0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Porzycki / Agencja GazetaJakub Porzycki / Age...

Poseł Lewicy Maciej Gdula — naukowiec, profesor socjologii, i polityk — napisał na Twitterze 4 września:

„Polacy pomagali Żydom. Naszym sprawiedliwym rodakom udało się uratować być może nawet 100 tys Żydów. Polacy mordowali Żydów. Naszym rodakom udało się zamordować być może nawet 200 tys. Żydów. Te liczby mówią całą prawdę”.

View post on Twitter

„To dane szacunkowe podawane przez badaczy holokaustu (Engelking, Gross, Grabowski). Podałem maksymalna liczbę zabitych (200 tys.) i maksymalna liczbę ocalonych (100 tys.). Dlaczego prawica nie domaga się korekty tej drugiej niepewnej liczby?”

— dodał potem Gdula.

Jego wpisy wywołały oburzenie prawicowych polityków i mediów. „Za powielanie nieprawdziwych informacji (…) powinien się Pan spalić ze wstydu” — napisał poseł Konfederacji Krzysztof Bosak. „Gdula powtarza kłamstwa Grabowskiego” — krzyczał portal wPolityce.pl, atakując przy okazji znanego badacza dziejów Zagłady z Uniwersytetu w Ottawie, prof. Jana Grabowskiego.

Pozew, ale o co? Nie wiadomo

Pozwem zagroził Gduli Maciej Świrski, szef organizacji „Reduta Dobrego Imienia”.

„Wpis ten nosi cechy «kłamstwa oświęcimskiego», czyli zaprzeczania niemieckiego sprawstwa Holokaustu, jak również obciąża Naród Polski [tak w oryginale - AL] winą za niemieckie zbrodnie”

Organizacja Świrskiego — przypomnimy — wspierała oskarżycielkę dwojga badaczy Zagłady, prof. Barbary Engelking i prof. Jana Grabowskiego, która zarzucała im zniesławienie pamięci swojego stryja w książce „Dalej jest noc”, jednego z najważniejszych opracowań na temat Zagłady. Leszczyńska przegrała prawomocnie proces z dwojgiem historyków w apelacji. OKO.press relacjonowało tę sprawę obszernie.

Świrski nie wyraził się jasno, o jakie przestępstwo zamierza oskarżyć Gdulę (którego, dodajmy, chroni immunitet poselski). „Kłamstwo oświęcimskie” to negowanie Zagłady, a to Gduli trudno zarzucić.

„Przez kilka ostatnich lat, ale ostatnio coraz mocniej, prawica forsuje tezę, że Polacy głównie pomagali Żydom w czasie okupacji. Trudno się z tym zgodzić w sytuacji, kiedy pojawiają się wstrząsające publikacje na ten temat. Historia polskiego współudziału w Zagładzie to nie tylko Jedwabne, ale np. historia likwidacji getta w Węgrowie.

Trzeba przypominać, że Polacy mają także na sumieniu wydawanie Żydów i zabijanie ich własnymi rękami. Liczby to oczywiście szacunki. Nie możemy tkwić w naiwnej, dziecięcej historii i nie mierzyć się z trudną przeszłością”

- mówi OKO.press Gdula.

Skąd wzięło się 200 tys. zamordowanych Żydów?

Powiedzmy na wstępie, że Gdula prawidłowo przytoczył szacunki specjalistów, chociaż podał ich górną granicę.

Wokół tych liczb toczy się gorąca debata.

Polacy pomagali Żydom. Naszym sprawiedliwym rodakom udało się uratować być może nawet 100 tys Żydów. Polacy mordowali Żydów. Naszym rodakom udało się zamordować być może nawet 200 tys. Żydów.
Blisko prawdy. Gdula prawidłowo cytował górne szacunki specjalistów. Ostatecznej liczby nigdy nie poznamy
Twitter,04 września 2021

Szacunki liczby Żydów zamordowanych przez Polaków — bezpośrednio i pośrednio, czyli zadenuncjowanych Niemcom lub polskiej granatowej policji — budzą emocje (i groźby procesów sądowych) już od wielu lat.

Od 2015 do 2019 roku toczyło się w Polsce śledztwo przeciwko prof. Janowi Tomaszowi Grossowi z Princeton, który napisał w opublikowanym w 2015 roku w niemieckim „Die Welt” eseju, że Polacy zabili w czasie wojny więcej Żydów niż Niemców. W 2019 roku prokuratura w Katowicach umorzyła śledztwo, opierając się m.in. na ekspertyzie prawicowego historyka dr. Piotra Gontarczyka, który napisał, że „nie istnieją wiarygodne badania naukowe, które potwierdzałyby, iż Polacy zabili w czasie wojny więcej Żydów niż Niemców” oraz że „nie ma jednocześnie możliwości jednoznacznego wykazania, że taka opinia jest nieprawdziwa”.

„Świat nauki oraz polska i międzynarodowa opinia publiczna w oczywisty sposób uzna ją za mieszczącą się w granicach debaty naukowej” - konkludował dr Gontarczyk według rzeczniczki prokuratury. (Opisywaliśmy to tutaj.)

Szacunek 200 tys. zamordowanych w czasie wojny Żydów stał się głośny w Polsce po artykule izraelskiego dziennikarza Ofera Adereta opublikowanym w „Haaretz” w lutym 2017 roku (cały artykuł Adereta można przeczytać tutaj.) Publicysta zacytował tam kalkulacje prof. Jana Grabowskiego. Przytoczmy słowa prof. Grabowskiego za artykułem Adereta:

„Dokładne liczby są trudne do określenia. Można zacząć od stwierdzenia, że ok. 35 tys. polskich Żydów przetrwało wojnę w Polsce (nie licząc tych, którzy uciekli do Związku Radzieckiego i powrócili po wojnie). Wiemy również, że ok. 10 proc. Żydów uciekło z likwidowanych gett w 1942 i 1943 roku - co dałoby ok. 250 tys. Żydów, którzy próbowali przetrwać w ukryciu. Odejmijmy jedną liczbę od drugiej i wówczas zobaczymy skalę »ciemnego« obszaru, na którym to Polacy w większości decydowali, kto przeżył, a kto umarł”.

Prof. Grabowski dodawał, że jego szacunki są konserwatywne — np. nie wliczał do nich Żydów zabitych przez Polaków z policji granatowej w trakcie „akcji likwidacyjnych”, a wiadomo, że Polacy w różnych formacjach mundurowych (policji, straży pożarnej) brali w nich aktywny udział.

Polemiki z Grabowskim

Szacunki prof. Grabowskiego wzbudziły wiele polemik - i to nie tylko ze strony nacjonalistów, uważających, że każda próba oszacowania liczby Żydów zamordowanych przez Polaków stanowi obrazę narodu.

Np. w „Rzeczpospolitej” w maju 2018 roku historyk i dziennikarz Jacek Borkowicz próbował podejść do szacunków w inny sposób. Wykorzystał monumentalne dwutomowe dzieło „Dalej jest noc” (wydane w 2018 roku, prof. Grabowski jest jego współautorem). To studium strategii przetrwania Żydów na obszarze 9 powiatów Generalnego Gubernatorstwa.

„Policzmy zatem dane z wszystkich dziewięciu powiatów. Mówią nam one o 2,5 tys. żydowskich uciekinierów zadenuncjowanych przez Polaków, Ukraińców bądź Białorusinów, jak również o podobnej liczbie Żydów, którzy padli z rąk granatowej policji, strażaków, junaków z Baudienstu (okupacyjna «służba pracy») oraz zwykłych cywilów, owych «sąsiadów», o których swego czasu pisał Jan Tomasz Gross. To w sumie daje około 5 tys. ofiar”

- pisał Borkowicz.

Przeliczając tę liczbę na pozostałe powiaty GG (całość można przeczytać tutaj) Borkowicz dochodził w sumie do liczby 40-50 tys. zamordowanych lub zadenuncjowanych przez polskich sąsiadów Żydów. Być może też, twierdził, w ukryciu przetrwało więcej niż 50 tys. Żydów.

Ustalenia „Dalej jest noc”

Niezależnie od tego, jaką liczbę przyjmiemy — dokładna pozostanie nieustalona — to nie ulega wątpliwości, że dziesiątki tysięcy Żydów zginęły z rąk Polaków albo przy ich współudziale. W samej książce „Dalej jest noc” opisano tysiące przypadków.

O książce OKO.press pisało wielokrotnie - przypomnijmy więc jej podstawowe wnioski.

  • Na terenie przebadanych powiatów przed Zagładą (w 1942 roku) mieszkało 138 tys. 149 Żydów. Przeżyło 2513, czyli 1,8 proc., chociaż istniały duże różnice pomiędzy przebadanymi obszarami. Najwięcej przeżyło Żydów ze Złoczowa: 6,1 proc., czyli więcej niż co dwudziesty. Najmniej z Miechowa – 0,6 proc., czyli co dwusetny.
  • Bardzo często Niemcy – których w terenie było niewielu – opierali się na służbach, w których działali przede wszystkim Polacy: granatowej policji, Ochotniczej Straży Pożarnej oraz oddziałach junaków ze Straży Budowlanej (Baudienst). Szczególnie złowrogą rolę odegrała granatowa policja. Nie tylko pilnowała gett w czasie „akcji likwidacyjnych”. „Wkraczała z niemieckimi żandarmami do dzielnic żydowskich, brała udział w poszukiwaniach ukrywających się Żydów, złapanych eskortowała do pociągów śmierci oraz często dokonywała egzekucji” – piszą prof. Barbara Engelking i prof. Jan Grabowski we wstępie.
  • Ilu Żydów ukrywało się po likwidacji gett? Na terenie badanych powiatów średnio 10 proc. (najwięcej w Nowym Targu – 15 proc., najmniej w Dębicy – 4 proc.). Lokalne różnice były więc bardzo duże. Historycy starali się znaleźć „szczegółowe informacje jednostkowe” (np. nazwisko) o każdym ukrywającym się uciekinierze z getta. W przypadku niektórych powiatów udało się to w stu procentach!
  • Przeżyła mniej więcej jedna trzecia z tych, którzy się ukrywali. Pod tym względem również były bardzo duże różnice pomiędzy powiatami. Np. w powiecie Złoczowskim wysoki odsetek uratowanych – połowa uciekinierów przeżyła – wynikała z późnej likwidacji getta, pomocy partyzantki sowieckiej i statystycznie lepszego nastawienia polskich sąsiadów (którzy sami byli zagrożeni przez UPA). Teren także został wcześnie wyzwolony przez Armię Czerwoną – już w 1944 roku.
  • Żydzi stosowali bardzo różne strategie przetrwania: część próbowała zdobyć „aryjskie papiery”, część ukrywała się w lasach, inni szukali schronienia u polskich sąsiadów.
  • Ogromnym zagrożeniem była polska konspiracja, która bardzo często rozstrzeliwała ukrywających się Żydów. Np. w powiecie miechowskim aż 14 proc. uciekinierów z gett zostało zamordowanych przez polskich partyzantów (podobne sytuacje miały miejsce w innych powiatach, ale dokumentacja jest zbyt niewielka, aby stawiać ostateczne wnioski).
  • „Zdecydowana większość próbujących się ratować Żydów – na podstawie przebadanych i zweryfikowanych przypadków – zginęła z rąk polskich bądź też została zabita przy współudziale Polaków” – piszą prof. Engelking i prof. Grabowski. To najbardziej przygnębiający wniosek końcowy.

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze