„Omar powiedział, że strażnicy skierowali w ich kierunku broń i kazali wracać na Białoruś, bo Polska nie jest krajem dla nich. Omar zaczął biec, uciekać w głąb lasu. Ostatni raz rozmawiałem z nim 9 dni temu" – mówi OKO.press osoba z rodziny uchodźcy znalezionego w Puszczy Białowieskiej
Omar był jednym z dziewięciu uchodźców, którzy zostali znalezieni 29 sierpnia 2021 roku w okolicach Teremisek, miejscowości położonej w województwie podlaskim, ok. 10 km od granicy z Białorusią. Trzech uchodźców z Afganistanu, czterech Egipcjan, Libańczyka i Syryjczyka znalazła w ścisłym rezerwacie Puszczy Białowieskiej grupa działających na granicy aktywistów. Gdy na miejsce przyjechała Straż Graniczna, uchodźcy poprosili funkcjonariuszy o ochronę międzynarodową.
Jak informuje OKO.press adwokat Małgorzata Jaźwińska ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, sąd postanowił w czwartek 2 września i piątek 3 września 2021 roku, że osoby znalezione w Puszczy Białowieskiej mają zostać umieszczone w ośrodku strzeżonym dla cudzoziemców. Wśród nich był Omar. Mimo to, ani rodzina, ani prawnicy od dziewięciu dni nie mogą się z nim skontaktować.
OKO.press rozmawia z członkiem rodziny Omara, który opowiada nam jego historię. Na prośbę rodziny nie ujawniamy imienia, nazwiska, wieku oraz kraju pochodzenia Omara. Wszystkie dane zostały zmienione.
„Ostatni raz z Omarem rozmawiałem dziewięć dni temu, był wtedy w Puszczy Białowieskiej. Od tego czasu nie mam z nim kontaktu, nie wiem, gdzie jest. Straż Graniczna nie przekazuje mi żadnych informacji o miejscu jego pobytu” – mówi OKO.press członek rodziny Omara.
„Omar postanowił polecieć do Mińska i przedostać się do Unii Europejskiej, bo dostał wizę, która uprawniała go do pobytu na Białorusi.
Pochodzi z biednej, wielodzietnej rodziny, z kraju dotkniętego kryzysem. Do Europy jechał po lepsze życie, żeby zarobić pieniądze i wysłać je rodzinie, która ma problem z dostępem do jedzenia i picia, do prądu.
Dałem mu 6 tys. euro - na bilet lotniczy, na hotel, na jedzenie”.
Omar kupił bilet na samolot i niecałe dwa tygodnie temu wylądował w Mińsku. Zatrzymał się w hotelu na jedną noc i następnego dnia postanowił pojechać na granicę polsko-białoruską taksówką.
„Wsiadł do samochodu i kierowca wyruszył w kierunku granicy. Ale chwilę później zadzwonił na policję. Białoruscy funkcjonariusze przyjechali na miejsce i powiedzieli Omarowi, że musi wrócić do Mińska, że nie może pojechać do Polski”.
„Kilka dni później Omar wyruszył pieszo w kierunku polsko-białoruskiej granicy. Szedł przez Puszczę Białowieską. Kiedy znalazł się po polskiej stronie, wysłał mi lokalizację, że jest na miejscu. Znalazła go moja koleżanka z Polski, rozmawialiśmy chwilę przez telefon, cieszyliśmy się. 10 minut później znalazła go Straż Graniczna i zawiozła do swojego biura. Było z nim kilka innych osób, które pochodziły między innymi z Afganistanu”.
Omar – jak opowiada nam członek rodziny - poprosił Straż Graniczną o status uchodźcy i został przewieziony do posterunku SG w Narewce.
„Po siedmiu godzinach dostałem informację, że Straż Graniczna ma przewieźć Omara i pozostałe osoby w miejsce, gdzie będzie bezpieczny, gdzie dostanie jedzenie i nocleg. Potem kontakt się urwał. Dzwoniłem do ośrodków dla cudzoziemców w Polsce, ale nie znalazłem go w żadnym z tych miejsc. Postanowiłem, że pojadę po niego do Polski”.
"Po 24 godzinach Omar zadzwonił do mnie, że znowu jest w Puszczy Białowieskiej. Powiedział, że Straż Graniczna go okłamała. Wszystkie osoby zostały wywiezione z powrotem do lasu, w środku nocy, na granicę z Białorusią. Omar powiedział mi, że strażnicy skierowali w ich kierunku broń i powiedzieli, że mają wracać na Białoruś, bo Polska nie jest krajem dla nich. Omar zaczął biec, uciekać w głąb lasu. Cały następny dzień chodził po puszczy, był wycieńczony” – opowiada członek rodziny.
Grupę uchodźców 30 sierpnia 2021 roku znaleźli w lesie działający w pobliżu granicy aktywiści broniący praw człowieka. Poinformowali straż graniczną i jednocześnie uspokajali uchodźców, że tym razem nic złego się nie stanie – będą im towarzyszyć i pilnować, by wszystkie procedury przebiegły zgodnie z prawem. Pisaliśmy o tym tutaj. W tej grupie był Omar.
„Pojechałem po Omara, chciałem pomóc. Na miejscu Straż Graniczna nie chciała wpuścić nikogo do biura. Czekałem kilka godzin przed placówką.
Chciałem zobaczyć go chociaż przez okno, sprawdzić czy tam jest, czy wszystko jest w porządku.
Ale nie dostałem zgody. Dostałem informację, że żadna z osób znalezionych w puszczy nie może z nami porozmawiać”.
Na miejscu pojawili się m.in. prawnicy: Tadeusz Kołodziej z Fundacji Ocalenie i aplikantka adwokacka Maria Poszytek.
"Nie spodziewałam się tego, co zastanę w Puszczy Białowieskiej. Jestem prawniczką i jechałam tam wykonywać swoją pracę. Nigdy nie sądziłam, że moimi klientami będą osoby w tak złym stanie. Osoby, które zostały znalezione w lesie, były przemarznięte, przemoczone, zagubione.
Niektórzy z nich kilka razy byli znajdywani przez Straż Graniczną i potem zawożeni do lasu. Byli przerażeni, że jeżeli to się stanie ponownie, to umrą w lesie. To było wstrząsające"
– mówi w rozmowie z OKO.press Maria Poszytek.
Prawnicy walczyli o to, aby potrzebujący pomocy uzyskali możliwość na wszczęcie procedury azylowej. Straż Graniczna nie dopuściła ich do uczestniczenia w czynnościach. Do placówki SG nie został wpuszczony też poseł Franciszek Sterczewski, który przyjechał na miejsce. Początkowo funkcjonariusze na miejscu odmawiali mu dostępu do informacji, nawet w trybie kontroli poselskiej. Nie respektowali też pełnomocnictw prawników z Fundacji Ocalenie i SIP. Ostatecznie jednak poinformowali, że rano do Narewki zostaną wezwani tłumacze i dojdzie do rozpoczęcia procedury uchodźczej.
Pewne jest, że we wtorek 31 sierpnia 2021 roku cudzoziemcy nadal przebywali w placówce SG. Od tego czasu rodzina nie może skontaktować się z Omarem.
"Próbuję uzyskać od kilku dni informację od Straży Granicznej dotyczącą miejsca pobytu osób znalezionych w Puszczy Białowieskiej i idzie mi to ciężko" – mówi adwokat Małgorzata Jaźwińska ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej. Wyjaśnia, że zgodnie z postanowieniem sądu Straż Graniczna ma obowiązek przewieźć znalezione osoby do ośrodka dla cudzoziemców.
Małgorzata Jaźwińska twierdzi, że nie wiadomo czy tak się stało.
"Z nieoficjalnych informacji, które dostałam, wynika, że te osoby prawdopodobnie zostały przewiezione do innej placówki Straży Granicznej. Nie potwierdziłam jeszcze tych informacji. Straż Graniczna nadal nie poinformowała mnie o miejscu pobytu uchodźców. Kontakt jest utrudniony. Jestem odsyłana z jednej placówki do drugiej, kiedy próbuję się czegoś dowiedzieć. To dla mnie niezrozumiała i niepokojąca sytuacja" - mówi adwokatka.
Podkreśla, że osoby, które przebywają w ośrodku strzeżonym, muszą mieć zagwarantowane prawa wynikające z rozporządzenia w sprawie strzeżonych ośrodków i ustawy o cudzoziemcach.
"Rozporządzenie w sprawie strzeżonych ośrodków gwarantuje osobom, które w nich przebywają, m.in. prawo do kontaktu telefonicznego czy internetowego ze światem zewnętrznym.
Tymczasem z osobami znalezionymi w Puszczy Białowieskiej kontaktu nie ma, nie wiemy gdzie są. Oznacza to, że najprawdopodobniej ich prawa są łamane"
- mówi Jaźwińska.
I dodaje: "Straż Graniczna powinna przekazać informacje dotyczące miejsca pobytu znalezionej osoby zarówno prawnikowi jak i rodzinie. To niedopuszczalne, że ani rodzina, ani prawnicy nie wiedzą, gdzie te osoby się znajdują. Straż prawdopodobnie będzie próbowała tłumaczyć się, że umieściła czasowo te osoby w innym miejscu. Ale to nie może ograniczać praw tych osób, które muszą mieć dostęp do kontaktu ze światem zewnętrznym".
OKO.press zapytało Straż Graniczną o to, gdzie dokładnie znajdują się teraz osoby znalezione w Puszczy Białowieskiej. Czekamy na odpowiedź.
"Mam nadzieję, że Omar się znajdzie cały i zdrowy, że będę mógł go w końcu zobaczyć. Mija dziewiąty dzień odkąd ostatni raz z nim rozmawiałem. Nie wiedziałem go, nie słyszałem go, nie wiem, gdzie jest. Wróciłem w piątek 3 września 2021 roku do domu, bo nie wiedziałem, co mam zrobić” - mówi nam osoba z rodziny.
„To, że nie mogę go zobaczyć, nie mogę usłyszeć, że nie mogli tego zrobić prawnicy ani poseł z parlamentu sprawia, że mam wrażenie, że dzieje się coś złego. Budzę się każdego dnia rano z nadzieją, że jest cały i zdrowy. Wiem, że Omar też się martwi, jest sam w nowym kraju.
Mam nadzieję, że ludzie, którzy mają nad nim władzę okażą się dobrymi osobami, że potraktują go w ludzki sposób, że wszystko z nim w porządku”.
30 sierpnia 2021 w ciągu dnia komendant podlaskiego oddziału Straży Granicznej odpowiedział posłowi Sterczewskiemu na pytania dotyczące osób, które zostały wywiezione przez Straż Graniczną z powrotem do lasu. Komendant miał poinformować posła, że wobec uchodźców zastosowano przepisy rozporządzenia MSWiA z 20 sierpnia, które pozwala zawracać na granicę osoby, które nielegalnie ją przekroczyły. Pisaliśmy o tym tutaj:
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze