Szef MON, Władysław Kosiniak-Kamysz, przekonywał w Sejmie jak potrzebna jest nowelizacja kilku ustaw, która ma m.in. zwolnic żołnierzy z odpowiedzialności za użycie broni: "Niegłosowanie za wzmocnieniem siły żołnierza polskiego jest nieroztropne”. Ustawa przeszła pierwsze czytanie i trafiła do komisji
26 czerwca odbyło się pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu usprawnienia działań Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, Policji oraz Straży Granicznej na wypadek zagrożenia bezpieczeństwa państwa – zwanej w skrócie ustawą o użyciu broni na granicy. Dotyczy bowiem zwiększenia uprawnień służb na granicy, także w zakresie strzelania.
Projekt wpłynął do Sejmu 21 czerwca, wraz z autopoprawkami, których chciała m.in. Polska 2050. Podczas I czytania wszystkie kluby zadeklarowały, że są za dalszym jej procedowaniem. Szczególnie klub Lewicy, ale także i PiSu uznały jednak, że konieczne są poprawki. Co jest w projekcie?
Najważniejsze zmiany to:
Ustawa wprowadza tzw. kontratyp dotyczący użycia broni. Chodzi o to, że użycie broni przez funkcjonariusza (żołnierza, strażnika granicznego lub policjanta) z naruszeniem zasad stosowania środków przymusu bezpośredniego nie będzie przestępstwem.
Autopoprawka zmienia tylko tyle, że proponowany zapis nie będzie umieszczony w Kodeksie karnym, ale w ustawie z dnia 24 maja 2013 roku o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej.
Ta zmiana budzi mnóstwo wątpliwości środowisk prawniczych, organizacji pozarządowych, a także w ramach koalicji 15 października. Przeciwko niej była m.in. Lewica. Szef Komisji Kodyfikacyjnej przy Ministerstwie Sprawiedliwości, sędzia Włodzimierz Wróbel nazwał proponowany przez MON artykuł 25a KK „licencją na zabijanie”.
Pisaliśmy o tym tutaj:
W rozmowie z OKO.press dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka mówił: „Projekt mówi wprost: Naruszenie zasad jest dozwolone, jeśli służy to wyższemu celowi. A to bardzo niebezpieczne. I bardzo w duchu poprzedniej ekipy rządzącej, która wielokrotnie była gotowa działać ponad prawem w imię tego, co uważała za ważniejsze. (...) Te przepisy są nie tylko niebezpieczne, ale też po prostu niepotrzebne. Potrzebne jest natomiast to, by funkcjonariusze czy żołnierze byli odpowiednio wyszkoleni, aby odpowiednimi i odpowiednio skalowanymi środkami chronić porządek publiczny”.
Cała rozmowa tutaj:
Ustawa wprowadza termin „operacji wojskowej prowadzonej na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w czasie pokoju”. A ta oznacza:
W autopoprawce dodano:
Zanim poprawka się pojawiła Kładoczny mówił OKO.press, że wprowadzenie takiej kategorii wymaga doprecyzowania, czego konkretnie taka operacja ma dotyczyć. Brak precyzji może stwarzać niebezpieczeństwo nadużycia.
„Żołnierzowi zawodowemu, przeciwko któremu wszczęto postępowanie karne o przestępstwo popełnione w następstwie zastosowania środków przymusu bezpośredniego lub użycia broni lub innego uzbrojenia albo użycia lub wykorzystania środków przymusu bezpośredniego lub broni palnej, w związku z wykonywaniem czynności lub zadań służbowych, który nie korzysta z obrońcy z urzędu, przyznaje się pomoc w zakresie sfinansowania pomocy prawnej, jeszcze przed zakończeniem tego postępowania” – czytamy w ustawie.
Kładoczny: „To przecież powinno być w etosie służby, że jeżeli jej funkcjonariusz jest oskarżony o to, że przekroczył uprawnienia, a jego przełożeni uważają inaczej, to oczywiste, że należy mu się wsparcie ze strony tych przełożonych i samej służby. Ale regulowanie tego ustawowo jest rzeczą dość dziwaczną. Bo dlaczego takie wsparcie ma otrzymywać z urzędu żołnierz, a policjant już nie? Dlaczego nie przedstawiciele jeszcze innych zawodów, choćby nauczyciele czy lekarze? To jest zastanawiająca kazuistyka, bo przecież mamy zasadniczo równość, prawda?”
„W przypadku zatrzymania żołnierza pełniącego czynną służbę wojskową żołnierze Żandarmerii Wojskowej w toku wykonywania czynności służbowych mają dodatkowo obowiązek poszanowania godności i honoru żołnierza i służby wojskowej, w tym munduru żołnierza Wojska Polskiego, stosując zatrzymanie w czasie wykonywania przez tego żołnierza czynności lub zadań służbowych jako środek ostateczny, o ile nie zachodzi konieczność zatrzymania żołnierza na gorącym uczynku”.
Kładoczny: „Trochę tak jakby honor i godność innych osób była już znacznie mniej warta, co mnie jako zapiekłego cywila jednak boli. Bo przecież w obecnym artykule 23 ustawy o żandarmerii wojskowej widnieje przepis, że żołnierze Żandarmerii Wojskowej w toku wykonywania czynności służbowych mają obowiązek respektowania godności ludzkiej oraz przestrzegania ochrony praw człowieka. To zresztą przepis analogiczny do zawartego w ustawie o policji – to by całkowicie wystarczyło. Po co robić przepis o specjalnej godności żołnierza, tego nie wiem, chyba tylko po to, żeby się przypodobać tej grupie zawodowej. Czy żołnierz ma lepszą godność i lepszy honor niż zwykły człowiek?”.
W druku 471a wyszczególniono jeszcze inne autopoprawki:
„Zrezygnowano z zamieszczenia przepisu zwalniającego funkcjonariusza z obowiązku odstąpienia od udzielenia pierwszej pomocy, gdy w wyniku użycia lub wykorzystania broni palnej nastąpiło zranienie osoby lub wystąpiły inne widoczne objawy zagrożenia życia lub zdrowia tej osoby, jeżeli jej udzielenie wiązałoby się z koniecznością przekroczenia granicy państwowej”.
„w przypadku naruszenia granicy państwowej przez osobę niestwarzającą zagrożenia żołnierz mógł użyć tylko środków przymusu bezpośredniego”.
W pierwotnej wersji projektu akt normatywny wydany przez MON dotyczący użycia broni podczas operacji wojskowej miał być niejawny. Po autopoprawce musi zostać ogłoszony.
Podczas debaty wszystkie kluby zadeklarowały, że poprą dalsze procedowanie ustawy – dlatego też przeszła ona bez głosowania do prac w komisjach. Poza rytualnymi narzekaniami ze strony PiS i Konfederacji Lewica i Polska 2050 zapowiedziały konkretne zmiany, które będą proponować.
Anna Maria Żukowska, Lewica, powołując się na art. 7 i 229 Konstytucji RP zapowiedziała: „Będziemy zgłaszać poprawki. Jeżeli chodzi o kontratyp, o którym była mowa, on nie powinien brzmieć tak, że coś jest przestępstwem, ale żołnierz go nie popełnia. Jest zwolniony z odpowiedzialności i nie może tego zbadać sąd, tylko prokurator będzie musiał to umorzyć. Dlatego postulujemy, żeby to brzmiało »nie podlega karze«, żeby sąd mógł ją bezstronnie ocenić. Jeżeli chodzi o użycie broni, chcemy wprowadzić taki bezpiecznik: z tego art. 25a KK chcemy wyłączyć przypadki »rażącego naruszenia prawa« [w przypadku wyłączenia karalności żołnierza – przyp.red.].”
Piotr Strach, Polska 2050, wyraził zadowolenie, że na etapie konsultacji rządowych część poprawek Polski 2050 zostało uwzględnionych. „Bezpieczeństwo nie wyklucza człowieczeństwa. Trzeba wyważyć, kiedy i jak nadać uprawnienia służbom. Musimy chronić wartości konstytucyjne, bo to one nad odróżniają od reżimów, przed którymi się bronimy” – mówił.
Zapowiedział, że jego partia będzie postulowała, by projekt skierować do dwóch komisji, a nie jednej (i tak się stało). „Należy też rozważyć wprowadzenie w tej ustawie jakichś form kontroli parlamentarnej. Musi być balans. Parlament musi mieć możliwość kontrolowania władzy wykonawczej”.
Nieoczywiste z punktu widzenia tego klubu parlamentarnego wątpliwości, warte odnotowania, zgłosił Marek Jakubiak z Kukiz'15: „Piszecie w paragrafach, że nie popełnia przestępstwa żołnierz, który właśnie je popełnił. Nie może być tak, że funkcjonariusz policji, który znajduje się w okolicach granicy, może podjąć czynności, w wyniku których zastrzeli człowieka. No nie może tak być. Taka osoba musi mieć inne uprawnienia, specjalne oznaczenia, tak powinno być. My tą ustawą nadajemy wszystkim te uprawnienia. Nie może tak być. Służba wartownicza jest nadaniem żołnierzowi praw i my to powinniśmy zrobić. Nie możemy nadawać wszystkim praw do strzelania, kiedy im się wydaje”.
Rzadko cytujemy tu posłów Konfederacji, ale nie bezsensowną wątpliwość zgłosił Andrzej Zapałowski z tego klubu. Chodziło o użycie w opisie operacji wojskowych słów „w szczególności, w przypadku zagrożenia granicy państwa, obiektów infrastruktury krytycznej” itp. (cytowaliśmy ten zapis wyżej). „Trzeba to zmienić z »w szczególności« na »wyłącznie«. Dlaczego? Bo ludzie się obawiają, że jakaś władza to wykorzysta” – mówił poseł.
Kilku posłów z prawej strony m.in. Artur Szałabawka z PiS odnosili się do organizacji działających na granicy, oskarżając je o prorosyjskość i łamanie prawa. Apelowali o wyciąganie wobec nich konsekwencji oraz o likwidację zespołu, który powołał w kwietniu Prokurator Krajowy Dariusz Korneluk, a który ma badać zasadność push-backów:
Jeszcze bardziej absurdalne postulaty zgłaszali też inni posłowie prawicy. Ukoronowaniem ich tyrad o honorze żołnierza polskiego była krótka wypowiedź Piotra Kalety z PiS:
„Wystarczy jeden zapis. Polski żołnierz ma prawo i obowiązek, kiedy sam uzna, że zagrożone jest jego życie lub bezpieczeństwo naszej ojczyzny użyć broni tak, by jej użyć skutecznie. Nawet gdyby miała się polać krew. Bo od tego jest żołnierzem i obrońcą polskich granic”.
Wyraźnie sceptyczna wobec całej ustawy była jedynie Klaudia Jachira z KO: „Prawo musi być czytelne dla wszystkich. Tymczasem wprowadza się coś, czego nie ma w konstytucji. Co nie jest wojną ani pokojem, tylko operacją wojskową w czasie pokoju. I wyłącza się wszelkie bezpieczniki np. zgodę Sejmu. Takie prawo różnie może być interpretowane, zwłaszcza jeżeli kiedyś władzę przejmie radykalna formacja, a ministrem obrony narodowej zostanie ktoś niepoczytalny. Musimy być bardzo ostrożni, przyznając specjalne uprawnienia rządzącym, a żołnierzy stawiając ponad prawem. Demokracja i państwo prawa wydają się słabe w porównaniu z brutalną siłą. Ale to nasz jedyny oręż”.
Wypowiedzieli się także Maciej Konieczny i Daria Gosek-Popiołek z klubu Lewicy, wyrażając większe niż Żukowska zastrzeżenia wobec wprowadzenia kontrapunktu:
Konieczny: "Potrzebujemy na granicy narzędzi policyjnych: gazu, armatek wodnych, jak trzeba, to i gumowych kul, ale także potrzebujemy efektywnych narzędzi pomocy tym, którzy w pasie przygranicznym pomocy potrzebują, oraz legalnego, zgodnego z prawem rozpatrywania wniosków azylowych.
To, czego nie potrzebujemy, co jest skrajnie niebezpiecznym pomysłem, to jest zwalnianie żołnierzy z odpowiedzialności za nielegalne, pozaprzepisowe użycie broni. Tak samo niemądrym pomysłem były interwencje polityczne wobec tych żołnierzy, którzy te przepisy już naruszyli, narażając – o czym już dzisiaj wiemy – życie także swoich kolegów".
Gosek-Popiołek: „Na granicy polsko-białoruskiej są także osoby, które potrzebują pomocy: kobiety, dzieci, starsze osoby, osoby, które chcą składać wnioski o azyl i którym ta ochrona międzynarodowa przysługuje. Nie mogę zgodzić się na sytuację, w której państwo polskie udaje, że tych osób tam nie ma. Tak, na granicy są też osoby agresywne.”
Zanim jednak wypowiedzieli się posłowie i posłanki, projekt przedstawił Władysław Kosiniak-Kamysz. „Niegłosowanie za wzmocnieniem siły żołnierza polskiego jest nieroztropne i nierozsądne” – przekonywał szef MON. W pierwszej części przemówienia odmieniał bezpieczeństwo i polską rację stanu przez wszystkie przypadki.
„Bezpieczeństwo to racja stanu. Sprawa polska jest naszą sprawą” – mówił. A „w sprawie racji stanu potrzebne jest działanie, a nie dialogowanie”. O ludziach na granicy mówił: „Dzisiaj mamy do czynienia z hordami bandytów, którzy chcą sforsować naszą granicę”.
Przekonywał, że mamy „najwyższy poziom wojny hybrydowej”. Wyrażał wdzięczność służbom na granicy: „W imieniu narodu naszego chciałbym przekazać wyrazy uszanowania dla Straży Granicznej”.
Więcej o przemówieniu szefa MON:
Policja i służby
Władysław Kosiniak - Kamysz
Sejm X kadencji
broń
Granica polsko-białoruska
wojna hybrydowa
wojsko
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze