0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Photo by Alessandro RAMPAZZO / AFPPhoto by Alessandro ...

85 lat temu, a dokładnie 13 marca 1940 roku zakończyła się wojna zimowa. Konflikt między Związkiem Radzieckim i Finlandią trwał od 30 listopada 1939 roku i zaskoczył Sowietów – Finowie dali im dzielny odpór i nie pozwolili na zajęcie swojego kraju.

W fińskiej pamięci historycznej to jedno z kluczowych wydarzeń. W Regionalnym Muzeum Laponii w Rovaniemi na wystawie głównej dużą część zajmuje właśnie opowieść o kilku miesiącach oporu wobec ataku ze wschodu. Finlandii w dużej mierze udało się zatrzymać znacznie silniejszego agresora.

W 2022 roku wiele osób heroiczną obronę Ukrainy porównywało właśnie do tego, co zimą 1939-1940 osiągnęli Finowie. Rosjanom ówczesna sytuacja również kojarzy się z tamtymi czasami. Ale rosyjska optyka jest diametralnie inna od fińskiej i europejskiej.

„W czwartek [13 marca 2025] przypada 85. rocznica zakończenia wojny radziecko-fińskiej. Dziś widzimy podobną sytuację".

Terytorium Finlandii po raz kolejny staje się odskocznią dla potencjalnej agresji przeciwko Rosji, teraz pod egidą NATO

,13 marca 2025

Sprawdziliśmy

  • Nie ma żadnych dowodów na to, że Finlandia czy NATO zamierzają atakować Rosję
  • Patruszew odnosi się do wojny zimowej z lat 1939-1940. To Armia Czerwona zaatakowała wówczas Finlandię z powodów strategicznych i imperialnych
  • Finlandia nie miała wówczas planów, by zaatakować ZSRR

Uważasz inaczej?

Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.

Tak twierdzi doradca prezydenta Rosji Władimira Putina, były szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew w wywiadzie dla magazynu „Obrona Narodowa”.

Patruszew uważa, że podobieństwa pomiędzy wydarzeniami, które doprowadziły do wybuchu wojny między Finlandią z ZSRR w 1939 roku a dzisiejszą sytuacją w Europie, są „naprawdę widoczne”.

Rosyjska lekcja historii

„Dziś fińscy historiografowie celowo zniekształcają przyczyny konfliktu z lat 1939-1940. Nie mówią o tym, że w Finlandii siły ultranacjonalistyczne domagały się utworzenia »Wielkiej Finlandii«, prowadzono agresywną politykę propagandową w celu przejęcia ziem radzieckich i prowadzono aktywną militaryzację” – przekonuje Patruszew.

„Nie zapominajmy, że w tym czasie granica państwowa znajdowała się zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od Leningradu i Kronsztadu. W tych okolicznościach radzieckie kierownictwo podjęło wszelkie możliwe kroki dyplomatyczne, aby zapewnić bezpieczeństwo północno-zachodnich granic. Jednocześnie rząd radziecki do końca próbował rozwiązać tę kwestię pokojowo, oferując wymianę terytorialną. Jednak Finlandia odrzuciła wszystkie propozycje pokojowe, jednocześnie budując swój potencjał militarny, co stworzyło realne zagrożenie dla bezpieczeństwa ZSRR, a w szczególności dla życiowych funkcji Leningradu” – dodał doradca głowy państwa.

W opowieści Patruszewa ZSRR miał dobre intencje, ale został przez Finlandię zmuszony do ataku na swojego północno-zachodniego sąsiada, by bronić swojego bezpieczeństwa. Rzeczywiście łudząco przypomina to opowieść, jaką zbudowała Rosja, by uzasadnić swój atak na Ukrainę.

Ile w niej prawdy?

Przeczytaj także:

ZSRR i Finlandia między wojnami

Warto zacząć od 1917 roku. Wówczas Wielkie Księstwo Finlandii już ponad wiek było częścią Imperium Rosyjskiego. Ale do końca tego roku Rosja przeszła przez dwa przewroty, obaliła carat, a władzę ostatecznie przejęli bolszewicy.

15 listopada ogłosili Deklarację Praw Narodów Rosji, która dawała wielu nacjom szansę na odłączenie się od Rosji i ogłoszenie niepodległości. Finowie z tej szansy skorzystali, a po krótkiej wojnie domowej między konserwatywnymi Białymi i socjalistycznymi Czerwonymi utworzyli w miarę stabilne państwo.

Szansa zaistniała, bo w pierwszym momencie bolszewicy byli słabi i musieli przede wszystkim ugruntować władzę w kraju. Dwie dekady później, już po czystce z drugiej połowy lat 30. Stalin dzierżył całą władzę. I zmienił retorykę w stosunku do Deklaracji, którą pomógł napisać. Sowiecki przywódca chciał odbudować rosyjskie imperium. Finlandia miała wrócić do imperialnej macierzy.

Dobra propagandowa opowieść ma to do siebie, że nie jest całkowicie zmyślona. Układa się ją ze skrawków rzeczywistości tak, by pasowała do tego, co obecnie uważa się za interes narodowy. Patruszew ma rację, że istniał nacjonalistyczny ruch Wielkiej Finlandii. Fińscy nacjonaliści rzeczywiście marzyli o znacznie większym państwie i chcieli kontroli nad całą Karelią. To spora kraina rozciągająca się po obu stronach i dzisiejszej granicy fińsko-rosyjskiej, i ówczesnej granicy fińsko-sowieckiej. Rosyjska Karelia liczy dziś 180 tys. kilometrów kwadratowych, wyraźnie ponad połowę dzisiejszej powierzchni Polski.

Fińscy nacjonaliści rzeczywiście przeprowadzali niewielkie operacje wojskowe, w których próbowali opanować część Karelii po rosyjskiej stronie granicy. Zimą 1921 i 1922 roku fiński rząd zezwolił ochotnikom przekroczyć granicę i dołączyć do karelskiego powstania przeciwko Sowietom.

Ale nie była to oficjalna polityka państwa, wyprawy właściwie skończyły się na początku lat 20. Fińskie państwo szukało stabilności, uznania międzynarodowego i gwarancji bezpieczeństwa, a nie podboju.

Nieudane negocjacje

Tymczasem Stalin, poza odbudową imperium, faktycznie martwił się też bezpieczeństwem swojego kraju. Granica z Finlandią leżała zaledwie 30 km od Leningradu. Sowieci nie spodziewali się fińskiego ataku, a potencjalnego starcia z Niemcami i zajęcia Finlandii przez nazistowską armię. Jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej ZSRR kanałami dyplomatycznymi domagało się od Finlandii zrzeczenia się części wysp w Zatoce Fińskiej. Finowie odmawiali i tłumaczyli, że w wypadku niemieckiego ataku nie zamierzają się poddać, ale odeprzeć wroga.

Już po rozpoczęciu drugiej wojny światowej, po zajęciu wschodniej Polski i państw bałtyckich przez ZSRR, w październiku 1939 roku Finowie i Sowieci odbyli kolejne rozmowy pokojowe. Stalin i Mołotow proponowali wymianę ziemi, w której Finlandia zyskałaby terytorialnie, ale straciła ważne miejsca strategicznie. Finowie w trakcie rozmów zostali zaskoczeni kolejnymi ustępstwami ze strony Sowietów. Ale wiedzieli, co stało się z krajami bałtyckimi i z Polską. Nie ufali kierownictwu ZSRR i dlatego ostatecznie odmówili jakiegokolwiek układu.

Kto im pomoże?

30 listopada, trzy tygodnie po ostatnich rozmowach fińsko-sowieckich, Armia Czerwona zaatakowała Finlandię. Tak jak w lutym 2022 roku w Ukrainie, również wtedy władza w Moskwie liczyła na szybkie zwycięstwo i zainstalowanie marionetkowego rządu w stolicy sąsiedniego kraju.

Patruszew, porównując ówczesną sytuację do dzisiejszego członkostwa Finlandii w NATO, sugeruje, że wówczas Finlandia miała być terytorium, z którego siły zachodnie będą mogły zaatakować sowiecką Rosję. Tymczasem ówczesny ambasador ZSRR w Londynie Iwan Majski mówił:

„Kto im [Finom] pomoże? Szwedzi? Anglicy? Amerykanie? Diabła tam pomogą! [Czorta s dwa!] Pohukiwanie w gazetach, wsparcie prasy, ochy i achy – to tak. Wojsko, samoloty, działa, karabiny maszynowe – tego nie. Butler powiedział mi wczoraj wprost: »Jeśli do czegoś dojdzie, nie będziemy mogli wysłać do Finlandii nawet jednego okrętu«” [cytat za „Finlandia kontra Stalin”, Kimmo Rentola, wyd. Rebis].

Chodzi o Raba Butlera, ówczesnego podsekretarza stanu do spraw zagranicznych w rządzie Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy sympatyzowali z Finlandią, ale nie zamierzali w tej sprawie interweniować.

Cytowany powyżej historyk Kimmo Rentola w swojej książce pisze:

„Pod koniec 1939 roku Stalin nie sądził, by cokolwiek mogło pójść źle. Doniesienia wywiadu i dyplomatów skłaniały go do ataku na Finlandię. Po rozbiorze Polski i umowach z państwami bałtyckimi Stalin mógł liczyć na neutralność Niemiec. Jeśli chodziło o Zachód, Stalin wiedział, że radziecki najazd może spowodować apele o pomoc dla Finlandii, także we Francji, ale w praktyce kraje te mogły niewiele zrobić, zwłaszcza wobec spodziewanej odmowy Szwecji do opowiedzenia się po którejś ze stron. W każdym razie mocarstwa zachodnie nie miały czasu na reakcję, ponieważ Finlandia miała zostać zaskoczona i szybko paść”.

Patruszew miesza prawdę z nadinterpretacjami i czystą fantazją. Ryzyko fińskiej inwazji lub ataku zachodnich sił z terenu Finlandii na ZSRR było w 1939 zerowe.

Wojna zbudowana na kłamstwie

Sama Wojna Zimowa również rozpoczęła się od kłamstwa. 26 listopada na posterunku granicznym w Mainila, skąd blisko jest do Leningradu, Sowieci spreparowali operację, w której oskarżyli Finów o zabicie czterech i ranienie dziewięciu strażników granicznych. Tego fałszywego incydentu użyto do uzasadnienia ataku cztery dni później.

Reszta jest historią – Finowie zaskoczyli Armię Czerwoną, byli lepiej przygotowani do obrony w trudnych, zimowych warunkach. Obronili swoją niepodległość, ale wynik wojny nie był wcale oczywistym zwycięstwem.

Według współczesnych szacunków zginęło około 25 tys. osób. Zachód Finlandii nie pomógł, a beznadziejna sytuacja strategiczna wepchnęła Finlandię we wstydliwy sojusz z nazistami. Ostatecznie, po tak zwanej wojnie kontynuacyjnej z lat 1941-1944 i po całej drugiej wojnie światowej Finlandia straciła około 10 procent swojego terytorium, w tym prowincję Petsamo i przez to dostęp do Oceanu Północnego.

Rosyjska inwazja Ukrainy jest oczywiście znacznie dłuższa i pochłonęła więcej ofiar. Ale łatwo dopatrzyć się tutaj analogii – w obu przypadkach mamy heroiczną obronę wbrew przeciwnościom i uniemożliwienie przeciwnikowi osiągnięcia maksymalistycznych celów. A później gorzkie radzenie sobie ze stratami.

Finlandia i NATO

Patruszew próbuje swoich obrońców przekonać, że NATO stanowi zagrożenie dla Rosji, a Zachód może chcieć zaatakować Rosję z terytorium Finlandii.

Finlandia dołączyła do Sojuszu Północnoatlantyckiego 4 kwietnia 2023 roku. Jeszcze w maju 2022 roku Putin twierdził, że nie ma żadnego problemu z tym, by do NATO dołączyła Szwecja i Finlandia. W grudniu 2023, gdy Finlandia była już członkiem NATO, zmienił ton i mówił, że zachód „wciągnął” Finlandię do swojego sojuszu, a Rosja musi teraz silniej skoncentrować jednostki wojskowe w okolicy Petersburga.

Teraz Patruszew idzie krok dalej i sugeruje potencjalne agresywne działania wobec Rosji z terytorium Finlandii. Przyczyna decyzji Finlandii, by do NATO dołączyć, jest jednak dużo prostsza i łatwa do wytłumaczenia,

Aż do stycznia 2022 roku Finowie zdecydowanie sprzeciwiali się członkostwu swojego kraju w NATO. Od 1998 do 2022 roku poparcie do akcesji było niskie i w miarę stałe, oscylowało między 15 a 30 procent obywateli. Netto (przeciwnicy minus zwolennicy) wynik oscylował między 20 a 50 punktów procentowych na minusie.

I nagle, z dnia na dzień, proporcje się odwróciły. W lutym i marcu 2022 roku poparcie wzrosło do 50-60 proc. A dalej tylko rosło. Dziś, już po akcesji, sondaże notują 70-80 proc. poparcia. Swoją decyzją o ataku na Ukrainę Rosjanie sami popchnęli sceptycznych Finów w objęcia NATO, nikt ich tam nie wciągnął.

Słowa Patruszewa nie oznaczają oczywiście, że Rosja planuje w najbliższym czasie atak na Finlandię. Rosjanie są dalej związani w Ukrainie, a trzy lata wojny poważnie osłabiły ich zapasy i zdolności bojowe.

Kreml straszy, bo jest to część jego strategii – próbuje zdestabilizować i podzielić zachodnie społeczeństwa demokratyczne, by w konsekwencji je osłabić. Finów trudno jednak będzie przestraszyć. A członkostwo w NATO oznacza, że (nawet jeśli USA byłyby sceptyczne, by pomóc) Finlandia jest dziś broniona lepiej niż zimą 1939-1940, gdy Armię Czerwoną odepchnęła.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.

Komentarze