuje wymusić od ponad 20 lat. Przy okazji staje się narzędziem brudnej kampanii wyborczej prowadzonej wobec mojego syna, której ofiarą pada cała nasza rodzina (m. in. w moim domu doszło miesiąc temu do włamania i kradzieży dokumentów firmowych)”.

Sam Łukasz Gibała również odniósł się do zarzutów, wyjaśniając, że rozmówczyni Szalonego Reportera wielokrotnie podawała jego rodzinę do sądu i przegrała 29 spraw. Wspomniał również, że autor podcastu siedział w więzieniu i jest znajomym Aleksandra Miszalskiego. Rzeczywiście, Miszalski był gościem podcastu — mimo że treści polityczne niemal w ogóle nie pojawiają się na kanale influencera. Wcześniej Szalony Reporter współpracował także z Tomaszem Darosem, wiceprzewodniczącym klubu PO w Radzie Miasta. Portal Demagog przeanalizował ruch w sieci po publikacji filmu — był udostępniany przez konta wspierające Koalicję Obywatelską, z charakterystycznymi serduszkami na zdjęciach profilowych.

Gibałę popiera PiS? Kraków pełen plotek

Te same profile masowo publikują grafiki, na których widać Gibałę obok byłej kuratorki oświaty Barbary Nowak i byłej premier Beaty Szydło. Ilustracje informuje, że obie polityczki poparły Gibałę w wyborach. Pod wizerunkiem Szydło widać cytat: “Nie miałabym problemu, żeby zagłosować na Łukasza Gibałę”, który rzeczywiście padł w Polsat News. Pod zdjęciem Nowak czytamy: “Jestem osobiście przekonana, że nie można poprzeć nikogo, kto jest taką osobą jak pan Miszalski (...) Popieram Gibałę, co jest okupione poważnymi uzgodnieniami”.

Tymczasem druga część wypowiedzi Nowak dla portalu Love Kraków naprawdę brzmiała: “To jest bardzo poważny wybór. Myślę, że jakiekolwiek poparcie chociażby pana Gibały musiałoby być okupione bardzo poważnym uzgodnieniem, co do rzeczy, które są po prostu dla PiS-u szczególnie ważne, a które by decydowały o tym, że interes krakowian byłby szanowany”.

Grafika pojawiła się na popularnym Soku z Buraka, ale również mniejszych stronach i grupach facebookowych, jak Murem za Stuhrem czy Nie oglądam Polsatu. Plotka przybrała na sile: nawet lokalna “Wyborcza” napisała, że Barbara Nowak może zostać wiceprezydentką.

Gibała odpierał ataki, wyjaśniając, że nie było żadnych uzgodnień z PiS-em.

Mówił, że nie obiecywał żadnych stanowisk i żadnych stanowisk nie planuje działaczom PiS przydzielać. Powtórzył to w każdej debacie przedwyborczej.

Nagłówek: Gibała=Lewacka ideologia

W internecie “antygibałowskich” treści jest o wiele więcej. Nie wiadomo dokładnie, kto stoi za stroną internetową, zbierającą argumenty przeciwko Gibale. W tabloidowym stylu i na czerwonym, przyciągającym uwagę tle informuje ona między innymi o długu Gibały, czyli 234 mln złotych pożyczonych przez kandydata od swojego ojca. W pierwszym tygodniu kampanii Gibała poinformował, że spłacił dług, przekazując ojcu firmę w rozliczeniu, a sam odszedł z biznesu. Po wejściu na stronę “Gibała Cała Prawda” teraz (czyli pod sam koniec kampanii) rzuca się w oczy przede wszystkim galeria zdjęć kandydata z Januszem Palikotem i Anną Grodzką. “Gibała = Lewacka ideologia”, brzmi nagłówek.

Ciekawe, że autorzy serwisu nie wzięli pod uwagę aktualnej współpracy radnego z lewicową partią Razem, a wyciągnęli mu stare zdjęcia z dwojgiem osób już nieaktywnych w polityce, z którymi w jednym ugrupowaniu był dekadę temu. Kolejnym wątkiem są powiązania rodziny kandydata z branżą deweloperską. Sam kandydat dementuje, by jego brat działał w budowlance mieszkaniowej i deklaruje, że z przedsiębiorcami działającymi w tym sektorze będzie rozmawiał twardo.

Kto ma prawo głosować w Krakowie?

Za krytykę Gibały wzięli się również lokalni politycy PO. Dominik Jaśkowiec, radny z listy Koalicji Obywatelskiej, na Facebooku opublikował sfabrykowaną wersję posta lidera “Krakowa dla Mieszkańców”. Wynikało z niego, że Gibała namawia osoby niemieszkające w mieście do przepisywania się do krakowskiego okręgu wyborczego tylko po to, by podbić jego wynik. W rzeczywistości i w niezedytowanej wersji instagramowej grafiki kandydat instruował, kto ma prawo głosować w Krakowie mimo braku meldunku, i jak zgłosić chęć udziału w wyborach. Radny, po fali krytyki, zmienił treść posta, by zgadzała się z rzeczywistością.

Politycy KO zarzucali jednak Gibale, że przed pierwszą turą nie prowadził akcji profrekwencyjnej — zajął się nią dopiero, gdy jego wynik wyborczy okazał się gorszy od oczekiwań. To również okazało się nieprawdą.

Do gry wyborczej weszły również cmentarze. Stronnik Miszalskiego i wieloletni radny PO Grzegorz Stawowy chwalił się w internecie rodzinnym grobem na Cmentarzu Rakowickim — jednej z najstarszych i najbardziej znanych krakowskiej nekropolii, miejsca pochówków zasłużonych krakowian. Miało to być dowodem na jego „prawdziwy” krakowski rodowód. W domyśle — inny i lepszy, niż świeżo pozyskanych wyborców Gibały bez takich rodzinnych korzeni.

Kontratak ekipy Gibały

Lista kampanijnych grzeszków sztabu i otoczenia Miszalskiego jest długa, jednak druga strona, nie kryjąc przy tym premedytacji, nie chce dać za wygraną.

“Postanowiliśmy być bardziej wyraziści w punktowaniu słabych stron przeciwnika. Wcześniej stosowaliśmy politykę miłości, skupiliśmy się na pozytywach, postanowiliśmy ignorować ataki kontrkandydatów. Jednak widać, że tak się nie da, szczególnie w drugiej turze, w starciu jeden na jeden” – mówił OKO.press Gibała, który wcześniej wyglądał na zaskoczonego przebiegiem kampanii.

To pierwsza tak emocjonująca polityczna rozgrywka w Krakowie od przynajmniej 22 lat.

Wcześniej, nawet gdy dochodziło do drugiej tury, miała ona wyraźnego i niekwestionowanego faworyta — Jacka Majchrowskiego, a mediom nie opłacało się nawet urządzać debat. Sztab Gibały przegapił fakt, że tym razem dynamika kampanii będzie zupełnie inna. Ale po chwili przegrupowania przeszedł do kontrataku.

Polityczny duch Majchrowskiego?

Kandydat Gibała, również lider stowarzyszenia “Kraków dla Mieszkańców”, zaczął mocniej podkreślać dwie główne według niego wady swojego przeciwnika: partyjność i sojusz PO z Jackiem Majchrowskim w radzie miasta, bo do 2022 roku Platforma pozostawała w koalicji z prezydenckim klubem Obywatelski Kraków. Nie zawsze głosowała razem z radnymi zależnymi od Majchrowskiego — w rozmowie z nami Miszalski słusznie podkreśla, że kilkukrotnie sprzeciwił się na przykład planom zabudowy zieleni. Ale w debatach Gibała ripostuje, że prawdziwym głosem za zmianą byłyby starania o usunięcie Majchrowskiego ze stanowiska, a radni PO głosowali za jego absolutorium, w kilku przypadkach przejmując również wysokie stanowiska w radzie i miejskich spółkach.

Miszalski w jednej z debat wypomniał Gibale, że na jego listach znalazło się miejsce dla radnej z wieloletnią karierą w prezydenckim klubie, Małgorzaty Jantos. Polityczka po zmianie barw do nowej rady się nie dostała, a Gibała idzie w narrację o rządach kontynuacji w razie wygranej Miszalskiego.

A kontynuacji Kraków zdecydowanie nie chce. Jacek Majchrowski kończył swoją kadencję z zaledwie 7-procentowym poparciem.

Miszalskim według Gibały ma kierować nie tylko polityczny duch Jacka Majchrowskiego (choć sam Miszalski podkreśla, że ostatnie lata jego prezydentury ocenia negatywnie), ale i sięgające daleko macki warszawskiej polityki. W końcu kandydat Koalicji Obywatelskiej od lat współpracuje z Donaldem Tuskiem, kontrolując lokalne struktury Platformy. Na wiec poparcia dla Miszalskiego — choć, jak punktowali oponenci, niezbyt liczny – przyjechał kolei Rafał Trzaskowski.

Argument o tym, że “Warszawa nie będzie nam wybierać prezydenta”, mimo przesadzonego stereotypu o niechęci krakowian do stolicy, może trafiać na podatny grunt.

Kraków opanowała brudna kampania

W mieście pojawiły się również plakaty informujące, że działania Aleksandra Miszalskiego sponsoruje jedna z największych firm budowlanych oraz że poseł “wziął 11 milionów z podatków”. Dopisek, że za kampanią stoi za komitet Gibały, znalazł się na plakacie drobnym druczkiem.

okrąglak, na którym naklejony jest plakat z twarzą Miszalskiego i hasłem o sponsorowaniu jego działań przez deweloperów
Fot. Konrad Kozlowski / Agencja Wyborcza.pl

“Działania Miszalskiego finansuje Strabag, jeden z największych deweloperów w Europie. Jak im się odwdzięczy?” – czytamy na plakatach. Strabag to gigant budowlany, zajmujący się przede wszystkim takimi inwestycjami jak drogi, tory kolejowe, ale również biurowce i osiedla. Firma jednak wydała oświadczenie, że nie finansuje kampanii Aleksandra Miszalskiego – bo przecież tak można zrozumieć rozwieszone przez ekipę Gibały plakaty. „STRABAG Sp. z o.o. zaprzecza informacjom o rzekomym finansowaniu przez nią działań jednego z kandydatów w wyborach samorządowych, a także informacjom sugerującym, iż wpływa ona wraz z innymi deweloperami na wyniki wyborów samorządowych” – napisała firma.

Deweloper finansował za to II Kongres Krakowskich Przedsiębiorców organizowany przez Stowarzyszenie “Postaw na Kraków”. Miszalski jest członkiem Komisji Rewizyjno-Dyscyplinarnej tego stowarzyszenia, był również przewodniczącym rady programowej Kongresu, który odbył się na początku marca 2024. Gibała, który nagłaśniał sprawę w swoich mediach społecznościowych, podkreślał, że zarząd Postaw na Kraków tworzy dwójka pracowników biura poselskiego i asystent społeczny Miszalskiego.

Poseł KO wyjaśniał w debatach, że to wydarzenie skierowane do przedsiębiorców. Musiało więc być wspierane przez duży biznes.

Dodawał również, że Kongres nie był elementem kampanii. Już wcześniej, przy pierwszej edycji w 2023 roku, Strabag wspierał organizację wydarzenia.

Po co posłowi 11 milionów?

Na plakatach rozwieszonych przez Kraków dla Mieszkańców czytamy również: “Aleksander Miszalski jako poseł wziął 11 milionów złotych z Twoich podatków jako wsparcie dla swoich firm. Ile weźmie jako prezydent?”.

To argument, który sztab Gibały powtarza często w ostatnich dniach kampanii. Chodzi o wsparcie, jakie Miszalski dostał od państwa w ramach tarcz kryzysowych w czasie epidemii koronawirusa. Łukasz Gibała wytyka Miszalskiemu, że lobbował w Sejmie za pomocą, z której sam potem skorzystał jako przedsiębiorca z branży turystycznej. „Głosowałem za rozwiązaniami dla biznesów, których problemy najlepiej znam” — odpierał zarzuty Miszalski.

Miszalski wskazywał również, że pieniądze poszły na utrzymanie biznesu w czasach pandemicznego kryzysu i wypłatę pensji pracownikom. Dzięki temu mógł utrzymać miejsca pracy, podobnie jak inni przedsiębiorcy z jego branży. W debacie Interii Miszalski zapytał Gibałę, czy sam nie korzystał z tarcz. Ten odparł, że środki w ich ramach otrzymywał jego ojciec, a on sam się nie kwalifikował.

Gibała o Miszalskim: „hostelowy baron”

W kampanii Gibała nazwał Miszalskiego “hostelowym baronem”, wytykając mu inwestycje w miejsca noclegowe w mieście. W ten wątek mocno zaangażował się były redaktor naczelny dzienników Polska Press “Dziennika Polskiego” i “Gazety Krakowskiej”, Wojciech Mucha. Prawicowy publicysta w mediach społecznościowych mocno obstający za Gibałą, zauważył, że kandydat KO jeden z hosteli urządził w budynku, w którym wcześniej znajdowała się między innymi katownia SS. Czy taki prezydent będzie bronił Krakowa przed “turystyfikacją”?

“Jeśli chodzi o budynek przy ul. Pomorskiej, to tam w czasie wojny rzeczywiście było gestapo, teraz obiekt należy do Ligi Obrony Kraju, która go wynajmuje, bo musi go z czegoś utrzymać. Jeśli pan Gibała, który jest milionerem, chciałby ten budynek kupić czy wynająć i utworzyć tam muzeum, to myślę, że Liga byłaby zainteresowana” – odpierał argument Muchy Miszalski w wypowiedzi dla “Gazety Wyborczej”.

Wyciągnięcie przeszłości budynku przy Pomorskiej może się wydawać dziwnym posunięciem. Stosując podobną logikę, w niektórych miejscach w Warszawie trudno byłoby prowadzić jakąkolwiek działalność niezwiązaną z martyrologią. Miszalski wymieniał również, że będąc radnym, występował z inicjatywami ograniczającymi negatywny wpływ turystyki na miasto.

“Składaliśmy np. uchwałę o likwidacji klubów go-go, pisałem też rezolucję ws. uregulowania kwestii związanych z wynajmem za pośrednictwem Airbnb. Poza tym pracowałem nad ograniczeniem ruchu meleksów w Krakowie czy godzin otwarcia sklepów nocnych z alkoholem” – mówił “Wyborczej” Miszalski. Kandydat podkreślał wielokrotnie, że przed startem kampanii przekazał udziały w swoich biznesach wspólnikom.

Kłótnia w Radiu Kraków

Za podsumowanie kampanii można uznać czwartkową debatę Radia Kraków. Kandydaci byli wyraźnie zirytowani i bliscy kłótni.

Miszalski pokazał Gibale dokumenty, które miały poświadczać o zaangażowaniu jego brata i ojca w deweloperskie interesy. “Ordynarne kłamstwa” – odbijał to niezależny kandydat. Jak stwierdził, pierwsza z inwestycji stoi na terenie, dla którego plan miejscowy uchwaliła rada z Miszalskim w składzie. Bloki wybudowała tam spółka, w której “przez krótki czas” udziały miał posiadać brat Gibały. Miały być one jednak jedynie “zabezpieczeniem zobowiązań”.

“Olek, kłamiesz jak z nut. A jeśli chodzi o drugą inwestycję, to mój ojciec z niej zrezygnował i czeka na uchwalenie planu zagospodarowania. Jeśli cokolwiek, kiedykolwiek będzie tam budował, to będą to budynki takiej samej wysokości, co obecnie tam stojące” – mówił lider Krakowa dla Mieszkańców.

“Łukasz, odwracasz kota ogonem. Twój brat był w spółce Active w momencie, kiedy ta inwestycja była realizowana. Natomiast twój tata wcale nie zaprzestał tego postępowania, złożył wniosek o wycinkę tych drzew i ma pozwolenie na budowę” – odbijał Miszalski, pokazując Gibale dokumenty z podpisami członków jego rodziny.

„Kłamstwa” – powtarzał Gibała. „Pokazujesz to dziś, bo nie zdążę cię już pozwać w trybie wyborczym. A w sądzie bym wygrał”.

Majchrowski przeciwny Gibale

Na finiszu kampanii włączył się do niej kolejny gracz — odchodzący prezydent Jacek Majchrowski. Włodarz, w ostatnich tygodniach swojej prezydentury chętnie komentujący kampanię, nie przekazał wprost poparcia Aleksandrowi Miszalskiemu. Jasno wskazał jednak, na kogo krakowianie nie powinni głosować.

“Nie uzyska mojego poparcia radny Łukasz Gibała, który swoją pozycję wybudował przez lata na podsycaniu złych emocji, agresji i braku szacunku dla osób o odmiennych poglądach. Który jako radny dał się poznać tym, że proponuje łatwe rozwiązania trudnych problemów, a w rzeczywistości boi się podejmowania decyzji i brania za nie odpowiedzialności” – napisał w facebookowym poście profesor. Wcześniej na tej samej platformie skrytykował aktywistów, blogerów i dziennikarzy, którzy według niego mają grać na zwycięstwo Gibały — wymieniając ich z imienia i nazwiska.

Poparcie od niepopularnego prezydenta może być dla kandydata KO niedźwiedzią przysługą. Polityczni przeciwnicy mogą wykorzystać ten fakt, łatwiej wytykając Miszalskiemu związki z magistratem Majchrowskiego.

Kraków podzielony

Majchrowski jest kolejnym elementem dziwnej wyborczej układanki, w której widać nieoczywiste sojusze i zaskakujące podziały. Na pół pękła w Krakowie Lewica: Razem popiera Gibałę, Nowa Lewica weszła do rady miasta z list Miszalskiego, a jednym z radnych będzie Tomasz Leśniak – dawny kandydat na prezydenta Krakowa, który zyskał rozgłos przez sprzeciw wobec organizacji Igrzysk Olimpijskich w Krakowie. Dzięki inicjatywie Kraków Przeciw Igrzyskom udało się zorganizować referendum w tej sprawie. Dziś Leśniak w mediach społecznościowych regularnie atakuje Gibałę.

Gibała z kolei ma wsparcie miejskich aktywistów i politycznych influencerów wszelkich opcji. Politycznie łączy ich chyba jedynie odrzucenie dorobku Jacka Majchrowskiego i wspólna w niektórych punktach wizja miasta. Kandydat KO wokół siebie zgromadził za to znane krakowskie osobistości, z Michałem Rusinkiem, Andrzejem Sikorowskim, Grzegorzem Turnauem czy zespołem Kroke na czele.

Niezależnie od wyniku pod Wawelem pierwszy raz od 22 lat nadchodzą zmiany. Być może temperatura tej kampanii pokazuje, jak bardzo kandydatom zależy na Krakowie — a nie jedynie na władzy nad nim. Tak czy inaczej: warto w to wierzyć.

;

Udostępnij:

Katarzyna Kojzar

Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.

Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska i Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze