0:000:00

0:00

Konfederacja odniosła spektakularny, jak na nią, sukces w wyborach parlamentarnych. Weszła do Sejmu z poparciem 6,76 proc., koło poselskie Konfederacji liczy sobie jedenastu posłów.

Przeczytaj także:

Obecność tego ugupowania, powstałego z połączenia korwinistów, nacjonalistów, monarchistów, antyszczepionkowców i antyaborcjonistów, to kłopot dla PiS.

Po sukcesie parlamentarnym Konfederacja zamierza wystartować ze swoim kandydatem w wyborach prezydenckich 2020. Licząc na mobilizację zwolenników i zainteresowanie mediów urządziła ogólnopolskie prawybory. Staje do nich ośmiu kandydatów i jedna kandydatka.

Przyglądamy się ich formule prawyborczej i osobom, które chcą walczyć w barwach Konfederacji o wybór na prezydenta. Ta galeria postaci wiele mówi o samej Konfederacji.

Idea prawyborów i jej wykonanie

Na pierwszy rzut oka sprawa jest prosta – wpłaca się na konto partii Konfederacja Wolność i Niepodległość 30 zł i można głosować w prawyborach. Jak się jednak okazuje po wczytaniu się w regulamin jest to bardziej skomplikowane:

  • Prawybory odbywają się w systemie elektorskim.
  • Każdemu województwu przypada liczba elektorów zależna od ilości głosów oddanych w tym okręgu na Konfederację.
  • Dodatkowo każdy z kandydatów może wskazać po jednym elektorze reprezentującym Polonię. Ci zaś podlegają zatwierdzeniu przez Radę Liderów Konfederacji Wolność i Niepodległość.

Następnie odbywa się seria zjazdów prawyborczych, na której wpłacający decydują, kto zbierze najwięcej elektorów w okręgu. Po odbyciu wszystkich zjazdów, na ostatnim centralnym, który odbędzie się 18 stycznia, elektorzy głosują i decydują kto będzie kandydatem Konfederacji na prezydenta.

Wybory są jawne. Po każdej rundzie odpada ten z ich najmniejszą liczbą. Aby zwyciężyć kandydat musi otrzymać ponad 50 proc. głosów.

Ostatecznie daje to system skomplikowany, nieprzejrzysty, pod kontrolą osób będących jednocześnie kandydatami. Problematyczny jest też system głosów ważonych, a także głosowanie w zjazdach prawyborczych w wyznaczonych punktach, często odległych od miejsca zamieszkania wpłacającego.

Przyjrzyjmy się kandydatom i kandydatkom. Jaką wizję świata prezentują, jakie mają szanse i kto może prawybory wygrać.

Aż siedem z nich to korwiniści obecni (Janusz Korwin-Mikke, Jacek Wilk, Konrad Berkowicz, Artur Dziambor) lub byli (Grzegorz Braun, Paweł Skutecki). Dodatkowo startują jeden nacjonalista (Krzysztof Bosak) i jedna monarchistka (Małgorzata Ziętek-Wielomska).

Szóste podejście pana Janusza

Janusz Korwin-Mikke to polityk kłótliwy, egocentryczny, z tendencją do wulgarnych ataków na kobiety, osoby z niepełnosprawnością, lewicę, homoseksualistów, oraz do skandalicznych wypowiedzi, gdzie raz to zachwala pedofilię innym razem broni Adolfa Hitlera. Domaga się „wyrżnięcia” tych którzy "promują LGBT". Powiedzieć o nim kontrowersyjny, to mało powiedziane.

Dzierży mało zaszczytny tytuł najbardziej nielubianego polskiego polityka. Tylko 7 proc. badanych darzy go zaufaniem. Ciągle jednak jest to najbardziej rozpoznawalny z kandydatów Konfederacji, obecny w życiu politycznym Polski od 1968 roku.

Na prezydenta kandydował już pięciokrotnie

  • w 1995 i 2000 roku z ramienia UPR (uzyskał odpowiednio 2,4 proc. i 1,43 proc.),
  • w 2005 z poparciem UPR (1,43 proc.),
  • w 2010 jako kandydat partii Wolność i Praworządność (2,48 proc.) ,
  • i w 2015 wystawiony przez KORWiN (3,26 proc.).

Nigdy nie otarł się nawet o drugą turę i nie przekroczył 5 proc. głosów. Jak na razie jego wyniki w prawyborach Konfederacji są słabe i tylko kolejne odpadanie licznych w wyścigu korwinistów, którzy przenosiliby na niego swoje poparcie, może dać mu okazję na szósty start w wyborach.

Szansę jego jednak oceniamy nisko. Wiek (77 lat, to najstarszy z kandydatów), nieprzewidywalny charakter i niskie zaufanie społeczne działają na minus. Jedynym jego plusem jest wysoka rozpoznawalność. Czy ta po raz szósty przeważy? Niekoniecznie.

Wilk omega

Jacek Wilk pochodzi z Kielecczyzny. Studia ukończył w Krakowie. Mimo że jest aktywnym politykiem od kilkunastu lat, jego nazwisko zaczęło się przebijać dopiero w roku 2015. Kariera rozpoczęła się naprawdę świeżo po rozłamie w korwinistycznym Kongresie Nowej Prawicy w 2015 roku.

JKM wyszedł wtedy z macierzystej partii i ogłosił start w wyborach prezydenckich. KNP nie chciało poprzeć dawnego lidera i szukało własnego kandydata. Padło na bliżej nieznanego wtedy ogółowi Jacka Wilka.

Wcześniej, w 2011 roku, Wilk bezskutecznie kandydował do Sejmu (otrzymując 422 głosy i 0,1 proc.) w okręgu kieleckim. Zdecydowanie lepiej poszło mu w wyborach do europarlamentu, kiedy zdobył 17 443 głosów. Mandatu co prawda nie uzyskał, ale najpewniej ów dobry wynik zdecydował o wystawieniu jego kandydatury przez KNP na prezydenta.

Poszło mu słabo – uzyskał w skali kraju 68 186 głosów, 0,46 proc. poparcia i dziesiątą pozycją na 11 miejsc. Podstawowym jednak zyskiem dla Wilka było zdobycie pewnej rozpoznawalności. Ostatecznie otrzymując 2420 głosów, jako jedynemu z kandydatowi KNP z list Kukiz'15, udało mu się zdobyć mandat posła na Sejm.

Plany Wilka były ambitne. Przeciąganie ludzi z Nowoczesnej i Platformy, debaty ponad podziałami z Robertem Gwiazdowskim i Leszkiem Balcerowiczem. Skończyło się skromniej – wycieczką na okupowany Krym i wywiadami dla putinowskiego Sputnika, o walce z banderowcami na Ukrainie i pracy nad polepszeniem relacji z Rosją.

Także współpracą z niemieckimi nacjonalistami z Alternatywy Dla Niemiec i udziałem w Sojuszu na Rzecz Pokoju i Wolności (APF), paneuropejskiej partii podejrzewanej o związki z nazizmem oraz faszyzmem i ksenofobię, dodatkowo sympatyzującej z Władymirem Putinem i dyktatorem Syrii Baszarem Al-Assadem.

Wraz ze zbliżaniem się końca kadencji, poseł Wilk postanowił porzucić Kukiz'15 i pogodzić się z dawnym szefem. W listopadzie 2017 roku opuścił KNP i dołączył do ugrupowania Mikkego.

W czasie bytności w Sejmie Jacek Wilk zdaje się sam uwierzył we własną charyzmę. Nie załamała go porażka w wyborach prezydenckich 2015 roku. Tę mógł sobie tłumaczyć rozproszeniem poparcia na licznych prawicowych kandydatów.

Poległ Wilk także w wyborach do europarlamentu 2019. Tu jednak już tylko o włos (zdobył na Śląsku 14526 głosów i 3,57 proc.) i można było sądzić, że widoczny i w mediach społecznościowych, i w parlamencie poseł, jednak znajdzie się w Sejmie.

Ostatecznie jednak mandat na Śląsku uzyskał jego konkurent w partii, syn parlamentarzysty z klubu PiS Andrzeja Sosnierza, Dobromir. Tymczasem Wilk nie został wybrany w Opolu, gdzie tym razem startował.

Musiało go to podwójnie zaboleć, bo z Sośnierzem juniorem prowadził przed eurowyborami podjazdową walkę o pozycję wśród korwinistów na Śląsku.

W prawyborach Konfederacji najpewniej wielkich sukcesów nie osiągnie i szybko odpadnie.

Berkowicz, prawa ręka wodza

Konrad Berkowicz ubiera się, łącznie z charakterystyczną muszką, jak Janusz Korwin-Mikke, naśladuje jego żarty i styl wypowiedzi, do tego stopnia, że w szeregach korwinistów trwa plotka, że jest on nieślubnym synem JKM.

Pochodzi z Krakowa. Studiował filozofię i informatykę. Znany jest przede wszystkim z wielu krążących w internecie filmików, gdzie w opinii swoich zwolenników „masakruje”, „orze” czy „gasi” politycznych przeciwników.

Europosłankę PO Różę Thun nazywa komunistką i euronazistką, Grzegorza Schetynę porównuje do tajskiej prostytutki. Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski zachowuje się, zdaniem Berkowicza, jak führer i złodziej, dlatego przynosi mu na debatę kajdanki, a jego „kontrkandydaci chcieliby każdemu osobiście zrobić loda”.

Podczas kampanii do europarlamentu „zasłynął” przykładaniem żydowskiej kipy do głowy wiceminister sportu Anny Krupki (PiS).

Berkowicz jest zwolennikiem legalizacji marihuany. Wśród byłych działaczy partii krążą też opowieści o wysokich dochodach, jakie Berkowicz czerpie z partyjnej działalności. Były działacz partii KORWiN przekazał nam na przykład, że w lipcu 2017 roku został poinformowany przez Berkowicza, że osoba odpowiedzialna za system informatyczny partii robi to charytatywnie.

Trzy miesiące później na posiedzeniu rady krajowej ten sam działacz usłyszał, że partia wydała na usługi informatyczne ponad 200 tys. złotych. Zgodnie z dokumentami wewnętrznymi osoba odpowiedzialną na tamten czas za sprawy informatyczne był sam Berkowicz.

Biorąc pod uwagę jego bezwzględne przywiązanie do JKM, zadziwiające, że w ogóle startuje. Traktuje ten start raczej jako metodę zwiększania swojej rozpoznawalności i przedbiegi do kolejnego startu w wyborach na prezydenta Krakowa.

Nostalgia za UPR-em

Pochodzący z Gdyni Artur Dziambor to korwinista w starym stylu, ciągle bardzo konserwatywny, ale przede wszystkim skupiony na wolnym rynku i jego liberalizacji. Jego kandydatura to oferta dla nostalgików dawnej UPR i korwinizmu skupionego przede wszystkim na religijnym wprost kulcie wolnego rynku.

Jego droga polityczna jest typowa dla tego nurtu. Dwadzieścia lat w Stowarzyszeniu KoLiber, nieformalnej korwinistycznej młodzieżówce, gdzie pełnił funkcję wiceprezesa, członka Rady Głównej i prezesa oddziału.

W wyborach samorządowych w 2014 roku kandydował na prezydenta Gdyni. Otrzymał 3,5 proc. głosów. Wcześniej, kandydował do Parlamentu Europejskiego, również bezskutecznie.

W ostatnich wyborach, już na liście Wolności, zdobył 1966 głosów (0,8 proc.) do sejmiku pomorskiego i radnym nie został. To jego pierwsza kadencja w Sejmie.

Parlament ominął go w 2015 roku, kiedy Paweł Kukiz usunął go z „jedynki” swojej listy w Gdyni na korzyść słynnej później z głosowania na dwie ręce Małgorzaty Zwiercan, mimo iż Dziambor był oficjalnie koordynatorem Kukiz'15 w Trójmieście.

Ma też sporą konkurencje wśród startujących w prawyborach korwinistów, między których podzielą się początkowo głosy. Dodatkowo ma on rozpoznanie ogólnokrajowe na poziomie radnego średniej wielkości miasta. Dodając do tego rozdrobnienie głosów pośród korwinistów, nie wróżę mu większych szans w tym wyścigu. Nawet jeśli uda mu się zebrać nieco głosów elektorskich, jego popularność ogranicza się do wąskiego kręgu korwinistów i szczerze wątpię czy to na niego postawią ostatecznie Konfederaci.

Żydzi, Żydzi i jeszcze raz Żydzi

Kolejny kandydat to Grzegorz Braun, pochodzący z Wrocławia reżyser-dokumentalista. Do 2015 roku kojarzono go z PiS. Politycznie ukształtowało go środowisko pisma „Opcja na Prawo”.

OnP jako prorosyjską tubę opisują szerzej Anna Mierzyńska w OKO.press ("Egzotyczna koalicja przeciw LGBT w Polsce: radykałowie religijni, skrajna prawica, Rosja i PiS") i Tomasz Piątek w książce "Morawiecki i jego tajemnice".

Radykalizm Brauna podkręca jeszcze katastrofa pod Smoleńskiem. Wspiera on tzw. „teorię maskirowki”. Według niej 10 kwietnia pasażerowie Tu-154M w ogóle nie dolecieli do Smoleńska, wylotu nie było, zostali już wcześniej porwani i zabici w imię nowej Jałty.

Drogi z PiS rozchodzą się, gdy postanawia wystartować w 2015 roku w wyborach na prezydenta Polski. Jego program, to teokratyczny totalitaryzm połączony z militaryzacją społeczeństwa. Opiera się na haśle Kościół – Szkoła – Strzelnica.

Uważa, że Polska nie może być odzyskana przez niego w trybie demokratycznym. Nawołuje do obalenia ustroju siłą. Mówiąc wprost – najpierw zamach stanu, a potem całkowita zmiana systemu politycznego. "Jestem monarchistą, więc modlę się o powrót Króla", informuje publicznie

Braun uważa także, że Wrocław przejęła obca agentura. Pierwsi osadnicy w 1945 roku to zaufani „sowieciarze”, a miasto to to polski Wiedeń gdzie spotykają się mafie, służby i loże.

Braun to jeden z dwóch głównych faworytów w tych prawyborach.

Opcja zachowawczo-monarchistyczna

Magdalena Ziętek-Wielomska przedstawia się jako cybernetyk społeczny i filozof. Uważa się za kontynuatorkę myśli dr hab. Józefa Kosseckiego, nieżyjącego już działacza nacjonalistycznego, tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa PRL. Kossecki był sekretarzem ds. propagandy Zjednoczenia Patriotycznego „Grunwald”, a po 1989 roku zastępcą Stana Tymińskiego w Partii X.

Ziętek-Wielomska uważa, że:

Jej mężem i współpracownikiem jest prof. Adam Wielomski, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego i Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach, dawniej działacz Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego i Przymierza Prawicy Marka Jurka.

W 2001 roku kandydował z listy Prawa i Sprawiedliwości do Sejmu. Później związał się z Unią Polityki Realnej, której przez miesiąc w 2005 roku był nawet sekretarzem generalnym. Obecnie bezpartyjny, ale otwarcie popiera Konfederację.

Jego zainteresowania naukowe to reakcyjna i ultrakonserwatywna prawica (Joseph de Maistre, Murras, Carl Schmidt) faszyzmy łacińskie, kontrreformacja. Jest prezesem Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego, skrajnie prawicowej, fundamentalistycznej religijnie organizacji społeczno-politycznej.

Organem Klubu Zachowaczo-Monarchistycznego jest pismo "Pro Fide Rege et Lege" (łac. Za wiarę, króla i prawo), ale za główną tubę robi portal konserwatyzm.pl, który Wielomski prowadzi z Konradem Rękasem, byłym wiceprzewodniczącym prokremlowskiej partii Zmiana (założonej przez Mateusza P., oskarżonego o szpiegostwo na rzecz Rosji i Chin).

Czytać tu można teksty paxowskiego endeka z Myśli Polskiej Jana Engelgarda, prorosyjskiego eks-kukizowca Janusza Sanockiego, radiomaryjną prof. Annę Raźny, Ronalda Laseckiego z neofaszystowskiej Falangi, komunistę Dawida Jakubowskiego i wiekowego Leonida Sigana z putinowskiego Sputnika. Punkt wspólny ich wszystkich to silna sympatia dla Rosji.

Zastępstwo za Kołodziejczaka

Najmniej znany z potencjalnych kandydatów Konfederacji na prezydenta to Krzysztof Tołwiński, rolnik i leśnik, a w 2007 roku wiceminister skarbu państwa, a także poseł na Sejm VI kadencji. Pochodzi z Podlasia. Od trzydziestu lat prowadzi wielkoobszarowe gospodarstwo rolne. Zajmuje się też organizacją wystaw koni hodowlanych.

To aktywny działacz rolniczych związków zawodowych. W latach 1995-2006 był członkiem PSL. Reprezentując ludowców był wójtem gminy Dziadkowice, zasiadał w sejmiku podlaskim i był wicemarszałkiem lokalnego sejmiku.

W 2001 i 2005 bez powodzenia kandydował z listy PSL do Sejmu. W 2006 roku Tołwiński zbliżył się do PiS i wstąpił do jego satelity – PSL „Piast” - zostając szybko prezesem władz wojewódzkich i wiceprezesem zarządu krajowego tej partii.

W 2007 został podsekretarzem stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. W wyborach 2007 roku bez powodzenia kandydował do parlamentu z listy PiS, mandat otrzymując dopiero po śmierci Krzysztofa Putry w katastrofie smoleńskiej.

W 2011 i w 2015 nie dostał się do Sejmu, startując z list PiS, żeby przejść kolejno do Kukiz'15, a następnie Konfederacji.

Jego kandydowanie w prawyborach Konfederacji, to najpewniej wynik skonfliktowania się Konfederatów z liderem rolniczych protestów Michałem Kołodziejczakiem z AgroUnii i jednocześnie próba zdobywania przez skrajną prawicę przyczółków na polskiej wsi.

Mimo wielu podchodów przywódca AgroUnii nie zdecydował się dołączyć do Konfederacji i wynik w kolejnych wyborach (Europarlament, Sejm) na terenach wiejskich okazał się dla skrajnej prawicy bardzo mizerny. Winą Korwin-Mikke obarczył błyskawicznie właśnie rolników.

"Jak jeszcze raz zobaczę ryje protestujących rolników pod Ministerstwem Rolnictwa, to osobiście przyjadę napluć im w gęby. Życzę wam kochani rolnicy podwyżek cen paliw, nawozów, sprzętu, ubezpieczeń, ton gnijących jabłek, wieprzowiny po 3 zł w skupie i 16,99 w sklepie, wysokich kar za krzywo przypięty kolczyk na krowim uchu, grzywien za wyciętą samosiejkę, komorników zajmujących wam traktory, a na deser konfiskaty ojcowizny, bo czymś trzeba będzie wiadome uroszczenia spłacić. Będziecie mieli tak, jak lubicie. Powodzenia" - pisał na swoim facebookowym profilu Mikke.

Szybko odpowiedział mu na AgroUnii Kołodziejczak wyklejając skrina z wpisem Mikkego i komentując go tak: "PKW informuje że 70 proc. wsi (nie mylić z rolnikami!) głosowało na PiS. Większość z nich na zasadzie wyboru mniejszego zła. Cześć rolników zaufała nowej „sile” politycznej: Konfederacji. Może to i dobrze, że nie zaufało jej zbyt wielu z nas, gdyż jak widać Konfederacja NIE ZASŁUGUJE na nasze zaufanie. A już na pewno nie zasługuje na nasze zaufanie jej lider Janusz Korwin-Mikke. Ci którzy wczoraj oddali swój głos na Konfederacje maja prawo czuć się zdradzeni i oszukani. Wstyd Panie JKM !!!"

Tołwiński, oraz znany z antysemickiego hejtu inny lider Związku Zawodowego Rolników Rzeczpospolitej „Solidarni” Marcin Bustowski, to właśnie próby szukania przedstawiciela na wsi, który zastąpiłby Kołodziejczaka.

Assad, ojcowie i epidemia

Paweł Skutecki to kolejny kandydat rodem z korwinistycznej UPR. Ma on jednak specyficzną specjalizację, jest bowiem jednym z rzeczników antyszczepionkowców.

Biologiem ani lekarzem jednak nie jest. W Akademii Bydgoskiej ukończył filologię polską. Studiował również filozofię na Uniwersytecie Warszawskim. Był rzecznikiem prasowym Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Warszawie, wojewody kujawsko-pomorskiego i UPR, a także sekretarzem redakcji miesięcznika „Racja Polska”.

Prowadził też własną działalność gospodarczą. W efekcie czego zbankrutował i udał się na emigrację, aby odrobić straty. Bezskutecznie kandydował z list UPR w 2009 do Parlamentu Europejskiego (uzyskał 228 głosów) i w 2011 roku do Sejmu z listy Kongresu Nowej Prawicy (uzyskał 215 głosów).

Mandat zdobył dopiero w 2015 roku z rodzinnej Bydgoszczy startując z pierwszego miejsca na liście Kukiz’15 (uzyskał 11 089 głosów). Jego asystentką społeczną byłą druga liderka proepidemików Justyna Socha.

W czasie kadencji odwiedził Syrię, gdzie spotykał się z przewodniczącym klubu parlamentarnego Hezbollahu Mohammadem Raadem oraz z prezydentem tego kraju Baszarem al-Assadem.

USA, UK i Izrael uznają Hezbollah za organizację terrorystyczną. W kraju nie miał żadnego problemu, żeby życzliwie o Hezbollah rozmawiać z narodowo-bolszewickim prorosyjskim xportalem, prowadzonym przez związaną z zamachami w Ukrainie Falangą.

Działał też Skutecki aktywnie w „Parlamentarnym Zespole na rzecz praw dzieci do obojga rodziców”, który pracował nad ustawą, której celem było między innymi: zniesienie alimentów i zastąpienie ich przymusową opieką naprzemienną, nałożenie na dziecko obowiązku kontaktu z rodzicem (nawet gdy tego nie chce, bo na przykład ojciec był sprawcą przemocy w rodzinie lub matka jest w ciągu alkoholowym), ponad 900 zł kary dla matki za jeden przypadek utrudnienia kontaktów z ojcem, lub wręcz kara więzienia, wykreślenie z prawa pojęcia porwania rodzicielskiego (bo ojciec biologiczny z definicji nie może porwać dziecka).

W wyborach samorządowych w 2018 Skutecki był kandydatem Kukiz’15 na prezydenta Bydgoszczy, zajmując ostatnie, 5. miejsce. Nie udało mu się także zdobyć w 2019 roku dla kukizowców mandatu eurodeputowanego. W sierpniu 2019 przeszedł do Konfederacji. Z jej list jednak nie udało mu się odnowić sejmowego mandatu. Nie ustaje w działaniach mających na celu deregulację przepisów związanych ze szczepieniami ochronnymi.

W prawyborach Skutecki szans wielkich nie ma. Jednak reprezentuje środowisko aktywne i głośne, a jego poparcie może zaważyć czy ostatecznie kandydatem Konfederacji będzie nacjonalista czy korwinista. Już dziś uzyskał poparcie Grzegorza Brauna, JKM i Berkowicza i ich wsparcie w reaktywacji Parlamentarnego Zespołu do spraw Bezpieczeństwa Szczepień Dzieci i Dorosłych.

Nowe marynarki starego nacjonalizmu

Nacjonaliści zdają się po raz kolejny pokazywać się jako najbardziej sprawna organizacyjnie grupa Konfederatów. To przede wszystkim oni zbierali pod listami tego ugrupowania podpisy, co pozwoliło wypromować szyld w kolejnych dwóch wyborach: do europarlamentu i do Sejmu.

Widać też po ich działaniach w mediach społecznościowych i okręgach, że posiadają skoordynowane centralnie kampanie. Wystawili tylko jednego kandydata w prawyborach i to on jest najbardziej widoczny. Został nim Krzysztof Bosak. Twitterowe konta działaczy tego ugrupowania już dziś wypełniają plakaty Bosak 2020, wraz z towarzyszącym im specjalnym hashtagiem #bosak2020. Na same prawybory stworzono też klip reklamowy.

View post on Twitter

Krzysztof Bosak trenował akrobatykę, tańczył z gwiazdami w programie TVN, uczył windsurfingu i żeglarstwa. Studiował cztery kierunki, w tym architekturę i filozofię. Żadnego nie ukończył. Czas zajmowała mu polityka.

Działał w Młodzieży Wszechpolskiej i był asystentem eurodeputowanego Macieja Giertycha. W wieku 23 lat, startując z list Ligii Polskich Rodzin został posłem V kadencji. Od tego czasu przeszedł też pewną estetyczną przemianę. Zmienił fryzurę, zainwestował w lepiej skrojone garnitury i bardzo dba, by na zdjęciach, przy dużo wyższych JKM, Berkowiczu czy Braunie, nie widać było, że ma 174 cm wzrostu.

Bosak chce walczyć o głosy klasy średniej. Nieakceptowany nigdy w gronie nacjonalistycznych radykałów, z ulgą przyjął próby odcięcia się liderów Stowarzyszenia Marsz Niepodległości od faszystów z czarnego bloku i Szturmowców.

Jest nazywany przez nich oportunistą i karierowiczem. Kiedy pojawił się na organizowanym przez nich turnieju MMA First to Fight, miał na wejściu zostać uderzony w twarz przez Juliusza M., ważną postać z grona szturmowców, administratora głównego portalu neofaszystowskich autonomicznych nacjonalistów autonom.pl.

Ciekawym zbiorem jego poglądów jest Bosaka konto twitterowe. Snuje na nim wizje Warszawy opanowanej przez Hindusów, podważa koncepcję Kopernika, walczy z pomalowanymi na tęczowo ławkami w Kielcach i domaga się aby „jeśli rynek pracy i gospodarka rozwijają się bardziej dynamicznie niż sama populacja narodu polskiego, zamieszkująca polskie terytorium to być może trzeba nieco spowolnić tworzenie nowych miejsc pracy, dopóki nie urodzi się więcej dzieci”.

Kiedy wypełnia polityczny kompas wychodzi że najbliżej mu z ideologii do faszyzmu. Opublikowanie przez niego tego wyniku w mediach społecznościowych było wielokrotnie przywoływane jako dowód na jego faszystowskie poglądy.

Niezależnie od licznych wpadek i niedociągnięć to faworyt wyścigu o nominację. Jak na razie dystansuje rywali na prawyborczych zjazdach. Minusem w ultrakonserwatywnym środowisku Konfederacji mógł być fakt, że Bosak nie ma rodziny. Ale ostatnio ponoć planuje ślub z prawniczką z Ordo Iuris. Tę informację podał na twitterze Damian Kita, rzecznik Roty Marszu Niepodległości, choć później skasował ten tweet, a sam Bosak ani nie zaprzecza, ani nie potwierdza.

Po co antydemokratom aż tyle demokracji?

Prawybory to dla Konfederacji doskonały krok marketingowy. Mało kto będzie wchodził głębiej w ich ordynację, a sama partia zaprezentuje się jako formacja demokratyczna, pozostawiająca obywatelom możliwość wyboru ich kandydata.

Motywacją nie jest jednak u Konfederatów umiłowanie demokracji liberalnej. Przeciwnie, jej liderzy Korwin-Mikke, Grzegorz Braun czy Krzysztof Bosak wielokrotnie publicznie głosili, że uważają ją za ustrój fatalny, godny likwidacji.

Co może być przyczyną postawienia na tę opcję? Konfederaci mają w Sejmie tylko jedenastu posłów i mało ważne koło. Każda doza reklamy jest tu na wagę złota. Liczba kandydatów jest też nieprzypadkowa. W praktyce startuje połowa ich koła, walcząc o większą rozpoznawalność.

Problemem może być to, że z ośmiu kandydatów ma zostać wyłoniony jeden. Legendarne jest już ogromne ego Janusza Korwin-Mikkego. Kiedy zaczynał tracić kontrolę nad partią, do której należał, wraz ze swoimi zwolennikami błyskawicznie opuszczał jej szeregi i zakładał nowe ugrupowanie.

Jest kłótliwy, nie znosi jakichkolwiek nakładanych mu ograniczeń, wielokrotnie zachowywał się wobec sojuszników nielojalnie i można założyć, że i tym razem będzie próbował mimo wszystko grać na siebie.

Niepokojący jest też warunek wstępny udziału w prawyborach – dokonanie wpłaty na konto partii, jednocześnie niepowiązany jakkolwiek z członkostwem. Politycy Konfederacji w mediach społecznościowych wprost nawoływali nawet przeciwników politycznych, by ci wpłacili i wybierali.

Może więc głosować każdy kto zapłaci i przyjedzie na konwencję. Wedle naszych wyliczeń wystarczy ok 3500 zł wydane na opłacenie możliwości wzięcia udziału w prawyborach stu głosujących, żeby w nich wygrać. Można spokojnie sobie wyobrazić, że obcy wywiad albo rzutki biznesmen mogą próbować wybrać osobę, która będzie wrzucała w kampanii korzystne dla niech hasła czy postulaty lub destabilizowała system polityczny w Polsce. Powiązania JKM czy Brauna z Rosją były już wskazywane wielokrotnie. Podobnie związki nacjonalistów z przemysłem futrzarskim.

;

Komentarze