0:000:00

0:00

W całej powodzi nieprawd i manipulacji, jakie wypowiada z dużą regularnością premier Mateusz Morawiecki (a które OKO.press równie systematycznie demaskuje, kilka ostatnich przykładów - na koniec tego tekstu), interesującą ciekawostką była jego wypowiedź o furmankach. Na czwartkowym (12 lipca 2018) spotkaniu z mieszkańcami Łodzi Morawiecki najwyraźniej stracił kontrolę nad słowami:

Pamiętacie państwo te obrazki brudnych podwórek i furmanek? Ja bardzo kocham furmanki. Teoretycznie moglibyśmy się nimi szczycić. Ale wszystko to przez 25 lat III RP było pokazywane tak, żebyśmy my nie byli dumni z Polski, żebyśmy się wstydzili za Polskę
Premier splątany. Furmanki złe, bo zacofane, dobre bo tradycyjne.
Spotkanie z mieszkańcami Łodzi,12 lipca 2018

W krótkiej wypowiedzi Morawiecki chciał przekazać dwie myśli, które się nawzajem wykluczają.

Furmanka wstydu

Furmanka nr 1 miała być kolejnym dowodem na pedagogikę wstydu jako jedną z podstaw III RP. Rządzącym postkomunistom zależało na utrwalaniu obrazu Polski jako kraju zacofanego, zaniedbanego. To miało "nas" - czyli prawdziwych Polaków, którzy obecnie poparli PiS - utrzymywać w poczuciu, że Polski należy się wstydzić.

Furmanka była narzędziem utrzymywania władzy, bo przy jej pomocy zwalczano dumę narodową. Furmanka pełniła więc taka rolę, jak wypominanie Polakom ciemnych stron historii, w tym zwłaszcza zbrodni na Żydach. Narodem pognębionym, pozbawionym dumy, utrzymywanym na kolanach, łatwiej było elitom III RP rządzić.

Furmanka w takim ujęciu dobrze wpisuje się w opowieść Morawieckiego o prawdziwej modernizacji, jaką zapoczątkowały dopiero rządy PiS. Rząd Morawieckiego zrobi przecież z Polski lidera elektromobilności, czołowego producenta dronów, stworzy lotniczy hub, kolej dużych prędkości...

Narracja o furmankach III RP jest - dodajmy dla porządku - z gruntu fałszywa. Jak przypomniał Bartosz Wieliński z "Wyborczej", obraz polskich furmanek był - owszem - używany przez zagraniczne media, gdy zbliżała się polska akcesja do UE. Przedstawiciele ówczesnych elit, np. dziennikarze "Gazety Wyborczej", pisali maile do kolegów z zagranicznych redakcji, żeby ci nie ośmieszali Polski furmankami, które były efektowną ilustracją artykułów o zacofanej Polsce:

Furmanka narodowej dumy

Zapewne w trakcie rozwijania metafory o furmance wstydu w głowie premiera pojawił się przebłysk, że deprecjonowanie furmanki mogłoby oznaczać zaprzeczenie polskiej tradycji. Ktoś mógłby nawet uznać, że Morawiecki wstydzi się tego środka transportu, który kojarzy się premierowi z polską wsią. Stąd to zaskakujące zdanie, że premier furmanki kocha. Kocha, bo są polskie.

Jak to pogodzić z narracją o furmance wstydu? Nie da się.

Zwłaszcza, że furmanki znikają z polskich dróg. Liczba koni zimnokrwistych (pociągowych) szybko spada: z 223 tys. w 2009 roku, do 137 tys. w 2016 roku.

Furmankowy lapsus premiera wywołał serię żartów w sieci.

Przeczytaj także:

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze