0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Michal Ryniak / Agencja GazetaMichal Ryniak / Agen...

Ursula von der Leyen ogłosiła skład swojej Komisji Europejskiej we wtorek 10 września. Jedna z największych zmian to nowa teka dla Fransa Timmermansa. Holender ma już wkrótce przestać zajmować się praworządnością i przejąć stery w walce z katastrofą klimatyczną.

Choć przez pięć lat urzędowania jako komisarz ds. rządów prawa, wykonywał jedynie swoją pracę, PiS uznaje go za wcielenie brukselskiego zła. Za bezkompromisową krytykę zamachu na sądy wielokrotnie nazywany był "antypolskim", "europejskim żandarmem", a nawet "wielkim szkodnikiem".

Ale zmiana portfolio Timmermansa nie powinna cieszyć polityków partii Kaczyńskiego. Holender zajmie się bowiem tematem, z którym Polska również jest na bakier, a który nowa szefowa KE zamierza traktować jako absolutny priorytet.

Okazuje się też, że na niewiele zdało się blokowanie kandydatury Timmermansa na szefa całej Komisji w lipcu. Ursula von der Leyen zrobiła z niego swoją prawą rękę.

Został jednym z trzech "wiceprzewodniczących wykonawczych" - obok Dunki Margarethe Vestager i Łotysza Vladisa Dombrovskisa. Oznacza to, że będzie także politycznym wsparciem dla szefowej Komisji oraz komisarzem ds. klimatu.

Praworządnością zajmą się natomiast Czeszka Věra Jourová oraz Belg Didier Reynders. Oboje są zwolennikami m.in. powiązania wypłat funduszy UE z przestrzeganiem zasady rządów prawa. Nie zamierzają "odpuszczać" Polsce.

Przeczytaj także:

Zielony Ład dla Europy

„Chcę, by do 2050 roku Europa była pierwszym kontynentem w pełni neutralnym klimatycznie” – zapowiedziała von der Leyen w przemówieniu inauguracyjnym w lipcu.

Przedstawiając skład i budowę swojej Komisji we wtorek Niemka udowodniła, że mówiła serio.

Tekę klimatyczną przekazała właśnie Timmermansowi - jednemu z najbardziej znanych i doświadczonych członków poprzedniej KE. W walce o praworządność pokazał, że potrafi działać zdecydowanie, bezkompromisowo i nie boi się narazić rządom państw członkowskich.

Wszystkie te cechy przydadzą się przy pracach nad "Zielonym Ładem dla Europy", który von der Leyen chce wprowadzić już w pierwszych 100 dniach urzędowania.

Projekt zakłada m.in. przygotowanie regulacji, które zmuszą państwa członkowskie do wyzerowania bilansu emisji i pochłaniania gazów cieplarnianych do 2050 roku. Oraz podniesienie celów redukcji emisji do 2030 roku z 40 do 50, a nawet 55 proc.

Von der Leyen chce również przekształcić Europejski Bank Inwestycyjny w „bank dla klimatu”, co pozwoliłoby odblokować dodatkowe środki w wysokości biliona euro do 2030 roku. Zapowiedziała utworzenie „sprawiedliwego funduszu przejściowego”, w ramach którego Unia wsparłaby pracowników sektorów, które będą musiały zostać zrestrukturyzowane lub wygaszone w celu ograniczenia emisji.

Von der Leyen zamierza również rozszerzyć system handlu emisjami dwutlenku węgla na nowe sektory gospodarki oraz wprowadzić jednolity podatek węglowy. Nad realizacją wszystkich tych pomysłów czuwać będzie Timmermans.

Już dziś wiadomo jednak, że części państw członkowskich - w tym Polsce - takie ambitne cele klimatyczne będą nie w smak.

Polska na cenzurowanym

Pod pretekstem ochrony polskiego przemysłu węglowego kolejne polskie rządy od hamowały ambicje UE.

W czerwcu 2019 podczas szczytu w Brukseli rząd PiS, razem z Czechami, Estonią i Węgrami, zablokował przyjęcie zapisu z konkretnym terminem na osiągnięcie neutralności klimatycznej. Większość państw członkowskich chciała, by do do konkluzji ze szczytu wpisano rok 2050. Konieczna była jednak jednomyślność i projekt przepadł.

Polscy decydenci wydają się w ogóle nie traktować poważnie zbliżającej się katastrofy klimatycznej. Od lat brakuje woli politycznej, by z niskoemisyjnej gospodarki uczynić priorytet.

Ale od 2018 roku postępom w redukowaniu emisji i odchodzeniu od paliw kopalnych - w ramach Krajowych Planów na rzecz Energii i Klimatu (KPEiK) - przygląda się Komisja Europejska. Eksperci KE ostatnią wersję polskiego KPEiK ocenili w czerwcu 2019, jeszcze za hiszpańskiego komisarza Miguela Ariasa Cañete. Uznali ją za niewystarczająco ambitną i mało konkretną.

Wyraźne podniesienie rangi kwestii klimatycznych w ramach unijnych priorytetów i oddanie jej w ręce wojownika Timmermansa oznacza dla Polski kolejne potyczki z Komisją.

Jesteśmy jednym z największych emitentów dwutlenku węgla w UE. W 2018 roku przegoniliśmy pod tym względem Francję i zajęliśmy czwarte miejsce w Unii, piąte w Europie i 19 miejsce na świecie (z udziałem blisko 1 proc. w globalnych emisjach).

Jednocześnie Polska odnotowała największy przyrost emisji ze wszystkich państw członkowskich UE. I jeden z 16 największych na świecie.

Podwójne portfolio dla rządów prawa

Praworządnością w UE zajmować się będzie dwóch nowych komisarzy. To Czeszka Věra Jourová oraz francuskojęzyczny Belg Didier Reynders.

Jourová dostała awans na wiceprzewodniczącą i nowe, szersze portfolio "Wartości i przejrzystość". W poprzedniej KE była komisarzem ds. sprawiedliwości i konsumentów.

Podniosły się głosy, że wzmocnienie roli Czeszki - przedstawicielki Europy Środkowo-Wschodniej oraz członkini partii ANO Andreja Babiša, to znak, że Komisja Ursuli von der Leyen poluzuje nieco temat praworządności. Ale Jourová za poprzedniej kadencji dała się poznać jako ostra krytyczka m.in "reform" sądownictwa PiS.

„Jesteśmy świadkami systemowego zagrożenia dla rządów prawa w Polsce. Podział na władzę sądowniczą i wykonawczą jest w Polsce zagrożony” – tweetowała w lipcu 2017 r., gdy trwały protesty przeciwko czystce w Sądzie Najwyższym.

Jourová jest też zwolenniczką powiązania wypłat unijnych funduszy z przestrzeganiem praworządności.

"To dla mnie ogromny zaszczyt. Po raz pierwszy w historii osoba z Czech objęła w UE tak prestiżowe stanowisko" - napisała Jourová w odpowiedzi na nominację. Z pewnością będzie chciała udowodnić, że sprawdzi się w nowej roli co najmniej równie dobrze jak Timmermans. A to zła wiadomość dla "reformatorów" polskiego sądownictwa.

Monitoring praworządności

Sojusznikiem rządu PiS nie zostanie też zapewne Didier Reynders wywodzący się z frakcji liberałów.

Kandydat na nowego komisarza ds. wymiaru sprawiedliwości zapowiedział już, że zamierza wprowadzić mechanizm kontroli rządów prawa. Podobny do tego, w ramach którego Unia na bieżąco monitoruje dyscyplinę budżetową w państwach członkowskich.

Tak samo jak Jourová Reynders opowiada się za wstrzymywaniem pieniędzy z budżetu UE wobec państw, które naruszają praworządność.

To powtórzenie zapowiedzi Ursuli von der Leyen z jej inauguracyjnego przemówienia w PE.

„Praworządność to najlepsze narzędzie, by bronić wolności i chronić najbardziej bezbronnych obywateli Unii. Dlatego nie będzie kompromisów tam, gdzie chodzi o poszanowanie rządów prawa. Nigdy. […] W pełni popieram Mechanizm Praworządnościowy dla całej Unii. Chodzi o nowe narzędzie, nie o alternatywę dla istniejących środków” - mówiła Niemka w lipcu.

To czy Polska będzie musiała wojować z Brukselą na dwa fronty - o praworządność i klimat - zależeć będzie w dużej mierze od wyniku październikowych wyborów parlamentarnych. Jeśli wygra opozycja, oprócz przywrócenia rządów prawa, będzie musiała pokazać determinację w walce z katastrofą klimatyczną.

Kadencja nowej KE rozpocznie się 1 listopada. Kandydatów czekają jeszcze przesłuchania przed poszczególnymi komisjami Parlamentu Europejskiego, a następnie głosowanie zaplanowane na 23 października. PE przyjmie lub odrzuci wówczas cały skład Komisji bezwzględną większością głosów (połowa liczby deputowanych plus jeden głos).

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze